Święto demokracji

Dwadzieścia pięć osób przy telewizorze odliczało sekundy do ogłoszenia wyników wyborów prawie tak jak podczas imprezy sylwestrowej oczekując Nowego Roku. Mówię o Nowym Roku, który rozpoczął się 15 października 2023 roku wraz z ogłoszeniem wyników wyborów parlamentarnych w Polsce.

Oby nowy rok przyniósł nam więcej dobra niż poprzedni, wyjątkowo trudny. Wyjątkowo trudny dla branży meblarskiej, dla całej polskiej gospodarki, dla gospodarki europejskiej a nawet szerzej, bo nawet w USA i Chinach dało się odczuć klimat kryzysu.

Życzyłbym sobie i Państwu, aby frekwencja w kolejnych wyborach była co najmniej taka jak we wspominanych właśnie tegorocznych wyborach parlamentarnych.

Życzyłbym sobie, aby zwycięski blok wyciągnął wnioski głębsze niż te prezentowane przez ostatnie 8 lat i przełożył je na konkrety wspierające przemysł. Szybko może się okazać, że za mobilizacją milionów Polaków wcale nie stał opozycyjny program „naprawy Polski” a jedynie jawny sprzeciw wobec polityki obozu rządzącego. Życzyłbym sobie, aby przegrany zwycięzca wyborów również wyciągnął wnioski ze swojej polityki i skali mobilizacji Polaków głosujących bardziej „przeciw” niż „za”. Skala publicznego „kupowania” głosów  za pieniądze pochodzących z podatków polskich przedsiębiorców i płaconych w rachunkach zwykłych ludzi przyprawiła ich o wściekłość i determinację.  Dzięki tej determinacji byli gotowi stać w wielogodzinnych kolejkach do lokali wyborczych lub jechać na głosowanie setki kilometrów w jedną stronę. Tak zrobiłem ja. Ponieważ wybory odbywały się w czasie targów High Point zarejestrowałem się do udziału w wyborach na ternie USA, a najbliższy lokal wyborczy mieścił się w Lawrenceville i był oddalony o 300 mil od ośrodka targowego. Podobnie zrobiła większość osób będących na polskich stoiskach. Żeby nie zamykać showroom’u podzieleni byliśmy na 4 zespoły, które o różnych godzinach wyjeżdżały aby zagłosować i o różnych porach wracały. Każdy spędził 10 -12 godzin w drodze na wybory i z powrotem. A wszystko w trosce o nasz kraj. O Polskę. Aby nie była folwarkiem jednego człowieka. Aby nie było równych i równiejszych. Aby szanować wszystkich Polaków. Aby szanować własność prywatną. Aby doceniać ciężką pracę, tych którzy się starają, uczą, tworzą miejsca pracy. Aby nie trwonić pieniędzy potrzebnych na inwestycje polskim przedsiębiorcom na zabezpieczanie partyjnych interesów. Za tym głosowałem. Czy przejmujący władzę są wstanie taką politykę prowadzić? Zobaczymy już niedługo.    

Tymczasem branża meblarska od wielu miesięcy walczy o szereg spraw związanych z rynkiem drewna, certyfikacją, gwałtownie rosnącymi kosztami produkcji przy spadającym popycie. To wszystko było przecież nie ważne z punktu widzenia artymetyki głosowania. Czy teraz wołania meblarzy zostaną usłyszane? Mam nadzieję, że tak. Zanim kolejne osoby stracą pracę.

Jednak nie samymi Wyborami człowiek żyje, więc dorzucę informacje o kilku ważnych sprawach. W High Point udało się nam powiększyć polskie stoisko do 550 metrów kwadratowych z udziałem: Black Red White, Homenestry, Gała Meble, Intermeble, Meble Wójcik, Spin, Wajnert. Wspierały nas po raz kolejny również biura zagraniczne PAIH z Nowego Jorku i Chicago. Dodając jeszcze powierzchnię Szynaka Meble ulokowaną na tym samym piętrze ekspozycja polskich mebli ma już 800 mkw. Kto wie, może wkrótce całe piętro będzie Polskie! High Point Market został wpisany na listę imprez targowych objętych dofinansowaniem FENG 2.25 z nowej perspektywy unijnej. Podobnie zresztą podobnie jak targi w Indiach w New Delhi. Przez kolejne 4 lata będą Państwo mogli uzyskać dofinansowanie na udział w targach w USA i Indiach. Pierwszy nabór jest  właśnie otwarty do 30 listopada.

Uwaga. Jednym z kryteriów ubiegania się o dotację jest innowacyjność przedsiębiorcy mierzona nakładami na B+R a potwierdzana sprawozdaniami PNT-01, PNT-02 składanymi do GUS. Bez tego ani rusz. Cóż. Kto tego nie zrobił wcześniej ten pewnie zrobi to teraz. Od wielu lat mamy opracowane procedury i dokumentację porządkującą działanie B+R w firmach, a nie wielu przedsiębiorców decydowało się je wdrażać. Czy jesteśmy w stanie pomóc? Oczywiście! Pomożemy!

Transformacja

Od polityków, którzy tworzą rząd Rzeczpospolitej Polskiej oczekuję uczciwości, odpowiedzialności i jasnego stawiania spraw. Na przykład tego, czy kierunek, w którym zmierza polska gospodarka pozwoli na utrzymanie konkurencyjności branży meblarskiej.

Kto manipuluje pieniądzem, kradnie chleb tym, którzy nań pracują”. Daniel Webster, 1837

Trafiłem niedawno na publikację w archiwum czasopisma naukowego „Bank i Kredyt” (czasopismo recenzowane; Przewodniczącym Rady Programowej wydawnictwa jest prezes Adam Glapiński) na artykuł autorstwa Mirosława Duszy „Kiedy pieniądz umiera … największe inflacje świata” (Vol. 36 No. 2 (2005), strony 50 do 57. https://www.bankandcredit.nbp.pl/content/2005/2005_02/dusza.pdf dostęp dnia 19.09.2023). Zwróciłem uwagę na kilka fragmentów, które chciałbym przytoczyć:

„Rzymska inflacja była wywołana klasyczną sekwencją, która wielokrotnie powtórzy się w następnych stuleciach: 1) ambitne projekty publiczne i wydatki na wojsko, 2) gwałtowny wzrost wydatków powodujący wzrost podatków, 3) zmniejszenie bazy podatkowej (liczby osób płacących podatki), 4) sięgnięcie do metod monetarnych: psucie pieniądza kruszcowego (Rzym) lub nadmierne drukowanie pieniądza papierowego (późniejsze inflacje). (…) Między 238 a 265 r. zawartość czystego srebra w rzymskiej monecie spadła z 2,38 grama do 0,38 grama, a później nawet do 0,2 grama. (…) Próby powstrzymania inflacji (…) miały charakter drakoński. W 301 r. wprowadzono ceny regulowane (stałe). Wydany przez Dioklecjana edykt przewidywał karę śmierci dla sprzedawcy za pobieranie cen wyższych niż ustalone przez władzę (…).”

I dalej odnośnie bliższej nam sytuacji w Jugosławii w latach 90tych ubiegłego stulecia:

„Próby wyjścia przez władze z impasu inflacyjnego obejmowały posunięcia standardowe dla rządów usiłujących leczyć tylko objawy choroby, a nie jej przyczyny. Należały do nich: zamrożenie niektórych cen towarów, ustanowienie ulgowych cen niektórych produktów żywnościowych (mąki, cukru, masła roślinnego), wprowadzenie reglamentacji części towarów pierwszej potrzeby. Oprócz tego zapowiedziano sankcje ekonomiczne i prawne dla przedsiębiorstw naruszających reżim cenowy i przetrzymujących zapasy towarów.”

Jakbym miał deja vu patrząc na działania z własnego podwórka z ostatnich lat.

Na koniec autor stwierdza: „Inflacje są w istocie specyficznymi rozbudowanymi programami podatkowymi państwa. Krótkoterminowym beneficjentem tego rodzaju programów jest państwo, potrzebujące pieniędzy na swoje przedsięwzięcia inwestycyjne lub operacje militarne, płatnikiem tego rodzaju podatków jest zaś całe społeczeństwo. (…) Inflacja może być wręcz nazwana legalnym fałszerstwem pieniądza. (…) Najświętszym ekonomicznym obowiązkiem państwa jest utrzymanie stabilności pieniądza, a ponieważ władze mogą robić sztuczki z wartością pieniądza, powinny one składać się z ludzi uczciwych, którzy rozumieją jego istotę.”

Życzę Państwu oraz sobie, żeby paliwo taniało tak jak przed wyborami. Aby obniżano stopy procentowe. Aby prąd trzymał niską ustawową cenę. Aby pensje wzrastały niezależnie od efektywności pracy. Abyśmy dostawali pieniądze od Rządu na potrzeby takie jak wychowanie dzieci, wakacje i ocieplanie domów i remonty zabytkowych pałacyków…

W latach 2015-2023 państwowy dług publiczny i dług sektora instytucji rządowych i samorządowych wzrósł z poziomu 923 mld zł do 1 bln 581 mld zł (według mf.gov.pl). Średnia cena sprzedaży drewna wedługg GUS wzrosła z 192 zł za m3 (po 3 kw. 2015) do 323 zł (po 3 kw. 2022). Prąd z 170 zł za MWh (2015) do 890 MWh (2023). Minimalne wynagrodzenie wzrosło z 1750 zł do 3600 zł.

Ja tym czasem zmniejszyłem zatrudnienie w mojej firmie z 11 osób (2015 r.) do 4,25 (dziś). Zamknąłem część zajmującą się produkcją wyrobów z drewna (przestała się opłacać) i w większym stopniu świadczę usługi o zasięgu międzynarodowym. Transformacja w toku.

Czy ktoś z polityków będzie miał odwagę powiedzieć, że dzięki ich działaniom lub zaniechaniom produkcja mebli w Polsce przestała się opłacać i czas zmienić branżę? Czy może po chichu zostaniemy wypchnięci przez konkurencję azjatycką? Może trzeba produkować baterie… Gdzie jest strategia przemysłowa Państwa? Coś mi się nie zgadza.

Globalne spojrzenie

Warto co jakiś czas spojrzeć na własne sprawy z pewnego dystansu. Tym razem spojrzenie z odległości 10 tysięcy kilometrów umożliwiło mi zaproszenie na spotkanie Światowej Konfederacji Meblarskiej (WFC) do Dongguan.

Jak wyglądają Chiny Anno Domini 2023? Imponująco. Jeśli chcesz się nauczyć jak robić dobre wrażenie powinieneś pojechać do Chin. Wróciłem do Dongguan po 16 latach. Imponujący jest postęp jaki wykonało to miasto i region. Dongguan leży na linii pomiędzy Kantonem, Shenzhen i Hong Kongiem. W ramach tworzącego się megalopolis delty rzeki Perłowej. W prowincji Guangdong . Guang Dong ma powierzchnię niewiele większą niż połowa Polski (180 tyś. km2) i liczbę ludności przekraczającą ponad trzykrotnie populację naszego kraju. Jest to najgęściej zaludniona prowincja Chin.

Imponująca jest liczba Mercedesów, BMW, Lexusów, Range Roverów, ale i równie bogato wyposażonych aut marek chińskich: BYD, Trumpchi i tych wszystkich, których nie byłem w stanie rozszyfrować nazwy. Nie ma śladu po tysiącach skuterów i riksz. No kilka jeszcze zostało, ale wyłącznie z elektrycznym napędem. Imponujący był hotel, lobby, ogromny pokój. Imponujące elektroniczne ekrany wielkości kilu metrów na wysokość i kilkudziesięciu na długość, które wyświetlały reklamy i prezentacje w salach konferencyjnych mogących pomieścić kilka tysięcy uczestników; na stoiskach targowych, w sklepach meblowych i w siedzibach firm. Imponująca była lista gości z Europy, Afryki i Azji. Zauważalnie nie było uczestników z USA, i chyba przypadkiem, nie było również nikogo z Ameryki Południowej. Szczęka opadała mi kilkukrotnie w trakcie wizyt w firmach produkujących meble, materace, maszyny. Oczywiście byli to lokalni liderzy, ale poziom automatyzacji, badań i rozwoju, jakość prezentacji muszę zaliczyć do najwyższej klasy światowej. Kilka razy dziennie musiałem powtarzać „Łał.. !” Jakże inny obraz miałem w głowie z mojej pierwszej wizyty…

W trakcie obrad WFC padło kilka istotnych stwierdzeń odnośnie straconej dekady wzrostu gospodarczego. Prognozy Banku Światowego mówią, że światowy wzrost PKB będzie o co najmniej 1/3 niższy niż w poprzedniej dekadzie. Najboleśniej odczują to Chiny. Mowa była o spowolnieniu na rynku meblarskim w globalnym ujęciu. Wśród przyczyn przywoływano konsekwencje pandemii COVID, ukraiński kryzys (sic! – mówmy o rosyjskiej agresji na Ukrainę), wzrost napięcia w polityce międzynarodowej. I te same odczucia potwierdzali wszyscy uczestnicy.

Ciekawą propozycją przezwyciężenia trudności jest rozwój ponadgranicznej sprzedaży bezpośredniej! UWAGA! To jest rezerwuar marży i praktyczna realizacja postulatu jaki głoszę od wielu lat – Skracanie dystansu do klienta ostatecznego! Proszę polskich meblarzy, aby przedyskutowali w jaki sposób mogą wcielić w życie tą strategię sprzedaży! Jest to ogromnie ważne. Pandemia otworzyła sprzedaż internetową dla wielu grup produktów i otworzyła drzwi dostępu do wielu grup społecznych. Obecnie rozwijają się biznesy i platformy umożliwiające zarówno sprzedaż na wielu rynkach jednocześnie (chociażby Ebay), jak również platformy umożliwiające obsługę zawartej transakcji. Przyjęcie płatności i wysyłkę towaru w dowolne miejsce na świecie (a przynajmniej do najważniejszych miejsc na świecie). Przyszłość handlu to bezpośrednia sprzedaż z fabryki do klienta na całym świecie.

Miałem również okazję choć na kilka godzin zobaczyć Chiny z perspektywy ulicy. I moja obserwacja jest taka, że obok niezaprzeczalnego postępu, Chiny przeżywają kryzys. Kryzys będący efektem polityki „zero Covid”, wzrostu kosztów i wynagrodzeń oraz kryzys spadku zamówień eksportowych.  Centrum Handlowe Happy Mall (Wesołe Centrum Handlowe) – ja nazwałbym Dead Mall (Martwe Centrum Handlowe) – może 20% powierzchni była otwarta.  Na ulicach wiele punktów była zamknięta od dłuższego czasu (zdążyły wyrosnąć chwasty pomiędzy płytkami na schodach). Chińczycy dzwoniąc do swoich klientów, podobnie jak w czasie pandemii, pytają czy jeszcze „żyją” czy przypadkiem nie zamknęli biznesu.

Podczas jednej z kolacji siedziałem z przedstawicielami chińskiej firmy produkującej stoły rozkładane. Współpracowali w Polsce z Agatą, ale nie byli w stanie utrzymać cen oczekiwanych przez Agatę. Już nie współpracują. Wnioski niech wyciągną Państwo sami.

Wakacyjna nauka języków obcych

Wolę jeździć w miejsca gdzie jestem się w stanie „dogadać” z mieszkańcami bez pomocy tłumaczy.

Lato to zwykle czas lżejszych tematów w moich felietonach. Pisana czasem na plaży, pod parasolem, z drinkiem. Czasem temat do puszczenia wodzy fantazji i drobnego nazmyślania oraz puszczenia oka do czytelników. Ciekawe czy zgadniecie jaki kurort na świecie (poza Polską oczywiście) uważam za najbardziej pro polski? … Uwaga! …. Saranda w Albanii!  O ile na wyjazdach bardzo często jestem brany za Rosjanina (tfu!)  to w Sarandzie czułem się prawie jak na polskim wybrzeżu. Nie dość, że nikt się nie mylił to swobodnie można było porozmawiać po polsku, czy dostać polskie menu.  Albania dopiero chyba w tym roku postawiła na szerszą promocję w polskich massmediach, ale  to biura podróży organizują wycieczki do wspomnianej Saradny i okolic od około dwudziestu lat. Jak usłyszałem od spotkanych tam ludzi Polacy i Norwegowie to byli pierwsi turyści, którzy pojawili się w tym kraju po wojnie na Bałkanach. I przez lata to właśnie ich obsługiwała lokalna społeczność barmanów, restauratorów, taksówkarzy, hotelarzy czy sklepikarzy. Idziesz na przykład kupić kartę sim do lokalnego punktu sprzedaży telefonów – a tam – proszę obsługa w języku polskim. Wsiadasz do taksówki – „Dokąd chcą państwo pojechać?” – brzmi swojsko kierowca. Obsługa przy kolacji – menu po polsku – obsługa po polsku… Jak tu nie pokochać tego kraju. Do tego piękna pogoda, krystaliczna woda, góry. Wszystko w przystępnych cenach.

Uwielbiam Chorwację (w szczególności Dalmację) za jej słowiański charakter w adriatyckim wydaniu. Tu część słów brzmi swojsko więc przy dobrej woli dwóch stron prawie można się dogadać po słowiańsku!

W dalszej kolejności ustawia się szereg krajów gdzie można się dogadać w języku angielskim,

Problem zaczyna się wtedy kiedy ani po słowiańsku, ani po angielsku, ani nawet po niemiecku, czy też po rosyjsku nie mogę nawiązać porozumienia.

Jakież było moje zdziwienie, kiedy się okazało, że w Indiach niewiele osób mówi po angielsku! Przecież przez lata była to brytyjska kolonia – a więc założyłem, że większość ludzi zna ten język. O nie! Bez tłumacza ani rusz! Do tego język angielski w wymowie hindusów brzmi dziwnie i trzeba się trochę do niego przyzwyczaić.

Trafiłem kiedyś do restauracji w środkowej Rumunii. Restauracja to słowo w tym przypadku akurat na wyrost. Raczej bar przy stacji benzynowej. Ja nie znam rumuńskiego. Oni nie znają żadnego innego niż Rumuński. Menu bez obrazków. Internetu brak. Wyobraźcie sobie jak bolały nas ręce żeby się dogadać i zamówić obiad dla 5 osobowej rodziny z alergiami. Takich opowieści  znalazłbym pewnie jeszcze kilka.

Wniosek jeden – trzeba się uczyć języków! Siedziałem więc i uczyłem się języka unijnej biurokracji. O matko! Wydawało mi się, że jestem – kolokwialnie mówiąc – „oblatany” w tematyce funduszy unijnych.  Tymczasem weszła nowa „perspektywa finansowa” Unii Europejskiej! To słowo kojarzymy z dotacjami. Tyle tylko, że co 7 lat fundusze te są inaczej zorganizowane – spriorytetyzowane. Trudne słowo. Nowe programy operacyjne z nowymi nazwami, nową numeracją działań i zakresami projektów i to w ilości kilku setek działań potrafią przysporzyć (jeszcze trudniejsze słowo) niemałego bólu głowy. Jest w czym wybierać zarówno z poziomu krajowego, jak i regionalnego – a nawet międzynarodowego. Jeśli będą mieli Państwo ochotę podyskutować co w waszym przypadku jest be_plus_ erem, „inteligentną innowacją” , a więc SMART (zakładam, że nieinteligentnych Państwo nie robią) lub jak przygotować wniosek o dofinasowanie przedsięwzięcia (po unijnemu „projektu”)  targowego na rynkach zagranicznych – czyli na „internacjonalizację” – pomożemy! Przeanalizujemy wspólnie co jest dostępne dla was i na co warto zwrócić uwagę. Zapraszam do kontaktu małych, średnich i dużych.

Kończąc.  Czy pamiętają Państwo jedną z pierwszych reklam zrobionych przez kabaret Mumio dla Plusa – wtedy Simplusa? Taką gdzie malarz stuka chaotycznie w klawiaturę konsultanta? Pamiętacie? „Co mi Pan tu napisał?” pyta konsultant. „Kopytko”.

Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: tomek@brstudio.eu

Przygotowując się na 2025 rok

Analizy danych statystycznych wskazują, że jest „mniej źle” niż zakładaliśmy. No ale kiedy będzie „lepiej”? Z tym pytaniem dzwoni do mnie co raz więcej osób.

Jeśli czekają Państwo, aż się samo poprawi to możecie się nie doczekać. Obecna sytuacja na rynku to nie pierwszy kryzys z jakim się mierzyliśmy w przeszłości i nie ostatni, z jakim przyjdzie nam się mierzyć w przyszłości.

O tym, że hossa post pandemiczna się skończy wiedziałem już pod koniec 2021 roku, ponieważ wskazywała na to zmiana dynamiki wskaźników gospodarczych. Po rozpoczęciu agresji rosyjskiej na Ukrainę wiedziałem, że bessa przyjdzie szybciej i będzie boleśniejsza. Od czerwca 2022 zmiana rynkowa stała się faktem i zacząłem odczuwać na własnej skórze jej konsekwencje, mianowicie odpływ klientów. Decyzje o koniecznych zmianach w modelu biznesowym zapadły u mnie mniej więcej rok temu. Mam nadzieję, że u Państwa również.

Do końca 2022 dotarliśmy z wciąż dobrymi wynikami finansowymi, ale z pogarszającą się perspektywą. Czyż nie podobnie było w wielu fabrykach mebli? Liczby wskazują, że właśnie tak. Niedawno minął I kwartał 2023, minął kwiecień, maj, mija właśnie czerwiec. Przyznam, że pod względem rentowności kwiecień był niechlubnym rekordzistą w historii mojej firmy. W branży dynamika produkcji sprzedanej w cenach stałych wyniosła 84,4, a w cenach bieżących 89,0. Wolumeny były o około 20% niższe niż rok wcześniej. Mam nadzieję, że tak jak przewidywałem wcześniej w raporcie „Polskie Meble Outlook 2023” kwiecień to właśnie miesiąc, w którym przetestowaliśmy jak głęboko jest dno obecnego kryzysu.

Czerwiec zapowiada się u mnie lepiej pod względem marży, choć niekoniecznie obrotów. Liczę na to, że pomimo iż fundamentalne ryzyka takie jak wojna na wschodzie nie zostały zażegnane, to efekty zmian wdrażanych od roku przez kraje i firmy pozwolą na stabilizację i stopniową poprawę nastrojów konsumentów. Przeżyliśmy w końcu zimę, węgiel staniał w porównaniu do swoich historycznych szczytów, podobnie z benzyną, ropą i gazem. U wybrzeży Europy pływają terminale gazowe, infrastruktura do transportu węgla została poprawiona, instalacje fotowoltaiczne rozbudowane. Nota bene – co raz częściej na giełdach w Europie pojawia się ujemna cena prądu! Jeszcze koncerny energetyczne spijają „premię za ryzyko”, ale rekordowe marże powinny stopniowo się kurczyć w raz z budową nowych łańcuchów dostaw i wzrostem ilości dostawców.

U mniej plan jest mniej więcej taki: Wzmocniłem podstawowy dział raportów, badań i analiz, dokonałem transformacji energetycznej, ograniczam zadłużenie zewnętrzne, rozwijam obszar organizacji targów i wystaw (USA plus rozwojowy temat Indii), wraz z partnerami złożyliśmy kilka wniosków o dofinansowanie.

Zmiany te przyrównałbym do procesu inwestycyjnego. Należy go zaplanować, wdrożyć, a dopiero po kilkunastu miesiącach będzie można mówić o czerpaniu korzyści. Proces inwestycyjny w branży meblarskiej w Polsce trwa średnio dwa lata. Od początku nakreślonego planu minęło już 12 miesięcy i szacuję, że wyraźną poprawę wyników odczuję za kolejne, około 12 miesięcy. Koszty spadną – już spadają. Zadłużenie i raty kredytów spadają . Pojawią się nowe, bardziej efektywne strumienie dochodów. Ktoś powie – zaklinanie rzeczywistości! O nie! – to strategiczny plan wypłynięcia z obecnej zawieruchy. Zawsze po deszczu przychodzi słońce!

Spodziewam, że właśnie przechodzimy dno obecnego kryzysu, a wkrótce Ci, którzy wdrożyli swoje strategiczne plany i inwestycje w życie odczują stopniową poprawę. Liczę, że druga połowa 2023 da podstawy do ostrożnego optymizmu.

Rok 2024 powinien być dużo lepszy, ale 2025 powinien być świetny! Tego i Państwu i sobie życzę! Tymczasem znajdźmy chwilę odpoczynku podczas już rozpoczętych wakacji! Może wybierzemy się razem w sierpniu do Indii? Zapraszam.

Za dużo pracy, czyli nie tak źle jak mogłoby się wydawać

Zima minęła, nie zamarzliśmy, Europa też nie zamarzła więc jakoś to będzie.

Ponownie rzutem na taśmę kończę felieton dla Biznes Meble.pl. Wszystko dla tego, że mam za dużo pracy – jak przyjaźnie skwitował Redaktor Prowadzący. Oczywiście znawcy tematu stwierdzą, że kolejność wykonywanych zadań to kwestia priorytetów i w pełni się z nimi zgadzam. Wybacz Marku, ale kilka tematów wdarło się przebojem na wysokie miejsca listy priorytetów.

Przyznam, że końcówka poprzedniego roku i początek obecnego upłynęły mi pod znakiem pesymizmu i spadku zamówień. Zdecydowałem wtedy, że potrzebuję nowego motoru wzrostu. Stąd pomysł na Indie, które dojrzewały w szufladzie pomysłów od dłuższego czasu. Może to brzmieć jak zaklinanie rzeczywistości, ale mam przekonanie, że za kilka lat Indie znajdą się w top 20 kierunków eksportu polskich mebli, podczas gdy obecnie prawie nikt nie ma ich na radarze. Piszę „prawie nikt”, ponieważ oczywiście wiem, że Forte jest w Indach od kilku lat. Podobnie Komandor. Na targach w Indiach wystawiały się już nieliczne firmy z Polski. Za to obecne są w sposób zauważalny firmy z  Włoch, Danii i Niemiec. To pierwszy z nowych strumieni zadań dla mnie i mojego zespołu.

Drugi to prace związane z nowymi konkursami na dotacje unijne. Pamiętają Państwo, że kilka miesięcy temu zapowiadałem wysyp konkursów. Owszem już jest! Na przestrzeni dwóch miesięcy ogłoszonych jest kilka ważnych naborów, co po blisko dwóch latach posuchy nie umknęło uwagi firmom i dla kilku z nich pomagam przygotować koncepcje, prace B+R i opisy do wniosków. Powiało optymizmem. Mam nadzieję, że po rozpatrzeniu wniosków, będę mógł się pochwalić ciekawymi projektami na koncie.

Trzeci, to może nie nowy, ale wymagający temat polskiej obecności w High Point. W lutym udało się nam dopiąć sprawę wizyty dziennikarki amerykańskiego Furniture Today w Polsce, która odwiedziła targi Meble Polska oraz wizytowała siedziby firm biorących udział w projekcie HPMKT. Udało się, ponieważ plan był przygotowany przed pandemią, a z uwagi na covidowe ograniczenia mógł się zrealizować dopiero teraz. Przygotowania do targów idą pełną parą i wszyscy liczymy na „dobrą prasę” oraz zamówienia. Do tego wszystkiego dochodzą nasze regularne projekty doradcze, badawcze i opracowania raportów. W naszych źródłach pojawiają się pierwsze wyniki z obecnego roku a z nich również wyłania się obraz, który jest bardziej optymistyczny niż szacowaliśmy. W styczniu i lutym wartość produkcji sprzedanej mebli mimo, że niższa w cenach stałych to w cenach bieżących była wyższa o 4,5% od wyniku z roku poprzedniego. To blisko 9% lepiej niż się spodziewaliśmy –  czyli mniej więcej o wskaźnik inflacji w naszej branży. Czyli wolumeny nadal są niskie, ale przynajmniej niektórym firmom udaje się wciąż podnosić ceny produktów. Do hurra optymizmu mi daleko. Ryzyk na horyzoncie wciąż co nie miara. Wojna się nie skończyła. Światowa gospodarka trzeszczy w posadach. Upadek jednego banku w Kalifornii powoduje w ciągu kilkunastu godzin reperkusje za oceanem.

Prognoz na cały rok nie będę póki co rewidował. Dla pocieszenia powiem, że ceny gazu, ropy i węgla na światowych giełdach zeszły ze swoich szczytów notowanych w okolicach poprzedniego lata. Trochę w obawie przed załamaniem gospodarczym, a trochę z uwagi na lekką zimę. Trochę przez determinację państw w przestawieniu miksu energetycznego i szybkość ułożenia nowych tras zaopatrzenia. Dzięki temu wskaźnik ufności konsumenckiej po najniższych od pandemii odczytach w październiku ubiegłego roku systematycznie pnie się do góry. Tak więc trzymam kciuki, abym za kilka miesięcy mógł napisać, że się myliłem, i branża ponownie zanotuje rekord sprzedaży.

Namaste

Czy w Indiach można zrobić biznes meblarski? O tak!

Siedzę w saloniku biznesowym na lotnisku w Mumbaju czekając na lot do Warszawy. Salonik jest wypełniony ludźmi po brzegi, tak jak na Indie przystało. Nie wszystko jest dopilnowane. Widać kilka niedociągnięć, ale nie można narzekać. Meblarzowi rzucają się w oczy ślady ciężkich warunków użytkowania w miejscu, gdzie codziennie przewija się kilka tysięcy osób. W mojej głowie wciąż kotłują się obrazy z ostatniego tygodnia i wspomnienia egzotycznych przygód. Byłem już w wielu miejscach, ale Indie zrobiły na mnie niesamowite wrażenie – głównie za sprawą kontrastów.

Zacznijmy jednak od początku. Lot Warszawa – Mumbaj zawrócił do Warszawy po 1,5 godziny lotu. Podstawiony godzinę później kolejny samolot doleciał jednak na miejsce bezpiecznie, tyle że
z 6-godzinnym opóźnieniem. Mumbaj przywitał mnie najpierw nowoczesnym lotniskiem, a zaraz po tym falą gorąca, zgiełkiem i kłębowiskiem ludzi, samochodów, śmieci, metalowych zasieków, palm, kolorów, zapachów itd. Po nocy w samolocie to jak uderzenie adrenaliny. Fascynujące i przerażające zarazem doświadczenie dla Europejczyka. Mumbaj jest jedną z największych metropolii świata – mieści się w TOP 5. Trudno policzyć mieszkańców Mumbaju, ale szacuje się, że jest ich około 25 milionów. Mój indyjski partner – organizator targów Index w Mumbaju i Delhi powiedział, że Mumbaj ma wszystko oprócz dwóch rzeczy: miejsca i czasu. Nie ma miejsca na szerokie ulice i nowe domy. Nie ma czasu, żeby wszystko posprzątać i poukładać. Mumbaj leży na wyspie. Jest finansową i biznesową stolicą Indii. Wytwarza 6% PKB Indii. Całkowite PKB Indii szacuje się na 3,17 bln USD – dla porównania Polskie PKB to 0,68 bln USD. To porównanie daje do myślenia. Pod względem populacji kraj jest większy od Polski 36 razy, ale PKB ma większe tylko 4,6 razy. Pod względem nominalnej wartości PKB Indie zajmują 6. miejsce na świecie, a Polska 23. W przeliczeniu per capita – Polska ląduje na 48. miejscu, Indie na 141. Indie to biedny kraj, statystycznie 9 razy biedniejszy od Polski. Ale Indie to nie jest kraj jednolity. Tu drapacze chmur wyrastają wprost ze slumsów. W Mumbaju znajdziecie największy na świecie slums Dharavi. Tu rozgrywała się akcja nagrodzonego Oskarem filmu: „Slum Dog – milioner z ulicy”. Tu znajdują się 292 wieżowce wyższe niż 150 m, a kolejnych 38 jest w budowie. W światowych rankingu to 5 i 4 miejsce. Indie mają kilka prędkości i kilka standardów życia. Jest świat należący do miliarderów i milionerów – Indie mają więcej miliarderów niż Francja i Wielka Brytania razem wzięte. Klasa wyższa, średnia wyższa, średnia niższa, klasa niższa oraz ludzie żyjący poniżej granicy ubóstwa. Trudno znaleźć precyzyjne statystyki. Ja oceniłbym, że klasy niższej i poniżej granicy ubóstwa to około 65-70% społeczeństwa. Niższa średnia to prawdopodobnie 18-22%, średnia wyższa 8-12%, klasa wyższa mniej niż 1-2 %. Z punktu widzenia polskiego meblarstwa interesować nas będzie klasa średnia wyższa o zarobkach od kilku do kilkunastu tysięcy dolarów miesięcznie. To rynek około 140-200 milionów konsumentów. Kolejne 300-400 milionów konsumentów pojawi się w najbliższych latach wraz ze wzrostem zamożności klasy średniej niższej.

Rynek meblarskie w Indiach dopiero się rozwija. Trudno znaleźć wyspecjalizowane sklepy meblowe takie jakie znamy w Europie  – w 25 milionowym Mumbaju jest ich pewnie tyle co w Lublinie czy Bydgoszczy! Jest IKEA, jest Bo Concept, jest Poltrona Frau, Ashley. Importerzy mebli tureckich czy włoskich oraz marki indyjskie. Większość ludzi zaopatruje się jednak u rzemieślników wytwarzających meble na wymiar w prowizorycznych warsztatach, które można spotkać nawet na centralnych ulicach miast.

Czy więc Indie to oferta dla każdego? Największą szansę mają polskie meble ze średniej plus i z wyższej półki. Sofy, meble do salonu i jadalni, kuchnie na wymiar. Z racji na małą ilość europejskich marek i szybko rosnącą średnią klasę, wejście polskich firm na rynek powinien zauważyć każdy importer i dystrybutor w tym kraju.

Wracam do domu z umową o współpracy z targami Index w Mumbaju i Delhi.

Plany surfowania na nowy 2023 rok

W przyrodzie nic nie ginie i nic nie ma za darmo. Wszystkich łączy krąg życia niemal jak w tytułowej piosence z disnejowskiego Króla Lwa. Wszystko płynie.

Mając w pamięci przytoczone powyżej sentencje szlifowałem kilka dni przed Bożym Narodzeniem plany i strategie na 2023 rok. Wielokrotnie na przestrzeni ostatnich lat, a nawet dekad, wychodziliśmy ze strefy komfortu. Jak surferzy łapaliśmy nadchodzące biznesowe fale a czasem skrywaliśmy się pod wodą. Właśnie tak się czuję! Jak surfer wpływający pod wielką falę. Czy uda się ponownie złapać ją za grzywę i posurfować na jej grzbiecie? Czy jednak żywioł przytłoczy, skotłuje i wypluje poturbowanego? Nigdy nie wiesz jeśli chcesz łapać dużą fale. A ja chcę łapać duże fale. Potrzeba więc techniki, determinacji, sprzętu i trochę szczęścia.  Parafrazował bym Winstona Churchill’a: „Sukces polega na przechodzeniu od porażki (kryzysu) do porażki bez utraty entuzjazmu”. Wracając do analogii surfera – pomiędzy chwilami, gdy cieszysz się z jazdy na grzbiecie fali muszą być momenty kiedy kąpiesz się w wodzie i zmagasz z nadchodzącymi kolejnymi falami.

Pobudzeni teraz wizją ślizgu na wielkiej fali i towarzyszącemu mu zastrzykowi adrenaliny popatrzmy jaką falę mamy na horyzoncie.

W przyrodzie nic nie ginie. Skoro przez dwa lata produkowaliśmy na potęgę meble – mniej więcej od czerwca 2021 do maja 2022. Do tego nie robiliśmy tego wyłącznie my w Polsce, a prawie wszyscy na świecie,  to też nie ma się teraz co dziwić, że rynek się nasycił i obserwujemy w Europie dno fali.  W zasadzie spodziewam się , że owo dno przetestujemy w okolicach przełomu I-go i II-go kwartału 2023. Oby nie ziściły się bardziej pesymistyczne scenariusze. Rozpędzona fala popytu rozbiła się właśnie na płyciznach drogich nośników energii. Za kilka miesięcy mam nadzieję, że ponownie, aczkolwiek powoli, będziemy wspinać  się na szczyt nowej fali. I znów, obserwując przyrodę nie spodziewam się, aby kolejna po obecnej fala była tak wysoka jak poprzednia . Wyprodukowane meble nie zginęły nagle. Część z nich zalega wciąż w magazynach i centrach dystrybucyjnych dystrybutorów. Na szczęście meble też nie są wieczne a „krąg życia” dotyczy również nich, więc popyt na rynek powróci jak wspominane fale.

Od pewnego czasu rozglądam się gdzie owa nowa fal się pojawi. Geograficznie taką falę powinniśmy obserwować tam gdzie PKB rośnie szybciej niż gdzie indziej, a to obecnie wskazuje na region Afryki i Azji. Kraje takie jak Arabia Saudyjska, Irak, Kuwejt, Libia, Senegal, Niger rosną dzięki drogiej ropie naftowej. Moją uwagę zdobywa jednak przebojem gospodarka, która na koniec obecnej dekady ma być trzecią największą gospodarką na świecie po USA i Chinach, a wyprzedzając Niemcy i Japonię – czyli Indie. Obok USA ma to być nowy kierunek zainteresowania B+R Studio. O ile USA to rynek dużych wolumenów, to do Indii możemy pojechać sprzedawać luksusowe meble z Polski. Indie pod koniec dekady powinny awansować do top 20 kierunków polskiego eksportu mebli.

Pod względem asortymentowym obserwuję, że póki co lepiej sobie radzi rynek B2B niż B2C. Szereg funduszy inwestycyjnych i firm ma wciąż napchane portfele zyskami z drogiej ropy, gazu i węgla, czy kosmicznych cen transportu morskiego. Wielkim znakiem zapytania jest jednak czy światowy system gospodarczy wytrzyma perturbacje wywołane rosyjską agresją na Ukrainę i nie poleci jak kostki domina.

W kręgu życia to nie wielcy zjadają małych, tylko szybcy zjadają wolnych. Mam na myśli innowacje. Temat ten podwójnie będzie ważny w 2023 roku. Musimy wdrażać w firmach mądre innowacje ponieważ tego wymacha transformacja energetyczna i cyfrowa. Dodatkową zachętę do prowadzenia badań i rozwoju oraz wdrażania innowacji przyniosą uruchamiane stopniowo środki unijne z nowej perspektywy finansowej oraz Krajowego Planu Odbudowy. Nowe projekty badawcze i technologiczne to będzie ważna część naszego biznesu w tym roku.

Tak więc 2023 jawi się rokiem międzynarodowego biznesu na wschodzie i zachodzie oraz rokiem Funduszy Europejskich! Do roboty!

Nie lubię dwa tysiące dwudziestego drugiego.

Z pewnością zauważyli już Państwo, że minione Święta były krótkie. Wigilia w sobotę, pierwszy dzień świąt w niedzielę, drugi w poniedziałek. Ot, taki długi weekend. Będzie więcej czasu na pracę… problem, że tej jakoś ostatnio mniej. Albo jak już jest, to jakaś ta praca bezproduktywna i „charytatywna”. Słowem – ciężkie czasy. Można by zrobić przerwę świąteczną i gdzieś wyjechać. Ale jak tu w takich niepewnych warunkach. Karnety na wyciągi drogie. W pokojach hotelowych zimniej podobno. Wody ciepłej mniej. Grzaniec droższy…  Nowego znaczenia nabierze „reshoring” i „friends shoring”. Do wyboru będą więc dwie drogi: All inclusive w Egipcie – podobno taniej wyjechać niż ogrzać mieszkanie, albo prywatka u przyjaciół lub rodziny. Jeśli w pandemii byliśmy skazani na izolację to tym razem mamy szansę odbudować socjalne relacje i spędzić więcej czasu z bliskimi w swojej okolicy. I taniej, i cieplej w grupie.

Zostawmy jednak te pesymistyczne żarty. Rok 2022 się skończył, ale życie się nie zatrzymało, co akurat dla branży meblarskiej jest dobrym znakiem. Dobrym ponieważ, zmiany w życiu człowieka sprzyjają wymianie mebli. Od ślubów, przez urodziny, wychowanie dzieci, aż do wyfrunięcia z gniazda. A to oznacza, że obecne problemy ze spadkiem popytu są po pierwsze przejściowe, a po drugie można się było ich spodziewać. Przejrzałem nawet kilka moich felietonów z ostatnich dwunastu miesięcy i wtedy pisałem, że hossa meblarska wkrótce się skończy. Ci którzy założyli, że pandemiczna gonitwa produkcyjna utrzyma się w nieskończoność zrobili błąd. Rynek już się zmienił i należy firmy dostosować do rynku.

Prognozując w ubiegłym roku założyłem, że w 2022 branża odnotuje 8 procent wzrostu wartości produkcji sprzedanej. W świetle najnowszego raportu B+R Studio „Prognoza eksportu 2023”- rok miniony prawdopodobnie zakończył się dziesięcioma procentami wzrostu. Myliłby się jednak ten, kto w owych 10 procentach widzi zapowiedź dalszych wzrostów. Inflacja i zmiana kursów walut transferują pozytywny wynik wartości w potężny „minus” na wolumenach. Trend wzrostowy się odwrócił i przez kilka kolejnych miesięcy (mam nadzieję, że tylko „kilka”) będziemy sprawdzać gdzie jest dno kryzysu. O ile wojna na wschodzie nie rozleje się na kolejne kraje, to mam nadzieję, że od przyszłego kwietnia powróci na rynek powiew optymizmu. Zrobi się cieplej, a łańcuchy dostaw węgla czy gazu na nowo zostaną poukładane. Pozwolą Państwo, że więcej szczegółów nie ujawnię z uwagi na szacunek dla czytelników raportu.

Biznesowo dwa tysiące dwudziesty drugi był dla mnie – podobnie jak wynik branży – rekordowy. Udało się zrealizować kilka ambitnych projektów. Uruchomiliśmy z Izbą nowy, większy salon polskich mebli w USA , a obecnie staramy się o dalsze powiększenie polskiej ekspozycji. Spoglądam co raz śmielej ku Indiom. Czy ktoś z Państwa miałby ochotę w tym roku polecieć na targi do Mumbaju lub Dheli? Zainteresowanych proszę o kontakt. W 2022 roku wydaliśmy rekordową liczbę raportów i zrealizowaliśmy ciekawe projekty doradcze. Ukończony został pierwszy etap ambitnego programu niezależności energetycznej – nasze instalacje fotowoltaiczne produkują obecnie tyle prądu ile zużywa nasza firma. Do tego w zakresie „sourcing and logistic” przekroczyliśmy milion dolarów w wartości mebli dostarczonych dla amerykańskich klientów. Minusem jest jednak niepewność sytuacji w kolejnych miesiącach i spadająca sprzedaż…

Kontrofensywa

Polska branża meblarska powinna przeprowadzić kontrofensywę jeśli chce utrzymać swoje pozycje.

Terminologia wojskowa zdaje się dobrze pasować do sytuacji w jakiej znalazła się branża meblarska. Wraz ze spadkiem nowych zamówień zarówno krajowych, jak i eksportowych wydaje się, że przechodzimy do defensywy. Defetystyczne nastroje towarzyszyły moim kilku ostatnim spotkaniom i rozmowom. Głównie za sprawą niewiadomych czających się w bliższej i dalszej przyszłości. Strach ma duże oczy!

W ubiegłym miesiącu wziąłem udział w targach Drema i towarzyszącym im Kongresowi Meblarskiemu. Z uwagą wysłuchałem wszystkich wystąpień, z których wypływa kilka ciekawych wniosków prowadzących do przygotowania i realizacji meblarskiej kontrofensywy.

„Wojna” zostanie wygrana wtedy, gdy na nowo zostaną ułożone łańcuchy dostaw gazu, węgla i ropy oraz dokonana się transformacja energetyczna. Jest szansa, że czytając te słowa przez Baltic Pipe już płynie gaz do Polski. Statki z węglem są rozładowywane, a kolejne instalacje fotowoltaiki oddawane są do użytku. Nota bene zainstalowana w Polsce moc przekroczyła w maju bieżącego roku 10 GW (według wysokienapiecie.pl). W ciągu ostatniego roku moc podwoiła się i nie wykluczam, że przez kolejny rok podwoi się ponownie. Co ciekawe rządowe plany zakładały, że taką moc paneli osiągniemy za 20 lat.

Skoncentrujmy się jednak na sprawach branżowych. Według Pawła Radwańskiego z Alior Banku perspektywy dla branży z punktu widzenia banku są umiarkowanie dobre. Owszem należy się liczyć ze spadkiem obrotów, ale problemy powinny być do opanowania (brak silnych zagrożeń od strony kosztowej: spada presja na niedobór surowców, cena drewna jest dość stabilna, udział energii w kosztach produkcji jest relatywnie niewielki, spadają ceny frachtu, a wzrost wynagrodzeń jest przewidywalny). Zagrożeniem jest spadek popytu. Z macierzy uwzględniającej charakter rynku (znany, istniejący, tradycyjny vs nowy, nieistniejący)  i charakter produktu (tradycyjny, znany vs nowy produkt) strategia przeciwdziałania spadkom jest czytelna – należy przeprowadzić kontrofensywę w celu głębszej penetracji rynku!

Życie się nie zatrzymało i ludzie będą kupować meble, tylko że do ustabilizowania sytuacji będą to robić rzadziej i wybiorą tańsze produkty (pomijam rynek high end). Meblarska kontrofensywa może mieć dwa cele taktyczne. Po pierwsze zdobycie nowych dystrybutorów na nowych rynkach – a więc zwiększyć zasięg dystrybucji. Po drugie skrócić dystans do klienta ostatecznego przez eliminację ogniw (lub ich optymalizację) w łańcuchu dystrybucji tak, aby móc zaoferować niższą cenę lub zachować rentowność bez podnoszenia cen. Po trzecie: zintensyfikować marketing. Którą taktykę przyjąć? To już zależy od konkretnego przypadku. B+R Studio do meblarskiej kontrofensywy przygotowuje również amunicję w postaci raportów. W ostatnim czasie powstało ich aż cztery (jak na kontrofensywę przystało): dwa raporty na temat dystrybutorów mebli w USA, raport o dystrybutorach e-commerce w Europie (nowa edycja), raport o strategiach cenowych w polskich sklepach.

Dla pewnej wygranej ja jednak dodałbym również konieczność zabezpieczenia tyłów. Jak pokazuje historia, bez sprawnej „logistyki” nie da się wygrać wojny. Co mam na myśli w kontekście meblarskim? Pełną mobilizację sił i środków po stronie produkcji. Cel taktyczny numer jeden: zaangażowanie sztabu do regularnej analizy sytuacji, do kreatywności, innowacji. Cel taktyczny numer dwa: ograniczenie kosztów zużycia energii i ciepła na potrzeby produkcyjne, oświetlenia i ogrzania. Znana duża firma pracowała we wrześniu we wszystkie soboty, aby ograniczyć pracę w grudniu – gdzie ciepła i oświetlenia będzie potrzeba więcej.  Cel taktyczny numer trzy: innowacje w zakresie konstrukcji mebli – zmniejszenie materiałochłonności i poszukiwanie substytutów drożejących materiałów. Spojrzenie z góry na całą mapę teatru wojennego uzupełnią nasze pozostałe raporty i usługi.

Pozostaje mieć nadzieję, że podobne przygotowania zdążą zrobić inne branże, a sił i środków wystarczy do momentu gdy będziemy niezależni od wahań cen prądu, gazu i węgla.