Ułańska fantazja pozwala na urzeczywistnianie pomysłów, które Brytyjczycy traktują w kategoriach żartów.
Godzina 0:00 tankowanie trzyipółtonowego Citroena zakończone. Do baku, tankowanie pod korek, weszło 68 litrów. Meble zapakowane, skrzynki z narzędziami też i trzech sprawnych chłopaków w roboczych ubraniach wskakuje do nieklimatyzowanej kabiny. Otacza ich chłód nocy i światła lamp drogowych – jadą na montaż. Choć chciałbym w tym miejscu napisać o fantazyjnym wyścigu w 24 godziny na portugalskie wybrzeże Atlantyku – co jest zupełnie realne – to zwykle dojazd nie zajmuje więcej niż 6 godzin. Z terenów przygranicznych można w ten sposób do jechać praktycznie w każdy zakątek Niemiec, Czech, Słowacji, Węgier, Litwy, dojechać do granic Holandii, Francji, przynajmniej do połowy Austrii, Białorusi, Ukrainy. 12 godzin montażu i o północy ekipa jest z powrotem w domu. W miejscowościach skupiających mniejszych producentów istnieją firmy specjalizujące się w usługach transportowych realizowanych za pomocą wyłącznie 3,5-tonowych aut, których nie obowiązuje tachometr i godziny pracy kierowcy. Tam kierowca na równi z paliwem tankuje kolejne litry kawy i drinki energetyczne.
Mimo, że meble z Polski dostarczane są do klientów w ilościach „przemysłowych”, co potwierdza 2,7 mln ton wyeksportowanych mebli w 2011 roku – dla porównania eksport mebli z Niemiec i podobnie z Włoch to niecałe 2 mln ton – to w zdecydowanej części przypadków były to meble dostarczone na indywidualne zamówienia złożone w całej Europie przez klientów indywidualnych. Jak to możliwe? – Dzięki systemom masowej indywidualizacji produktu, które są standardem w polskiej branży meblarskiej. Pozwalają one na indywidualizację zamówienia idącą w setki opcji i wariantów – poprzez tkaniny, kolorystykę, konfiguracje kształtów itp. Nowoczesne systemy pracy, zarządzania i logistyki stosowane
w polskim przemyśle są gwarancją terminowej realizacji zamówień, dostaw i wszechstronnego serwisu. Meble zamawiane w Polsce nie wymagają zamówienia całego kontenera i oczekiwania na wyprodukowanie jego pełnej zawartości, transport morzem, przeładunek. Logistyka dostaw meblowych z Polski pozwala dziś na dostarczenie pojedynczego modelu w 48 godzin w dowolne miejsce w Unii Europejskiej i innych krajów Europy. Na stole wyprodukowanym w piątek w Polsce, w niedzielę można zjeść obiad w dowolnej części Europy.
Standardem w polskich firmach są biura konstrukcyjno-technologiczne, które mogą wykonać projekt aranżacji wskazanego wnętrza lub opracować rozwiązania technologiczne do produkcji gotowych projektów, czy całkowicie nowatorskie rozwiązania. Wszystko z użyciem nowoczesnego oprogramowania 3D, jeśli trzeba z wykonaniem makiet, modeli drukowanych na drukarkach 3D lub nawet salonów pokazowych. Wysoko wyspecjalizowana kadra polskich inżynierów, technologów, programistów jest w stanie podołać praktycznie każdemu zadaniu. Rozwiązania technologiczne i projektowe polegające na opracowaniu produktów na podstawie indywidualnych projektów odbiorców, czyli – inaczej mówiąc – dostosowanie rozwiązań technologicznych i produkcyjnych do ściśle określonego mebla, jest przykładem wszechstronnych możliwości polskiego meblarstwa. Biura konstrukcyjne polskich firm są w stanie wykonać najśmielsze aranżacje. Interesującym przykładem ich możliwości jest biblioteka Vennesla w Norwegii [realizacja Famos], a także najnowocześniejsze stadiony piłkarskie takie jak Stadion Narodowy
w Warszawie [Forum Seating], prestiżowe hotele choćby w Sydney w Australii [PAGED], czy realizacje deweloperskie w Londynie [Janmar]. Oczywiście wymienione firmy tylko otwierają listę kilkudziesięciu, a może nawet kilkuset producentów, którzy nie boję się dostarczyć towaru
w dowolne miejsce na świecie.
Zindywidualizowane meble dostarczane w małych seriach to dziś argument, którym wygrywamy konkurencję z Dalekim Wschodem. O ile meble z Chin w statystykach eksportu dominują praktycznie w dostawach do dowolnego kraju, to zwykle jest to masowy produkt dostarczany kontenerami. Tylko w takiej sytuacji może być tańszy od produktu z Polski. Zdaje się, że zachodnioeuropejscy odbiorcy zachłyśnięci 5 lat temu azjatycką ceną, dziś liczą ponownie i rachunek wychodzi na korzyść mobilności dużych ciężarówek i małych dostawczaków z Polski.