Żółte światło dla branży meblarskiej

Tomku, co nas czeka w 2022 roku? – zapytał mnie niedawno kolega. – Nastawiam się na trudny rok – odpowiedziałem.

Miałem okazję na koniec 2021 i na początku 2022 roku pracować nad trzema ciekawymi dokumentami. Na zaproszenie profesora Jerzego Hausnera, który wykonuje zlecenie ministerstwa  odpowiedzialnego za gospodarkę – opracowałem raport branżowy . Opracowaliśmy również raport Polskie Meble Outlook 2022. Przygotowałem na prośbę kolegi, redaktora Marka, dane o podwyżkach cen.  Wszystkie te materiały dały mi dużo czasu na analizę sytuacji w jakiej się znajduje obecnie polskie meblarstwo. A ta staje się nie do pozazdroszczenia.

Przez lata omawiając sytuację branży meblarskiej wskazywano na wciśnięcie rozdrobnionego polskiego przemysłu pomiędzy skoncentrowanych dostawców i odbiorców. To nadal aktualne. Proponuję jednak dołożyć do tego obrazu jeszcze wciśnięcie pomiędzy czynniki administracyjne krajowe oraz globalne czyli międzynarodowe.

Koncentracja dostawców. Na razie mamy popyt na wysokim poziomie i inflację w najlepsze, a więc nikt z dostawców nie myśli o obniżaniu cen. Wprost przeciwnie nowe podwyżki pojawiły się od początku 2022 roku. Rynek płyt się konsoliduje, a wysoki koszt transportu obniża opłacalność importu. Lasy Państwowe nie mają możliwość zwiększenia podaży drewna nawet o wolumen, który nie został pozyskany w ubiegłym roku.

Koncentracja dystrybutorów.  Pomimo, iż producenci byli zmuszeni do podwyżek cen swoich produktów to nie udało im się przenieść ich w całości, a w konsekwencji rentowność produkcji w 2021 malała. Walka o podwyżki będzie kontynuowana w 2022, ale tu może się okazać, że opór handlu jest nie do przełamania, ponieważ od wybuchu pandemii zmieniło się kilka rzeczy. A mianowicie: dystrybutorzy mebli rozbudowali swoje magazyny (albo właśnie je kończą), swoje zaangażowanie w Europie mocno zwiększyły Chiny, klienci detaliczni poczuli w swoich portfelach inflację.

Uwarunkowania globalne. „Eko trend” paradoksalnie prowadzi do zaostrzania polityki pozyskania drewna, co doprowadzi do substytucji ekologicznego materiału jakim jest drewno tworzywami sztucznymi, metalem etc.  Czyli materiałami o znacząco wyższej emisyjności CO2 w procesie pozyskania, produkcji i obróbki, a później utylizacji. Jaki wpływ na ceny drewna będzie miała taka polityka nie muszę wyjaśniać. Przedłużająca się pandemia utrzymuje wysokie koszty transportu oraz jego nieprzewidywalność, co oczywiście podraża import surowców i materiałów i podnosi koszty magazynowania zapasów. Ceny gazu i energii jako element gry politycznej zostały użyte z premedytacją i dokładają swój kamyczek do ciężkiego już wora obciążeń.

Uwarunkowania krajowe. Rząd zafundował nam „Polski ład”, podwyżkę minimalnych wynagrodzeń, oraz niekontrolowaną inflację. Wzrosły obciążenia przedsiębiorstw oraz prowadzących działalność gospodarczą. Wzrosło ryzyko i nieprzewidywalność inwestycji. Naiwnie można by się spodziewać, że Rząd powinien być zainteresowany tworzeniem dogodnych warunków do rozwoju branży. Niestety w dniu głosowania przedsiębiorcy mają zbyt mało do powiedzenia, a Rząd musi spłacać dług zaciągnięty na walkę z pandemią i na wyborcze obietnice.

Do czego nas to wszystko prowadzi? W pewnym momencie klienci zaczną się buntować przeciw wysokim cenom oraz ratom kredytów i po prostu przestaną kupować. Dystrybutorzy mebli przestaną akceptować podwyżki i zredukują zamówienia. Będzie im łatwiej ponieważ przez ostatnie półtora roku rozbudowują swoje magazyny. Przy obniżonym popycie spadną ceny transportu. I tu nagle okaże się, że producenci nie są w stanie obniżyć cen z uwagi na nowe podatki i obciążenia, a na ich miejsce w sklepach z ochotą wejdą dostawcy z Azji z wyjątkowo atrakcyjnymi cenowo produktami. Kiedy to nastąpi?  Uważam, że opisane procesy będą stopniowo narastać przez 2022 roku. Przesilenie to raczej rok 2023 lub 2024. Co nas może uchronić od takiego scenariusza? Inwestycje i poszukiwanie nowych klientów. Może jeszcze ktoś szuka nowych dostawców, aby zapełnić budowane centra logistyczne. Coś na pocieszenie na koniec? Prawdopodobnie w innych europejskich krajach sytuacja wygląda podobnie. A więc do roboty, bo nie będzie łatwo.