Wesołych Świąt 2021!

Cieszcie się, że macie tańsze meble, powiedział premier. Tańsze niż kiedy? – zapytali ludzie. Tańsze niż w przyszłym roku – odpowiedział premier.

Żart. Żaden z premierów, których znam nic takiego nie powiedział i na obecną sytuację, którą ten żart obrazuje niewielu premierów ma tak naprawdę wpływ. Różnych problemów się spodziewałem, ale nie takich. Przy szalejących cenach surowców, popyt na meble w 2021 roku był rekordowo wysoki. Poziom zainteresowania był wyższy niż prognozowałem w ubiegłym roku. Był wyższy niż wynikałoby to z zasypania dziury powstałej w 2020 roku w miesiącach wiosennego lockdownu. Był wyższy niż nałożona na wszystko inflacja. Tym razem również na przykładzie mebli dało się odczuć, że cena nie zależy od samego produktu, ale od podaży i popytu. A o tych dwóch składnikach piszę od kilku miesięcy. Na dniach pojawi się kolejny raport B+R Studio – „Prognoza eksportu mebli”, a w nim polecam przyjrzeć się wynikom kilku krajów. Na przykład USA, o których też wielokrotnie pisałem – oczekiwany wzrost w 2021 roku wyniesie 100 mln euro, co stanowi ponad 25% wyniku z poprzedniego roku. Ten rezultat cieszy mnie osobiście, bo wiele firm przekonywałem do zainwestowania w ten rynek. Ale to nie jest kraj z najwyższą dynamiką, czy nawet najwyższą wartością bezwzględną wzrostu. Eksport do Niemiec w 2021 roku szacujemy, że wzrósł o ponad 400 mln euro. Rewelacyjne wyniki mają Wielka Brytania, Francja, Czechy, Włochy, Hiszpania. Szacujemy, że całkowity wynik branży w 2021 roku będzie oscylował pomiędzy 59-60 mld złotych – co oznacza aż 18% wzrostu! Wybaczcie, że miesiąc temu pisałem o 12% wzrostu. A rok temu przewidywałem marne 8%. W międzyczasie pojawiły się dane kwartalne, które na przekór wzrostom cen surowców pokazały siłę i witalność polskich mebli. Na nasz sukces składają się w tym momencie dwa czynniki. Jeden to problemy z dostawami z innych rejonów świata. Drugi to nasza ciężka praca i konsekwentny rozwój firm, które dziś mogą obsługiwać największych klientów na świecie.

Jak długo potrwa meblarska hossa? Tak długo jak nie ustabilizują się ryzyka i nie nastąpi wyrównanie napięcia w łańcuchach dostaw – ponieważ to są naczynia połączone. Częściowe przeniesienie amerykańskich czy nawet europejskich zakupów do Europy Centralnej i Wschodniej spowoduje wzrost cen produktów, który póki co kompensowany jest niższą ceną transportu. Przeniesienie zakupów to również zmiana obciążenia morskich linii transportowych. Korki w Kalifornii powoli będą malały, a na trasach europejskich potencjalnie będą rosły, jeśli rozbudowa infrastruktury transportowo-przeładunkowej nie nadąży za popytem. Hossę może również ostudzić pesymizm klientów, którym inflacja stopniowo psuje humory. Na razie powoli, ale pieniądze z pakietów stymulacyjnych hojnie rozdawane w ubiegłym roku powoli wygasają, a spirala kosztowo inflacyjna na razie wciąż się nakręca. Wydaje się jednak, że najbliższe dwa lata będą dla polskich mebli okresem szybkich wzrostów, aczkolwiek ich tempo może stopniowo spowalniać. Na kolejne lata w tej chwili zbyt ryzykowne jest wróżyć. Utrzymanie hossy to również kwestia utrzymania konkurencyjności oraz dopasowania się do potrzeb nowych klientów.

Z mojej perspektywy wszystkie czynniki gospodarczo-polityczne wskazują na konieczność dalszego oczekiwania wzrostów cen produktu końcowego. I nawet jeśli po rewizji metodologii badania „Wskaźnik cen mebli” – inflacja meblarska w Polsce wyniosła 9,65% licząc od lutego do października b.r. to nie jest to ostatnie słowo.

Na koniec chciałem odnieść się do jeszcze jednej kwestii. Metodą na obniżenie cen jest albo spadek popytu albo wzrost mocy produkcyjnych. Dla producentów mebli obniżanie cen nie jest z pewnością atrakcyjnym scenariuszem. Dało się słyszeć ostatnio, że część sieci detalicznych obniżyło zakupy, aby ograniczyć wzrost cen. Pamiętajcie jednak drodzy meblarze, że na świecie jest wielu klientów, którzy mogą być zainteresowani waszymi meblami.

Podsumowując, chciałbym złożyć wszystkim przyjaciołom, klientom, sympatykom i współpracownikom życzenia spokojnych, zdrowych i wesołych świąt Bożego Narodzenia i szampańskiej zabawy na Sylwestra 2021! A do tego dynamicznego rozwoju biznesu!

American dream

USA w z początkiem listopada (2021) prawdopodobnie zniosą zakaz wjazdu dla Europejczyków wprowadzony w związku z pandemią Covid-19 w marcu 2020. Jak dla mnie to i tak przynajmniej o dwa tygodnie za późno.

Piszę „prawdopodobnie”, ponieważ w momencie kiedy przygotowuję niniejszy felieton jest 5 października i na ten moment dokładna data łagodzenia restrykcji nadal nie została podana. Piszę również, że jakakolwiek data listopadowa to dla mnie „za późno”. Nie obawiajcie się, jednak nic wielkiego się nie stało. Po prostu, aby dotrzeć na targi w High Point musiałem udać się na dwutygodniową misję handlową po za teren Unii Europejskiej i dopiero później wjechać do USA. Pisząc felieton jestem w Kandzie i mam nadzieję tę przymusową wizytę też przekuć w sukces.

Dlaczego o tym piszę? Dlatego, że po kilku miesiącach koncentracji na sprawach krajowych znów możemy pomyśleć szerzej o rozwoju. Polska wychodzi z pandemii korona-wirusa wzmocniona. Wzmocniona o lepsze procedury, nowe zamówienia, ale i dziesiątki robotów, które zadomawiają się na produkcji. Branża jest rozgrzana, a tegoroczny wzrost produkcji sprzedanej powinien sięgnąć 12 procent. Przyznaję, część tego wzrostu to kwestia osłabienia wartości pieniądza przez inflację. Nie mniej jednak wzrost to wzrost.

Jak tu jednak myśleć o rozwoju przy szalejących cenach surowców? We wrześniu odbyło się przy okazji Kongresu Meblarskiego spotkanie w formie okrągłego stołu, które dotyczyło przyszłości i obecnej sytuacji na rynku mebli i surowców. Obiektywnie mówiąc przyczyny wzrostu cen są uzasadnione turbulencjami postpandemicznymi, dotyczą praktycznie całego świata i chyba trzeba się do nich raczej przyzwyczaić, niż czekać na obniżki. Pisałem o tym wielokrotnie: lockdowny spowodowały przestoje produkcji i zaburzenia w zaopatrzeniu oraz wzrost popytu na meble klientów detalicznych. W efekcie wszyscy zwiększyli stany magazynowe potęgując popyt przy wciąż kulejącej podarzy (absencje, problemy z zaopatrzeniem, etc.). Ceny mebli i surowców mogłyby przestać rosnąć, a może nawet spaść jeśli spadłby popyt. Podobno część handlu w Europie próbuje ograniczać popyt poprzez wyprzedawanie stanów magazynowych, nawet kosztem ograniczonej dostępności towarów. Oczywiście to bardzo niebezpieczne dla producentów, którzy potencjalnie mogą tracić płynność finansową. 

Jest jednak jeszcze jeden aspekt, który w mojej ocenie przełoży się na wysoki popyt na meble z nad Wisły. Mianowicie sytuacja w Ameryce Północnej. Jak wiadomo USA większość mebli importuje z Azji. Na wojnę handlową pomiędzy USA a Chinami i podwyższone cła nakładają się obecnie problemy wywołane przez pandemię. 21 września na rozładunek w Long Beach w Kalifornii czekało 70 statków z ponad 430 tysiącami kontenerów na pokładzie! Czas oczekiwania na rozładunek przekraczał 30 dni (dane za American Shipper). Sytuacja nie poprawi się szybko. Koszty transportu z Azji wzrosły od 5 do 10 razy. Dołóżmy do tego fakt, że wiele azjatyckich krajów nie ma szybkich możliwości realizacji szczepień i w niektórych krajach nadal obowiązuje lockdown, tak jak np. w Wietnamie. Wniosek: amerykańskie sieci muszą szukać dostawców w innych częściach świata.

Ile towaru zamierzają kupić u nowych dostawców? To duża zagadka. Zwróćcie uwagę, że amerykański import mebli sięga 60 mld dolarów. Z tego towary za około 30 mld dolarów importowane są z Chin, za 10 mld z Meksyku i po około 4,5 mld dolarów z Kanady i Wietnamu. Załóżmy więc, że przeniesione zostanie 10 procent obecnych zakupów – to 6 miliardów. Dla porównania produkcja mebli w Polsce to około 12,5 mld dolarów. Ponieważ jesteśmy drugim na świecie eksporterem mebli to siłą rzeczy oczy wielu importerów są obecnie zwrócone na Polskę. Mam obecnie konkretne przesłanki żeby twierdzić, że polski eksport do USA wkrótce się podwoi. Zbyt często ostatnio słyszałem: „Tomek jesteśmy zmęczeni problemami z importem z Azji. Powiedz nam kto chce się rozwijać na rynku USA.” „Ci, którzy są na targach w High Point!” – odpowiedziałem.