Przetworzyć wiedzę na biznes

Nie ma odwrotu, chociaż wiele osób twierdzi, że liczy się tylko cena, to sukces rynkowy odnoszą rzeczy wcale nie najtańsze.  Nie można zaprzeczyć, że to na wiedzy zbudowano wiele aktualnych hitów rynkowych.

Czy wydaje Ci się drogi czytelniku, że pomysły na produkt, biznes, akcje promocyjne, innowacje są zasługą głównie Twojej inteligencji? Tak? Masz rację, wydaje Ci się. Dawid Eagleman, autor książki pt.: „Mózg incognito” w przystępny sposób wyjaśnia jak przebiega proces pozyskiwania informacji przez naszą biologiczną aparaturę pomiarową. Wszystkie nasze zmysły nieustannie rejestrują dane: słuch, wzrok, dotyk, smak, węch, emocje niewerbalne. Rejestrowane informacje przechodzą przez kolejne wiązki neuronów i konfrontują się ze sobą. Jedne są uznawane za nieważne, inne za ciekawe na tyle aby składować je w miliardach połączeń naszych komórek nerwowych, aż w końcu niektóre  są wzmacniane na podstawie wcześniejszych doświadczeń i sprzężeń.  Wysoko posunięty automatyzm sprawia, że najważniejsze informacje podawane są do części „świadomej” mózgu, a my mamy uczucie jak pomysłowy Dobromir. „Aha! Wymyśliłem!”. Pora zdać sobie sprawę, że w momencie kiedy „świadomie” wpadamy na jakiś pomysł, oznacza to, że część  automatyczna mózgu przetwarzała potrzebne informacje już od jakiegoś czasu. Miedzy innymi dlatego należy się „przespać z problemem”.

Historia wynalazków ludzkości to historia przypadków, ale przypadkiem już nie jest, że statystycznie najczęściej autorami tych przypadkowych odkryć sią osoby wszechstronnie wykształcone. Oznacza to, że odkrywczych spostrzeżenie dokonują ludzie, którzy są do tego przygotowani. W ich głowach jest dostateczna ilość informacji, aby zidentyfikować niespodziewaną sytuację jako coś ważnego i wykorzystać jej walory.

Wniosek płynący z tych rozważań jest następujący: „Jeżeli chcesz dostrzegać innowacje powinieneś gromadzić wiedzę z różnych dziedzin”. Możesz, na przykład  co jakiś czas uczestniczyć w spotkaniach z zupełnie nieoczywistych zakresów, aby Twój mózg zaczął analizować inne od dotychczasowych scenariusze. I w cale nie musisz być ekspertem, wystarczy, że słuchasz, czytasz, oglądasz, przyswajasz – Twoje neurony automatycznie przefiltrują  to, co może się przydać.

Idąc tym tropem podjąłem kilka inicjatyw, a które zbliżają się aktualnie do finału. Celem ich jest gromadzenie danych i łączenie wiedzy z różnych dziedzin wokół  tematyki: meble, branża meblarska, przestrzeń mieszkania. Tak, abyśmy ja i zespół B+R Studio mogli zacząć dostrzegać szerszy kontekst branżowych spraw. Zakończył się właśnie konkurs na najlepsze prace dyplomowe adresowany do studentów najróżniejszych kierunków, a im dalej od meblarstwa i technologii drewna tym lepiej. W zakończonej, pierwszej  edycji wyróżnione zostały trzy prace z Łodzi, Krakowa i Poznania. Pierwszą nagrodę zdobyła praca na temat produktu „sprawnego logistycznie”  autorstwa pani Aleksandry Skoczylas. Na przykładzie dwóch firm meblarskich wykazała różnice w podchodzeniu do sposobu oferowania produktu i towarzyszącego im procesu logistyki, a wnioski mogą być inspirujące dla wielu meblarzy. Praca, która zdobyła drugą nagrodę jest autorstwa Pani Anny Sanetry z Krakowa i dotyczyła projektu mebla do małych mieszkań, ale doceniona została za wnikliwą analizę rynku pod kątem opracowywanego rozwiązania. Wyróżnienie zostało przyznane natomiast panu Mirosławowi Bonowskiemu za pracę nad projektowaniem i testowaniem łącznika zatrzaskowego do materiałów płytowych.

Drugim ważnym przedsięwzięciem  jest prowadzone przeze mnie w Dobrodzieniu Laboratorium B+R Apartament Przyszłości i udział w projekcie „Kooperacja Nauki i Biznesu” Opolskiego Centrum Demokracji Lokalnej. W tym przypadku przez 6 miesięcy pracowaliśmy z grupą siedmiu naukowców na rzecz Dobroteki i firm z regionu Dobrodzienia, a stworzony zespół był wszechstronny i interdyscyplinarny.

Czytasz moje felietony? To w takim razie jestem pewny, że to Ciebie właśnie chcę zaprosić do Dobroteki 20 listopada na konferencję pod tytułem „Przetworzyć wiedzę na biznes”.  Tam będzie można wziąć udział w spotkaniu z osiemnastoma ekspertami mówiącymi o różnych aspektach praktycznego wykorzystania nauki dla branży meblarskiej. Jestem przekonany, że jeśli wysłuchasz choć części wystąpień to wpadniesz na nowe biznesowe pomysły.

Więcej informacji na www.dobroteka.pl/wydarzenia Zapraszam.

 

 

Wrześniowa mobilizacja do pracy

Pierwsze egzemplarze z wydania wrześniowego magazynu Biznes meble.pl powinny trafić do Państwa tuż przed rozpoczęciem targów meblowych w Ostródzie. Nad zmiennym losem tej właśnie imprezy chciałem pochylić się tym razem. Ponieważ felieton powstaje jednak wcześniej, to mogę jedynie domniemywać, że edycja MTM 2014 rodem z Ostródy będzie udana, zupełnie przeciwnie do jesiennej edycji z roku 2013. Przez długi czas, wszystko wskazywało, że również w obecnym roku zorganizowanie drugiej dobrej wystawy, po udanych targach w lutym, w Poznaniu, będzie graniczyło z cudem. Przy marazmie polskiego rynku meblowego, nadal uważam, że przygotowywanie dwóch nowych kolekcji, na wiosnę i na jesień, dla większości firm jest nieuzasadnione. Statystyczny Polak i tak potrzebuje wykonać zakupy meblowe raz na cztery lata, więc podawanie mu nowości dwa razy do roku przypomina wyścig zbrojeń producentów telefonów komórkowych. Dla uwiarygodnienia przekazu marketingowego o tym, że właśnie posiadamy nowość, promocję czy hit, nie trzeba od razu, nowego modelu. Ponieważ, często czerpię natchnienie z dorobku branży motoryzacyjnej to i tym razem spójrzmy w tę stronę. Podstawowe modele opracowuje się raz na 4 do 7 lat, a co 2-3 lata wprowadza się facelifting. Sam slogan „nowość” można eksploatować przez kilka lat, a pretekstów na promocję jest mnóstwo. Podstawowe modele tworzą wieloletnie serie, które łatwo zidentyfikować pomiędzy kolejnymi generacjami, a rotacyjne wprowadzanie nowych wersji w gamie oferowanych modeli pozwala na sprawienie wrażenia ciągłego ruchu. Warto nad takim sposobem kształtowania swojej oferty pomyśleć. Natomiast, nie mogę powiedzieć, abym w przypadku mebli mógł wskazać bezpośrednich protoplastów i następców poszczególnych kolekcji. Tu rewolucja goni rewolucję klient wracający do sklepu staje oko w oko z zupełnie obco brzmiącymi nazwami. A skoro i tak, żadnej z nich nie będzie kiedy wróci do sklepu ponownie to nie ma sensu ich zapamiętywać. A, czy Państwo pamiętają wszystkie nazwy kolekcji z których posiadacie meble u siebie? A auta, ich marki i modele?  Wróćmy jednak do targów. Kupcy zaopatrzeni w nowości po targach wiosennych, nie mają obecnie wystarczającego ruchu, aby z satysfakcją spieniężyć proponowane nowości, a tu już proponuje się kolejną wystawę i kolejny wysyp nowych mebli. Jedne kolekcje muszą ustąpić innym. Podobnie producenci nie zawsze zdołają uzyskać zwrot kosztów towarzyszących powstawaniu nowych linii wzorniczych. Jednak po tym jak gruchnęła informacja o tym, że grupa IMS wystawi się w Ostródzie, tegoroczna sytuacja się zmieniła i co raz więcej znaczących firm zaczęło deklarować swój udział w targach w Ostródzie. Przedstawiciel jednej z firm stwierdził: „Decyzja była taka, że do Ostródy nie jedziemy. Od jednak kiedy wiadomo, że wystawia sią IMS, to zaczęli dzwonić do mnie klienci /przyp. przedstawiciele salonów meblowych/ i pytać czy też będziemy. Wyszło, że nawet 60% naszych klientów pojawi się na tych targach. Tak więc, żeby nie zostawiać ich tylko z ofertą konkurencji musimy pojechać również my.”

Czy w Polsce jest potrzebna po wiosennej wystawie w Poznaniu, druga jesienna, dobra wystawa meblowa? Śledząc wyżej podaną argumentację można by stwierdzić, że nie. Pozostaje jednak pewno, „ale”. Można na potwierdzenie zgoła odmiennej tezy przytoczyć kilka argumentów. Nie wszyscy producenci są w stanie się wystawić podczas wystawy w Poznaniu (teoretycznie mamy 2 000 firm o zatrudnieniu powyżej 10 osób), jak również nie wszyscy klienci mogą dojechać lub dobrze poznać nowości i warunki ofert (według GUS nawet 9000 handlowców mebli i wyposażenia wnętrz). Przyczyny są merytoryczne jak i pozamerytoryczne, np. geografia, teoretyczna średnia liczba spotkań na osobę/dzień targowy, ograniczone w końcu miejsce wystawowe. Druga wystawa daje możliwość weryfikacji wcześniej złożonych zamówień, obsługę mniejszych graczy, podmiotów zlokalizowanych dalej od Poznania, czy zamówień z rynków wschodnich. Aż w końcu, za duga imprezą przemawia fakt, że nic nie działa tak dobrze na higienę oferty organizatorów targów jak konkurencja.

Cechą dobrych menadżerów nie jest to, że trwają nieustannie przy raz powziętej decyzji, ale to że potrafią ją zmienić z dnia na dzień jeżeli wyczują, że zmieniły się warunki. (Bodo Schafer)

Wakacyjna większa wydajność kontra kreatywność

Człowiek jak ma trochę wolnego czasu, odpocznie już od zgiełku codziennych spraw to zaczyna wymyślać innowacje. Ja, pewnego lipcowego popołudnia, siedząc na fotelu pasażera w aucie wlekącym się niemiłosiernie w korku na czeskiej autostradzie, wpadłem na błahe, acz całkiem przydatne usprawnienie. Klawiaturę, która mam normalnie podpięta do tabletu, zauważyłem, że można podpiąć też do telefonu! Ponieważ w telefonie mam internet, a w tablecie nie, to pisanie pilnych e-maili, nabrało nowego komfortu. Niby telefon z ekranem dotykowym jest „fajny”, niby klawiatura Blackberry pozwala na szybkie pisanie, ale co by tu nie mówić, normalne „qwerty” ma dla mnie taka przewagę jak święta Bożego Narodzenia maja nad Wielkanocą. Sama przyjemność. Po pierwsze żeby się nie irytować autostradowym korkiem zabrałem się do spraw, których bym normalnie nie mógł wykonać, po drugie wykonałem je szybciej, po trzecie jeszcze byłem zadowolony z wykonanej pracy i własnej pomysłowości.

Dlaczego o tym pisze? Jedne z międzynarodowych badań wykazują, że Polacy są bardzo pracowici – i chyba trudno się z tym nie zgodzić. Większość moich znajomych pracuje więcej niż 8 etatowych godzin, a z dojazdami często poświęcają pracy godzin 12 i to z własnego wyboru. Wiadomo gonimy Europę, a wyrafinowany przekaz reklam telewizyjnych utwierdza nas co raz bardziej, że potrzebujemy większych, lepszych, szybszych urządzeń, sprzętów i samochodów, więc kiedyś trzeba na to wszystko zarobić.

Spotkałem się jednak ostatnio z następującą opinią. „Polacy za dużo myślą! Oni wciąż kombinują!. Na przykład: rozwozi taki towar, zawsze na trasie A->B->C. Jednego dnia B nic nie zamówił. Więc Polak co? – Jedzie na skróty A->C. Pech chciał, że B miał do zwrotu zareklamowaną partię towaru…”. Drugi przykład: trafił tokarz do niemieckiej fabryki. Dostał dokumentację, materiał i wał do wytoczenia. Prędkość posuwu taka, że 8 godzin zejdzie. Fachowiec był dobry więc ustawił wszystko, żeby wyszło w 4 godziny. W połowie dnia idzie się pochwalić brygadziście. Zdziwił się, gdy usłyszał, że materiał został przegrzany, tolerancja niezachowana, a narzędzie nadmiernie stępione. Zamiast pochwały, musiał zwracać koszty materiału i narzędzi. Przykład trzeci. Rozmowa z szefem dużej firmy, która zatrudnia 60 grafików, żeby przerabiali projekty graficzne pod wykonanie konkretnej maszyny i techniki drukarskiej. Pada opinia: „To ma Pan duży zespół kreatywnych ludzi”. Odpowiedź: „O nieee, oni nie mogą być kreatywni! Nie ma nic gorszego jak grafik, który poprawia drugiego grafika, z tego są zawsze reklamacje. Oni nie mogą nic zmieniać, nawet jeśliby były błędy ortograficzne!”.

Są jednak przykłady również z drugiej strony. Duża firma chemiczna chwali się, że zyskała przewagę, kiedy wszyscy pracownicy firmy zostali włączeni w proces tworzenia innowacji. Każdy ma obowiązek zgłaszania pomysłów, usprawnień itp.

Z badań nad ludzkim zachowaniem wynika, że wykonanie jakiejś czynności po raz pierwszy zajmuje średnio 6 razy więcej czasu, niż wykonanie tej samej czynności przez doświadczoną osobę. Podobny wskaźnik „6 razy” cechuje zużycie glukozy przez mózg w trakcie rozwiązywania trudnych zadań, czyli na przykład podczas egzaminów, narad, negocjacji, w porównaniu do stanu kiedy wykonujemy czynności wyuczone.

Bądź teraz mądry i zdecyduj – większa wydajność czy kreatywność. Na co postawić? Na mechaniczne powtarzanie wyuczonych schematów i procedur, czy jednak na twórczy ferment w firmie? Jak zawsze pozostaje rozsądek. Przykłady dużych firm, pokazują, że inwestycja w kreatywność to nie więcej niż 10% czasu pracownika. To akceptowalne ryzyko. Korzyści mogą być duże, a ewentualne straty do zaakceptowania. Ja, bazując na tej zasadzie wprowadziłem w swoim zespole „godzinę kreatywności”. Jedną godzinę dziennie poświęcamy, na czytanie książek (z reguły nie branżowych), artykułów rozszerzających zainteresowania, szkolenia lub dyskusje o tym co można zrobić lepiej. Dzięki temu wzrosła odpowiedzialność pracowników za zadania, motywacja i uwolnione zostały moce produkcyjne. Pomimo oczywistych, wskazanych wyżej korzyści, proponuję też zwrócić uwagę na kwestie „klimatu miejsca pracy” i rotacji zespołu pracowników. Uważam, że w najbliższych latach na znaczeniu zdecydowanie zyskają pozapłacowe czynniki motywacyjne, ale to już zupełnie inna historia.

Teraz zgodnie z zasadami kreatywności udam się „nic nie robić”, żeby mój mózg miał czas pomyśleć na kolejnymi innowacyjnymi rozwiązaniami…

 

Najnowszy komentarz meblarski http://brstudio.eu/nadal-trwa-dobra-passa-w-produkcji-mebli/

Filozofia Apartamentu Przyszłości

Czy mieli Państwo kiedyś wrażenie, że nasze mieszkania i domy czasami mogłyby być lepiej dopasowane do potrzeby chwili?

Dopieszczone pokoje i salony dopada w najmniej oczekiwanym momencie wizyta znajomych, przyjaciół, kontrahentów lub rodziny i odrobinę brakuje tego czegoś, potrzebnego akurat na ten moment. Mnie bardzo to mierzi. Salon jest za mały, kuchnia nie posprzątana na czas i oczywiście brakuje łóżka dla nieoczekiwanego gościa. Takie sytuacje w czasach kiedy sprawy załatwiamy z telefonu komórkowego, wszystko jest „on demand” i „customer orietned” powodują, że przestaję czuć się komfortowo we własnym domu. A przecież dom to miejsce, gdzie w sposób bezpośredni i bezdyskusyjny objawia się moja własna wola tworzenia, aranżacji, ustawiania, meblowania, dekorowania, po prostu rządzenia! Dom to miejsce, które nie polega okresowej ocenie rady nadzorczej, a moje zdanie jest decydujące i odpowiadam wyłącznie przed samym sobą. Zdecydowanie coraz bardziej pragnę wnętrza, które jest się w stanie dopasować do moich zmiennych potrzeb.

Wyzwanie nr 1. Funkcjonalność bez kompromisów.

Wszystko w Apartamencie Przyszłości podporządkowane jest nadrzędnemu hasłu „funkcjonalność”. Ciekawi są Państwo ilu pokojowy jest Apartament Przyszłości? Nie można go w ten sposób zdefiniować, ponieważ system przesuwanych ścian pozwala dowolnie otwierać i zamykać przestrzenie. Kiedy chcę być sam mogę oddzielić pokój rozrywki, kiedy potrzebuję intymności zamykam przestrzeń sypialni, ale kiedy potrzebuję świętować z przyjaciółmi całe 120 metrów stoi otworem. Podobnie prymatowi funkcjonalności podporządkowane jest umeblowanie, podobnie sterowanie apartamentem, podobnie wyposażenie. Chcieliby państwo wnętrze, które się szybko sprząta? –Mamy na to rozwiązanie. Nie kurzy się? – nie ma sprawy. Steruje się z dowolnego miejsca? – proszę bardzo.

Wyzwanie nr 2. Użyteczna technologia

Internet rzeczy staje się faktem, dlatego w Apartamencie Przyszłości większość urządzeń można sterować poprzez sieć komputerową. Teraz na pytanie „Kochanie. Pamiętasz czy wyłączyłam żelazko?” odpowiem: „Podaj mi komórkę to zaraz sprawdzę.” Albo leżąc w łóżku wieczorem po wyczerpującym dniu, kiedy przypomnę sobie, że w kuchni zostało nie zgaszone światło, wystarczy znaleźć pod ręką telefon i wszystko wyłączyć. Będąc na urlopie mogę zdalnie otworzyć drzwi sąsiadowi, który ma podlać kwiaty. Wracając ze śpiącymi dziećmi późno do domu mogę przed wejściem do domu włączyć światło w sypialni na 25%, aby ich nie obudzić i nie przewrócić się w progu. Użytecznych technologii na różne okazje mamy w zanadrzu jeszcze wiele.

Wyzwanie nr 3. Dieta niskoinformacyjna.

W dzisiejszym świecie musimy podejmować mnóstwo decyzji, a wiele z nich wymaga starannego przemyślenia. Jednak siadając do pracy w moim domowym biurze przed trudnym zadaniem zazwyczaj mam pokusę, aby zacząć od sprzątania i układania  wszystkiego dookoła. „Wyrzuć połowę rzeczy z domu a będzie ci łatwiej się skoncentrować!” – poradził mi znajomy – „Rzeczy, nawet te których nie używasz, a leżą w zasięgu twojego wzroku rozpraszają cię i zabierają cenny czas, który masz poświęcić na strategiczne plany”. Niech sobie Państwo przypomną o ileż łatwiej działa się jeśli nie ma stu spraw na głowie! Ten komfort, że nic nam nie przeszkadza. Czysty umysł. Szybkość podejmowania decyzji. „Dobrze, ale jak ma się do Apartament Przyszłości”  – zapytają Państwo. To wyzwanie było najtrudniejsze. Jak schować, część domu przed własnym wzrokiem i jednocześnie móc się nim cieszyć? Oszczędność w formie i jednolite kolory to jedno, ale jeszcze za mało. Zamykanie części funkcjonalnych zabudowy meblowej – wszelkich półek, kuchni, garderoby, pralni, miejsca do pracy – to kolejne kroki w realizacji zadania ukrycia spraw wtedy kiedy przeszkadzają. Aż wreszcie sprytne chowanie wszelkich multimediów w taki sposób, żeby można z nich było korzystać, zawsze kiedy są potrzebne i ukrywać wtedy kiedy ich nie potrzebujemy dopełnia wizji wnętrza, które się nie narzuca. Wnętrza, które maksymalnie szybko dostosowuje się do Państwa i Państwa klientów tempa życia, humoru i potrzeby chwili.

Czy mam dodawać, że wszystko wykonane jest w jakości premium? Że sprzęty dostarczyły takie firmy jak: KLER, Halupczok, Zanotta, Ciaci, Alivar, Allesi, Fibaro, Siedle, Delta Audio, Yamacha, Monitor Audio, Viz-Art, Dorma, 3form, MioDecor, Ad-Notam, Siemens.   Myślę, że nie muszę – lepiej gdy zobaczą i dotkną Państwo wszystkiego na miejscu. Przecież całe opisane wnętrze laboratorium Apartament Przyszłości, jego filozofia, funkcjonalność, technologie, układ i estetyka są  unikalną na skalę Polski, niedostępną nigdzie indziej propozycją.

Jeszcze jedna rzecz na koniec. Całe wnętrze 120 metrów kwadratowych jest w pełni zintegrowaną i kompleksową przestrzenią mieszkalną, w której można spędzić dowolną ilość czasu testując na żywo zainstalowane tam sprzęty, technologie i rozwiązania. Jednak wejście do Apartamentu Przyszłości możliwe jest po uprzednim umówieniu się. Otwarcie już wkrótce. Jeśli chcą Państwo realizować badania w Apartamencie Przyszłości – zapraszam do kontaktu tomasz.wiktorski@dobroteka.pl

Meblowe życie po życiu

Czy zastanawiali się Państwo co się dzieje z niepotrzebnymi meblami? Okazuje się, że drugie życie mebli może być fascynujące.

Zwykle koncentrujemy się na zagadnieniach kupowania nowych mebli i milczeniem pomijamy kwestie związane z drugim obiegiem mebli. O ile, gdzie nie gdzie funkcjonują komisy meblowe, o tyle z pewnością nie są one głównym źródłem zaopatrywania się w meble. Co innego internet. Na początek sprawdziłem Allgero. Tu wśród 21 tysięcy ofert mebli nowych napotkałem zaledwie 590 ofert mebli używanych. Nie poddawałem się i sprawdziłem tablica.pl, a tu zaskoczenie. Jak Państwo sądzą ile mebli używanych wystawionych jest na tablica.pl? Tysiąc, pięć tysięcy, dziesięć tysięcy? …  Napiszę słownie: sto dwadzieścia siedem tysięcy dwieście sześćdziesiąt cztery oferty! (stan na 20.03.2014). Z tej liczby kilkaset propozycji to przekazanie mebli za darmo, 25 tysięcy to meble poniżej 100 złotych, a na przeciwległym biegunie kilkadziesiąt propozycji antyków wycenianych od kilkunastu tysięcy do powyżej stu tysięcy. Prawdziwe perełki.

Zadałem grupie osób pytanie czy w okresie ostatnich czterech lat wymieniali meble na nowe. Większość tak. Z resztą z wyników prowadzonych przeze mnie badań wynika, że statystycznie każde gospodarstwo domowe raz na cztery lata dokonuje jakiegoś zakupu mebli – dalej w magazynie znajdą Państwo nawet reklamę mojego nowego raportu „Polaków wydatki na meble 2014”. No ale wracam do tematu. Kolejne pytanie brzmiało co się stało z meblem, który był wymieniany: 31% mebli znalazło inne zastosowanie w domu gospodarzy, 27% zostało przekazanych nieodpłatnie rodzinie lub znajomym, 6% przekazano organizacjom, 11% sprzedano, a 24 % zutylizowano. Z tego podsumowania wynika, że 44% wymienianych mebli tworzy drugi obieg (przekazane za darmo, sprzedane). Trudno dokładnie oszacować jak jest ilość owych mebli w kategoriach wolumenu, ale zakładam, cały rynek mebli wymienianych to miedzy 2,7 a 3,6 mln zestawów rocznie. Dla porównania liczba gospodarstw domowych dokonujących zakupów mebli w ciągu roku to blisko 3,5 miliona (niektórzy dokonują zakupów więcej niż jednego rodzaju mebli). Z owych wyliczeń wynika, że rocznie śmiercią kończy życie między 650 a 860 tysięcy zestawów mebli. Można również wyciągnąć wniosek, że wciąż mamy duże niezaspokojone potrzeby meblowe, o czym świadczy wysoki odsetek mebli użytkowany w dalszym ciągu przez właścicieli. Skoro 31% mebli po spełnieniu swojej pierwotnej funkcji znajduje inną rolę w domu (na strychu, na działce, w mieszkaniu na wynajem, czy w piwnicy), a mogłyby w tym miejscu znaleźć się adekwatne nowe meble, to na rynku istnieje niewykorzystany potencjał. Podobnie ma się rzecz z meblami oddawanymi nieodpłatnie. Zaspokajają one ewidentną potrzebę, której nie potrafi zaspokoić rynek komercyjny.

Ciekawe spostrzeżenia do przedstawionej powyżej sytuacji przyniosły obserwacje zespołu socjologów, którzy realizują dla B+R Studio badania. Mebel to prawie członek stada  – żeby nie powiedzieć rodziny – jeśli jest z nami związany, to poświęcamy mu więcej uwagi i uczuć, nie wyrzucamy go ot tak. W mniejszym stopniu dotyczy to mebli od związanych z rodziną, lub znajomymi.  A już zupełnie co innego oznaczają dla nas meble jeśli zastajemy je w mieszkaniu kupowanym lub wynajmowanym, wtedy traktujemy je z niechęcią, lub prawie z wrogością. Niedopowiedziana historia mebla powoduje, że w naszych głowach rodzą się niepokojące wyobrażenia, nawet jeśli nie wizualizujemy ich sobie. O socjologicznych aspektach meblowania była dłuższa rozmowa w marcu, w Dobrotece. Kolejne spotkanie, na którym będziemy prezentować wyniki badań realizowanych dla firm meblarskich zapowiada się na czerwiec – zachęcam do śledzenia aktualności na www.brstudio.eu

Wśród wymienianych mebli, o których opowiadali moi respondenci znajdowały się również dziewięćdziesięcioletnie meble zabytkowe, które po raz kolejny zmieniały miejsce swojego pobytu. Trafiły w dobre miejsce – stylizowanego pensjonatu. Pisano o meblach, które trafiły na uczelnie, do organizacji charytatywnych, ale przede wszystkim z drugiego życia mebli cieszyły się rodziny. Hmm, no nie wiem czy naprawdę się cieszyły. Do mojego rodzinnego, dużego domu na wsi rodzina ciągle zwozi stare meble, tylko co z nimi robić …

 

Zapraszamy na stronę brstudio.eu  http://brstudio.eu/zatoka-perska-atrakcyjna-dla-meblarzy/

Już nigdy w Polsce nie będzie się sprzedawać tyle mebli co w 2009 roku!

Tą śmiałą tezę stawiam po lekturze raportu Polskie Meble Outlook 2014. Jest kilka czynników opowiadających się za tą tezą i tylko jeden przeciwko.

Najnowsze dostępne dane na temat liczby ludności w  Polsce – stan na dzień 30 czerwca 2012 – wskazują na liczbę 38 milionów 533 tysiące. Była to liczba o 5 tysięcy osób niższa niż rok wcześniej. Przyrost rzeczywisty, który od roku 2007 był dodatni, w 2012 roku zmienił się w negatywny. O ile jeszcze liczba urodzeń przewyższała symbolicznie liczbę zgonów – 386 tysięcy urodzeń wobec 385 tysięcy zgonów, to wynik zniwelowały migracje. W przyroście naturalnym tendencja jest nieubłagana –  od 2009 roku liczba urodzeń zmniejszyła się z blisko 418 tysięcy do wspomnianych 386 i nadal będzie malała, podczas gdy liczba zgonów utrzymywała się na względnie stabilnym poziomie, choć w przyszłości przewiduje się jej wzrost,  ponieważ coraz starsze są osoby z wyżu powojennego.  Obraz przyszłości demograficznej przedstawia piramida wieku. Wyraźnie widać dużą grupę osób zbliżającą się do wieku emerytalnego oraz znikomą liczbę dzieci i młodzieży, które będą zastępowały odchodzące roczniki na rynku pracy. Znając zachowania zakupowe śmiało można stwierdzić, że z rynku pracy odchodzi duża grupa osób, które z wiekiem mają coraz mniejszą skłonność do zakupów mebli. Natomiast grupa osób młodych, która częściej dokonuje zakupów mebli będzie coraz mniej liczna. Wnioski dla meblarzy nie są więc optymistyczne.

Na podstawie tych samych mechanizmów obserwujemy od 2011 roku spadek liczby osób pracujących w gospodarce narodowej. Na razie jest to zmiana z 14 milionów 200 tysięcy osób na 14 milionów 100 tyś.  osób, ale spadek będzie kontynuowany. Konsekwencją jest utrzymywanie rosnącej grupy emerytów przez spadającą liczbę pracujących, a więc i zwiększone obciążenia na pracę. W tym świetle inaczej należy spojrzeć na Rządowe wysiłki dotyczące wydłużenia wieku emerytalnego, które mają administracyjnie zwiększyć liczbę osób pozostających w pracy. Problemy demograficzne są również podstawą reformy szkolnej, czyli sześciolatków w szkołach. Celem tego działania jest jak najszybsze wysłanie młodych ludzi na rynek pracy – co najmniej rok wcześniej niż dotychczas. Należy się liczyć z tym, że bezrobocie w Polsce zostanie zniwelowane, ale nie przez stworzone nowe miejsca pracy, tylko przez brak pracowników. Na rynku nie przybędzie więc pieniędzy pomimo wzrostu wynagrodzeń.

Obiektywnie komplikującej się sytuacji nie poprawiają migracje. Z Polski w 2012 roku wyjechało ponad 21 tysięcy osób, podczas gdy do kraju przyjechało niecałe 15 tysięcy osób. Skala migracji ograniczona w latach 2009-2011 ponownie wzrosła w 2012. Trzeba sobie zdać sprawę, że sytuację demograficzną mogą poprawić wyłącznie imigranci, co jednak w szerszym zakresie może się spotykać ze społecznym.

Wszystko układa się w niezbyt atrakcyjną przyszłość dla producentów i handlowców mebli operujących wyłącznie na rynku krajowym. Utrzymanie skali obrotów na rynku klientów indywidualnych wymagać będzie pracy nad wartością dodaną mebli, tak, aby przy nieubłaganie mniejszych wolumenach sprzedaży wygenerować wyższą wartość. Z dużym prawdopodobieństwem zyska na atrakcyjności rynek instytucjonalny, ponieważ firmy dla utrzymania pracowników będą bardziej dbały o jakość miejsc pracy i jej atmosferę, jak również poprawiały się będą standardy obsługi klientów w punktach usługowych i handlowych. W świetle wyżej przytoczonych faktów należy wyraźnie sobie powiedzieć, że jedynym perspektywicznym kierunkiem rozwoju polskiego meblarstwa wciąż pozostaje eksport.

Czy warto mieć taki raport u siebie? Decyzję pozostawiam Państwu.

Tomasz Wiktorski

 

Komentarz meblarski „Radomsko Mebluje” – nowy projekt promocji wizerunkowej i wsparcia dla radomszczańskiego meblarstwa

http://brstudio.eu/radomsko-mebluje-nowy-projekt-promocji-wizerunkowej-i-wsparcia-dla-radomszczanskiego-meblarstwa/

Rzecz o Lasach Państwowych

Nie mam złudzeń, że zmiany w Ustawie o Lasach Państwowych podyktowane są troską o przemysł meblarski.

Oczywiste jest, że budżet Państwa jest napięty do granic możliwości, a dług publiczny już przekroczył pierwsze progi ostrożnościowe.  Nota bene posłowie skrupulatnie podnieśli owe limity, aby nie zmuszać społeczeństwa do wyrzeczeń związanych z wyższym VATem, zamrożeniem płac i cięciami w budżetówce. Zysk wypracowany przez Lasy Państwowe, owe 1,6 mld złotych jest niebagatelnym zastrzykiem gotówki w roku maratonu wyborczego. Choć i tak blednie to w blasku 153 mld przejętych przez ZUS z OFE.

O ile dyskusję na temat wyższości polityki zaciskania pasa nad polityką luzowania pieniądza zostawię profesorom, to jednak nie mogę się oprzeć wrażeniu, że spieniężaniu wszystkiego co można nie towarzyszą reformy strukturalne ograniczające przerost biurokracji, upraszczające procedury, zwiększające wolność gospodarczą.

Wróćmy jednak do Lasów Państwowych. Lasy Państwowe to ogromne przedsiębiorstwo z przychodami blisko 7 miliardów złotych rocznie. Dla mnie fakt, że właściciel może wyjąć z zysku przedsiębiorstwa określoną kwotę jest oczywisty, i tylko niewielkie wątpliwości budzi kwota jaką w szybkim tempie chce pozyskać Rząd. Obłożenie w dłuższym terminie LP podatkiem 2% od obrotu, też nie wydaje się nadzwyczajnym obciążeniem. Kupujący drewno przyzwyczajeni do wahań ceny rzędu 30% r/r takiej podwyżki raczej nie zauważą, a z drugiej strony prawie  na pewno w najbliższych latach będziemy obserwować wzrost cen drewna wynikający z utrzymywania dysproporcji w podaży i popycie. Lasy bez większego wysiłku powinny sobie poradzić z obniżeniem kosztów, tak aby wygenerować owe 2% bez zwiększania ceny, ale w sytuacji LP jako monopolisty takiej presji nie będzie. Oczywiście niepokojąca jest możliwość w trudnych czasach budżetu zwiększenie owego nowego podatku o kolejne punkty procentowe.

Gdyby właściciel lasów był podobnie zatroskany o polską gospodarkę, wartość eksportu, miejsca pracy i płacone podatki to podobnie jak o wyjęciu zapasów finansowych z kasy Lasów Państwowych mógłby pomyśleć o wyjęciu zapasu drewna, w wieku przeszłorębnym, tego które dziś się marnuje na pniu. Według ekspertyzy wykonanej przez profesorów leśnictwa dla Lasów  Państwowych dziś marnuje się na pniu 94 mln m3 – a to oznacza wolumen równy ponad dwu i pół lat regularnego pozyskania. Przeciwny jestem gwałtownemu rzucaniu na rynek milionów metrów sześciennych drewna, ponieważ to nie pomoże przedsiębiorcom, ale na bardzo niezadowalającym poziomie oceniam wzrost podaży wynikający ze zmiany rozliczania etatów rębnych. Na pełny efekt tej zmiany będziemy musieli czekać co najmniej do 2024 roku.

Od lat wiadomo też, że lasy rosną szybciej niż to się zakłada w planach urządzania lasu. Stąd nadwyżki drewna w wieku przeszłorębnym i szybszy od zakładanego wzrost lesistości Polski. W zmianach do ustawy próżno jednak szukać zaleceń do zwiększenia intensywności pozyskania. Deficyt drewna na rynku ocenia się dziś na około 10% rocznego pozyskania to jest na ponad 3,5 mln m sześciennych rocznie. Zredukowanie go chociaż o połowę poprzez zwiększenie etatów rębnych, wykorzystania przeszłorębnych zapasów na pniu zwiększyłoby istotnie konkurencyjność branży drzewnej i meblarskie. W toku rozważań nad funkcjami lasów, stwierdzam, że Lasy Państwowe są też idealny pod względem możliwości finansowych podmiotem do tego, aby zorganizować w Polsce system odzysku drewna poużytkowego, którego wolumen szacuje się na kilka milionów metrów co roku.

Na koniec jeszcze sprawa prywatyzacji Lasów Państwowych. Ten temat dla mnie funkcjonuje w kręgach branżowych od zawsze, czyli od co najmniej 15 lat. Politycznie Lasy są nie do ruszenia, ponieważ Polacy nie chcą chodzić do lasów, które są ogrodzone, nawet jeśli ostatnio byli w lesie kilka lat temu. Każda próba rozmowy o prywatyzacji lasów, kończy się groźbami zwoływania pospolitego ruszenia przeciw pomysłodawcom. Z drugiej strony LP, które nie poddają się presji gospodarki zafundowały nam jedne z najlepszych w Europie kompleksów leśnych, wzrost powierzchni leśnej o blisko 800 tys. hektarów w okresie ostatnich 10 lat, regularnie zwiększają pozyskanie. I W tym miejscu przyłączę się do apelu Polskiej Izby Przemyslu Drzewnego do tego aby utworzyć jeden resort  ministerstwie, w którym znalazłyby się Lasy Państwowe, przemysł drzewny, celulozowo papierniczy i meblarski. Tak aby wypracować wspólne cele optymalne dla rozwoju gospodarki i Państwa.

 

Komentarz meblarski ” O 4% mniej mebli produkowanych w Niemczech w 2013 roku”

http://brstudio.eu/o-4-mniej-produkowanych-mebli-w-niemczech-w-2013-roku/

Dużemu uwierzę, z małego będę kpił.

Jeśli coś jest małe to się nie boimy, jeżeli duże to się boimy.
Ten mechanizm tkwi w naszych głowach zakodowany jeszcze z czasów, gdy homosapiens biegał po sawannie. Z oczywistych względów atak lwa, czy mamuta potencjalnie wywoływał dużo groźniejsze skutki niż psa czy kojota, nie mówiąc już o mniejszych stworzeniach. Siłą homosapiens jest jednak myślenie i nasi przodkowie umieli sobie poradzić nawet z mamutami, nie mniej respekt pozostał. W dzisiejszych czasach można doszukiwać się podobnych mechanizmów oddziaływania na ludzi i adekwatnego postępowania. Człowiek wyższy wydaje się poważniejszy niż człowiek niskiego wzrostu. Statystycznie jesteśmy skłonni obdarzyć człowieka wyższego większym respektem i bardziej liczyć się z jego zdaniem, mimo iż groźba o atawistycznym podłożu podpowiadająca, że zlekceważenie większego może się zakończyć obolałymi kośćmi, jest bardzo mało realna.
Spójrzmy na produkt. Jeżeli jest coś małe to trudno się nam pogodzić, że dużo kosztuje, ale dużo łatwiej kiedy jest opakowane w większe pudełko. Widać to bardzo często w branży spożywczej, np. wieczko opakowania od jogurtu jest często dużo większe niż podstawa opakowania. Widać w branży maszynowej – tu miniaturowe sterowniki pakowane są do szaf wielkości sporej garderoby, tylko po to, aby nabywcy łatwiej było znieść kilkusettysięczny koszt. Proszę sobie wyobrazić moje rozczarowanie, kiedy zamówiłem dla małżonki, która jest lekarzem weterynarii, przystawkę do biopsji cienkoigłowej i otrzymałem w przypadkowej kopercie metalową część o wadze 100 gram. Przy koszcie 2,5 tys. złotych spodziewałem się przynajmniej eleganckiego pudełka. No cóż. Nawet od chińskiego zamiennika oczekiwałem, że będzie przyzwoicie opakowany. Robiące wrażenie opakowania wykorzystują często producenci elektroniki, jubilerzy, i wiele innych branż. W branży samochodowej tezę o tym, że większe bardziej doceniamy potwierdza sukces crossoverów, Porsche Cayenne i stopniowy rozrost samochodów kompaktowych.
Co jednak ma wspólnego „duże i małe” z branżą meblarską? Zostawmy gabaryty mebli, ponieważ sprawa jest bardziej subtelna, ale cały czas aktualna, i zajmijmy się handlem. Twierdzę, że sklep mały jest postrzegany przez klienta mniej poważnie niż sklep o dużej powierzchni. Mogą Państwo odpowiedzieć: „Prosta przyczyna! – na większej powierzchni jest większy wybór”. Absolutnie słuszne, ale często też na tej dużej powierzchni jakość towaru jest niższa niż w dobrze zarządzanych małym sklepie. Znowu racja! Rzecz w tym, że większość klientów nie ma możliwości tego zweryfikować i nadal będzie się posługiwała skrótem myślowym podpowiadającym, że duże jest lepsze. Pięć sklepów obok siebie przyciągnie więcej klientów niż te same sklepy rozrzucone na kilku sąsiednich ulicach. Ludzie dziś zaskakująco łatwo dowiadują się ofertach konkurencji i należy sobie odpowiedzieć na pytanie jak sami robimy zakupy. Czy sami szukamy centrów handlowych? Czy szukamy miejsc gdzie jest zgrupowanie sklepów z danej branży? Czy szukamy większego wyboru? Bardzo podobnie działa kontakt biznes2biznes. Rozmawiając z jednym z hurtowników usłyszałem. „Organizujemy targi wewnętrze. Jeśli zaprosimy dużo wystawców to i frekwencja dopisuje, a jeśli wystawców jest mniej to i frekwencja kuleje”.
Z podobnego mechanizmu korzystają produkty sieciowe. Tu działa reguła społecznego dowodu słuszności. Myślenie większości z nas jest następujące: „Skoro jest biznes, który ma wiele punktów sprzedaży, to jest on przez wiele osób sprawdzony, jest wiarygodny, ma produkty które kupują inne osoby, czyli dobre produkty – bo przecież inaczej to szybko by splajtował”. Dopiero później przychodzi weryfikacja tego poglądu, bazująca na naszych doświadczeniach. My jako klienci nie umiemy się obronić przed produktem sieciowym, nie umiemy się obronić przed sklepem wielkopowierzchniowym. A skoro deszcz pada, to nie ma sensu narzekać, tylko to wykorzystać.
Przywołane w podtytule „duże” nie ma dziś zadania przestraszenia kogokolwiek, ale ma przekonać, że lepiej jest się nim liczyć. Mam tu na myśli na przykład zagłębi meblowych producentów, niezależnych sklepów meblowych. Najczęściej stronią od przyznania się klientom, że w okolicy produkuje się, albo sprzedaje dużo mebli. Jakby ci klienci o tym nie wiedzieli! Trudno wycenić uczciwość i wiarygodność, ale sami jako kliencie tego byśmy oczekiwali. Ot, u nas każdy ciągnie promocję w inną stronę, a w efekcie całość stoi w miejscu. Szanowni przedsiębiorcy porozmawiajcie, ustalcie strategię i zacznijcie iść w podobnym kierunku, a efekt zrekompensuje wasze dzisiejsze obawy!

 

Komentarz meblarski ” Eksport mebli na Ukrainę i Rosję na tle polityki”

http://brstudio.eu/eksport-mebli-na-ukraine-i-do-rosji-na-tle-polityki/

Zapraszam.

Czas wyjść ze strefy komfortu.

Po długim cyklu felietonów dotyczących sukcesów polskiego meblarstwa, które to sukcesy omawiałem w ubiegłym roku, przychodzi czas żeby oderwać się od przeszłości, od tego co do tej pory osiągnęliśmy i spojrzeć w przyszłość.

Popatrzmy na zmieniający się świat. Popatrzmy krytycznie na siebie. Czas wytknąć trochę naszych błędów i niedoskonałości, i zastanowić się jak ustawić się żeby złapać wiatr w żagle.

Wiele razy odwoływałem się do faktu, że czas płynie szybko, że świat się zmienia w zawrotnym tempie. Ale nie dość przypominania! Więc po raz kolejny powiem, że świat wokół nas zmienia się szybciej niż się nam wydaje. I nawet jeśli wielu menedżerów szczególnie tych z doświadczeniem wieloletnim twierdzi, że nic nie zastąpi „dużego”, „tradycyjnego” biznesu, to chciałbym przytoczyć kilka faktów na potwierdzenie tezy zgoła odmiennej. Czy komuś z Państwa udało się zebrać na swój pierwszy pomysł milion lub sto tysięcy dolarów ciągu dwudziestu czterech godzin? Nierealne? Proszę przejrzeć historię portalu kickstarter! Również pomysły z Polski potrafią zawrotnym tempie zabrać pokaźne fundusze. Realizacje śmiałego pomysłu ogłosił Amazon. Rozpoczyna realizację badań nad dostarczaniem przesyłek przez bezzałogowe drony (Bezzałogowe, małe obiekty latające). W ten sposób przesyłka miałaby trafiać do odbiorcy już 30 minut od złożenia zamówienia w sklepie internetowym. Na razie brzmi to jak science fiction, ale ciekawy
jestem efektu końcowego. Niebo w Stanach Zjednoczonych ma wkrótce zostać
otwarte dla latających automatycznie dronów. Powszechne stają się w domach Amerykanów drukarki 3d. Na razie mogą drukować niewielkie obiekty, ale
pewnie i to się zmieni. Mnie osobiście zaskoczyło to, że można już drukować 3d
przedmioty z metalu  (z wykorzystaniem proszku metalicznego i specjalnego utwardzacza). Wydrukowano sposób działający pistolet, a nawet jeżdżący
samochód. Polski sklep z elektroniką domową posiada już dziś proste drukarki umożliwiające druk 3d, za 6 tysięcy złotych. Czy zgodzą się Państwo, że hasła „customer oriented”, „on deamand”, „custom made” nabierają zupełnie nowego znaczenia, zupełnie zmienia się sposób produkcji i dostarczania dóbr.

Małe firmy, które nie mają obciążenia dziesiątek lat tradycji, nie mają wielkiego kapitału, skutecznie odnajdują sposób, aby zaistnieć na globalnym rynku i o wiele częściej niż kiedyś odnoszą sukcesy. I o ile wydaje się, że takie nowe biznesy to jedynie promil światowej gospodarki, to dynamika ich rozwoju składania do bliższego zainteresowania się zmianami. Przykład firm z branży internetowej pokazuje, że niekoniecznie innowacyjny pomysł musi zaczynać i kończyć się w garażu.

Na naszym małym meblarskim podwórku również zachodzą zmiany. Nagrody w konkursach otrzymują firmy, których historia nie przekracza dwunastu miesięcy. Firmy świadczące usługi meblowe, mikrofirmy, potrafią skutecznie wyprzeć z rynku dużych graczy, tak jak ma to miejsce przypadku mebli do zabudowy i mebli kuchennych. Wygrywa elastyczność i dostawa rozwiązania na zagospoadrowanie przestrzeni, a nie kliogramy płyty meblowej w paczce do samodzielnego montażu.

Dużej determinacji wymaga spojrzenie w ten odmienny sposób na dorobek firm, które szczycą się dziesiątkami lat tradycji. Nie twierdzę teraz, że tradycyjne model
biznesowy przestanie istnieć, ale twierdzę, że pojawiają się nowe modele biznesowe, których jeśli nie będziemy potrafili wykorzystać, to stracimy cześć rynku.

Teraz czas na moje noworoczne postanowienia rok 2014. Czas wyjść ze strefy komfortu i podjąć nowe wyzwania. Dla B+R Studio 2014 rok upłynie pod znakiem eksplorowanie nowych obszarów badawczych, eksperymentowania z nowymi formami pracy oraz ewolucji od sprzedaży produktów do sprzedaży rozwiązań. Trzon jaki stanowi dział analiz statystyk meblarskich zostanie rozbudowany o badania zachowań konsumenckich, analizę sensoryczną, zagadnienia ergonomii. W tym celu otworzyłem ubiegłym roku oddział B+R Studio Dobrodzień. W Dobrotece, bezpośrednio obok Laboratorium B+R Apartament Przyszłości. Trwają już prace zespołu socjologów, psychologów, specjalistów od analizy sensorycznej i
inteligentnego wideo, a także fizjoterapeutów. Jestem przekonany, że te prace przyniosą nowa spojrzenie na zagadnienia rozwoju mebli, marek  meblowych, usług towarzyszących meblom, komunikacji z klientem i kreowania wizerunku branży i Państwa firm.

 

Komentarz meblarski „Produkcja mebli – istotna część gospodarki” http://brstudio.eu/produkcja-mebli-istotna-czesc-gospodarki/

My sami!

2013 się kończy, pora więc kończyć też cykl felietonów o przewagach i zaletach polskiego meblarstwa.

Nie ulega wątpliwości, że o estetyce mebla, jego wytrzymałości decydują materiały, komponenty, półfabrykaty meblowe użyte do jego wyprodukowania. I w tym obszarze polski przemysł meblowy wyróżnia się nowoczesnością i różnorodnością w ich wykorzystaniu, a także produkcji. Miarą wagi, jaką przywiązują polscy producenci mebli do bycia na bieżąco z trendami jest krótki czas, jaki upływa od pojawienia się nowości na targach komponentów i akcesoriów (Furnica w Poznaniu, SICAM w Pordenone, Interzum w Kolonii, ZOW w Bad Salzuflen) do ich wykorzystania w produkcji.

Jak wynika z przeprowadzonych przez mnie szacunków, wartość inwestycji w produkcję komponentów meblowych w Polsce przekroczyła pół miliarda euro. Mam tu na myśli zarówno kombinaty produkcji płyt wiórowych, MDF i HDF, jak i zakłady produkcji papierów dekoracyjnych, jak rozbudowaną produkcję i dystrybucję każdej klasy okuć i akcesoriów, lakierów, klejów i innych materiałów do produkcji. Wielu dostawców oferuje rozwiązania dla niestandardowych, skomplikowanych i trudnych projektów, zyskując tym uznanie w Europie i na świecie. Wobec wyraźnie widocznego światowego trendu polegającego na tym, że coraz więcej klientów chce kupić konkretny mebel, który został wyprodukowany na bazie komponentów i materiałów uznanych firm – i wobec ogromnego bogactwa dostępnej w Polsce oferty rynkowej komponentów i akcesoriów – polska branża meblarska osiąga najwyższy światowy poziom w tym zakresie.

Z perspektywy globalnej należy stwierdzić, że Polscy producenci mebli w imponujący sposób dbają o certyfikaty, atesty higieniczności oraz badania wytrzymałości, które są gwarancją jakości polskich mebli. Z Polski eksportuje się około 90% wyprodukowanych mebli. Jest to możliwe między innymi dzięki spełnianym przez polskie firmy wysokich standardów ekologicznych, wytrzymałościowych, czy bezpieczeństwa. Jeśli nie byłoby to spełnione, to szybko nasza pozycja w światowym meblarstwie zostałaby zweryfikowana. Obowiązujące w Polsce przepisy odnośnie ekologicznych parametrów mebli są zgodne z wymagającymi normami Europejskiego Komitetu Normalizacyjnego – normami EN oraz ISO, a pełen zakres norm europejskich obowiązują w Polsce od 2004 roku. W Polsce działa co najmniej 12 instytucji posiadających akredytację w zakresie testowania i certyfikowania mebli (np., Instytut Technologii Drewna, grupa TÜVRheinland, etc). Często też polscy producenci mebli testują swoje meble bezpośrednio na rynku, na którym mają być one sprzedawane. Robią to za pośrednictwem na przykład niemieckich TÜV Süd, LGA Nürnberg, szwajcarskiego SGS S.A., czy brytyjskiego FIRA International Ltd.

Tu, po 8 miesiącach cyklu poświęconego zaletom i przewagom polskiego meblarstwa dochodzimy do sedna sukcesu, a mianowicie: atrakcyjnej ceny jako pochodnej nowoczesnego systemu produkcji.

Waga, czasem spontaniczna, czasem wyliczona ekonomicznie, czasem wymuszona przepisami, jaką polscy producenci mebli przywiązują do standardów ekologicznych i certyfikacji, a także inne atuty nie wpływają na zwiększenia ceny polskich mebli, a wręcz przeciwnie. Ceny polskich mebli są średnio o 28% niższe od cen w innych krajach Unii Europejskiej i od kilku lat utrzymują się na w miarę stabilnym poziomie. Niższe w Polsce ceny produktów przemysłu meblarskiego w dużej mierze są konsekwencją celowych działań podjętych w tym kierunku. Właściwa organizacja pracy i produkcji, optymalne gospodarowanie materiałami, doświadczona kadra, a także zaawansowane technologie spowodowały, że w przemyśle meblarskim w Polsce zredukowano kosztochłonne czynniki procesu produkcyjnego. Podkreślę, że nie chodzi o relatywnie niskie koszty pracy, które w wielu krajach europejskich są jeszcze niższe. Chodzi tu o determinacje w dążeniu do utrzymania swojej pozycji rynkowej, utrzymania rodzin i pracowników. Czegoś w czym jesteśmy autentyczni i z czego czerpiemy od pokoleń.

Z badań przeprowadzonych przez dużą firmę doradczą dla jednego z miast w wyszło, że ludzie nie utożsamiają się ze specjalnymi strefami ekonomicznymi i firmami, które koniunkturalnie wykorzystują najniżej wykształconą kadrę i są gotowe przenieść się jak tylko skończą się ulgi w podatku od nieruchomości. Ludzie utożsamiają się dużo bardziej z firmami meblarskimi, które funkcjonują w regionie od dziesięcioleci i nie przeniosą się do Rumuni, Turcji czy Chin za 10 lat. Bo te firmy tworzymy my sami…