Kosztami pracy nie wygramy, czyli jak strategicznie się ustawić na przyszłość

Podczas kongresu meblarskiego w Poznaniu ponownie spotkałem Premiera Morawieckiego. Tym razem usłyszałem same peany pod adresem branży.

O tym, że potrzebujemy wartości dodanej do naszych mebli piszę już od kilku lat. Tylko w ten sposób widzę możliwość aby utrzymać wysoki potencjał produkcji meblarskiej w Polsce w warunkach rosnących kosztów i co raz mniejszej liczby osób chętnych do pracy. Niedawno, jak pisałem w poprzednim felietonie, podobne stanowisko usłyszałem z ust wicepremiera Mateusza Morawieckiego, który mówił, że kosztami pracy nie wygramy z czterema miliardami pracujących mieszkańców Azji. Ma rację.

Niskie koszty pracy to jest to co lubią najbardziej nasi handlowi partnerzy w Europie Zachodniej. W różnych rozmowach z większymi i mniejszymi producentami mebli daje się usłyszeć głos, że tak naprawdę marża za realizację wzorów powierzonych, pokrywa wyłącznie koszty pracy. Polskie firmy najczęściej nie dostają pieniędzy za wzornictwo, myśl techniczną, wdrożenia, za jakość wynikającą z inwestycji w coraz lepszy park maszynowy, a jedynie skromną, jak na warunki Unii Europejskiej, marżę za dostarczenie taniej siły roboczej.

Bezrobocie spada, najniższe wynagrodzenie podnoszone jest administracyjnie a i młodzież niechętnie garnie się do meblarstwa. Utrzymanie zdolności produkcyjnych, nie mówiąc już  nawet o rozwoju wymaga zarówno podnoszenia wynagrodzeń jak i inwestowania w park techniczny, a powinniśmy się liczyć także ze zwiększaniem obciążeń podatkowych i parapodatkowych. Wiele firm już dziś posiada najnowocześniejsze na świecie rozwiązania produkcyjne, ale jeszcze w wielu potrzeba innowacji procesowych. Niemniej konkurencja na szybszą i tańszą produkcję też w krótce przestanie przynosić takie efekty jakie można było uzyskać jeszcze kilka lat temu.  Premier w swoich wystąpieniach i działaniach wyraźnie stawia na wysokoopłacane stanowiska pracy i tak samo musimy zacząć myśleć my meblarze. Potrzebujemy zautomatyzowanych fabryk, gdzie pracuje więcej informatyków niż stolarzy.

Inną kwestią jest analiza czy naszym odbiorcom zagranicznym wciąż będzie się opłacało konkurować na najtańsze produkty. To, że mając siłę skoncentrowanej dystrybucji mają przewagę negocjacyjną pewnie się nie zmieni, ponieważ my nie mamy przekonania do tworzenia grup producenckich. Przykłady metamorfozy Lidla i Biedronki, które z sukcesem wprowadziły do swojej oferty produkty z półki wyższej niż „najtańsze na rynku” pokazują, że w meblach oferowanych w marketach, dyskontach i sieciach może wydarzyć się podobne zjawisko. Uważam, że jest już czas, aby zacząć proponować zagranicznym kontrahentom produkty własnego wzornictwa, adresowane do bardziej wymagającego klienta. Być może usłyszę, że w dobie sukcesów folii finisz to samobójstwo oferować droższe rozwiązania, ale będę bronił swojego stanowiska – kiedy jak nie teraz.

Pozostanie tylko przy realizacji wzorów powierzonych stopniowo przestanie się opłacać, a zlecenia systematycznie będą przenoszone do Turcji, Egiptu, czy może Rumunii, Chorwacji, Ukrainy, Białorusi. Wymienione kraje postrzegam dziś bardziej w kategorii nowych potencjalnych konkurentów niż dalekie Chiny.

Wartość całej produkcji meblarskiej na świecie włoski instytut CSIL szacuje na około 500 mld USD, z tej kwoty około 1/3 podlega wymianie międzynarodowej, a 2/3 to sprzedaż w kraju, w którym meble zostały wyprodukowane. Przy polskiej produkcji wartej około 10,5 mld USD można powiedzieć, że rynek wciąż ma duży potencjał, ale czy będziemy potrafili utrzymać swoje miejsce i przewagi to kwestia zgoła odmienna.

Podczas wspomnianego Kongresu Meblarskiego na sprzyjający czynnik zwrócił uwagę Maciej Formanowicz. Liczba konkurentów po stronie krajów Europy Zachodniej stopniowo maleje. Proces ograniczania produkcji mebli w Europie zachodniej trwa od co najmniej 8-10 lat, a my jesteśmy beneficjentem tego procesu. Jednak to z czego teraz się cieszymy niedługo dotknie i nas. Z dużym prawdopodobieństwem już wkrótce będziemy musieli mierzyć się z tymi samymi wyzwaniami co Francuzi i Niemcy teraz.

Pozostaje na koniec zadać pytanie strategiczne. Skoro nie wygramy niskimi kosztami pracy to co dalej? Czy potrafimy zrobić meble o dużej wartości dodanej? Jak to zrobić? Kto je kupi?

A może lepiej zmienić profil działalności już teraz i zająć się produkcją samochodów elektrycznych…