Meble a PKB

Poczułem się ostatnio wywołany do tablicy w kontekście ustalenia, jaki to faktycznie wkład w gospodarkę przynosi branża meblarska?

No to zacznijmy od początku. W dyskusji krajowej pojawiło się klika liczb i postaram się Państwu wyjaśnić i uporządkować, która liczba czego dotyczy. Od 15 lat publikuję raport Polskie Meble Outlook, gdzie syntetycznie podsumowujemy rozwój branży, a jednym ze wskaźników, który w nim prezentujemy jest odniesienie wartości sprzedanej branży meblarskiej (69 mld złotych w 2022 r.) do Produktu Krajowego Brutto (3 067,5 mld złotych 2022 r.). Wskaźnik ten jest szybko dostępny i obiektywny. Ostatnio, to znaczy dla roku 2022 wyniósł on 2,51%, analogiczne porównanie dla Unii Europejskiej daje wynik 0,75%. Muszę tu zaznaczyć, że przytoczone liczby nie oznaczają „udziału branży w PKB”, ponieważ PKB inaczej się konstruuje. Liczba ta nadaje się do porównania tej samej branży w różnych krajach, zakładając, że wartość dodana danej gałęzi przemysłu jest porównywalna. W przypadku PKB nie dodajemy sprzedaży wszystkich firm i instytucji, a na przykład (w jednej z metod) zliczamy wartość dodaną i jej opodatkowanie.

Czym więc jest PKB? Według Definicji GUS jest to końcowy rezultat działalności produkcyjnej jednostek produkcyjnych będących rezydentami. Nota bene handlowych też. PKB liczy się na trzy sposoby: a) metodą produkcyjną, b) metodą rozdysponowania (wydatków), c) metodą dochodową. Nie mam dość miejsca w felietonie, aby przytoczyć te różne definicje, ale znajdą je Państwo na stronie www.brstudio.eu oraz na stronach GUS.

Znaczenie branży metodą produkcyjną policzyć łatwo bowiem GUS publikuje wartość dla poszczególnych działów gospodarki. Dla mebli (to jest dział PKD 31), wartość dodana w 2022 roku wyniosła 20,5 mld złotych z 69 mld złotych całkowitych przychodów ze sprzedaży. Dla wyjaśnienia ‑ wartość dodana to przyrost wartości dóbr zakupionych przez jednostkę, powstały w wyniku procesu produkcji. Wartość ta jest naliczana w oparciu o wartość sprzedaży, uwzględniając zmiany w zapasach, pomniejszoną o całkowite koszty zakupu materiałów, towarów i usług. Czyli na wartość dodaną (w dużym uproszczeniu) składają się: zysk, wynagrodzenia pracowników oraz składki i świadczenia pracownicze, inwestycje (amortyzacja).

W 2022 roku wartość dodana całej polskiej gospodarki wynosiła 2 732,9 mld złotych. To po uwzględnieniu opodatkowania daje PKB, czyli wskazane wyżej 3 067,5 mld złotych. Czyli udział branży „ PKD 31 – Produkcja mebli” wynosi w tym przypadku 0,75% wartości dodanej. Dalej przyjmując, z pewnym uproszczeniem, że opodatkowanie wszystkich branż jest podobne to 0,75% można przyjąć jako udział branży w PKB. Mówimy tu wyłącznie o przetwórstwie przemysłowym. Dodajmy, że w przypadku PKB mówi się o „szacunkach”, ponieważ precyzyjne określenie jest bardzo trudne i siłą rzeczy należy przyjąć szereg założeń i uproszczeń.

Jaki jest zatem udział sektora leśno- drzewnego, na który składa się PK02 – leśnictwo i pozyskanie drewna, PKD 16 – produkcja wyrobów z drewna i materiałów drewnopochodnych, PKD 17 – produkcja papieru, PKD 31 – produkcja mebli? Suma produkcji sektora w 2022 roku wyniosła 238,5 mld złotych. Wartość dodana 74,3 mld, co daje wynik 2,72% udziału w wartości dodanej. Przyjmijmy, że podobnie jest z udziałem w PKB. Metoda produkcyjna nie uwzględnia jednak bardzo istotnej sprawy, a mianowicie handlu jak również eksportu czy konsumpcji końcowej.

Metoda wydatkowa. W dużym skrócie to PKB = konsumpcja finalna krajowa + export + akumulacja – import. Rachunków branżowych GUS w tym przypadku próżno szukać. Mam świadomość ułomności moich obliczeń, ale dla mebli otrzymałem dla 2022 roku wartość 83,5 mld złotych czyli 2,67% PKB. Dla całego sektora leśno- drzewnego 261,3 mld złotych czyli 8,52 % PKB. Póki co to chyba pierwsze szacunki szerokiego znaczenia wyrobów z drewna i materiałów drewnopochodnych dla polskiej gospodarce.

Rok 2023 przyniósł niestety spadki znaczenia branży. Znaczenie mebli spadło do 2,4%, a całego sektora do 6,8%. W roku 2024 będzie jeszcze słabiej.

Powtórzmy – znaczenie wyrobów na bazie drewna w polskim PKB to 8,5% w rekordowym 2022 roku. Znaczenie mebli to 2,75%. Chętnie zobaczyłbym wyliczenia ekonomistów w tym zakresie.

Artykuł ukazał się w miesięczniku #BIZNES.meble.pl w wydaniu listopadowym 2024 r.

Kogo uwierają polskie lasy?

Dyskusja o polskim lesie w ostatnich kwartałach nabiera rumieńców, jak liście na jesieni…

Przypomnijmy, lasy zajmują blisko JEDNĄ TRZECIĄ powierzchni Polski (dokładnie 30,9%), a 77% z tej powierzchni znajduje się pod zarządem PGL LP. Zrozumiałe więc jest, o jakim gigancie rozmawiamy. Lasy prywatne, to też 6% powierzchni naszego kraju. Szkoda, że mało o tym dyskutujemy, ponieważ efektywne zarządzanie 20%-tami lasów prywatnych mogłoby zwiększyć podaż drewna na rynku. No ale właściciele rozproszeni, działki małe i niezadbane. Za to PGL LP – powierzchnie dobrze utrzymane, zorganizowane, zewidencjonowane, raportowane i do tego eksponowane politycznie. Jest o co się bić. Praktycznie cały sektor leśno-drzewny (włączając Zakłady Usług Leśnych, przez tartaki, zakłady płyt, okien, drzwi, podłóg, palet, skrzyń, trumien, desek do krojenia, papieru, książek, zeszytów, gazet, krzeseł, regałów, komód i wersalek etc.) odczuwa konsekwencje decyzji Dyrektora Generalnego LP i jego politycznych mocodawców. W najlepszym okresie w sektorze było blisko 460 tysięcy osób pracujących oraz prawie dwa razy więcej w powiązanych sektorach. Licząc całe rodziny, to ponad 3 miliony osób. Jakieś 8% polskiego społeczeństwa.

Przez lata przemysł narzekał, że drewna na rynku jest za mało, a ceny za wysokie. Wspominam czasy sprzed 20 lat. Nie śniło się przedsiębiorcom, co może ich czekać w przyszłości. Po pierwsze, Unia Europejska stwierdziła, że produkcja energii z biomasy to odnawialne źródło energii, więc od 2005 roku taka produkcja objęta jest zachętami finansowymi. Na przykład w takiej Danii produkcja energii z biomasy pomiędzy 2005 a 2021 rokiem wzrosła blisko dwukrotnie. Zużycie zrębków i peletu wzrosło pomiędzy 2005 a 2021 czterokrotnie! To materiał, który w znakomitej większości mógłby trafić do zakładów płyt drewnopochodnych. Energetyka w skali całej Europy jest dziś wielkim konkurentem sektora drzewnego.

Sektor leśno-drzewny rozwija się w Polsce od czasów II wojny światowej. Po rabunkowej gospodarce czasów wojennych lesistość Polski wynosiła około 24%, obecnie 30%, a w perspektywie kolejnych lat wzrośnie do 33%. Przy tym od 1991 roku do dziś przemysł meblarski urósł prawie 100 krotnie. Dzieje się tak dlatego, że realizowany jest Krajowy Plan Zwiększania Lesistości (KPZL), który przyjął rząd Józefa Oleksego 23 czerwca 1995 roku. Wcześniej w PRL zalesiano ziemie odzyskane z przyczyn geopolitycznych oraz potrzebowano drewna do odbudowy kraju. Śp. prof. Witold Dzbeński opowiadał, że po wojnie grono leśników i drzewiarzy dyskutowało, jak „odrodzić” lasy w Polsce. Kluczem było określenie, jak szybko las rośnie. Przedstawiono dwa wzory: optymistyczny i pesymistyczny. Dla bezpieczeństwa przyjęto, że las rośnie według pesymistycznego wzoru. Po latach okazało się, że rósł jednak według optymistycznego.

KPZL ustanowił wieloletni strategiczny program gospodarowania lasami. W oparciu o te ramy oraz sztukę pielęgnacji i prowadzenia lasu przygotowywane są dziesięcioletnie plany urządzania dla poszczególnych działek leśnych. Z rozczarowaniem dla przemysłu plany te nie uwzględniają koniunktury gospodarczej, a jedynie „dobro” lasu.

Po drugie prawdą jest, że Lasy nigdy nie potrafiły komunikować się z opinią publiczną. Prawdą jest, że są sterowane i wykorzystywane politycznie do finansowania kampanii i dojenia kolejnych miliardów z przemysłu, do nabijania politycznych punktów swoim zwierzchnikom. Łatwiej jest ograniczyć pozyskanie drewna dla wzrostu przychodów (wzrosną ceny a i koszty pozyskania mniejsze) niż posadzić nowe lasy. Ale trudno jest się zgodzić z  szumną krytyką niewiadomej proweniencji organizacji ekologicznych i rzekomo występujących w obronie lasów fundacji bez fundatorów oraz stowarzyszeń bez historii, które próbują wymusić zakaz gospodarki leśnej na dużych obszarach. To działania co najmniej nierozsądne, a może nawet podejrzane i wymierzone w dobro lasu. Przy okazji skazujące społeczeństwo na plastikowe zamienniki, bynajmniej „ekologiczne”. Chyba, że owe organizacje są naiwne i wykorzystywane narzędziowo. To przemysł dziś finansuje ochronę i pielęgnację lasu i to przemysłowi najbardziej zależy, żeby las się w Polsce rozwijał, bo od tego zależy przyszłość przemysłu.

Kogo więc reprezentuje lobby atakujące polską gospodarkę leśną?

Artykuł ukazał się w miesięczniku BIZNES.meble.pl w wydaniu październikowym 2024 r.

Katalizator

W sierpniu odwiedziłem Indie i targi Index w Nowym Delhi. Dwa tygodnie później z Indii do Polski przyjechał premier Narenda Modi. Przypadek? Nie sądzę!

Najwyraźniej stosunki międzypaństwowe Polski i Indii czekały na jakiś katalizator, aby mogły się odbić i przyspieszyć. Oczywiście z przymrużeniem oka proszę podejść do mojej sprawczości i przełożenia na plany premiera Indii. Niemniej jednak coś jest na rzeczy i wiele branż zmienia ostatnio optykę, przesuwając swoją uwagę z Chin na Indie. W branży meblarskiej będzie podobnie.

W skrócie. Podczas targów Index w Nowym Delhi Polskę reprezentowała PAIH na 70- metrowym stoisku. Byli eksperci, byli zainteresowani Hindusi, zabrakło tylko polskich przedsiębiorców i polskich mebli. Mam nadzieję, że w przyszłym roku firmy nie tylko skorzystają z możliwości bezpłatnej prezentacji na stoisku PAIH, ale również przygotują własne stoiska (nawiasem mówiąc, można już rezerwować powierzchnie na targi Index Delhi 2025). Przykładowo, firmy z Indonezji obecne były na 200 metrach i po pierwszym dniu targów podjęły decyzję o podwojeniu powierzchni na rok przyszły. Czy stoisko PAIH będzie takim katalizatorem, który zachęci polski biznes do „spróbowania” Indii? Czas pokaże.

Bardzo mało firm otrzymało dofinansowania na udział w tragach meblarskich na świecie w ubiegłorocznym naborze do „Brand  Hub”. Przyczyny były moim zdaniem co najmniej trzy:

a) konieczność udokumentowania nakładów na B+R;

b) co najmniej 30% udział eksportu (to bariera dla mniejszych firm);

c) ograniczenie listy wystaw tylko do dwóch krajów: Indii i USA.

Wiem, że Ministerstwo dostrzegło te problemy i regulamin naboru wniosków w kolejnej edycji, zaplanowanej na tę jesień, będzie bardziej liberalny. Poziom eksportu będzie niższy, wybór imprez prawdopodobnie bardziej elastyczny. Nadal trzeba będzie wykazywać nakłady na B+R, ale pamiętajcie, że udowadnia się je poprzez złożone do GUS sprawozdanie PNT-01, a to można uzupełnić również w trakcie roku. Mam nadzieję, że te zmiany będą ponownie katalizatorem dla firm, które w większej liczbie skorzystają z dofinansowań w kolejnym roku.

Rozkręcają się w Polsce nabory na fundusze unijne, a liczba otwartych konkursów mnoży się z dnia na dzień. Kolejny katalizator. Koło zamachowe dla gospodarki i za chwilę dla wydatków konsumenckich.

Patrząc na całą Europę, jej gospodarkę, koniunkturę i klimat konsumencki, widać, że tu również potrzebny jest katalizator. Od dwóch lat (sierpień 2022) nastroje konsumenckie wyczołgują się z głębokiego dołka. Stopy procentowe stopniowo schodzą z wysokich poziomów. Rosną oszczędności Europejczyków, topnieją kredyty. Brakuje tylko zaufania konsumenckiego, żeby ponownie odbić, a poziom wydatków na meble i wyposażenie wnętrz ruszył do góry. Z pewnością takim katalizatorem byłoby zakończenie wojny na Ukrainie, ale tam nie ma jednoznacznych przesłanek co do dalszych losów konfliktu.

Katalizatorem w USA będą wybory listopadowe. Jedno jest pewne: nastąpi zmiana prezydenta. Trudno jest jednoznacznie powiedzieć, co jest dla „nas” lepsze. Jak zdefiniujemy „nas” i „lepsze”. Cokolwiek by to nie było, gospodarka i świat czekają na tę zmianę, próbując w ostatnich miesiącach spieniężyć zyski z poprzednich lat lub ugrać coś dla siebie. Nie służy to „naszym” interesom i wzrostowi gospodarczemu. Jeśli wygra Trump, to USA mocno docisną partnerów, obetną wydatki zagraniczne, ale gospodarka amerykańska prawdopodobnie szybko odbije i wrócić na ścieżkę wzrostów. Pytanie o losy Ukrainy pozostanie otwarte. Jeśli wygra Harris, to będzie podobnie jak teraz. Obawiam się, że demokraci nie mają jasnego planu na ożywienie gospodarki czy wygraną Ukrainy. Po ich wygranej pozytywem będzie „brak zmian”, czyli stabilizacja. Zawsze to jakiś pozytyw. Z pewnością wybory w USA będą katalizatorem zmian, pytanie tylko, jak mocnym.

Prowadzę te rozważania regularnie, żeby przygotowywać dla klientów szczegółowe prognozy i szanse na gospodarcze odbicie oraz ogłoszenie końca kryzysu. Prognozy wzrostu PKB dla Unii Europejskiej na 2025 są pozytywne. Pytanie, czy polskie meble zdołają dołączyć do branż ciągnących ten wzrost? Ofensywa handlowa ze strony Chin na rynek europejski wyraźnie wskazuje, że nie będzie łatwo. Jedno jest pewne: potrzebujemy zmian i katalizatora tych zmian.

*II nabór wniosków o dofinansowanie w ramach Działania 2.25 FENG. Promocja marki innowacyjnych MŚP rozpocznie się już 15 października i potrwa do 28 listopada. Na liście wydarzeń targowych, na które można otrzymać dofinansowanie znajdują się m.in. targi Index Plus w Nowym Delhi. [więcej informacji: bit.ly/45w0RNF]

Artykuł ukazał się w miesięczniku #BIZNES.meble.pl w wydaniu wrześniowym 2024 r.

Wakacje, znów będą wakAIcje

Dzięki sztucznej inteligencji mogę w tym roku swobodnie wyjechać na wakacje i nie martwić się o produkcję kolejnych analiz.

Tak. Zatrudniłem asystenta AI. Sztuczna inteligencja to przyszłość naszej gospodarki! Ona rozwiąże nasze problemy i wykona za nas pracę! A my. A przynajmniej Ja – będę mógł się wylegiwać na słońcu. W B+R Studio sztuczny asystent zaczął zaglądać najpierw na część etatu. To znaczy wskakiwał na chwilę poprawić literówki i dokonać korekty tekstu. Czasem coś przetłumaczył z obcego na nasze. Czasem odwrotnie. Czasem opowiedział jakiś sucharek, a czasem wygenerował jakąś niepowtarzalną, niezwykłą grafikę! Ponieważ nasz asystent się starał, to postanowiłem zatrudnić go na pełny etat!

Od lipca siedzi 24/7 na naszym www i czeka na klientów! Wiadomo, młody członek zespołu najpierw musi swoje „odsiedzieć” na recepcji. Ma grzecznie się witać, odpowiadać na pytania o naszych usługach i udzielać informacji o tym, jak się z nami skontaktować. Proszę mu czasem wybaczyć, bo wciąż nosi plakietkę „Uczę się” i ma skłonność do popełniania błędów wieku młodzieńczego. Czasem jest niepewny. Czasem trochę zmyśla. Czasem jest nie precyzyjny. Więc kiedy go spotkacie miejcie wyrozumiałość dla sztuczniaka. W końcu to tylko czat-bot informacyjny udzielający odpowiedzi z zakresu oferty. Jego największą zaletą jest jednak to, że może zadbać o wasze potrzeby przez okrągłą dobę i udzielać odpowiedzi w różnych językach. Jeśli się dobrze spisze, to może zostanie awansowany za pewien czas na jakieś poważniejsze stanowisko. Dokonał już nawet korekty tekstu naszego najnowszego raportu o rynku meblarskim w Indiach.

Ja natomiast uzmysłowiłem sobie, że trzeba posiąść nową umiejętność: wychowawca sztucznej inteligencji lub może lepiej trener… Takiego sztuczniaka trzeba wszystkiego nauczyć. Żeby był grzeczny, żeby nie przeklinał, żeby nie odpowiadał niestosownych żartów, żeby nie zmyślał, etc. etc. etc. Wychowanie sztuczniaka to męczące zajęcie – choć głównie mentalnie. Trzeba sporo wysiłku intelektualnego, żeby przewidzieć niespodziewane sytuacje i przygotować odpowiednie „prompty” (tłumaczę: prompt – komenda dla sztuczniaka). I jeszcze jedno – trzeba sztuczniaka nauczyć co może powiedzieć, a co nie, żeby nie wypaplał wszystkich tajemnic przedsiębiorstwa na lewo i prawo. Niemniej sztuczniak to pocieszne stworzenie, które wiele rzeczy może wykonać szybciej i zaoszczędzić sporo czasu. Trzeba go tylko pilnować jak szczeniaczka. W końcu ta jego inteligencja to taka trochę sztuczna jest..

Czyli jednak odpoczynek na wakacjach nie będzie taki zupełnie bezstresowy. Chyba jednak nie powierzę mojej przyszłości nomen omen „sztucznej” inteligencji.

Sztuczna inteligencja nie jest w stanie zrozumieć większości tabelek GUS. Coś co dla człowieka jest w miarę czytelne, AI nie potrafi poprawnie przetrawić. AI nie potrafi odpowiadać w moim stylu. Konkretnie i na temat z pewną dozą opowieści. Czego by jednak nie wytknąć sztuczniakom, to postęp, jaki umożliwia zastosowanie zaawansowanych algorytmów przetwarzania danych i generowanie odpowiedzi wyczuwających intencję autora, to krok milowy we współpracy człowiek maszyna. To niewątpliwe przyszłość. Dlatego nasz BRS AI pewnie się zadomowi na dłużej. Będziemy go uczyć i trenować, aby przyspieszyć nasze działanie.

Kilka tygodni temu znajoma zadzwoniła do mnie z pytaniem jakie wymagania należy spełnić, aby eksportować meble do USA. Zapytała wcześniej czat AI, ale dla pewności potrzebuje jeszcze eksperta, który to zweryfikuje. Czyli jeszcze jest szansa dla firm takich jak moja!

-Hej, Sztuczniak! Podaj ręcznik plażowy.

BRS AI: Przepraszam, ale nie jestem w stanie dostarczyć ręcznika plażowego. Mogę jednak pomóc w kwestiach związanych z B+R Studio Tomasz Wiktorski, raportami rynkowymi, analizami czy innymi informacjami związanymi z branżą meblarską. Czy jest coś konkretnego, w czym mogę Ci pomóc?

– Jak mogę przekazać uwagi na temat Twojego działania?

BRS AI: Jeśli masz uwagi dotyczące mojego działania, możesz je przekazać bezpośrednio do B+R Studio Tomasz Wiktorski. Oto dane kontaktowe: tomek@brstudio.eu

No cóż, ręcznika nie będzie…

Artykuł ukazał się w miesięczniku #BIZNES.meble.pl w wydaniu sierpniowym 2024 r.

Piramida wieku

A gdyby tak każdy wracał do kraju ze stratą kilku kilo ? Byłoby nas mniej coraz – Polaków!

Cytatem z komedii Stanisława Barei „Miś” chciałbym rozpocząć dzisiejszą dyskusję o tym, że jest nas coraz mniej.

Od czasów drugiej wojny światowej mieliśmy przez prawie sześć dekad mieliśmy dodatni przyrost naturalny. W szczycie powojennym, w roku 1956, urodziło się blisko 800 tys. dzieci. To pokolenie moich rodziców. Najmniej zgonów było pomiędzy 1960 a 1965 rokiem – mniej niż 250 tys. rocznie. Generowało to potężny przyrost naturalny i kraj się zaludniał.  Drugi szczyt urodzeń, będący „echem” demograficznym pierwszego, przypadł na lata 1975-1983, kiedy roczna liczba urodzeń oscylowała wokół 700 tys. To moje pokolenie. W tym czasie liczba zgonów zbliżała się już do 400 tys.  Sytuacja na chwilę poprawiła się w latach 2005-2012 – pokolenie moich dzieci. Urodzenia ledwie przekraczały 400 tys. rocznie, a liczba zgonów sięgała 380 tys. rocznie. Armagedon przyniosła pandemia koronawirusa. Średnia liczba zgonów z lat 2020-2022 wyniosła blisko 500 tys. rocznie, a liczba urodzeń spadła do 300 tys. rocznie. Obydwa wskaźniki nigdy od czasów wojny nie były tak nisko. O ile liczba zgonów prawdopodobnie wróci w okolice 400 tys. rocznie, to liczba urodzeń prawdopodobnie nie wzrośnie zbyt szybko. Dlaczego o tym piszę? Dlatego, że te liczby to nie tylko okazja do rodzinnych spotkań na chrzcinach i pogrzebach. To istotna wskazówka dotycząca kierunków strategicznego działania wszystkich przedsiębiorców – w tym meblarzy. Są dwie główne konsekwencje tej sytuacji: zmiana struktury popytu oraz zmiana struktury zasobów ludzkich.

Zmiana struktury popytu. Najliczniejsze roczniki powojenne od kilku lat wchodzą w wiek emerytalny. Najmniej liczne są natomiast roczniki dzieci i młodzieży. Różnice z punktu widzenia demografów są ogromne. W czytelny sposób przekłada się to na popyt na meble. Rośnie grupa emerytów, którzy są ciągle sprawni i chcieliby w sposób wygodny, a nawet luksusowy w porównaniu do wcześniejszych zakupów, wyremontować i urządzić swoje „ostatnie” mieszkanie. Mam tu na myśli zarówno wyższej jakości materiały, nienaganne wzornictwo, jak i drobne niestygmatyzujące rozwiązania ułatwiające codzienne funkcjonowanie. Jednocześnie producenci mebli dziecięcych i młodzieżowych najprawdopodobniej odczuwają, jak z roku na rok topnieje liczba zamówień. Ten segment wolumenowo skurczył się w okresie ostatnich 10 lat o blisko 25%. Dodam w nawiasie, że exodus matek z dziećmi z Ukrainy tymczasowo poprawił sytuację.  Czy Państwa oferta uwzględnia zmiany o których piszę? Jeśli tak, to brawo! Jeśli nie, to czas działać!

Zmiana struktury zasobów ludzkich. Na koniec grudnia 2023 w Polsce było 22,1 mln osób w wieku produkcyjnym, 8,6 mln osób w wieku poprodukcyjnym oraz 6,9 mln w wieku przedprodukcyjnym. W roku 2006 mieliśmy 24,5 mln osób w wieku produkcyjnym; 5,9 mln w wieku poprodukcyjnym i 7,7 mln w wieku przedprodukcyjnym. Z rynku pracy zniknęło 2,4 mln osób. Nie dajcie się więc oszukać informacjom, że to zasługa jakiegokolwiek rządu, że zniknęło bezrobocie! To zasługa demografii i zmian społecznych prowadzących do posiadania mniejszej liczby dzieci. Mamy coraz większą liczbę emerytów do utrzymania, a w perspektywie brakuje dzieci, które by weszły na rynek pracy. Wzrost kosztów pracy jest więc nieunikniony, a co więcej, wzrost płac wcale nie zagwarantuje dużej liczby kandydatów do pracy. Część biznesów niestety nie znajdzie pracowników zainteresowanych podjęciem pracy. Wydajność ma dziś związek z robotyzacją, automatyzacją i asystentami sztucznej inteligencji. Musimy jak najszybciej przyswoić te technologie, aby utrzymać nasze firmy.

Na koniec kwestia migrantów. Potrzebujemy mądrej polityki imigracyjnej! Powinniśmy rzeczowo i rozsądnie zaplanować, kogo chcemy zaprosić do Polski, aby razem z nami na stałe budował polską gospodarkę i polskie społeczeństwo. I nie dajmy się omamić – Polska przez stulecia była krajem wielokulturowym i przyjaznym różnym wyznaniom i kulturom.

Zakończę ponownie cytatem z „Misia”: „Każdy kilogram obywatela z wyższym wykształceniem szczególnym dobrem narodu”.

Źródło: Starzenie się ludności Polski na podstawie NSP 2021, GUS

Artykuł ukazał się w miesięczniku #BIZNES.meble.pl w wydaniu czerwiec- lipiec 2024 r.

Kuluary High Point Market: Przygoda Polskich Mebli w Ameryce

Słyszeliście już wielokrotnie o polskiej inwazji na Stany Zjednoczone. Nie, nie chodzi o żadne wojska, ale o coś znacznie lepszego – nasze meble! Kolejny rok, kolejna edycja polskiego Showroomu pisze historię tego, jak polska ekspansja na amerykańskim rynku meblarskim staje się rzeczywistością. Moje doświadczenia i odczucia chciałbym tym razem przedsatwic w kilku punktach.

  1. Spotkanie z Polską w sercu High Point: Wyobraźcie sobie kawałek Polski w sercu Ameryki. Tak, to możliwe! Dzięki Ogólnopolskiej Izbie Gospodarczej producentów mebli mamy swój polski kącik na targach High Point Market. Niesamowita jest siła przyciągania ojczystego języka. Za każdym razem gdy w showroomie słyszę: „Może pan mówić po polsku” to się wewnętrznie wzruszam.  Nasze stoiska pełne są nie tylko pięknych mebli, ale także polskiej gościnności i entuzjazmu. I muszę przyznać, że widok naszych polskich mebli wśród amerykańskich gigantów robi wrażenie!
  2. Prawie cztery lata cierpliwego czekania na klientów: Pamiętacie te lata, kiedy desperacko czekaliśmy na klientów, którzy specjalnie przyjechaliby na spotkanie z nami? To były czasy! Wielokrotnie zastanawialiśmy się, czy wysiłek się opłaci, ale w końcu się doczekaliśmy! Chyba po raz pierwszy od początku usłyszałem, że zespół dużej firmy przyleciał specjalnie z Nowego Jorku na spotkania z polskimi firmami. W międzyczasie ileż to opowieści i żartów wymieniliśmy podczas kolejnych wieczorów, czekając na cud! Ale to było warto. Konkretne zainteresowanie klientów ze Stanów Zjednoczonych podczas ostatniej edycji dało nam przypływ energii i motywacji do dalszego działania.
  3. Maraton, nie Sprint: Nasza polityka względem amerykańskiego rynku: Budowanie relacji na rynku amerykańskim to nie sprint, ale maraton! Wymaga to cierpliwości, czasu (i pieniędzy) i wielu rozmów z amerykańskimi partnerami. Ale wiecie co? Warto było! Nasza determinacja i wysiłek to nasza tajna broń! Przez te wszystkie lata nauczyliśmy się rozumieć amerykańskie gusta i preferencje, dostosowując naszą ofertę do wymagań tego konkurencyjnego rynku. W końcu klienci w salonie przestali się dziwić małym europejskim rozmiarom czy kolorystyce. Lekcje zostały odrobione.
  4. Współpraca z Gwiazdami Branży: Bez wsparcia takich firm jak Black Red White, Intermeble, Wajnert, Spin, Gała Meble, Krysiak czy Homenetry, nasza inicjatywa by nie osiągnęła takiego sukcesu. Dlatego wielkie dzięki dla wszystkich naszych partnerów, którzy wierzyli w naszą polską siłę! Współpraca z renomowanymi firmami meblarskimi nie tylko pomogła nam zdobyć uznanie na amerykańskim rynku, ale także umożliwiła nam wymianę doświadczeń i pomysłów na dalszy rozwój naszej oferty.
  5. Wizyty od PAIH i Ambasady RP: A co powiecie na to, że odwiedzili nas nawet przedstawiciele Ambasady RP w Waszyngtonie? To był prawdziwy zaszczyt! Chyba w końcu ktoś docenił naszą pracę i wysiłek! Wsparcie ze strony PAIH oraz Ambasady RP daje nam dodatkową motywację do kontynuowania naszej misji promowania polskich mebli na światowym rynku. Nie zapominajmy że Zagraniczne biura handlowe PAIH są znami już od kolejnych 4 edycji.
  • 15 Rocznica Działalności B+R Studio: Ach, zapomniałbym! Podczas naszego wyjazdu do High Point miała miejsce 15. rocznica działalności B+R Studio, firmy, której jestem założycielem i właścicielem. Ta rocznica zaskoczyła nas w Surf City, gdzie prezentowaliśmy prototypy mebli klientowi z USA. Chciałbym również serdecznie podziękować zespołowi B+R Studio za pracę, którą wykonują każdego dnia oraz  Michałowi Strzeleckiemu za ponad 20 lat współpracy i przyjaźni. To dzięki nim nasza firma kwitnie i rozwija się!

Dlatego, moi drodzy, niech ta opowieść będzie dowodem na to, że nawet największe wyzwania można pokonać, gdy łączymy siły i działamy razem. Polska wkracza na amerykański rynek meblarski z przytupem i humorem w sercu!

Nie jesteśmy eksporterami

My nie umiemy handlować meblami. My co najwyżej znamy się na ich produkcji.

Proszę powiedzieć mi, dlaczego mamy kupować meble od waszej firmy? – zapytał na spotkaniu zakupowiec dużej amerykańskiej firmy. „Ponieważ jesteśmy wielopokoleniową rodzinną firmą oferującą meble najwyższej jakości, które trafiają do wielu krajów na świecie!” –odpowiedział handlowiec polskiej firmy. W zasadzie nie ważne której firmy. Bo w ogromnej liczbie przypadków usłyszelibyśmy bardzo podobną regułkę.

Jak mantrę i zaklęcie polscy producenci mebli powtarzają regułkę przy wszelkich okazjach. Potrzebne materiały dla dziennikarzy? Proszę bardzo: „Jesteśmy wielopokoleniową rodzinną firmą oferującą meble najwyższej jakości, które trafiają do wielu krajów na świecie”. Tekst na stronę internetową lub do katalogu? Proszę bardzo: „Jesteśmy wielopokoleniową rodzinną firmą oferującą meble najwyższej jakości, które trafiają do wielu  krajów na świecie”. Przynajmniej komunikat jest spójny. Marne to pocieszenie. Bo on niewiele ze sobą niesie. Takich firm na świecie są tysiące.

„Wyróżnij się albo zgiń” – hasło wymyślone przez Jacka Trouta kilkadziesiąt lat temu nadal nie traci na aktualności. Szczególnie teraz kiedy sytuacja rynkowa jest trudna i klienci hurtowi lub detaliczni nie kupują wszystkiego „jak leci”. W sytuacji nadmiaru podaży nad popytem wyróżnienie się daje przewagę decydującą o być albo nie być. Tu okazuje się na nasz polski marketing kuleje od lat, a nawet od dekad. Jak Polską stała się gigantem eksportu? Bynajmniej nie dzięki swojemu błyskotliwemu wzornictwu, czy talentowi do marketingu! Eksporterem zostaliśmy dzięki Michaelowi Thonetowi i Ingvarowi Kampradowi. Gdyby nie Thonet i jego fabryki w Jasienicy i Radomsku nie nauczylibyśmy się produkować w unikalnej technologii. Lata później gdyby Kamprad nie odkrył, że w Polsce można dużo taniej zamówić krzesła w starej fabryce Thoneta to nie mielibyśmy rozwoju fabryk IKEA w Polsce, dzięki którym know-how o produkcji  rozlało się na polskie zakłady. Przy okazji śladem IKEA handlowcy niemieccy, a później i z innych krajów zaczęli przyjeżdżać do Polski na zakupy mebli. My wciąż nie mieliśmy potrzeby i przymusu aby inwestować w marketing. Wręcz jako przyczynę do dumy producent mebli z południowej Polski podczas jednego ze spotkań deklarował: „Zamknąłem już u siebie dział marketingu! Jesteśmy tak dobrzy (tani), że klienci ustawiają się do nas kolejkami, a my możemy wybierać z kim będziemy pracować! Marketing to tylko zbędne koszty!”  – Tak deklarował w 2015 roku. Obecnie już tak nie deklaruje.

W Polsce produkujemy bardzo podobne do siebie meble w bardzo podobnych technologiach. Wystarczy pojeździć po targach poza Europą, żeby odkryć bogactwo wzorów i technologii. Trudno się dziwić, jeśli nasz największy rynek – rynek DACH (Niemcy D, Austria A, Szwajcaria CH) jest bardzo homogeniczny i zamawia blisko 50% polskiej produkcji. I ponownie nie musimy się wyróżniać ani inwestować w marketing, ponieważ najczęściej produkujemy dla klientów „wzory powierzone”.

Mamy czas dekoniunktury i w ramach poszukiwania nowych rynków zbytu część z firm wychyla się poza Europę w poszukiwaniu odbiorców. Jakież zaskoczenie maluje się na twarzach kiedy się okazuje, że bestsellery europejskie nie sprzedają się w USA, a klienci z za oceanu niechętnie zamawiają pełne kontenery z odległej Polski. Przecież Niemcy, Słowacy i Czesi – zamawiają… O co chodzi?  Zastanówmy się jak dużo polskich dystrybutorów mebli zamawia pełne kontenery mebli w Azji? Pewnie można ich policzyć na palcach jednej ręki? A reszta zamawia u hurtowników.

Z jednej strony nie potrafimy się wyróżnić bardziej niż „jesteśmy wielopokoleniową rodzinną firmą oferującą meble najwyższej jakości, które trafiają do wielu krajów na świecie”, a z drugiej niechętnie bierzemy ryzyko logistyki i magazynowania. Nie mamy w tym zakresie wystarczającego doświadczenia, a przez to się boimy. Słusznie. Jak Zosia samosia chcieli byśmy wszystko zrobić sami, ponieważ nas nie stać na zatrudnienie specjalistów od marketingu, designu i handlu z rynków na które chcemy wchodzić. Nie stać nas bo produkujemy powtarzalnie nie wyróżniające się meble. I krąg się zamyka.

Odważ się zatrudnić specjalistów z danego rynku i bądź jakiś. Nie bądź mdły. Bądź zimny lub gorący, ale bądź jakiś.

Mniej znaczy więcej

Wiele razy słyszałem, że kiedyś to produkowaliśmy dużo, ale nic z tego nie zostawało. Teraz za to produkujemy mniej, ale drożej i w końcu wynik zostaje.

Do tych przemyśleń natchnęły mnie wyniki analiz przygotowanych przy okazji 15 już edycji raportu Polskie Meble Outlook, który niedawno się ukazał. W zasadzie cofnął bym się do wystąpienia przedstawiciela Alior Banku z Kongresu Meblarskiego 2022. U progu kryzysu wywołanego rosyjską agresją na Ukrainę przedstawiciel banku stwierdził, że z perspektywy banku przyszłość branży jest optymistyczna. Wziął pod uwagę popyt i podaż – wyrobów gotowych oraz surowców do produkcji, oraz czynniki wpływające na produkcję takie jak koszt pracy i energii. Ot i cała produkcja mebli. Skoro popyt spada to będą też spadały ceny. Zarówno wyrobów gotowych jak surowców. Surowce do produkcji taniały nawet szybciej niż wyrób gotowy, bo sprzedaż w ostatnim czasie szła częściowo z zapasów magazynowych, a produkcja była ograniczana bardziej niż wynikało to ze spadków sprzedaży. A wręcz koszty w tym przypadku powinny spadać szybciej niż spadek popytu. Wzrost cen energii – na ten czynnik branża powinna się była szybko przygotować inwestując w OZE, a że większość produkcji odbywa się w czasie dnia, i jeśli dodamy termomodernizację obiektów, wymianę silników na bardziej oszczędne, instalację inteligentnego oświetlenia etc. to i wzrost kosztów prądu nie powinien być aż tak dokuczliwy. Wzrost kosztów wynagrodzeń. Po pierwsze wiadomo było z wyprzedzeniem, że nastąpi, a więc był czas na przygotowanie. Optymalizacje, inwestycje w roboty etc. Sumując, spodziewano się, że popyt spadnie, ale koszty spadną bardziej co w efekcie daje stabilną perspektywę.

Co zobaczyliśmy w naszych analizach? Wolumen eksportu zmalał aż o 11 procent, wartość produkcji spadła o 7 procent, ale wartość eksportu spadła tylko o 3 procent. W efekcie wskaźnik rentowności prawdopodobnie (na razie mówimy o wartościach szacunkowych) wzrośnie z 5,7 do 6 procent.

Narracje do tej sytuacji są dwie. Jedna dla pesymistów, a druga dla optymistów. Dla pesymistów oczywiście dzieje się bardzo źle. Musimy podnosić ceny nawet, gdy ilość sprzedawanych produktów maleje. Toż to równia pochyła i droga w jedną stronę. Jednak optymiści mogą zauważyć, że cena za kilogram mebla wzrosła, a więc branża przesunęła się odrobinę w kierunku wyższych segmentów rynku.

Tak jak zauważył Alior szereg procesów jest przewidywalnych i jeśli ktoś się do nich nie dostosuje to prędzej czy później wypadnie z rynku. Niestety nie da się przeoczyć faktu, że liczba firm nierentownych wzrosła (i to pomimo wzrostu średniej rentowności branży). Spada też ogólna liczba firm meblarskich.

Zwrócę jeszcze uwagę na istotną sprawę. Główni konkurenci europejscy czyli Niemcy i Włosi są w stanie wygenerować wyższą wartość sprzedaży, przy istotnie wyższych kosztach (np. wynagrodzeń) i istotnie mniejszych wolumenach produkcji. Jak oni to robią??? Oczywistym jest, że większość firm korzysta z podwykonawców zagranicznych na przykład z Polski, ale również innych krajów europejskich czy azjatyckich. My natomiast jak te „Zosie samosie” chcielibyśmy wszystko zrobić u siebie. Niestety tracimy konkurencyjność i w wielu aspektach nie jesteśmy najtańsi.  My umiemy produkować meble, ale nie jesteśmy specjalistami w handlu – powiedział do mnie dawno temu prezes dużej firmy. Może i tak, ale to dziś nie wystarczy aby notować przyzwoite wyniki pozwalające się rozwijać. Potrzebujemy zarówno kompetencji handlowców – hurtowników (to wniosek z kilku lat wystaw w USA), potrzebujemy wycisnąć więcej z produkcji (to wniosek z wizyt w polskich firmach – a są takie, które w sposób mistrzowski zorganizowały produkcję), potrzebujemy w końcu otworzyć się na kooperację międzynarodową z podwykonawcami (to wniosek z ostatnich analiz). Design, innowacyjność i funkcjonalność mebla to w tym przypadku warunek bezdyskusyjny.

Ostatnie lata dobitnie pokazały potrzebę zwinności i szybkiego reagowania na sytuację. To ważna umiejętność również na przyszłość. Rozumiem, że zapasy gotówki z czasów pandemii, albo się kończą, albo się skończyły – to znaczy tym, którzy nie zdążyli się zmienić. Ci którzy w porę wyczuli konieczność i kierunek zmian już dziś mają wyższe marże.

Czego potrzebuje branża meblarska Anno Domini 2024?

W obronie konkurencyjności polskich mebli… czyli najprawdopodobniej nikt nie zajmie się sprawami branży meblarskiej.

Według naszych szacunków opublikowanych w najnowszym wydaniu raportu Polskie Meble Outlook 2024 wartość eksportu mebli z Polski w 2023 roku, liczona w złotówkach, spadła zaledwie o 3%. Co więcej, liczona w euro praktycznie utrzymała wartość z 2022 roku – zaskakujące! W tym samym momencie wartość produkcji spadła już o 6% (liczona ponownie w złotówkach). Dopatrujemy się tu dwóch aspektów – wyprzedawania zapasów magazynowych z poprzedniego roku lub/i zwiększenia marż pośredników – eksporterów. Idźmy dalej: spadek eksportu – tym razem w kilogramach – wynosi aż minus 11%! Wolumeny produkcji – a teraz liczone w sztukach  – dla wybranych produktów monitorowanych przez GUS układają się w zakresie od minus 3% (meble do salonu i jadalni), przez minus 8% (meble do sypialni) i minus 14% (meble do kuchni), aż do 17% (meble tapicerowane). Zatrudnienie w branży w 2023 roku spadło o około 7 tysięcy etatów, a od początku kryzysu, czyli od maja 2022 roku już o 16 tysięcy. Podsumuję tylko, że nadal przewidujemy kontynuację spadkowego trendu w przypadku zatrudnienia.

Sytuacja rynkowa jest trudna zarówno w Europie, jak i w USA. Przy czym w USA analitycy spodziewają się około 5% wzrostu w 2024, podczas gdy w Europie ewentualne powroty do wzrostów to raczej rok 2025. Niestety tracimy konkurencyjność nie tylko na rzecz Azji, ale również na rzecz konkurencji z południowo-wschodniej Europy.

W obecnym wydaniu Biznes.meble.pl Redaktor Naczelny podjął się wylistowania katalogu oczekiwań branży meblarskiej, do czego i ja przygotowałem materiały. Taki katalog w mojej ocenie powinien zawierać niżej wskazane obszary.

Ekologiczna konkurencyjność! Jednym z głównych obszarów konkurencyjności branży meblarskiej jest rozwój rynku drewna jako produktu ekologicznego. A) Tu mowa powinna być o zasadach sprzedaży drewna i uwrażliwieniu systemu sprzedaży drewna w PGL LP na koniunkturę gospodarczą branży drzewnej i meblarskiej. B) Należy dodać kaskadowe zasady przetwarzania drewna i jego wielokrotnego recyklingu w gospodarce. C) Wprowadzić zasady preferujące wyroby z drewna wobec plastiku, metalu etc. jako produkty długotrwale magazynujące CO2. D) Rozwinąć system zbierania i przetwarzania drewna poużytkowego oraz elementów resztkowych z procesu produkcji do ponownego wykorzystania w produkcji.

Efektywność energetyczna. Oczekujemy tańszej energii elektrycznej i niższych opłat za jej przesył i dystrybucję! Z pewnością wiele firm liczy, że środki z KPO pozwolą również obniżyć koszty energii elektrycznej poprzez instalacje OZE, magazynów energii, termomodernizację, czy wymianę nieefektywnych silników. Koszt prądu w Polsce dziś wobec konkurentów z Azji jest 5-10 razy wyższy!

Kolejny obszar to rynek pracy i jego uelastycznienie w zakresie regionalizacji płacy minimalnej oraz ułatwień w zakresie rekrutacji pracowników z zagranicy. Dodajmy jeszcze dofinansowania do specjalistycznego kształcenia kadr.

Innowacyjność. Wspierajmy silniej wzornictwo i rozwój produktów. Pierwszy nabór z dotacji „Ścieżka Smart” zakończył się co najmniej „dziwnymi” wynikami. A prace wzornicze nadal są przedmiotem dyskusji odnośnie kwalifikowalności do ulgi na Badania i Rozwój. Dodajmy jeszcze wsparcie w zakresie automatyzacji / robotyzacji. Sprawa jest niezbędna dla utrzymania efektywności produkcji.  Jest co prawda dedykowany program dotacyjny, ale tylko dla regionu Polski Wschodniej.

Promocja i budowanie marki. Wciąż potrzebujemy bliskiej współpracy z Rządem w zakresie budowania strategii promocji zagranicznej – mądrej, długofalowej, elastycznej. Dedykowany program rozwoju eksportu mógłby również obejmować otwarcie magazynów w USA, co ułatwiłoby wejście na rynek polskim producentom.

Każde z zagadnień wymaga szczegółowego rozwinięcia. Mam jednak obawę, czy w momencie kiedy Państwo będą czytać niniejszy felieton nadal będziemy mieć Sejm kadencji X, czy jednak polityczna konfrontacja doprowadzi do nowych wyborów. W konsekwencji nikt nie zajmie się szybko branżowymi tematami po stronie Rządu i sami musimy zadbać o własne interesy…

Przygotować plan!

Nowa, X kadencja Parlamentu to dobra okazja aby przypomnieć politykom o sytuacji i potrzebach branży meblarskiej!

Dlaczego meble? Większość polityków przynajmniej kojarzy, że branża meblarska zasługuje na strategiczną pozycję z uwagi na istotny wkład w bilans handlowy Polski.  Wkład meblarzy w bezpośredni sposób przekłada się na stabilność gospodarczą kraju poprzez poprawę bilansu płatniczego oraz tworzenie miejsc pracy – często na terenach wiejskich i w mniejszych miastach. Część polityków kwestionuje jednak wspieranie branży meblarskiej z uwagi na relatywnie niskie płace w porównaniu do liderów. Faktycznie jest to tradycyjna branża, która wciąż na świecie musi walczyć o swoją pozycję i konkurować z graczami z całego globu. Odpowiedzią jest automatyzacja i przesunięcie oferty w stronę średniej i wyższej nomen omen „półki”. A to jest bardzo kosztowne. Stawiamy czoła wielu wyzwaniom jednocześnie: transformacja energetyczna, transformacja cyfrowa, budowa marki – wszystko wymuszone czynnikami zewnętrznymi, do których nie sposób było się przygotować. Mam na myśli administracyjne podnoszenie płac. Szok związany z cenami energii i surowców. Odcięcie części rynków wschodnich.  A przecież na branżę należy też spojrzeć przez pryzmat wyrównywania szans na wyludniających się terenach polskich prowincji. Banki, firmy informatyczne, doradcze i inne nie wejdą tam szybko i nie zaoferują dobrze płatnych prac.

Ekologia. Branża meblarska odgrywa istotną rolę w gospodarce obiegu zamkniętego oraz wpisuje się w strategiczne cele zielonego europejskiego ładu. W jaki sposób? Ponieważ umożliwia tworzenie magazynu i utrzymanie CO2 w długiej perspektywie w postaci produktów drzewnych i drewnopochodnych o długim cyklu życia. Zapominamy często, że polskie lasy są zarządzane i uprawiane w sposób zrównoważony (pomimo dramatycznych medialnych wrzutek o wyrębie całych lasów). A las magazynuje CO2 najlepiej w okresie wzrostu drzew, czyli przez pierwsze 100-120 lat. Później drzewa się starzeją i ulegają rozkładowi. Nie wiążą już CO2 ­tak jak wcześniej, a dodatkowo stopniowo ulegają rozkładowi. Bardziej ekologicznym rozwiązaniem jest pozyskanie drewna i wykonanie nowych nasadzeń, zapewniając jednocześnie kaskadowe wykorzystanie drewna. Najpierw z drewna wykonujemy wyroby o dużej wartości (drugie życie drewna). Po ich zestarzeniu się przerabiamy na produkty z recyklingu (trzecie życie), a dopiero na końcu ewentualnie je spalamy (odzyskują energię). Branża meblarska i drzewna są bardzo istotne w gospodarce obiegu zamkniętego – Czy alternatywą ma być plastik, metal i beton?

Branża meblarska stanęła po okresie pandemii w trudnej sytuacji zmniejszonego popytu  na meble w większości krajów rozwiniętych, a dodatkowo z uwagi na wysoka inflację (koszty prądu, drewna, wynagrodzeń) i politykę Lasów Państwowych (rezygnacja z certyfikacji FSC) traci pozycję konkurencyjną wobec dostawców z dalekiego wschodu oraz innych krajów europejskich, w szczególności Europy Centralnej i Wschodniej.

Rolą Rządu i jego polityki powinno być zapewnianie konkurencyjnych w ujęciu globalnym warunków prowadzenia działalności gospodarczej branży meblarskiej. Problemów i wyzwań jest szereg. Cześć pilnych i szybkich do rozwiązania tak jak powrót Lasów Państwowych do certyfikacji FSC. Inne pewnie wymagają dłuższego namysłu, rozporządzeń i ustaw wprowadzających korzystnych rozwiązań prawno- administracyjne uwzględniające fakt konkurowania z dostawcami z Azji, czy ostatnio również z Ukrainy. Przestrzeń tego felietonu jest za mała, aby szczegółowo omówić wyzwania i proponowane rozwiązania, ale w kolejnych miesiącach postaram się temat rozwinąć. Dziś chciałbym zostawić przekaz mówiący, że branża meblarska i drzewna zasługuje na program sektorowy, który przełoży się na lepsze warunki życia ponad miliona Polaków (licząc pracowników i ich rodziny). Program sektorowy, który będzie wspierał wzrost gospodarczy kraju. Program, który da szanse na utrzymanie rozwoju polskich firm coraz śmielej walczących o międzynarodowe pozycje!

Ludzie na świecie nadal  będą potrzebować mebli a branża meblarska w Polsce dysponuje istotnym szóstym potencjałem produkcyjnych w znaczeniu światowym. Nie zaprzepaśćmy tej  pozycji i szansy.

Wszystkim meblarzom, przyjaciołom, sympatykom i pracownikom B+R Studio życzę Wesołych Świąt!