Odwiedziłem ostatnio międzynarodowe targi meblowe w Kolonii – IMM. Nikogo z branży nie trzeba chyba przekonywać o znaczeniu tej imprezy. Na powierzchni 240 tysięcy metrów kwadratowych w tym roku prezentowało się tysiąc sto pięćdziesiąt siedem firm z 54 krajów. Liczba odwiedzających przez siedem dni targowych sięgnęła 115 tysięcy osób. W porównaniu do imprez krajowych wynik jest na pewno imponujący, ale też wiadomo, że żadna z firm nie jest w stanie obsłużyć szesnastu tysięcy gości na stoisku w ciągu jednego dnia. Owszem zwiedza się wystawę w celu inspiracji, poczucia trendu rynkowego, porównania ofert, ale na koniec zwykle zamówienia składa się u tego samego dostawcy co zwykle.
Jakie były targi IMM 2012? „Zwiedzających jest dużo, natomiast zamówienia złożyli jedynie zaproszeni przez nas wcześniej partnerzy. Nowych klientów na razie nie było” – taką opinię prezentowało wiele firm. – „Po takich targach zdobywamy jednego czasem dwóch nowych klientów”; „Zamówienia pojawiają się czasem po miesiącu, po dwóch, po trzech miesiącach”. Ogólnie wystawcy nastawieni na sprzedaż na rynku niemieckim prezentowali dość optymistyczne poglądy i niewielu było takich którzy narzekali. Odrobinę mniej optymizmu prezentowali wystawcy liczący na zamówienia z innych krajów, szczególnie z poza UE. Takich kupców według niektórych firm przyjechało do Kolonii w tym roku mniej niż poprzednio, a targom IMM trudno się oprzeć podążaniu w kierunku targów nastawionych na zaopatrzenie rynku krajowego. Prezentowane produkty również odebrałbym jako produkty przygotowane właśnie z myślą o kliencie niemieckim: dużo drewna litego, dużo masywnych kształtów, ale też dużo bieli i jasnego naturalnego drewna. „W Polsce pokazywalibyśmy meblościankę z płyty, która kosztuje, powiedzmy, 200 euro tu natomiast pokazujemy mebel z drewna litego za 1000 euro” – tłumaczył jeden z wystawców. Trudno o lepszą charakterystykę ekspozycji w Kolonii.
Jest kryzys w Europie? Czy go nie ma? „Styczeń był bardzo dobry. Klienci złożyli zamówienia na targach. Żadnego kryzysu nie ma!”. „Klient ostateczny ma pieniądze i chce je wydawać”. „Gospodarka robi swoje, a kryzys to tylko gadanie polityków”. To były najczęstsze odpowiedzi. Nawet ci, którzy obawiali się, że zamówienia na targach z uwagi na kryzys będą ostrożne, twierdzą, że są pozytywnie zaskoczeni. „Spodziewaliśmy, się że zamówienia będą jednostkowe, ale nie. Kupcy zamawiają zestawy i całe partie mebli. Co więcej przełknęli nawet bez większych zastrzeżeń podwyżki cen. To bardzo dobra prognoza na 2012 roku” – twierdził wystawca z Polski. Trochę ostrożniej i w sposób bardziej wyważony wypowiadali się przedstawiciele z innych krajów. Natomiast w sposób jawny o skutkach walki z kryzysem mówili przedstawiciele południa Europy. Wzrost podatków, wzrost cen to sprawy, na które otwarcie narzekali. Optymalizacja kosztów widoczna była również w zachowaniu odwiedzających targi kupców. Mało kto przyjechał na wszystkie 7 targowych dni, a z pewnością miałby co robić. Kupcy przeważnie przyjeżdżali na jeden dwa dni, składali zamówienia u z góry ustalonych dostawców i wracali do domu.
Jak prezentowały się polskie meble? Za pierwszym razem kiedy sprawdziłem listę wystawców uderzyła mnie ich liczba – 26 firm z Polski. To zdecydowanie więcej niż w ostatnich latach. Pomyślałem więc, że coś się zmienia w myśleniu o promocji polskich mebli. Na miejscu przekonałem się, że owa zmiana wygląda jednak inaczej niż sobie ją wyobrażałem. Na jednym stoisku zorganizowanym przez PAIZ w za pieniądze z dotacji unijnej zaprezentowało się aż 17 firm. Problem w tym, że stoisko miało powierzchnię tylko 200 mkw. Dużo różnych mebli, nie koniecznie do siebie pasujących było ciasno ustawionych na powierzchni o symbolicznej wielkości. Sytuację postrzegania polskich mebli w całokształcie wystawy niewiele zmieniały przyzwoite stoiska Forte, Sits czy Steinpol. Dopiero kolejnego dnia przeglądając katalog stwierdziłem, że wiele nazw nawiązuje do firm, które znam z naszego podwórka. Tym razem trafiłem na przestronne i eleganckie stoiska takich firm jak Furninova, IMS, Klose i nie tylko, a wszystkie pod szyldami innych państw. W rozmowie wystawcy ze Szwecji, Niemiec czy Liechtensteinu przyznawali, że wszystkie meble prezentowane na ich stoiskach były wyprodukowane w Polsce. Osobiście niepolskie meble z polski podobały mi się bardziej niż te pod szyldem naszego kraju.