Za dużo pracy, czyli nie tak źle jak mogłoby się wydawać

Zima minęła, nie zamarzliśmy, Europa też nie zamarzła więc jakoś to będzie.

Ponownie rzutem na taśmę kończę felieton dla Biznes Meble.pl. Wszystko dla tego, że mam za dużo pracy – jak przyjaźnie skwitował Redaktor Prowadzący. Oczywiście znawcy tematu stwierdzą, że kolejność wykonywanych zadań to kwestia priorytetów i w pełni się z nimi zgadzam. Wybacz Marku, ale kilka tematów wdarło się przebojem na wysokie miejsca listy priorytetów.

Przyznam, że końcówka poprzedniego roku i początek obecnego upłynęły mi pod znakiem pesymizmu i spadku zamówień. Zdecydowałem wtedy, że potrzebuję nowego motoru wzrostu. Stąd pomysł na Indie, które dojrzewały w szufladzie pomysłów od dłuższego czasu. Może to brzmieć jak zaklinanie rzeczywistości, ale mam przekonanie, że za kilka lat Indie znajdą się w top 20 kierunków eksportu polskich mebli, podczas gdy obecnie prawie nikt nie ma ich na radarze. Piszę „prawie nikt”, ponieważ oczywiście wiem, że Forte jest w Indach od kilku lat. Podobnie Komandor. Na targach w Indiach wystawiały się już nieliczne firmy z Polski. Za to obecne są w sposób zauważalny firmy z  Włoch, Danii i Niemiec. To pierwszy z nowych strumieni zadań dla mnie i mojego zespołu.

Drugi to prace związane z nowymi konkursami na dotacje unijne. Pamiętają Państwo, że kilka miesięcy temu zapowiadałem wysyp konkursów. Owszem już jest! Na przestrzeni dwóch miesięcy ogłoszonych jest kilka ważnych naborów, co po blisko dwóch latach posuchy nie umknęło uwagi firmom i dla kilku z nich pomagam przygotować koncepcje, prace B+R i opisy do wniosków. Powiało optymizmem. Mam nadzieję, że po rozpatrzeniu wniosków, będę mógł się pochwalić ciekawymi projektami na koncie.

Trzeci, to może nie nowy, ale wymagający temat polskiej obecności w High Point. W lutym udało się nam dopiąć sprawę wizyty dziennikarki amerykańskiego Furniture Today w Polsce, która odwiedziła targi Meble Polska oraz wizytowała siedziby firm biorących udział w projekcie HPMKT. Udało się, ponieważ plan był przygotowany przed pandemią, a z uwagi na covidowe ograniczenia mógł się zrealizować dopiero teraz. Przygotowania do targów idą pełną parą i wszyscy liczymy na „dobrą prasę” oraz zamówienia. Do tego wszystkiego dochodzą nasze regularne projekty doradcze, badawcze i opracowania raportów. W naszych źródłach pojawiają się pierwsze wyniki z obecnego roku a z nich również wyłania się obraz, który jest bardziej optymistyczny niż szacowaliśmy. W styczniu i lutym wartość produkcji sprzedanej mebli mimo, że niższa w cenach stałych to w cenach bieżących była wyższa o 4,5% od wyniku z roku poprzedniego. To blisko 9% lepiej niż się spodziewaliśmy –  czyli mniej więcej o wskaźnik inflacji w naszej branży. Czyli wolumeny nadal są niskie, ale przynajmniej niektórym firmom udaje się wciąż podnosić ceny produktów. Do hurra optymizmu mi daleko. Ryzyk na horyzoncie wciąż co nie miara. Wojna się nie skończyła. Światowa gospodarka trzeszczy w posadach. Upadek jednego banku w Kalifornii powoduje w ciągu kilkunastu godzin reperkusje za oceanem.

Prognoz na cały rok nie będę póki co rewidował. Dla pocieszenia powiem, że ceny gazu, ropy i węgla na światowych giełdach zeszły ze swoich szczytów notowanych w okolicach poprzedniego lata. Trochę w obawie przed załamaniem gospodarczym, a trochę z uwagi na lekką zimę. Trochę przez determinację państw w przestawieniu miksu energetycznego i szybkość ułożenia nowych tras zaopatrzenia. Dzięki temu wskaźnik ufności konsumenckiej po najniższych od pandemii odczytach w październiku ubiegłego roku systematycznie pnie się do góry. Tak więc trzymam kciuki, abym za kilka miesięcy mógł napisać, że się myliłem, i branża ponownie zanotuje rekord sprzedaży.