Piramida wieku

A gdyby tak każdy wracał do kraju ze stratą kilku kilo ? Byłoby nas mniej coraz – Polaków!

Cytatem z komedii Stanisława Barei „Miś” chciałbym rozpocząć dzisiejszą dyskusję o tym, że jest nas coraz mniej.

Od czasów drugiej wojny światowej mieliśmy przez prawie sześć dekad mieliśmy dodatni przyrost naturalny. W szczycie powojennym, w roku 1956, urodziło się blisko 800 tys. dzieci. To pokolenie moich rodziców. Najmniej zgonów było pomiędzy 1960 a 1965 rokiem – mniej niż 250 tys. rocznie. Generowało to potężny przyrost naturalny i kraj się zaludniał.  Drugi szczyt urodzeń, będący „echem” demograficznym pierwszego, przypadł na lata 1975-1983, kiedy roczna liczba urodzeń oscylowała wokół 700 tys. To moje pokolenie. W tym czasie liczba zgonów zbliżała się już do 400 tys.  Sytuacja na chwilę poprawiła się w latach 2005-2012 – pokolenie moich dzieci. Urodzenia ledwie przekraczały 400 tys. rocznie, a liczba zgonów sięgała 380 tys. rocznie. Armagedon przyniosła pandemia koronawirusa. Średnia liczba zgonów z lat 2020-2022 wyniosła blisko 500 tys. rocznie, a liczba urodzeń spadła do 300 tys. rocznie. Obydwa wskaźniki nigdy od czasów wojny nie były tak nisko. O ile liczba zgonów prawdopodobnie wróci w okolice 400 tys. rocznie, to liczba urodzeń prawdopodobnie nie wzrośnie zbyt szybko. Dlaczego o tym piszę? Dlatego, że te liczby to nie tylko okazja do rodzinnych spotkań na chrzcinach i pogrzebach. To istotna wskazówka dotycząca kierunków strategicznego działania wszystkich przedsiębiorców – w tym meblarzy. Są dwie główne konsekwencje tej sytuacji: zmiana struktury popytu oraz zmiana struktury zasobów ludzkich.

Zmiana struktury popytu. Najliczniejsze roczniki powojenne od kilku lat wchodzą w wiek emerytalny. Najmniej liczne są natomiast roczniki dzieci i młodzieży. Różnice z punktu widzenia demografów są ogromne. W czytelny sposób przekłada się to na popyt na meble. Rośnie grupa emerytów, którzy są ciągle sprawni i chcieliby w sposób wygodny, a nawet luksusowy w porównaniu do wcześniejszych zakupów, wyremontować i urządzić swoje „ostatnie” mieszkanie. Mam tu na myśli zarówno wyższej jakości materiały, nienaganne wzornictwo, jak i drobne niestygmatyzujące rozwiązania ułatwiające codzienne funkcjonowanie. Jednocześnie producenci mebli dziecięcych i młodzieżowych najprawdopodobniej odczuwają, jak z roku na rok topnieje liczba zamówień. Ten segment wolumenowo skurczył się w okresie ostatnich 10 lat o blisko 25%. Dodam w nawiasie, że exodus matek z dziećmi z Ukrainy tymczasowo poprawił sytuację.  Czy Państwa oferta uwzględnia zmiany o których piszę? Jeśli tak, to brawo! Jeśli nie, to czas działać!

Zmiana struktury zasobów ludzkich. Na koniec grudnia 2023 w Polsce było 22,1 mln osób w wieku produkcyjnym, 8,6 mln osób w wieku poprodukcyjnym oraz 6,9 mln w wieku przedprodukcyjnym. W roku 2006 mieliśmy 24,5 mln osób w wieku produkcyjnym; 5,9 mln w wieku poprodukcyjnym i 7,7 mln w wieku przedprodukcyjnym. Z rynku pracy zniknęło 2,4 mln osób. Nie dajcie się więc oszukać informacjom, że to zasługa jakiegokolwiek rządu, że zniknęło bezrobocie! To zasługa demografii i zmian społecznych prowadzących do posiadania mniejszej liczby dzieci. Mamy coraz większą liczbę emerytów do utrzymania, a w perspektywie brakuje dzieci, które by weszły na rynek pracy. Wzrost kosztów pracy jest więc nieunikniony, a co więcej, wzrost płac wcale nie zagwarantuje dużej liczby kandydatów do pracy. Część biznesów niestety nie znajdzie pracowników zainteresowanych podjęciem pracy. Wydajność ma dziś związek z robotyzacją, automatyzacją i asystentami sztucznej inteligencji. Musimy jak najszybciej przyswoić te technologie, aby utrzymać nasze firmy.

Na koniec kwestia migrantów. Potrzebujemy mądrej polityki imigracyjnej! Powinniśmy rzeczowo i rozsądnie zaplanować, kogo chcemy zaprosić do Polski, aby razem z nami na stałe budował polską gospodarkę i polskie społeczeństwo. I nie dajmy się omamić – Polska przez stulecia była krajem wielokulturowym i przyjaznym różnym wyznaniom i kulturom.

Zakończę ponownie cytatem z „Misia”: „Każdy kilogram obywatela z wyższym wykształceniem szczególnym dobrem narodu”.

Źródło: Starzenie się ludności Polski na podstawie NSP 2021, GUS

Artykuł ukazał się w miesięczniku #BIZNES.meble.pl w wydaniu czerwiec- lipiec 2024 r.

Kuluary High Point Market: Przygoda Polskich Mebli w Ameryce

Słyszeliście już wielokrotnie o polskiej inwazji na Stany Zjednoczone. Nie, nie chodzi o żadne wojska, ale o coś znacznie lepszego – nasze meble! Kolejny rok, kolejna edycja polskiego Showroomu pisze historię tego, jak polska ekspansja na amerykańskim rynku meblarskim staje się rzeczywistością. Moje doświadczenia i odczucia chciałbym tym razem przedsatwic w kilku punktach.

  1. Spotkanie z Polską w sercu High Point: Wyobraźcie sobie kawałek Polski w sercu Ameryki. Tak, to możliwe! Dzięki Ogólnopolskiej Izbie Gospodarczej producentów mebli mamy swój polski kącik na targach High Point Market. Niesamowita jest siła przyciągania ojczystego języka. Za każdym razem gdy w showroomie słyszę: „Może pan mówić po polsku” to się wewnętrznie wzruszam.  Nasze stoiska pełne są nie tylko pięknych mebli, ale także polskiej gościnności i entuzjazmu. I muszę przyznać, że widok naszych polskich mebli wśród amerykańskich gigantów robi wrażenie!
  2. Prawie cztery lata cierpliwego czekania na klientów: Pamiętacie te lata, kiedy desperacko czekaliśmy na klientów, którzy specjalnie przyjechaliby na spotkanie z nami? To były czasy! Wielokrotnie zastanawialiśmy się, czy wysiłek się opłaci, ale w końcu się doczekaliśmy! Chyba po raz pierwszy od początku usłyszałem, że zespół dużej firmy przyleciał specjalnie z Nowego Jorku na spotkania z polskimi firmami. W międzyczasie ileż to opowieści i żartów wymieniliśmy podczas kolejnych wieczorów, czekając na cud! Ale to było warto. Konkretne zainteresowanie klientów ze Stanów Zjednoczonych podczas ostatniej edycji dało nam przypływ energii i motywacji do dalszego działania.
  3. Maraton, nie Sprint: Nasza polityka względem amerykańskiego rynku: Budowanie relacji na rynku amerykańskim to nie sprint, ale maraton! Wymaga to cierpliwości, czasu (i pieniędzy) i wielu rozmów z amerykańskimi partnerami. Ale wiecie co? Warto było! Nasza determinacja i wysiłek to nasza tajna broń! Przez te wszystkie lata nauczyliśmy się rozumieć amerykańskie gusta i preferencje, dostosowując naszą ofertę do wymagań tego konkurencyjnego rynku. W końcu klienci w salonie przestali się dziwić małym europejskim rozmiarom czy kolorystyce. Lekcje zostały odrobione.
  4. Współpraca z Gwiazdami Branży: Bez wsparcia takich firm jak Black Red White, Intermeble, Wajnert, Spin, Gała Meble, Krysiak czy Homenetry, nasza inicjatywa by nie osiągnęła takiego sukcesu. Dlatego wielkie dzięki dla wszystkich naszych partnerów, którzy wierzyli w naszą polską siłę! Współpraca z renomowanymi firmami meblarskimi nie tylko pomogła nam zdobyć uznanie na amerykańskim rynku, ale także umożliwiła nam wymianę doświadczeń i pomysłów na dalszy rozwój naszej oferty.
  5. Wizyty od PAIH i Ambasady RP: A co powiecie na to, że odwiedzili nas nawet przedstawiciele Ambasady RP w Waszyngtonie? To był prawdziwy zaszczyt! Chyba w końcu ktoś docenił naszą pracę i wysiłek! Wsparcie ze strony PAIH oraz Ambasady RP daje nam dodatkową motywację do kontynuowania naszej misji promowania polskich mebli na światowym rynku. Nie zapominajmy że Zagraniczne biura handlowe PAIH są znami już od kolejnych 4 edycji.
  • 15 Rocznica Działalności B+R Studio: Ach, zapomniałbym! Podczas naszego wyjazdu do High Point miała miejsce 15. rocznica działalności B+R Studio, firmy, której jestem założycielem i właścicielem. Ta rocznica zaskoczyła nas w Surf City, gdzie prezentowaliśmy prototypy mebli klientowi z USA. Chciałbym również serdecznie podziękować zespołowi B+R Studio za pracę, którą wykonują każdego dnia oraz  Michałowi Strzeleckiemu za ponad 20 lat współpracy i przyjaźni. To dzięki nim nasza firma kwitnie i rozwija się!

Dlatego, moi drodzy, niech ta opowieść będzie dowodem na to, że nawet największe wyzwania można pokonać, gdy łączymy siły i działamy razem. Polska wkracza na amerykański rynek meblarski z przytupem i humorem w sercu!

Nie jesteśmy eksporterami

My nie umiemy handlować meblami. My co najwyżej znamy się na ich produkcji.

Proszę powiedzieć mi, dlaczego mamy kupować meble od waszej firmy? – zapytał na spotkaniu zakupowiec dużej amerykańskiej firmy. „Ponieważ jesteśmy wielopokoleniową rodzinną firmą oferującą meble najwyższej jakości, które trafiają do wielu krajów na świecie!” –odpowiedział handlowiec polskiej firmy. W zasadzie nie ważne której firmy. Bo w ogromnej liczbie przypadków usłyszelibyśmy bardzo podobną regułkę.

Jak mantrę i zaklęcie polscy producenci mebli powtarzają regułkę przy wszelkich okazjach. Potrzebne materiały dla dziennikarzy? Proszę bardzo: „Jesteśmy wielopokoleniową rodzinną firmą oferującą meble najwyższej jakości, które trafiają do wielu krajów na świecie”. Tekst na stronę internetową lub do katalogu? Proszę bardzo: „Jesteśmy wielopokoleniową rodzinną firmą oferującą meble najwyższej jakości, które trafiają do wielu  krajów na świecie”. Przynajmniej komunikat jest spójny. Marne to pocieszenie. Bo on niewiele ze sobą niesie. Takich firm na świecie są tysiące.

„Wyróżnij się albo zgiń” – hasło wymyślone przez Jacka Trouta kilkadziesiąt lat temu nadal nie traci na aktualności. Szczególnie teraz kiedy sytuacja rynkowa jest trudna i klienci hurtowi lub detaliczni nie kupują wszystkiego „jak leci”. W sytuacji nadmiaru podaży nad popytem wyróżnienie się daje przewagę decydującą o być albo nie być. Tu okazuje się na nasz polski marketing kuleje od lat, a nawet od dekad. Jak Polską stała się gigantem eksportu? Bynajmniej nie dzięki swojemu błyskotliwemu wzornictwu, czy talentowi do marketingu! Eksporterem zostaliśmy dzięki Michaelowi Thonetowi i Ingvarowi Kampradowi. Gdyby nie Thonet i jego fabryki w Jasienicy i Radomsku nie nauczylibyśmy się produkować w unikalnej technologii. Lata później gdyby Kamprad nie odkrył, że w Polsce można dużo taniej zamówić krzesła w starej fabryce Thoneta to nie mielibyśmy rozwoju fabryk IKEA w Polsce, dzięki którym know-how o produkcji  rozlało się na polskie zakłady. Przy okazji śladem IKEA handlowcy niemieccy, a później i z innych krajów zaczęli przyjeżdżać do Polski na zakupy mebli. My wciąż nie mieliśmy potrzeby i przymusu aby inwestować w marketing. Wręcz jako przyczynę do dumy producent mebli z południowej Polski podczas jednego ze spotkań deklarował: „Zamknąłem już u siebie dział marketingu! Jesteśmy tak dobrzy (tani), że klienci ustawiają się do nas kolejkami, a my możemy wybierać z kim będziemy pracować! Marketing to tylko zbędne koszty!”  – Tak deklarował w 2015 roku. Obecnie już tak nie deklaruje.

W Polsce produkujemy bardzo podobne do siebie meble w bardzo podobnych technologiach. Wystarczy pojeździć po targach poza Europą, żeby odkryć bogactwo wzorów i technologii. Trudno się dziwić, jeśli nasz największy rynek – rynek DACH (Niemcy D, Austria A, Szwajcaria CH) jest bardzo homogeniczny i zamawia blisko 50% polskiej produkcji. I ponownie nie musimy się wyróżniać ani inwestować w marketing, ponieważ najczęściej produkujemy dla klientów „wzory powierzone”.

Mamy czas dekoniunktury i w ramach poszukiwania nowych rynków zbytu część z firm wychyla się poza Europę w poszukiwaniu odbiorców. Jakież zaskoczenie maluje się na twarzach kiedy się okazuje, że bestsellery europejskie nie sprzedają się w USA, a klienci z za oceanu niechętnie zamawiają pełne kontenery z odległej Polski. Przecież Niemcy, Słowacy i Czesi – zamawiają… O co chodzi?  Zastanówmy się jak dużo polskich dystrybutorów mebli zamawia pełne kontenery mebli w Azji? Pewnie można ich policzyć na palcach jednej ręki? A reszta zamawia u hurtowników.

Z jednej strony nie potrafimy się wyróżnić bardziej niż „jesteśmy wielopokoleniową rodzinną firmą oferującą meble najwyższej jakości, które trafiają do wielu krajów na świecie”, a z drugiej niechętnie bierzemy ryzyko logistyki i magazynowania. Nie mamy w tym zakresie wystarczającego doświadczenia, a przez to się boimy. Słusznie. Jak Zosia samosia chcieli byśmy wszystko zrobić sami, ponieważ nas nie stać na zatrudnienie specjalistów od marketingu, designu i handlu z rynków na które chcemy wchodzić. Nie stać nas bo produkujemy powtarzalnie nie wyróżniające się meble. I krąg się zamyka.

Odważ się zatrudnić specjalistów z danego rynku i bądź jakiś. Nie bądź mdły. Bądź zimny lub gorący, ale bądź jakiś.

Mniej znaczy więcej

Wiele razy słyszałem, że kiedyś to produkowaliśmy dużo, ale nic z tego nie zostawało. Teraz za to produkujemy mniej, ale drożej i w końcu wynik zostaje.

Do tych przemyśleń natchnęły mnie wyniki analiz przygotowanych przy okazji 15 już edycji raportu Polskie Meble Outlook, który niedawno się ukazał. W zasadzie cofnął bym się do wystąpienia przedstawiciela Alior Banku z Kongresu Meblarskiego 2022. U progu kryzysu wywołanego rosyjską agresją na Ukrainę przedstawiciel banku stwierdził, że z perspektywy banku przyszłość branży jest optymistyczna. Wziął pod uwagę popyt i podaż – wyrobów gotowych oraz surowców do produkcji, oraz czynniki wpływające na produkcję takie jak koszt pracy i energii. Ot i cała produkcja mebli. Skoro popyt spada to będą też spadały ceny. Zarówno wyrobów gotowych jak surowców. Surowce do produkcji taniały nawet szybciej niż wyrób gotowy, bo sprzedaż w ostatnim czasie szła częściowo z zapasów magazynowych, a produkcja była ograniczana bardziej niż wynikało to ze spadków sprzedaży. A wręcz koszty w tym przypadku powinny spadać szybciej niż spadek popytu. Wzrost cen energii – na ten czynnik branża powinna się była szybko przygotować inwestując w OZE, a że większość produkcji odbywa się w czasie dnia, i jeśli dodamy termomodernizację obiektów, wymianę silników na bardziej oszczędne, instalację inteligentnego oświetlenia etc. to i wzrost kosztów prądu nie powinien być aż tak dokuczliwy. Wzrost kosztów wynagrodzeń. Po pierwsze wiadomo było z wyprzedzeniem, że nastąpi, a więc był czas na przygotowanie. Optymalizacje, inwestycje w roboty etc. Sumując, spodziewano się, że popyt spadnie, ale koszty spadną bardziej co w efekcie daje stabilną perspektywę.

Co zobaczyliśmy w naszych analizach? Wolumen eksportu zmalał aż o 11 procent, wartość produkcji spadła o 7 procent, ale wartość eksportu spadła tylko o 3 procent. W efekcie wskaźnik rentowności prawdopodobnie (na razie mówimy o wartościach szacunkowych) wzrośnie z 5,7 do 6 procent.

Narracje do tej sytuacji są dwie. Jedna dla pesymistów, a druga dla optymistów. Dla pesymistów oczywiście dzieje się bardzo źle. Musimy podnosić ceny nawet, gdy ilość sprzedawanych produktów maleje. Toż to równia pochyła i droga w jedną stronę. Jednak optymiści mogą zauważyć, że cena za kilogram mebla wzrosła, a więc branża przesunęła się odrobinę w kierunku wyższych segmentów rynku.

Tak jak zauważył Alior szereg procesów jest przewidywalnych i jeśli ktoś się do nich nie dostosuje to prędzej czy później wypadnie z rynku. Niestety nie da się przeoczyć faktu, że liczba firm nierentownych wzrosła (i to pomimo wzrostu średniej rentowności branży). Spada też ogólna liczba firm meblarskich.

Zwrócę jeszcze uwagę na istotną sprawę. Główni konkurenci europejscy czyli Niemcy i Włosi są w stanie wygenerować wyższą wartość sprzedaży, przy istotnie wyższych kosztach (np. wynagrodzeń) i istotnie mniejszych wolumenach produkcji. Jak oni to robią??? Oczywistym jest, że większość firm korzysta z podwykonawców zagranicznych na przykład z Polski, ale również innych krajów europejskich czy azjatyckich. My natomiast jak te „Zosie samosie” chcielibyśmy wszystko zrobić u siebie. Niestety tracimy konkurencyjność i w wielu aspektach nie jesteśmy najtańsi.  My umiemy produkować meble, ale nie jesteśmy specjalistami w handlu – powiedział do mnie dawno temu prezes dużej firmy. Może i tak, ale to dziś nie wystarczy aby notować przyzwoite wyniki pozwalające się rozwijać. Potrzebujemy zarówno kompetencji handlowców – hurtowników (to wniosek z kilku lat wystaw w USA), potrzebujemy wycisnąć więcej z produkcji (to wniosek z wizyt w polskich firmach – a są takie, które w sposób mistrzowski zorganizowały produkcję), potrzebujemy w końcu otworzyć się na kooperację międzynarodową z podwykonawcami (to wniosek z ostatnich analiz). Design, innowacyjność i funkcjonalność mebla to w tym przypadku warunek bezdyskusyjny.

Ostatnie lata dobitnie pokazały potrzebę zwinności i szybkiego reagowania na sytuację. To ważna umiejętność również na przyszłość. Rozumiem, że zapasy gotówki z czasów pandemii, albo się kończą, albo się skończyły – to znaczy tym, którzy nie zdążyli się zmienić. Ci którzy w porę wyczuli konieczność i kierunek zmian już dziś mają wyższe marże.

Czego potrzebuje branża meblarska Anno Domini 2024?

W obronie konkurencyjności polskich mebli… czyli najprawdopodobniej nikt nie zajmie się sprawami branży meblarskiej.

Według naszych szacunków opublikowanych w najnowszym wydaniu raportu Polskie Meble Outlook 2024 wartość eksportu mebli z Polski w 2023 roku, liczona w złotówkach, spadła zaledwie o 3%. Co więcej, liczona w euro praktycznie utrzymała wartość z 2022 roku – zaskakujące! W tym samym momencie wartość produkcji spadła już o 6% (liczona ponownie w złotówkach). Dopatrujemy się tu dwóch aspektów – wyprzedawania zapasów magazynowych z poprzedniego roku lub/i zwiększenia marż pośredników – eksporterów. Idźmy dalej: spadek eksportu – tym razem w kilogramach – wynosi aż minus 11%! Wolumeny produkcji – a teraz liczone w sztukach  – dla wybranych produktów monitorowanych przez GUS układają się w zakresie od minus 3% (meble do salonu i jadalni), przez minus 8% (meble do sypialni) i minus 14% (meble do kuchni), aż do 17% (meble tapicerowane). Zatrudnienie w branży w 2023 roku spadło o około 7 tysięcy etatów, a od początku kryzysu, czyli od maja 2022 roku już o 16 tysięcy. Podsumuję tylko, że nadal przewidujemy kontynuację spadkowego trendu w przypadku zatrudnienia.

Sytuacja rynkowa jest trudna zarówno w Europie, jak i w USA. Przy czym w USA analitycy spodziewają się około 5% wzrostu w 2024, podczas gdy w Europie ewentualne powroty do wzrostów to raczej rok 2025. Niestety tracimy konkurencyjność nie tylko na rzecz Azji, ale również na rzecz konkurencji z południowo-wschodniej Europy.

W obecnym wydaniu Biznes.meble.pl Redaktor Naczelny podjął się wylistowania katalogu oczekiwań branży meblarskiej, do czego i ja przygotowałem materiały. Taki katalog w mojej ocenie powinien zawierać niżej wskazane obszary.

Ekologiczna konkurencyjność! Jednym z głównych obszarów konkurencyjności branży meblarskiej jest rozwój rynku drewna jako produktu ekologicznego. A) Tu mowa powinna być o zasadach sprzedaży drewna i uwrażliwieniu systemu sprzedaży drewna w PGL LP na koniunkturę gospodarczą branży drzewnej i meblarskiej. B) Należy dodać kaskadowe zasady przetwarzania drewna i jego wielokrotnego recyklingu w gospodarce. C) Wprowadzić zasady preferujące wyroby z drewna wobec plastiku, metalu etc. jako produkty długotrwale magazynujące CO2. D) Rozwinąć system zbierania i przetwarzania drewna poużytkowego oraz elementów resztkowych z procesu produkcji do ponownego wykorzystania w produkcji.

Efektywność energetyczna. Oczekujemy tańszej energii elektrycznej i niższych opłat za jej przesył i dystrybucję! Z pewnością wiele firm liczy, że środki z KPO pozwolą również obniżyć koszty energii elektrycznej poprzez instalacje OZE, magazynów energii, termomodernizację, czy wymianę nieefektywnych silników. Koszt prądu w Polsce dziś wobec konkurentów z Azji jest 5-10 razy wyższy!

Kolejny obszar to rynek pracy i jego uelastycznienie w zakresie regionalizacji płacy minimalnej oraz ułatwień w zakresie rekrutacji pracowników z zagranicy. Dodajmy jeszcze dofinansowania do specjalistycznego kształcenia kadr.

Innowacyjność. Wspierajmy silniej wzornictwo i rozwój produktów. Pierwszy nabór z dotacji „Ścieżka Smart” zakończył się co najmniej „dziwnymi” wynikami. A prace wzornicze nadal są przedmiotem dyskusji odnośnie kwalifikowalności do ulgi na Badania i Rozwój. Dodajmy jeszcze wsparcie w zakresie automatyzacji / robotyzacji. Sprawa jest niezbędna dla utrzymania efektywności produkcji.  Jest co prawda dedykowany program dotacyjny, ale tylko dla regionu Polski Wschodniej.

Promocja i budowanie marki. Wciąż potrzebujemy bliskiej współpracy z Rządem w zakresie budowania strategii promocji zagranicznej – mądrej, długofalowej, elastycznej. Dedykowany program rozwoju eksportu mógłby również obejmować otwarcie magazynów w USA, co ułatwiłoby wejście na rynek polskim producentom.

Każde z zagadnień wymaga szczegółowego rozwinięcia. Mam jednak obawę, czy w momencie kiedy Państwo będą czytać niniejszy felieton nadal będziemy mieć Sejm kadencji X, czy jednak polityczna konfrontacja doprowadzi do nowych wyborów. W konsekwencji nikt nie zajmie się szybko branżowymi tematami po stronie Rządu i sami musimy zadbać o własne interesy…

Przygotować plan!

Nowa, X kadencja Parlamentu to dobra okazja aby przypomnieć politykom o sytuacji i potrzebach branży meblarskiej!

Dlaczego meble? Większość polityków przynajmniej kojarzy, że branża meblarska zasługuje na strategiczną pozycję z uwagi na istotny wkład w bilans handlowy Polski.  Wkład meblarzy w bezpośredni sposób przekłada się na stabilność gospodarczą kraju poprzez poprawę bilansu płatniczego oraz tworzenie miejsc pracy – często na terenach wiejskich i w mniejszych miastach. Część polityków kwestionuje jednak wspieranie branży meblarskiej z uwagi na relatywnie niskie płace w porównaniu do liderów. Faktycznie jest to tradycyjna branża, która wciąż na świecie musi walczyć o swoją pozycję i konkurować z graczami z całego globu. Odpowiedzią jest automatyzacja i przesunięcie oferty w stronę średniej i wyższej nomen omen „półki”. A to jest bardzo kosztowne. Stawiamy czoła wielu wyzwaniom jednocześnie: transformacja energetyczna, transformacja cyfrowa, budowa marki – wszystko wymuszone czynnikami zewnętrznymi, do których nie sposób było się przygotować. Mam na myśli administracyjne podnoszenie płac. Szok związany z cenami energii i surowców. Odcięcie części rynków wschodnich.  A przecież na branżę należy też spojrzeć przez pryzmat wyrównywania szans na wyludniających się terenach polskich prowincji. Banki, firmy informatyczne, doradcze i inne nie wejdą tam szybko i nie zaoferują dobrze płatnych prac.

Ekologia. Branża meblarska odgrywa istotną rolę w gospodarce obiegu zamkniętego oraz wpisuje się w strategiczne cele zielonego europejskiego ładu. W jaki sposób? Ponieważ umożliwia tworzenie magazynu i utrzymanie CO2 w długiej perspektywie w postaci produktów drzewnych i drewnopochodnych o długim cyklu życia. Zapominamy często, że polskie lasy są zarządzane i uprawiane w sposób zrównoważony (pomimo dramatycznych medialnych wrzutek o wyrębie całych lasów). A las magazynuje CO2 najlepiej w okresie wzrostu drzew, czyli przez pierwsze 100-120 lat. Później drzewa się starzeją i ulegają rozkładowi. Nie wiążą już CO2 ­tak jak wcześniej, a dodatkowo stopniowo ulegają rozkładowi. Bardziej ekologicznym rozwiązaniem jest pozyskanie drewna i wykonanie nowych nasadzeń, zapewniając jednocześnie kaskadowe wykorzystanie drewna. Najpierw z drewna wykonujemy wyroby o dużej wartości (drugie życie drewna). Po ich zestarzeniu się przerabiamy na produkty z recyklingu (trzecie życie), a dopiero na końcu ewentualnie je spalamy (odzyskują energię). Branża meblarska i drzewna są bardzo istotne w gospodarce obiegu zamkniętego – Czy alternatywą ma być plastik, metal i beton?

Branża meblarska stanęła po okresie pandemii w trudnej sytuacji zmniejszonego popytu  na meble w większości krajów rozwiniętych, a dodatkowo z uwagi na wysoka inflację (koszty prądu, drewna, wynagrodzeń) i politykę Lasów Państwowych (rezygnacja z certyfikacji FSC) traci pozycję konkurencyjną wobec dostawców z dalekiego wschodu oraz innych krajów europejskich, w szczególności Europy Centralnej i Wschodniej.

Rolą Rządu i jego polityki powinno być zapewnianie konkurencyjnych w ujęciu globalnym warunków prowadzenia działalności gospodarczej branży meblarskiej. Problemów i wyzwań jest szereg. Cześć pilnych i szybkich do rozwiązania tak jak powrót Lasów Państwowych do certyfikacji FSC. Inne pewnie wymagają dłuższego namysłu, rozporządzeń i ustaw wprowadzających korzystnych rozwiązań prawno- administracyjne uwzględniające fakt konkurowania z dostawcami z Azji, czy ostatnio również z Ukrainy. Przestrzeń tego felietonu jest za mała, aby szczegółowo omówić wyzwania i proponowane rozwiązania, ale w kolejnych miesiącach postaram się temat rozwinąć. Dziś chciałbym zostawić przekaz mówiący, że branża meblarska i drzewna zasługuje na program sektorowy, który przełoży się na lepsze warunki życia ponad miliona Polaków (licząc pracowników i ich rodziny). Program sektorowy, który będzie wspierał wzrost gospodarczy kraju. Program, który da szanse na utrzymanie rozwoju polskich firm coraz śmielej walczących o międzynarodowe pozycje!

Ludzie na świecie nadal  będą potrzebować mebli a branża meblarska w Polsce dysponuje istotnym szóstym potencjałem produkcyjnych w znaczeniu światowym. Nie zaprzepaśćmy tej  pozycji i szansy.

Wszystkim meblarzom, przyjaciołom, sympatykom i pracownikom B+R Studio życzę Wesołych Świąt!

Święto demokracji

Dwadzieścia pięć osób przy telewizorze odliczało sekundy do ogłoszenia wyników wyborów prawie tak jak podczas imprezy sylwestrowej oczekując Nowego Roku. Mówię o Nowym Roku, który rozpoczął się 15 października 2023 roku wraz z ogłoszeniem wyników wyborów parlamentarnych w Polsce.

Oby nowy rok przyniósł nam więcej dobra niż poprzedni, wyjątkowo trudny. Wyjątkowo trudny dla branży meblarskiej, dla całej polskiej gospodarki, dla gospodarki europejskiej a nawet szerzej, bo nawet w USA i Chinach dało się odczuć klimat kryzysu.

Życzyłbym sobie i Państwu, aby frekwencja w kolejnych wyborach była co najmniej taka jak we wspominanych właśnie tegorocznych wyborach parlamentarnych.

Życzyłbym sobie, aby zwycięski blok wyciągnął wnioski głębsze niż te prezentowane przez ostatnie 8 lat i przełożył je na konkrety wspierające przemysł. Szybko może się okazać, że za mobilizacją milionów Polaków wcale nie stał opozycyjny program „naprawy Polski” a jedynie jawny sprzeciw wobec polityki obozu rządzącego. Życzyłbym sobie, aby przegrany zwycięzca wyborów również wyciągnął wnioski ze swojej polityki i skali mobilizacji Polaków głosujących bardziej „przeciw” niż „za”. Skala publicznego „kupowania” głosów  za pieniądze pochodzących z podatków polskich przedsiębiorców i płaconych w rachunkach zwykłych ludzi przyprawiła ich o wściekłość i determinację.  Dzięki tej determinacji byli gotowi stać w wielogodzinnych kolejkach do lokali wyborczych lub jechać na głosowanie setki kilometrów w jedną stronę. Tak zrobiłem ja. Ponieważ wybory odbywały się w czasie targów High Point zarejestrowałem się do udziału w wyborach na ternie USA, a najbliższy lokal wyborczy mieścił się w Lawrenceville i był oddalony o 300 mil od ośrodka targowego. Podobnie zrobiła większość osób będących na polskich stoiskach. Żeby nie zamykać showroom’u podzieleni byliśmy na 4 zespoły, które o różnych godzinach wyjeżdżały aby zagłosować i o różnych porach wracały. Każdy spędził 10 -12 godzin w drodze na wybory i z powrotem. A wszystko w trosce o nasz kraj. O Polskę. Aby nie była folwarkiem jednego człowieka. Aby nie było równych i równiejszych. Aby szanować wszystkich Polaków. Aby szanować własność prywatną. Aby doceniać ciężką pracę, tych którzy się starają, uczą, tworzą miejsca pracy. Aby nie trwonić pieniędzy potrzebnych na inwestycje polskim przedsiębiorcom na zabezpieczanie partyjnych interesów. Za tym głosowałem. Czy przejmujący władzę są wstanie taką politykę prowadzić? Zobaczymy już niedługo.    

Tymczasem branża meblarska od wielu miesięcy walczy o szereg spraw związanych z rynkiem drewna, certyfikacją, gwałtownie rosnącymi kosztami produkcji przy spadającym popycie. To wszystko było przecież nie ważne z punktu widzenia artymetyki głosowania. Czy teraz wołania meblarzy zostaną usłyszane? Mam nadzieję, że tak. Zanim kolejne osoby stracą pracę.

Jednak nie samymi Wyborami człowiek żyje, więc dorzucę informacje o kilku ważnych sprawach. W High Point udało się nam powiększyć polskie stoisko do 550 metrów kwadratowych z udziałem: Black Red White, Homenestry, Gała Meble, Intermeble, Meble Wójcik, Spin, Wajnert. Wspierały nas po raz kolejny również biura zagraniczne PAIH z Nowego Jorku i Chicago. Dodając jeszcze powierzchnię Szynaka Meble ulokowaną na tym samym piętrze ekspozycja polskich mebli ma już 800 mkw. Kto wie, może wkrótce całe piętro będzie Polskie! High Point Market został wpisany na listę imprez targowych objętych dofinansowaniem FENG 2.25 z nowej perspektywy unijnej. Podobnie zresztą podobnie jak targi w Indiach w New Delhi. Przez kolejne 4 lata będą Państwo mogli uzyskać dofinansowanie na udział w targach w USA i Indiach. Pierwszy nabór jest  właśnie otwarty do 30 listopada.

Uwaga. Jednym z kryteriów ubiegania się o dotację jest innowacyjność przedsiębiorcy mierzona nakładami na B+R a potwierdzana sprawozdaniami PNT-01, PNT-02 składanymi do GUS. Bez tego ani rusz. Cóż. Kto tego nie zrobił wcześniej ten pewnie zrobi to teraz. Od wielu lat mamy opracowane procedury i dokumentację porządkującą działanie B+R w firmach, a nie wielu przedsiębiorców decydowało się je wdrażać. Czy jesteśmy w stanie pomóc? Oczywiście! Pomożemy!

Transformacja

Od polityków, którzy tworzą rząd Rzeczpospolitej Polskiej oczekuję uczciwości, odpowiedzialności i jasnego stawiania spraw. Na przykład tego, czy kierunek, w którym zmierza polska gospodarka pozwoli na utrzymanie konkurencyjności branży meblarskiej.

Kto manipuluje pieniądzem, kradnie chleb tym, którzy nań pracują”. Daniel Webster, 1837

Trafiłem niedawno na publikację w archiwum czasopisma naukowego „Bank i Kredyt” (czasopismo recenzowane; Przewodniczącym Rady Programowej wydawnictwa jest prezes Adam Glapiński) na artykuł autorstwa Mirosława Duszy „Kiedy pieniądz umiera … największe inflacje świata” (Vol. 36 No. 2 (2005), strony 50 do 57. https://www.bankandcredit.nbp.pl/content/2005/2005_02/dusza.pdf dostęp dnia 19.09.2023). Zwróciłem uwagę na kilka fragmentów, które chciałbym przytoczyć:

„Rzymska inflacja była wywołana klasyczną sekwencją, która wielokrotnie powtórzy się w następnych stuleciach: 1) ambitne projekty publiczne i wydatki na wojsko, 2) gwałtowny wzrost wydatków powodujący wzrost podatków, 3) zmniejszenie bazy podatkowej (liczby osób płacących podatki), 4) sięgnięcie do metod monetarnych: psucie pieniądza kruszcowego (Rzym) lub nadmierne drukowanie pieniądza papierowego (późniejsze inflacje). (…) Między 238 a 265 r. zawartość czystego srebra w rzymskiej monecie spadła z 2,38 grama do 0,38 grama, a później nawet do 0,2 grama. (…) Próby powstrzymania inflacji (…) miały charakter drakoński. W 301 r. wprowadzono ceny regulowane (stałe). Wydany przez Dioklecjana edykt przewidywał karę śmierci dla sprzedawcy za pobieranie cen wyższych niż ustalone przez władzę (…).”

I dalej odnośnie bliższej nam sytuacji w Jugosławii w latach 90tych ubiegłego stulecia:

„Próby wyjścia przez władze z impasu inflacyjnego obejmowały posunięcia standardowe dla rządów usiłujących leczyć tylko objawy choroby, a nie jej przyczyny. Należały do nich: zamrożenie niektórych cen towarów, ustanowienie ulgowych cen niektórych produktów żywnościowych (mąki, cukru, masła roślinnego), wprowadzenie reglamentacji części towarów pierwszej potrzeby. Oprócz tego zapowiedziano sankcje ekonomiczne i prawne dla przedsiębiorstw naruszających reżim cenowy i przetrzymujących zapasy towarów.”

Jakbym miał deja vu patrząc na działania z własnego podwórka z ostatnich lat.

Na koniec autor stwierdza: „Inflacje są w istocie specyficznymi rozbudowanymi programami podatkowymi państwa. Krótkoterminowym beneficjentem tego rodzaju programów jest państwo, potrzebujące pieniędzy na swoje przedsięwzięcia inwestycyjne lub operacje militarne, płatnikiem tego rodzaju podatków jest zaś całe społeczeństwo. (…) Inflacja może być wręcz nazwana legalnym fałszerstwem pieniądza. (…) Najświętszym ekonomicznym obowiązkiem państwa jest utrzymanie stabilności pieniądza, a ponieważ władze mogą robić sztuczki z wartością pieniądza, powinny one składać się z ludzi uczciwych, którzy rozumieją jego istotę.”

Życzę Państwu oraz sobie, żeby paliwo taniało tak jak przed wyborami. Aby obniżano stopy procentowe. Aby prąd trzymał niską ustawową cenę. Aby pensje wzrastały niezależnie od efektywności pracy. Abyśmy dostawali pieniądze od Rządu na potrzeby takie jak wychowanie dzieci, wakacje i ocieplanie domów i remonty zabytkowych pałacyków…

W latach 2015-2023 państwowy dług publiczny i dług sektora instytucji rządowych i samorządowych wzrósł z poziomu 923 mld zł do 1 bln 581 mld zł (według mf.gov.pl). Średnia cena sprzedaży drewna wedługg GUS wzrosła z 192 zł za m3 (po 3 kw. 2015) do 323 zł (po 3 kw. 2022). Prąd z 170 zł za MWh (2015) do 890 MWh (2023). Minimalne wynagrodzenie wzrosło z 1750 zł do 3600 zł.

Ja tym czasem zmniejszyłem zatrudnienie w mojej firmie z 11 osób (2015 r.) do 4,25 (dziś). Zamknąłem część zajmującą się produkcją wyrobów z drewna (przestała się opłacać) i w większym stopniu świadczę usługi o zasięgu międzynarodowym. Transformacja w toku.

Czy ktoś z polityków będzie miał odwagę powiedzieć, że dzięki ich działaniom lub zaniechaniom produkcja mebli w Polsce przestała się opłacać i czas zmienić branżę? Czy może po chichu zostaniemy wypchnięci przez konkurencję azjatycką? Może trzeba produkować baterie… Gdzie jest strategia przemysłowa Państwa? Coś mi się nie zgadza.

Globalne spojrzenie

Warto co jakiś czas spojrzeć na własne sprawy z pewnego dystansu. Tym razem spojrzenie z odległości 10 tysięcy kilometrów umożliwiło mi zaproszenie na spotkanie Światowej Konfederacji Meblarskiej (WFC) do Dongguan.

Jak wyglądają Chiny Anno Domini 2023? Imponująco. Jeśli chcesz się nauczyć jak robić dobre wrażenie powinieneś pojechać do Chin. Wróciłem do Dongguan po 16 latach. Imponujący jest postęp jaki wykonało to miasto i region. Dongguan leży na linii pomiędzy Kantonem, Shenzhen i Hong Kongiem. W ramach tworzącego się megalopolis delty rzeki Perłowej. W prowincji Guangdong . Guang Dong ma powierzchnię niewiele większą niż połowa Polski (180 tyś. km2) i liczbę ludności przekraczającą ponad trzykrotnie populację naszego kraju. Jest to najgęściej zaludniona prowincja Chin.

Imponująca jest liczba Mercedesów, BMW, Lexusów, Range Roverów, ale i równie bogato wyposażonych aut marek chińskich: BYD, Trumpchi i tych wszystkich, których nie byłem w stanie rozszyfrować nazwy. Nie ma śladu po tysiącach skuterów i riksz. No kilka jeszcze zostało, ale wyłącznie z elektrycznym napędem. Imponujący był hotel, lobby, ogromny pokój. Imponujące elektroniczne ekrany wielkości kilu metrów na wysokość i kilkudziesięciu na długość, które wyświetlały reklamy i prezentacje w salach konferencyjnych mogących pomieścić kilka tysięcy uczestników; na stoiskach targowych, w sklepach meblowych i w siedzibach firm. Imponująca była lista gości z Europy, Afryki i Azji. Zauważalnie nie było uczestników z USA, i chyba przypadkiem, nie było również nikogo z Ameryki Południowej. Szczęka opadała mi kilkukrotnie w trakcie wizyt w firmach produkujących meble, materace, maszyny. Oczywiście byli to lokalni liderzy, ale poziom automatyzacji, badań i rozwoju, jakość prezentacji muszę zaliczyć do najwyższej klasy światowej. Kilka razy dziennie musiałem powtarzać „Łał.. !” Jakże inny obraz miałem w głowie z mojej pierwszej wizyty…

W trakcie obrad WFC padło kilka istotnych stwierdzeń odnośnie straconej dekady wzrostu gospodarczego. Prognozy Banku Światowego mówią, że światowy wzrost PKB będzie o co najmniej 1/3 niższy niż w poprzedniej dekadzie. Najboleśniej odczują to Chiny. Mowa była o spowolnieniu na rynku meblarskim w globalnym ujęciu. Wśród przyczyn przywoływano konsekwencje pandemii COVID, ukraiński kryzys (sic! – mówmy o rosyjskiej agresji na Ukrainę), wzrost napięcia w polityce międzynarodowej. I te same odczucia potwierdzali wszyscy uczestnicy.

Ciekawą propozycją przezwyciężenia trudności jest rozwój ponadgranicznej sprzedaży bezpośredniej! UWAGA! To jest rezerwuar marży i praktyczna realizacja postulatu jaki głoszę od wielu lat – Skracanie dystansu do klienta ostatecznego! Proszę polskich meblarzy, aby przedyskutowali w jaki sposób mogą wcielić w życie tą strategię sprzedaży! Jest to ogromnie ważne. Pandemia otworzyła sprzedaż internetową dla wielu grup produktów i otworzyła drzwi dostępu do wielu grup społecznych. Obecnie rozwijają się biznesy i platformy umożliwiające zarówno sprzedaż na wielu rynkach jednocześnie (chociażby Ebay), jak również platformy umożliwiające obsługę zawartej transakcji. Przyjęcie płatności i wysyłkę towaru w dowolne miejsce na świecie (a przynajmniej do najważniejszych miejsc na świecie). Przyszłość handlu to bezpośrednia sprzedaż z fabryki do klienta na całym świecie.

Miałem również okazję choć na kilka godzin zobaczyć Chiny z perspektywy ulicy. I moja obserwacja jest taka, że obok niezaprzeczalnego postępu, Chiny przeżywają kryzys. Kryzys będący efektem polityki „zero Covid”, wzrostu kosztów i wynagrodzeń oraz kryzys spadku zamówień eksportowych.  Centrum Handlowe Happy Mall (Wesołe Centrum Handlowe) – ja nazwałbym Dead Mall (Martwe Centrum Handlowe) – może 20% powierzchni była otwarta.  Na ulicach wiele punktów była zamknięta od dłuższego czasu (zdążyły wyrosnąć chwasty pomiędzy płytkami na schodach). Chińczycy dzwoniąc do swoich klientów, podobnie jak w czasie pandemii, pytają czy jeszcze „żyją” czy przypadkiem nie zamknęli biznesu.

Podczas jednej z kolacji siedziałem z przedstawicielami chińskiej firmy produkującej stoły rozkładane. Współpracowali w Polsce z Agatą, ale nie byli w stanie utrzymać cen oczekiwanych przez Agatę. Już nie współpracują. Wnioski niech wyciągną Państwo sami.

Wakacyjna nauka języków obcych

Wolę jeździć w miejsca gdzie jestem się w stanie „dogadać” z mieszkańcami bez pomocy tłumaczy.

Lato to zwykle czas lżejszych tematów w moich felietonach. Pisana czasem na plaży, pod parasolem, z drinkiem. Czasem temat do puszczenia wodzy fantazji i drobnego nazmyślania oraz puszczenia oka do czytelników. Ciekawe czy zgadniecie jaki kurort na świecie (poza Polską oczywiście) uważam za najbardziej pro polski? … Uwaga! …. Saranda w Albanii!  O ile na wyjazdach bardzo często jestem brany za Rosjanina (tfu!)  to w Sarandzie czułem się prawie jak na polskim wybrzeżu. Nie dość, że nikt się nie mylił to swobodnie można było porozmawiać po polsku, czy dostać polskie menu.  Albania dopiero chyba w tym roku postawiła na szerszą promocję w polskich massmediach, ale  to biura podróży organizują wycieczki do wspomnianej Saradny i okolic od około dwudziestu lat. Jak usłyszałem od spotkanych tam ludzi Polacy i Norwegowie to byli pierwsi turyści, którzy pojawili się w tym kraju po wojnie na Bałkanach. I przez lata to właśnie ich obsługiwała lokalna społeczność barmanów, restauratorów, taksówkarzy, hotelarzy czy sklepikarzy. Idziesz na przykład kupić kartę sim do lokalnego punktu sprzedaży telefonów – a tam – proszę obsługa w języku polskim. Wsiadasz do taksówki – „Dokąd chcą państwo pojechać?” – brzmi swojsko kierowca. Obsługa przy kolacji – menu po polsku – obsługa po polsku… Jak tu nie pokochać tego kraju. Do tego piękna pogoda, krystaliczna woda, góry. Wszystko w przystępnych cenach.

Uwielbiam Chorwację (w szczególności Dalmację) za jej słowiański charakter w adriatyckim wydaniu. Tu część słów brzmi swojsko więc przy dobrej woli dwóch stron prawie można się dogadać po słowiańsku!

W dalszej kolejności ustawia się szereg krajów gdzie można się dogadać w języku angielskim,

Problem zaczyna się wtedy kiedy ani po słowiańsku, ani po angielsku, ani nawet po niemiecku, czy też po rosyjsku nie mogę nawiązać porozumienia.

Jakież było moje zdziwienie, kiedy się okazało, że w Indiach niewiele osób mówi po angielsku! Przecież przez lata była to brytyjska kolonia – a więc założyłem, że większość ludzi zna ten język. O nie! Bez tłumacza ani rusz! Do tego język angielski w wymowie hindusów brzmi dziwnie i trzeba się trochę do niego przyzwyczaić.

Trafiłem kiedyś do restauracji w środkowej Rumunii. Restauracja to słowo w tym przypadku akurat na wyrost. Raczej bar przy stacji benzynowej. Ja nie znam rumuńskiego. Oni nie znają żadnego innego niż Rumuński. Menu bez obrazków. Internetu brak. Wyobraźcie sobie jak bolały nas ręce żeby się dogadać i zamówić obiad dla 5 osobowej rodziny z alergiami. Takich opowieści  znalazłbym pewnie jeszcze kilka.

Wniosek jeden – trzeba się uczyć języków! Siedziałem więc i uczyłem się języka unijnej biurokracji. O matko! Wydawało mi się, że jestem – kolokwialnie mówiąc – „oblatany” w tematyce funduszy unijnych.  Tymczasem weszła nowa „perspektywa finansowa” Unii Europejskiej! To słowo kojarzymy z dotacjami. Tyle tylko, że co 7 lat fundusze te są inaczej zorganizowane – spriorytetyzowane. Trudne słowo. Nowe programy operacyjne z nowymi nazwami, nową numeracją działań i zakresami projektów i to w ilości kilku setek działań potrafią przysporzyć (jeszcze trudniejsze słowo) niemałego bólu głowy. Jest w czym wybierać zarówno z poziomu krajowego, jak i regionalnego – a nawet międzynarodowego. Jeśli będą mieli Państwo ochotę podyskutować co w waszym przypadku jest be_plus_ erem, „inteligentną innowacją” , a więc SMART (zakładam, że nieinteligentnych Państwo nie robią) lub jak przygotować wniosek o dofinasowanie przedsięwzięcia (po unijnemu „projektu”)  targowego na rynkach zagranicznych – czyli na „internacjonalizację” – pomożemy! Przeanalizujemy wspólnie co jest dostępne dla was i na co warto zwrócić uwagę. Zapraszam do kontaktu małych, średnich i dużych.

Kończąc.  Czy pamiętają Państwo jedną z pierwszych reklam zrobionych przez kabaret Mumio dla Plusa – wtedy Simplusa? Taką gdzie malarz stuka chaotycznie w klawiaturę konsultanta? Pamiętacie? „Co mi Pan tu napisał?” pyta konsultant. „Kopytko”.

Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: tomek@brstudio.eu