Zaskoczenie.

Zapatrzeni na rynek niemiecki gubimy perspektywę podczas gdy konkurencja nam ucieka.

Przez szereg lat Unia Europejska próbowała się bronić przed chińskim przemysłem motoryzacyjnym. Do tego stopnia, że przewoźnicy morscy nie chcieli przewozić Chińskich aut pod pozorem bezpieczeństwa ładunków. Odsunęło to chińską ekspansję faktycznie o kilka lat, do czasu wybudowania przez producentów aut własnej floty samochodowców, ale ostatecznie stało się faktem i od pewnego czasu mamy szturm chińskich marek samochodowych nas stary kontynent. W międzyczasie okazało się, że chińskie auta są wyraźnie tańsze, atrakcyjne wzorniczo, a również pod wieloma względami innowacyjne. Agresywna polityka cenowa skutecznie przełamała bariery emocjonalne i ostatnio udział marek chińskich na rynku polskich i europejskich notuje 5% udział, przy stuprocentowej dynamice rok do roku. W efekcie niemiecki przemysł motoryzacyjny bije na alarm, bo popada w kłopoty, gdyż nie jest konkurencyjny. Nota bene. Cześć z nich wynika z pułapki, w którą sami się zapędzili stawiając na elektryfikację. Kto normalny kupuje elektryczne auto z jego wszystkimi ułomnościami, kiedy jest to obecnie najdroższy sposób na przemieszczanie się? Unio Europejska – zmień sposób opodatkowanie energii to i popularność elektryków wzrośnie.

Razem z kłopotami rynku motoryzacyjnego na alarm powinni też bić meblarze, dla których niemiecki odbiorca stanowi blisko 40% portfela zamówień. Geografia jest tu nie ubłagana i nasza lokalizacja – raz przekleństwo, raz błogosławieństwo – stawia nam Niemcy jako głównego partnera handlowego. Przynajmniej na transporcie możemy zyskać przewagę 4-7% wobec konkurentów europejskich i około 8-12% w przypadku handlu z Azją. To jednak nie wystarcza. Jeśli popatrzycie na wyposażenie podstawowych modeli aut chińskich i podstawowe wyposażenie europejskich marek zrozumiecie co mam na myśli. Chińczycy dziś w standardzie oferują dużo więcej niż marki europejskie. Pomimo iż gama silników jest raczej uboga to lista opcji komfortu w „standardzie” jest imponująca. I pozamiatane.

Na branżowym spotkaniu w tym roku szefowa zakupów globalnych IKEA powiedziała, że pomimo całej sympatii dla polskich meblarzy – zbyt wolno adaptują się oni do nowych warunków. Ja dodam przysłowie – to nie duzi zjadają małych, tylko szybcy zjadają wolnych. Mam wrażenie, że tak właśnie jest z Polskim meblarstwem. Jakbyśmy się pogodzili z utratą pozycji i brakuje nam pomysłu na nowy skok do przodu. Wynagrodzenia są wysokie, a praca ludzka będzie jeszcze droższa. Drewno zdrożało, a żeby nie staniało za bardzo w czasie dekoniunktury lasy ograniczają jego pozyskanie pod płaszczykiem ochrony przyrody. Prąd mamy w cenie najwyższej na świecie i niewiele wskazuje na to, aby ta sytuacja się szybko zmieniła. Próbujemy co prawda przesuwać naszą ofertę do wyższej półki, ale robimy to tak jakbyśmy nie chcieli urazić Niemców, Włochów, Szwedów, Duńczyków. Czyli oferujemy coś lepszego, ale uważamy, żeby nie było „zbyt dobre”. Popatrzmy może jak wspomniane auta z Chin wyróżniają się na tle niemieckich aut. Dlaczego my mamy mieć kompleksy? A może tak się dzieje, bo nie mamy swojej dystrybucji? Nie mamy innych atutów?

Jak zapewne zauważyliście byłem ponownie w Indiach przy okazji targów Index Plus. W tym roku jedna polska firma zdecydowała się na stoisko. Co ciekawe zaprezentowała markę niemiecką, którą niedawno kupiła, a której produkcja odbywa się w Zielonej Górze. Co ciekawe właścicielem tej polskiej firmy jest Hindus. Zrobiłem też misję po luksusowych sklepach meblowych. W cztery dni w New Delhi odwiedziliśmy ponad 10 lokalizacji z ofertą luksusową, których łączna powierzchnia wystawiennicza przekroczyła 20 tyś mkw. To więcej niż powierzchnia z podobną ofertą w Warszawie. Istotna część to marki indyjskie, które nie mają zahamowań wobec włoskiej konkurencji i grają jak równy z równym. Zaskoczeni? Gdzie są polskie marki luksusowe?

Na naszych oczach dzieje się rewolucja nie tylko z uwagi na geopolitykę i sztuczną inteligencję. Na rynek wchodzą nowi gracze, nowi klienci i nowe pokolenia, które oczekują luksusu w cenie „abonamentu do serwisu streamingowego”. Co na to polska branża meblarska? Jaką mamy ofertę?