Moim wymarzonym zajęciem jest sprzedaż mebli plażowych w rejonie morza śródziemnego!
W ofercie przedstawiam na początek drewniane, plastikowe, metalowe leżaki plażowe oraz worki wypełnione styropianem lub po prostu dmuchane leżaki! Do tego stoliki oraz krzesełka, ławki, płotki, oraz parasolki. To wszystko również w kilku konfiguracjach, materiałach i stylach. Producentów tego typu produktów zapraszam do współpracy – poproszę na email tylko poważne oferty. Z takim portfolio wyruszam do wymarzonej pracy. Kierunek – najbliższe ciepłe morze, czyli Adriatyk. Rozpoczynam we włoskim Trieście, a następnie kilometr po kilometrze przesuwam się przez wybrzeże Włoch, Francji, Hiszpanii, Portugalii. Natomiast w drugim roku przeciwnie – w stronę wschodnią przez Słowenię, Chorwację, Czarnogórę, Albanię aż po Grecję i wszystkie jej wyspy, a czasem nawet do Bułgarii i dalej. Jeszcze kiedyś muszę zahaczyć o północne wybrzeże Afryki. A wybrzeże Morza Czarnego, Malediwy czy Karaiby przyjdzie czas za kilka lat.
Typowy dzień pracy rozpoczynam tak około godziny dziewiątej i po 2 godzinach pracy przy komputerze jestem gotowy do wyjazdu w teren. Ta ciekawa praca polega na przemieszczaniu się od baru do baru – oczywiście plażowego – z ofertą moich wakacyjnych produktów. Każdego dnia przez urocze miejscowości i plaże zgodnie z zasadą „jeden bar – jedna kawa” jestem w stanie odwiedzić najwyżej 4 dziennie. Najbardziej lubię bary z ponad 100 łóżek plażowych i co najmniej 50 miejscami w barze. A bywają one różne – luksusowe i dość podrzędne. Stylizowane na klimat kubański i tropikalny albo klimatyczne regionalne. Różni są też właściciele i menedżerowie. Niektórzy bardzo rzeczowi, a niektórzy wakacyjnie rozwlekli, inni podejrzliwi, a jeszcze inni podejrzani… Nie mniej interes typu business to business.
Już około 15 nadchodzi czas na plażowy obiad. Okoń morski, sea bass lub Levrek to moja ulubiona ryba. Mogą też być owoce morza serwowane same lub ze spaghetti albo risotto. Czasem grillowane warzywa i zupa rybna, której jest kilkanaście rodzajów. A czasem zwykły kebab i frytki. Po nasyceniu trzeba chwilę odpocząć a następnie wziąć obowiązkową kąpiel i w chłodzącej turkusowej toni morskiej. Przed zachodem trzeba zameldować się w kolejnym hotelu na trasie. Prysznic, zmiana ubrania, zimny napój i można wyjść na nadmorską promenadę. Morska bryza po zachodzie słońca przynosi przyjemne ukojenie po skwarze dnia. Kolejne nadmorskie restauracje zapraszają muzyką, zapachami i różnorodnym wystrojem. Trudno zapomnieć o pracy w takich warunkach. Można jeść kolację i rozmawiać o biznesie z kolejnym klientem. Trzeba tylko pamiętać, żeby negocjacje nie przeciągnęły się zbytnio w noc, ponieważ rano będzie trudno zrealizować plan na kolejny dzień.
Co roku kilkadziesiąt milionów Europejczyków wybiera urlop nad morzem. Co roku kilkadziesiąt procent plażowego ekwipunku wymaga odnowienia. Nie są to co prawda bardzo drogie meble, ale przy ilości łapie się i skalę i opłacalność. Jakość może być zróżnicowana w zależności od kategorii lokalu i oczekiwań miejscowego klienta. Niestety nie ma na plażowe meble żadnej statystyki i nie odnalazłem żadnego raportu na ten temat, ale biznes kwitnie wraz ze wzrostem zasobności portfeli i oczekiwań turystów, którym nie wystarcza już leżenie na kamieniach przykrytych tylko ręcznikiem plażowym.
Jest tylko jeden haczyk w dzisiejszym felietonie… Niestety nie prowadzę biznesu z plażowymi leżakami… Natomiast za każdym razem kiedy wyjeżdżam na letni urlop i leżę na leżaku w słońcu południowej Europy rozmyślam wśród szumu fal, że ktoś musiał im te wszystkie leżaki sprzedać… Czas iść się wykąpać do morza… Leniwie pozdrawiam…