Czy średnie firmy mają kryzys zarządzania?

Po raz kolejny w rocznej analizie branży wyszło, że wydajność firm średnich jest niższa niż firm małych i dużych.

Niespełna 160 tysięcy złotych produkcji sprzedanej na jednego zatrudnionego w firmach średnich, to o blisko  35 tysięcy złotych mniej niż w przypadku firm małych  i aż o blisko 90 tysięcy niż w przypadku firm dużych. Takie parametry otrzymałem w trakcie pracy nad rocznym podsumowaniem wyników branży meblarskiej.

Wizyta w firmie małej. Oprowadza mnie właściciel. Dowiaduję się, że zarządem zajmuje się senior z żoną, pomagają im dwaj synowie, a firma zatrudnia około 40 osób. Sami organizują produkcję, sami projektują – głównie na wyczucie, ale zawsze po analizie oferty konkurencji. Sami regularnie dowożą towar klasy ekonomicznej do współpracujących sklepów.  Bez zbędnych ozdobników, za to zastosowane pragmatyczne oszczędności. Produkcja w przystosowanych halach i budynkach, widać że przez lata rozwijała się razem z firmą. Tam gdzie to potrzebne pracuje CNC, natomiast w pozostałych miejscach proste, ale przyzwoitej klasy obrabiarki. Żeby przetrwać, robota idzie pełną parą. Innowacje wdraża się wtedy, kiedy w zaprzyjaźnionych firmach są już sprawdzone i działają.

Firma średniej wielkości zatrudniająca blisko 200 osób.  Tak dobrze poukładanej firmy dawno nie widziałem. System rozliczeń wewnętrznych poszczególnych działów, system monitorowania stanu  obrabiarek, zasady lean manufacturing w praktycznym zastosowaniu. Przemyślany system produkcji półfabrykatów, kompletowania produktów, magazynu pośredniego. Produkcja zaliczana do wyższej półki cenowej. Żeby wszystko funkcjonowało bez zarzutu, o ruch dba wewnętrzy zespół utrzymania ruchu. Projektowaniem zajmuje się z powodzeniem stałą grupa projektantów, wspieranych przez zespół prototypowania, kilkanaście osób zajmuje się marketingiem, obsługą zamówień,  dostawami, montażem u klientów detalicznych. Odsetek reklamacji jest niski, od kiedy transport realizują ludzie z firmy. Właściciel zebrał  zgrany zespół ludzi i atmosfera jest poprawna. Czasami podejmuje się ryzyko innowacji nie do końca sprawdzonych.

Firma duża. Interes się rozrósł przez lata i nabrał pewnych cech korporacyjnych. Na wielu odcinkach zatrudnia się specjalistów klasy światowej. Kiedy pojawiają się problemy, zatrudnia się doraźnie ekspertów. Dawno już policzono, że dodatkowe korzyści przynosi outsourcing oraz że można zarobić na handlu produktami, których produkcja we własnym zakresie jest nieopłacalna. Optymalizacja i analizy wewnętrzne podkręcają parametry procesów. Projektowanie produktów zawsze odbywa się  na podstawie badań i wytycznych rynkowych, a zlecane jest wyspecjalizowanym agencjom. Innowacji szuka się zarówno w produktach jak i w produkcji, ale ich wdrożenie analizowane jest dość dokładnie, aby uniknąć ryzyka niepowodzenia.

Moje subiektywne obserwacje rzeczywistości produkcyjnej w zestawieniu z szacunkowymi danymi o wydajności firm prowadzą do kilku wniosków. Firmy duże uzyskują najwyższą wydajność produkcji na jednego zatrudnionego. Wynika to z daleko posuniętej inżynierii w organizacji produkcji, obejmującej outsourcing  usług niestanowiących podstawowej działalności oraz wykorzystania podwykonawstwa w zakresie produktów, które konkurencja może wyprodukować taniej niż firma macierzysta. Wielkość biznesu pozwala na racjonalne i uzasadnione nakłady na koordynację poszczególnych zadań.

W firmach małych, wysoka  wydajność może wynikać z koncentracji na produkcji i braku strat na koordynację  zadań wykraczających poza produkcję (mało rozbudowana struktura i względnie proste zarządzanie).

Według mojej opinii firmy średnie mają najtrudniejszą sytuację. Struktura się rozrasta i produkcja obrasta co raz większą liczbą osób, które nie tworzą wartości dodanej. W czasach prosperity i wzrostów, trudno to zjawisko dostrzec właścicielom, którzy lubią mieć pod kontrolą wszystkie etapy procesu produkcyjnego tak jak w czasach kiedy firma była mniejsza.  Projektowanie, transport, montaż, marketing.  Tu trzeba sobie bardzo wyraźnie odpowiedzieć na kilka pytań.  Czy te koszty są uzasadnione w obecnej wysokości? Uzasadnione jako koszty stałe? Czy tworzą wartość dodaną dla klienta? Czy zlecenie ich na zewnątrz nie przyniosłoby większych korzyści?

Wiele średnich firm stoi przed dylematem jak przeskoczyć na wyższy poziom rozwoju i metaforycznie przywołam tu radę z lekcji fizyki: nóż tnie dlatego, że cała energia skoncentrowana jest jednej linii ostrza.

Coś lepszego niż dotacje

W Polsce nie wiele zwraca się uwagi na możliwość wpływania na polityki Unii Europejskiej, a to coś o wiele ważniejszego niż wnioski o dotacje.

Należy dorosnąć do kolejnych wyzwań, więc stwierdzam, że nadszedł  czas kiedy branża meblarska powinna dorosnąć do wspólnego ubiegania się o korzystne kształtowanie polityki unijnej w zakresie naszego sektora. I wcale nie chodzi o to, że mamy w trzech kluczowych instytucjach unijnych (Radzie Europy, Komisji Europejskiej i Parlamencie Europejskim) swoich przedstawicieli – ponieważ wszystkie kraje unijne ich mają, ale o fakt, że jako członkowie wspólnoty mamy do tego prawo i nikt nie zrobi tego w naszym imieniu. Oczywiście pytanie jak to wykonać.

Do takich celów służy Izba i to tu trwają prace nad sformułowaniem tez wyznaczających zakres zainteresowania odnośnie polityki sektorowej branży meblarskiej.  Ponieważ uważam sprawę za niezwykle istotną to efekt ostatnich prac i konsultacji przedstawiam w szerszemu gronu czytelników, aby mogli sobie Państwo wyrobić zdanie i ewentualnie przesłać swoje uwagi.

  1. Troska o miejsca pracy. Branże kreatywne, pracujące w oparciu o tradycyjne technologie produkcji, takie jak branża meblarska dają znaczącą pulę miejsc pracy w gospodarce Unii Europejskiej, a jednocześnie są w stanie wypracować wysoką  wartość dodaną, dlatego powinny być uwzględniane w priorytetach rozwojowych Unii Europejskiej na równi z przemysłami wysokich technologii, co leży we wspólnym interesie wszystkich krajów członkowskich.
  2. Branża meblarska i przemysły współpracujące z branżą meblarską powinny być traktowane jako osobny sektor meblarski. Szerokość oferty produktowej sektora meblarskiego i złożoność  stosowanych technik i technologii produkcyjnych powodują, że utożsamianie branży meblarskiej z sektorem leśno-drzewnym niekorzystnie odbija się na miejscach pracy w sektorze meblarskim. W szczególności należy zwrócić uwagę na podejmowanie optymalnych dla rozwoju całego sektora decyzji administracyjno-politycznych, zarówno w odniesieniu do konkurencji o podstawowe materiały i komponenty do produkcji,  w dostępie do źródeł wsparcia, jak i w zakresie edukacji zawodowej, szkolnictwa i promocji sektora wśród młodzieży jako atrakcyjnego wyboru na przyszłość.
  3. Koncentracja na wzornictwie oraz na budowaniu wartości dodanej. Pomimo, iż stosujemy tradycyjne technologie produkcyjne to za pomocą innowacji wzorniczych, funkcjonalnych oraz w zakresie techniki i technologii wytwarzania najlepiej rozwinięte firmy są  wstanie wytwarzać produkty o wysokiej wartości dodanej. Takiej zdolności brakuje wielu firmom w krajach UE co stanowi barierę rozwojową. Zauważalne są również dysproporcje w Unii Europejskiej w zakresie rozlokowania instytucji wspierających rozwój wzornictwa i rozprzestrzeniania innowacji, które poprzez regionalny charakter mogłyby wspierać MSP.
  4. Efektywność inwestycji. Utrzymanie miejsc pracy oraz ekonomiczne uzasadnienie wdrażania innowacji, będących głównymi priorytetami polityki UE, zapewnione będzie jeśli poszczególni  uczestnicy łańcucha produkcyjnego nie nadużywają dominującej pozycji.  Optymalna rozwój sektora jest możliwy w sytuacji kiedy wartość dodana tworzona od etapu koncepcji, poprzez dostawców materiałów i komponentów, producentów aż do dystrybutorów, jest alokowana zgodnie z interesem całego sektora.   Niekorzystne proporcje występujące pomiędzy poszczególnymi uczestnikami łańcucha dostaw  powodują, że korzyści ekonomiczne z nakładów na działania badawczo rozwojowe nie działają stymulująco na ponoszących te nakłady producentów.
  5. Rozwój poprzez eksport.  Duży potencjał produkcyjny krajów członkowskich oraz niekorzystne tendencje demograficzne w Europie skłaniają do patrzenia na rynki krajów pozaunijnych jako obiecujący kierunek rozwoju sektora meblarskiego i sposób na złagodzenie rozbieżności interesów w dostępnie do klienta pomiędzy producentami z poszczególnych Krajów Wspólnoty. Deklarujemy również w tym zakresie wsparcie prac Komisji Europejskiej  poprzez udział Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli oraz organizacji europejskich UEA i EFIC, a także znanych i uznanych na światowych rynkach polskich firm meblarskich w misjach gospodarczych organizowanych przez przedstawicieli Urzędów Unii Europejskiej.

W imieniu Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli oraz własnym zachęcam państwa do przesyłania swoich uwag i komentarzy do wywołanego tematu.

tomasz.wiktorski@brstudio.eu

Świąteczne życzenia

Mikołaj już puka, śnieg prószy tu i ówdzie, leśnicy wybierają co dorodniejsze choinki – czas przygotować się do świąt i złożyć sobie życzenia.

Jak ja bym chciał mieć głowę wolną od unijnej nomenklatury i biurokracji. Nie zajmować się wskaźnikami produktu, rezultatu. Dać spokój z definicjami de minimis i programami operacyjnymi. To wszystko odciąga tylko uwagę i zabiera czas, który powinienem poświęcać na rozwój i doskonalenie swojej firmy. Niedawno poznałem człowieka z południa Polski, który podczas spotkania poświęconego nowej perspektywie finansowej – tak podsumował dyskusję: „Niezmiernie się cieszę, że nie muszę tego wszystkiego rozumieć, i zaprzątać sobie unijną gadaniną głowy! Nigdy nie brałem dotacji, nie rozliczałem, a firma ma się świetnie i zamówienia są na kilka tygodni.” Dowiedzieliśmy się, że w swojej firmie doskonali tylko produkcję i modelarnię, a zrezygnował chociażby z ostatniej osoby z działu marketingu.  Wiele osób mu zazdrościło, ale jego model biznesowy….. Właściwie to chciałem napisać, że „nie jest do powtórzenia ani dla nowych podmiotów, ani dla tych którzy chcą kreować popyt i kształtować gusta”, ale za raz. Skoro Kamprad rozwinął swoją firmę bez kredytów, a teraz w czasach kiedy Ikea ma globalną pozycję, mogą się, mimo to, rozwijać bez dotacji takie firmy jak wspomnianego przedsiębiorcy z południa, to jednak chyba można zrobić biznes w naszym kraju. Biznes, który nie jest upadający, nie jest w trudnej sytuacji i nie funkcjonuje tylko dzięki szczodrobliwej pomocy instytucji państwowych. W zasadzie jestem przeciwny unijnym programom, które pod płaszczykiem idei rozwoju, najpierw muszą zostać zasilone podatkami z dobrze prosperujących firm, następnie muszą zostać okrojone na rzecz aparatu urzędniczego, który a jakże, wykonuje swe ważne czynności regulacyjno-kontrolne, aż w końcu spływają na wymagający pomocy biznes przytłaczając  czasem na lata irracjonalnymi przepisami i biurokracją. Całe szczęście to już ostatnie siedem – osiem  lat tak szczodrego budżetu dla Polski i Polskich przedsiębiorców. Później odetchniemy…

Później! Skoncentrujmy się jednak na „teraz”. Właśnie teraz mamy ostatnie siedem lat, aby  stworzyć kapitał rozwojowy na następne kilkadziesiąt lat. Przecież dyskontowy system zamówień mebli, z których żyje 80 procent polskich fabryk mebli to nie jest szczyt osiągnięć. Meble eksportowane z Polski uzyskały  w 2013 roku średnio za 100 kilogramów cenę 337 dolarów, podczas gdy niemieckie 665 dolarów za 100 kilogramów – prawie równo o sto procent więcej! Czy chcieliby Państwo za obecną produkcję otrzymać dokładnie dwa razy więcej? Nie 34 miliardy złotych a 68 miliardów? Pytanie jest retoryczne. Moglibyśmy więcej płacić naszym pracownikom, ich rodziny miałyby komfort życia, być może poradzilibyśmy sobie z problemami demograficznymi, poprawiła służba zdrowia.  Lubię to populistyczne porównanie cen mebli eksportowanych z Polski i Niemiec, ponieważ rozbudza ono wyobraźnię. W tym samym czasie wiem, że dziś Europa nie chce ekskluzywnych mebli z Polski, tylko ekonomiczne i tanie. Bez zmiany postrzegania polskich mebli, ale też i innych produktów, nie zmienimy znacząco polskiej  gospodarki. Proste rezerwy są na wyczerpaniu – drewno drożeje, liczba ludzi do pracy maleje, obciążenia podatkowe rosną.  Żeby ktoś chciał zapłacić owe 655 dolarów za 100 kilogramów mebla z Polski, to oprócz tego co dziś mamy, potrzebne jest opakowanie składające się z wiedzy, pomysłowości, innowacji, emocji zaangażowanych osób. I to wszystko są dodatkowe koszty, których nikt z branży nie chce ponosić w pojedynkę. W trakcie nie jednej rozmowy usłyszałem, że klienta, dajmy na to, ze Szwecji nie obchodzi czy my organizujemy warsztaty plastyczne dla dzieci, a interesuje go cena, niższa o kilka złotych od konkurencji. Doskonale zdaję sobie z tego sprawę!

W tej sytuacji środki unijne jawią się jako nadarzająca się okazja, aby sfinansować działania na rzecz branży, zmieniające narrację o polskich meblach. Badania i rozwój to w branży meblarskiej to miliony złotych przeznaczane na wzornictwo, nowe konstrukcje i prototypy – Może to być szacunkowo 0,7% wartości sprzedaży mebli. Jeśli  wypracujemy model biznesowy, który obecne koszty firm związane z rozwojem produktu wykaże jako wkład własny, to mamy szansę na pozyskanie blisko dodatkowych 2 miliardów złotych na rozwój Waszych meblarskich firm. Czego i sobie i Państwu życzę!

Chętnie spotkam się i omówię w szczegółach co mam na myśli. tomasz.wiktorski@brstudio.eu

Trendy na rok 2015, czyli analityczna interpolacja obserwowanych zjawisk

W świetle modnych ostatnio trendbooków, postanowiłem również i ja przedstawić Państwu swój pogląd na meblarską rzeczywistość anno domini 2015.

Trend: Śrubowanie wyników eksportowych. Jedyny rozsądny kierunek rozwoju. Największym czynnikiem ryzyka w 2015 roku będą kursy walut, ponieważ o klientów się nie boję. W szczególności kurs brytyjskiego funta, który utrzymuje się na bardzo wysokim poziomie, może potencjalnie spowodować najwięcej zamieszania, więc polecam ostrożność. Przypomnę, że Wielka Brytania to drugi odbiorca polskich mebli.  Na kursach euro i dolara nie przewidujemy gwałtownych ruchów, ale przy ostrej walce cenowej należy ostrożnie podchodzić do kwestii przyjmowanego przelicznika. Umocnienie  euro o 10 groszy nie powinno zaskoczyć wytrawnych eksporterów. W 2014 roku bardzo dobrą dynamikę eksportu odnotowaliśmy do Hiszpanii, Chin, Portugalii, Norwegii, Słowacji, Szwecji, Stanów Zjednoczonych – wszędzie powyżej 20%. Dalsze śrubowanie wyników w krajach Unii Europejskiej jest możliwe, ale destynacje egzotyczne nie powinny pozostawać bez zainteresowania.

Trend: Wzrost konkurencji o pracownika. Pozyskanie wykwalifikowanych pracowników  stopniowo zaczyna być coraz trudniejsze. Praktycznie wszyscy przedsiębiorcy, z którymi rozmawiam, deklarują, że wykwalifikowanych pracowników są w stanie przyjąć „od ręki”, lub otwarcie ich szukają. Konkurencja, o której piszę może w najbliższych latach przyjąć trochę inną formę od dotychczasowej konkurencji płacowej. Zmieniają się priorytety młodych ludzi.  Wychowani na internecie, grach komputerowych, dostępności towarów i podejściu customer oriented, które zawsze skierowane było w ich stronę, cenią bardziej niż pracę swoje dobre samopoczucie, atmosferę w pracy, elastyczność godzin pracy. I musimy ten pokoleniowy konflikt brać poważnie pod rozwagę. Konsekwencją tej sytuacji będzie też rozpoczęcie szerszej dyskusji – na razie kuluarowej – na temat polityki imigracyjnej i zatrudniania obcokrajowców. Koniecznie więc wziąłbym pod uwagę wzrost kosztów płacowych i pozapłacowych w budżetach firm

Trend: Ciekawsze wzornictwo, większa wydajność. Rozpychanie się na europejskim rynku, próby ożywiania rynku krajowego, walka o wyższą wartość dodaną do mebli, żeby sfinansować oczekiwania pracowników – wszystko to w efekcie sprowadza się do pracy nad wzornictwem i wydajnością pracy. Praca nad wzornictwem stopniowo musi się stać jednym z najważniejszych oręży polskiego meblarstwa – tak, aby meble z Polski kupowane były dla wyglądu, funkcjonalności, a nie niskiej ceny. Pomimo, iż w 2013 roku eksportowaliśmy meble taniej niż Chińczycy to taka sytuacja nie będzie trwać wiecznie.  To we wzornictwie upatruję motoru, który pompuje wartość dodaną polskich mebli. A mówiąc wzornictwo mam na myśli nie tylko wygląd, ale też kwestie funkcjonalności, konstrukcji, która sprzyja wydajnej produkcji i logistyce produktu. Wzornictwo promujące ekologię, efektywność energetyczną, recykling. Wzornictwo zaangażowane. Trzymam kciuki, aby pomógł w tym zakresie rodzący się w bólach sektorowy program badawczy.

Trend: Zacieśnianie współpracy.  Po latach wstrętu do działań kolektywnych coraz więcej obserwuję inicjatyw wspólnych. Po części wymuszają to regulacje na temat preferencji rozdzielania funduszy unijnych, a po części zdrowy rozsądek firm. W końcu, na targi można w przypadku mniejszych firm zawieźć meble jednym samochodem na dwa stoiska. Oczywiście pilnując swojego interesu, można znaleźć z konkurentami pola, gdzie korzyści są wspólne.

Trend: Zaciekła walka o rynek krajowy. Czy Polacy dostrzegają potrzebę wymiany mebli? Z pewnością. Czy je kupią w najbliższym czasie? Tu jestem sceptyczny, o czym pisałem wielokrotnie na łamach Biznes meble.pl. Stopniowo z rynku będą wypadać słabsi gracze. Ten proces trwa i porządkowanie rynku meblowego w Polsce jeszcze się nie zakończyło. To kto zostanie jest kwestią przygotowania i strategii. Opracowania scenariusza dla rynku meblowego w Polsce wykonałem w ostatnich miesiącach dla kilku dużych graczy, zarówno jeśli chodzi o  estetykę, jak i wartości poszczególnych segmentów mebli.

Rok 2015 z pewnością będzie rokiem decyzji strategicznych odnośnie rynku krajowego i w tym zakresie jestem w stanie dla Państwa opracować indywidualne wytyczne.

tomasz.wiktorski@brstudio.eu

Co zrobić, żeby sprzedawać w Polsce więcej mebli

„Jakie warunki musiałyby być spełnione, aby sprzedaż mebli na rynku krajowym poszła w górę”?

Najpierw krótko o przeszkodach blokujących rozwój rynku. 1) Demografia jest nieubłagana i jest nas Polaków mniej co raz. Wszystko wskazuje na to, że w dalszym ciągu będzie nas ubywać. W szczególności maleć będzie grupa osób  wieku produkcyjnym mobilnym, którzy najczęściej kupują meble. 2) Życie Polaków co raz rzadziej kręci się wokół spotkań rodzinnych przy stole, a powodem do chwalenia stają się zagraniczne wakacje. 3) Meble to takie zwykłe przedmioty. 4) Trendy estetyczne promują minimalizm i oszczędną formę. 5) Niepewność związana z sytuacją gospodarczą kraju i Europy nakazuję rozsądną wstrzemięźliwość w zakupach ważniejszych przedmiotów. 6) Na koniec czynnik chyba najważniejszy – zarobki Polaków. Wciąż zarabiamy na tyle mało, że znaczną część naszych dochodów pochłaniają zakupy dóbr podstawowych z samego dołu piramidy potrzeb Maslova.

Żeby w Polsce sprzedawać więcej mebli to najlepiej gdyby zmiany nastąpiły we wszystkich 6 obszarach. Niestety nie na wszystkie mamy, jako branża, wpływ. Bezdyskusyjnie sprzedaż mebli wzrośnie wraz ze wzrostem zamożności gospodarstw domowych, czyli wtedy gdy kiedy firmy zaczną więcej płacić pracownikom, czyli wtedy, kiedy będą miały stabilne warunki funkcjonowania. Upraszczając obliczenia można stwierdzić, że będzie to wtedy, kiedy polskie PKB będzie rosło w tempie 5% rocznie przez co najmniej dwa lata z rzędu. A więc zacznijmy więcej płacić naszym pracownikom ;-). To hasło odwołuje się również do popierania krajowej produkcji, a więc kupuj od polskich dostawców.  Odnosi się również do promocji eksportu. Inaczej jeśli ja sprzedam coś mojej żonie, a ona mnie, to jako rodzina się nie wzbogacimy. A więc eksportujmy. Nie wiele możemy zdziałać w kwestiach niepewności sytuacji gospodarczej, ponieważ to zależy od reform strukturalnych i przekazu medialnego. Jedyne co to dbajmy o dobrą atmosferę w firmach, ponieważ zły humor szefa jest naprawdę kosztowny. Demografia będzie w tym przypadku wypadkową warunków ekonomicznych gospodarstw i promowanego stylu życia.

Dochodzimy w tym miejscu do zagadnień, na które mamy największy wpływ, to znaczy kształtowanie wizerunku mebli. To trudne, ale w sposób skoordynowany może być wykonalne. Meble to takie banalne przedmioty… Tak widzi je większość społeczeństwa, ponieważ sami tak się przedstawiamy. Znam tylko jedną polską firmę, która w reklamie ogólnopolskiej pokazuje emocjonalnie zaangażowany wizerunek mebli. We wszystkich innych reklamach królują hasła promocja, raty, wyprzedaż, ani słowa o lepszym życiu, samopoczuciu, miłych chwilach podczas wieczornego wypoczynku, spotkaniach ze znajomymi. Znów nie mogę się powstrzymać przed analogią do branży motoryzacyjnej. Tam nawet Dacia Duster – auto z najtańszego segmentu – reklamowane jest jako przedmiot z którego możesz być dumny. Tego potrzebujemy w reklamie mebli – pozytywnych emocji i kultury, która za nimi stoi. Promocji wizerunku rodziny z sukcesem, która może odnowić swoje mieszkanie, „Cool” młodych ludzi, którzy spotykają się ze znajomymi w nowoumeblowanym mieszkaniu.

Skoro rzadziej spotykamy się przy stole z rodziną, to promujmy inne formy spędzania czasu w domach. Mam wrażenie, że dla promocji mebli więcej może zrobić program „Ugotowani”, gdzie pokazywane są spotkania w domach przy wspólnych posiłkach niż godziny reklam. Takiej promocji nam potrzeba. Potrzeba nam też pokazywania dobrych praktyk towarzyszących tworzeniu mebli. Procesu od badania, przez tworzenie idei, tworzenie prototypów, ich testowania i wprowadzania na rynek. Dopóki nie pokażemy intymnego, zaangażowanego, uczłowieczonego wizerunku mebli to nadal będą postrzegane jak przedmioty bezduszne. Taką zmianę wizerunku zrobili producenci butów, torebek, kosmetyków – myślę że mogą zrobić to również meblarze.

Jeśli, ktoś z Państwa chciałby się zaangażować w realizację programu telewizyjnego z projektantami mebli o charakterze talent show, proszę o kontakt. Scenariusz jest gotowy.

 

Zapraszam na stronę brstudio.eu – raz w tygodniu zamieszczamy nowy komentarz meblarski.

 

Meblowe życie po życiu

Czy zastanawiali się Państwo co się dzieje z niepotrzebnymi meblami? Okazuje się, że drugie życie mebli może być fascynujące.

Zwykle koncentrujemy się na zagadnieniach kupowania nowych mebli i milczeniem pomijamy kwestie związane z drugim obiegiem mebli. O ile, gdzie nie gdzie funkcjonują komisy meblowe, o tyle z pewnością nie są one głównym źródłem zaopatrywania się w meble. Co innego internet. Na początek sprawdziłem Allgero. Tu wśród 21 tysięcy ofert mebli nowych napotkałem zaledwie 590 ofert mebli używanych. Nie poddawałem się i sprawdziłem tablica.pl, a tu zaskoczenie. Jak Państwo sądzą ile mebli używanych wystawionych jest na tablica.pl? Tysiąc, pięć tysięcy, dziesięć tysięcy? …  Napiszę słownie: sto dwadzieścia siedem tysięcy dwieście sześćdziesiąt cztery oferty! (stan na 20.03.2014). Z tej liczby kilkaset propozycji to przekazanie mebli za darmo, 25 tysięcy to meble poniżej 100 złotych, a na przeciwległym biegunie kilkadziesiąt propozycji antyków wycenianych od kilkunastu tysięcy do powyżej stu tysięcy. Prawdziwe perełki.

Zadałem grupie osób pytanie czy w okresie ostatnich czterech lat wymieniali meble na nowe. Większość tak. Z resztą z wyników prowadzonych przeze mnie badań wynika, że statystycznie każde gospodarstwo domowe raz na cztery lata dokonuje jakiegoś zakupu mebli – dalej w magazynie znajdą Państwo nawet reklamę mojego nowego raportu „Polaków wydatki na meble 2014”. No ale wracam do tematu. Kolejne pytanie brzmiało co się stało z meblem, który był wymieniany: 31% mebli znalazło inne zastosowanie w domu gospodarzy, 27% zostało przekazanych nieodpłatnie rodzinie lub znajomym, 6% przekazano organizacjom, 11% sprzedano, a 24 % zutylizowano. Z tego podsumowania wynika, że 44% wymienianych mebli tworzy drugi obieg (przekazane za darmo, sprzedane). Trudno dokładnie oszacować jak jest ilość owych mebli w kategoriach wolumenu, ale zakładam, cały rynek mebli wymienianych to miedzy 2,7 a 3,6 mln zestawów rocznie. Dla porównania liczba gospodarstw domowych dokonujących zakupów mebli w ciągu roku to blisko 3,5 miliona (niektórzy dokonują zakupów więcej niż jednego rodzaju mebli). Z owych wyliczeń wynika, że rocznie śmiercią kończy życie między 650 a 860 tysięcy zestawów mebli. Można również wyciągnąć wniosek, że wciąż mamy duże niezaspokojone potrzeby meblowe, o czym świadczy wysoki odsetek mebli użytkowany w dalszym ciągu przez właścicieli. Skoro 31% mebli po spełnieniu swojej pierwotnej funkcji znajduje inną rolę w domu (na strychu, na działce, w mieszkaniu na wynajem, czy w piwnicy), a mogłyby w tym miejscu znaleźć się adekwatne nowe meble, to na rynku istnieje niewykorzystany potencjał. Podobnie ma się rzecz z meblami oddawanymi nieodpłatnie. Zaspokajają one ewidentną potrzebę, której nie potrafi zaspokoić rynek komercyjny.

Ciekawe spostrzeżenia do przedstawionej powyżej sytuacji przyniosły obserwacje zespołu socjologów, którzy realizują dla B+R Studio badania. Mebel to prawie członek stada  – żeby nie powiedzieć rodziny – jeśli jest z nami związany, to poświęcamy mu więcej uwagi i uczuć, nie wyrzucamy go ot tak. W mniejszym stopniu dotyczy to mebli od związanych z rodziną, lub znajomymi.  A już zupełnie co innego oznaczają dla nas meble jeśli zastajemy je w mieszkaniu kupowanym lub wynajmowanym, wtedy traktujemy je z niechęcią, lub prawie z wrogością. Niedopowiedziana historia mebla powoduje, że w naszych głowach rodzą się niepokojące wyobrażenia, nawet jeśli nie wizualizujemy ich sobie. O socjologicznych aspektach meblowania była dłuższa rozmowa w marcu, w Dobrotece. Kolejne spotkanie, na którym będziemy prezentować wyniki badań realizowanych dla firm meblarskich zapowiada się na czerwiec – zachęcam do śledzenia aktualności na www.brstudio.eu

Wśród wymienianych mebli, o których opowiadali moi respondenci znajdowały się również dziewięćdziesięcioletnie meble zabytkowe, które po raz kolejny zmieniały miejsce swojego pobytu. Trafiły w dobre miejsce – stylizowanego pensjonatu. Pisano o meblach, które trafiły na uczelnie, do organizacji charytatywnych, ale przede wszystkim z drugiego życia mebli cieszyły się rodziny. Hmm, no nie wiem czy naprawdę się cieszyły. Do mojego rodzinnego, dużego domu na wsi rodzina ciągle zwozi stare meble, tylko co z nimi robić …

 

Zapraszamy na stronę brstudio.eu  http://brstudio.eu/zatoka-perska-atrakcyjna-dla-meblarzy/

Już nigdy w Polsce nie będzie się sprzedawać tyle mebli co w 2009 roku!

Tą śmiałą tezę stawiam po lekturze raportu Polskie Meble Outlook 2014. Jest kilka czynników opowiadających się za tą tezą i tylko jeden przeciwko.

Najnowsze dostępne dane na temat liczby ludności w  Polsce – stan na dzień 30 czerwca 2012 – wskazują na liczbę 38 milionów 533 tysiące. Była to liczba o 5 tysięcy osób niższa niż rok wcześniej. Przyrost rzeczywisty, który od roku 2007 był dodatni, w 2012 roku zmienił się w negatywny. O ile jeszcze liczba urodzeń przewyższała symbolicznie liczbę zgonów – 386 tysięcy urodzeń wobec 385 tysięcy zgonów, to wynik zniwelowały migracje. W przyroście naturalnym tendencja jest nieubłagana –  od 2009 roku liczba urodzeń zmniejszyła się z blisko 418 tysięcy do wspomnianych 386 i nadal będzie malała, podczas gdy liczba zgonów utrzymywała się na względnie stabilnym poziomie, choć w przyszłości przewiduje się jej wzrost,  ponieważ coraz starsze są osoby z wyżu powojennego.  Obraz przyszłości demograficznej przedstawia piramida wieku. Wyraźnie widać dużą grupę osób zbliżającą się do wieku emerytalnego oraz znikomą liczbę dzieci i młodzieży, które będą zastępowały odchodzące roczniki na rynku pracy. Znając zachowania zakupowe śmiało można stwierdzić, że z rynku pracy odchodzi duża grupa osób, które z wiekiem mają coraz mniejszą skłonność do zakupów mebli. Natomiast grupa osób młodych, która częściej dokonuje zakupów mebli będzie coraz mniej liczna. Wnioski dla meblarzy nie są więc optymistyczne.

Na podstawie tych samych mechanizmów obserwujemy od 2011 roku spadek liczby osób pracujących w gospodarce narodowej. Na razie jest to zmiana z 14 milionów 200 tysięcy osób na 14 milionów 100 tyś.  osób, ale spadek będzie kontynuowany. Konsekwencją jest utrzymywanie rosnącej grupy emerytów przez spadającą liczbę pracujących, a więc i zwiększone obciążenia na pracę. W tym świetle inaczej należy spojrzeć na Rządowe wysiłki dotyczące wydłużenia wieku emerytalnego, które mają administracyjnie zwiększyć liczbę osób pozostających w pracy. Problemy demograficzne są również podstawą reformy szkolnej, czyli sześciolatków w szkołach. Celem tego działania jest jak najszybsze wysłanie młodych ludzi na rynek pracy – co najmniej rok wcześniej niż dotychczas. Należy się liczyć z tym, że bezrobocie w Polsce zostanie zniwelowane, ale nie przez stworzone nowe miejsca pracy, tylko przez brak pracowników. Na rynku nie przybędzie więc pieniędzy pomimo wzrostu wynagrodzeń.

Obiektywnie komplikującej się sytuacji nie poprawiają migracje. Z Polski w 2012 roku wyjechało ponad 21 tysięcy osób, podczas gdy do kraju przyjechało niecałe 15 tysięcy osób. Skala migracji ograniczona w latach 2009-2011 ponownie wzrosła w 2012. Trzeba sobie zdać sprawę, że sytuację demograficzną mogą poprawić wyłącznie imigranci, co jednak w szerszym zakresie może się spotykać ze społecznym.

Wszystko układa się w niezbyt atrakcyjną przyszłość dla producentów i handlowców mebli operujących wyłącznie na rynku krajowym. Utrzymanie skali obrotów na rynku klientów indywidualnych wymagać będzie pracy nad wartością dodaną mebli, tak, aby przy nieubłaganie mniejszych wolumenach sprzedaży wygenerować wyższą wartość. Z dużym prawdopodobieństwem zyska na atrakcyjności rynek instytucjonalny, ponieważ firmy dla utrzymania pracowników będą bardziej dbały o jakość miejsc pracy i jej atmosferę, jak również poprawiały się będą standardy obsługi klientów w punktach usługowych i handlowych. W świetle wyżej przytoczonych faktów należy wyraźnie sobie powiedzieć, że jedynym perspektywicznym kierunkiem rozwoju polskiego meblarstwa wciąż pozostaje eksport.

Czy warto mieć taki raport u siebie? Decyzję pozostawiam Państwu.

Tomasz Wiktorski

 

Komentarz meblarski „Radomsko Mebluje” – nowy projekt promocji wizerunkowej i wsparcia dla radomszczańskiego meblarstwa

http://brstudio.eu/radomsko-mebluje-nowy-projekt-promocji-wizerunkowej-i-wsparcia-dla-radomszczanskiego-meblarstwa/

Dużemu uwierzę, z małego będę kpił.

Jeśli coś jest małe to się nie boimy, jeżeli duże to się boimy.
Ten mechanizm tkwi w naszych głowach zakodowany jeszcze z czasów, gdy homosapiens biegał po sawannie. Z oczywistych względów atak lwa, czy mamuta potencjalnie wywoływał dużo groźniejsze skutki niż psa czy kojota, nie mówiąc już o mniejszych stworzeniach. Siłą homosapiens jest jednak myślenie i nasi przodkowie umieli sobie poradzić nawet z mamutami, nie mniej respekt pozostał. W dzisiejszych czasach można doszukiwać się podobnych mechanizmów oddziaływania na ludzi i adekwatnego postępowania. Człowiek wyższy wydaje się poważniejszy niż człowiek niskiego wzrostu. Statystycznie jesteśmy skłonni obdarzyć człowieka wyższego większym respektem i bardziej liczyć się z jego zdaniem, mimo iż groźba o atawistycznym podłożu podpowiadająca, że zlekceważenie większego może się zakończyć obolałymi kośćmi, jest bardzo mało realna.
Spójrzmy na produkt. Jeżeli jest coś małe to trudno się nam pogodzić, że dużo kosztuje, ale dużo łatwiej kiedy jest opakowane w większe pudełko. Widać to bardzo często w branży spożywczej, np. wieczko opakowania od jogurtu jest często dużo większe niż podstawa opakowania. Widać w branży maszynowej – tu miniaturowe sterowniki pakowane są do szaf wielkości sporej garderoby, tylko po to, aby nabywcy łatwiej było znieść kilkusettysięczny koszt. Proszę sobie wyobrazić moje rozczarowanie, kiedy zamówiłem dla małżonki, która jest lekarzem weterynarii, przystawkę do biopsji cienkoigłowej i otrzymałem w przypadkowej kopercie metalową część o wadze 100 gram. Przy koszcie 2,5 tys. złotych spodziewałem się przynajmniej eleganckiego pudełka. No cóż. Nawet od chińskiego zamiennika oczekiwałem, że będzie przyzwoicie opakowany. Robiące wrażenie opakowania wykorzystują często producenci elektroniki, jubilerzy, i wiele innych branż. W branży samochodowej tezę o tym, że większe bardziej doceniamy potwierdza sukces crossoverów, Porsche Cayenne i stopniowy rozrost samochodów kompaktowych.
Co jednak ma wspólnego „duże i małe” z branżą meblarską? Zostawmy gabaryty mebli, ponieważ sprawa jest bardziej subtelna, ale cały czas aktualna, i zajmijmy się handlem. Twierdzę, że sklep mały jest postrzegany przez klienta mniej poważnie niż sklep o dużej powierzchni. Mogą Państwo odpowiedzieć: „Prosta przyczyna! – na większej powierzchni jest większy wybór”. Absolutnie słuszne, ale często też na tej dużej powierzchni jakość towaru jest niższa niż w dobrze zarządzanych małym sklepie. Znowu racja! Rzecz w tym, że większość klientów nie ma możliwości tego zweryfikować i nadal będzie się posługiwała skrótem myślowym podpowiadającym, że duże jest lepsze. Pięć sklepów obok siebie przyciągnie więcej klientów niż te same sklepy rozrzucone na kilku sąsiednich ulicach. Ludzie dziś zaskakująco łatwo dowiadują się ofertach konkurencji i należy sobie odpowiedzieć na pytanie jak sami robimy zakupy. Czy sami szukamy centrów handlowych? Czy szukamy miejsc gdzie jest zgrupowanie sklepów z danej branży? Czy szukamy większego wyboru? Bardzo podobnie działa kontakt biznes2biznes. Rozmawiając z jednym z hurtowników usłyszałem. „Organizujemy targi wewnętrze. Jeśli zaprosimy dużo wystawców to i frekwencja dopisuje, a jeśli wystawców jest mniej to i frekwencja kuleje”.
Z podobnego mechanizmu korzystają produkty sieciowe. Tu działa reguła społecznego dowodu słuszności. Myślenie większości z nas jest następujące: „Skoro jest biznes, który ma wiele punktów sprzedaży, to jest on przez wiele osób sprawdzony, jest wiarygodny, ma produkty które kupują inne osoby, czyli dobre produkty – bo przecież inaczej to szybko by splajtował”. Dopiero później przychodzi weryfikacja tego poglądu, bazująca na naszych doświadczeniach. My jako klienci nie umiemy się obronić przed produktem sieciowym, nie umiemy się obronić przed sklepem wielkopowierzchniowym. A skoro deszcz pada, to nie ma sensu narzekać, tylko to wykorzystać.
Przywołane w podtytule „duże” nie ma dziś zadania przestraszenia kogokolwiek, ale ma przekonać, że lepiej jest się nim liczyć. Mam tu na myśli na przykład zagłębi meblowych producentów, niezależnych sklepów meblowych. Najczęściej stronią od przyznania się klientom, że w okolicy produkuje się, albo sprzedaje dużo mebli. Jakby ci klienci o tym nie wiedzieli! Trudno wycenić uczciwość i wiarygodność, ale sami jako kliencie tego byśmy oczekiwali. Ot, u nas każdy ciągnie promocję w inną stronę, a w efekcie całość stoi w miejscu. Szanowni przedsiębiorcy porozmawiajcie, ustalcie strategię i zacznijcie iść w podobnym kierunku, a efekt zrekompensuje wasze dzisiejsze obawy!

 

Komentarz meblarski ” Eksport mebli na Ukrainę i Rosję na tle polityki”

http://brstudio.eu/eksport-mebli-na-ukraine-i-do-rosji-na-tle-polityki/

Zapraszam.

Czas wyjść ze strefy komfortu.

Po długim cyklu felietonów dotyczących sukcesów polskiego meblarstwa, które to sukcesy omawiałem w ubiegłym roku, przychodzi czas żeby oderwać się od przeszłości, od tego co do tej pory osiągnęliśmy i spojrzeć w przyszłość.

Popatrzmy na zmieniający się świat. Popatrzmy krytycznie na siebie. Czas wytknąć trochę naszych błędów i niedoskonałości, i zastanowić się jak ustawić się żeby złapać wiatr w żagle.

Wiele razy odwoływałem się do faktu, że czas płynie szybko, że świat się zmienia w zawrotnym tempie. Ale nie dość przypominania! Więc po raz kolejny powiem, że świat wokół nas zmienia się szybciej niż się nam wydaje. I nawet jeśli wielu menedżerów szczególnie tych z doświadczeniem wieloletnim twierdzi, że nic nie zastąpi „dużego”, „tradycyjnego” biznesu, to chciałbym przytoczyć kilka faktów na potwierdzenie tezy zgoła odmiennej. Czy komuś z Państwa udało się zebrać na swój pierwszy pomysł milion lub sto tysięcy dolarów ciągu dwudziestu czterech godzin? Nierealne? Proszę przejrzeć historię portalu kickstarter! Również pomysły z Polski potrafią zawrotnym tempie zabrać pokaźne fundusze. Realizacje śmiałego pomysłu ogłosił Amazon. Rozpoczyna realizację badań nad dostarczaniem przesyłek przez bezzałogowe drony (Bezzałogowe, małe obiekty latające). W ten sposób przesyłka miałaby trafiać do odbiorcy już 30 minut od złożenia zamówienia w sklepie internetowym. Na razie brzmi to jak science fiction, ale ciekawy
jestem efektu końcowego. Niebo w Stanach Zjednoczonych ma wkrótce zostać
otwarte dla latających automatycznie dronów. Powszechne stają się w domach Amerykanów drukarki 3d. Na razie mogą drukować niewielkie obiekty, ale
pewnie i to się zmieni. Mnie osobiście zaskoczyło to, że można już drukować 3d
przedmioty z metalu  (z wykorzystaniem proszku metalicznego i specjalnego utwardzacza). Wydrukowano sposób działający pistolet, a nawet jeżdżący
samochód. Polski sklep z elektroniką domową posiada już dziś proste drukarki umożliwiające druk 3d, za 6 tysięcy złotych. Czy zgodzą się Państwo, że hasła „customer oriented”, „on deamand”, „custom made” nabierają zupełnie nowego znaczenia, zupełnie zmienia się sposób produkcji i dostarczania dóbr.

Małe firmy, które nie mają obciążenia dziesiątek lat tradycji, nie mają wielkiego kapitału, skutecznie odnajdują sposób, aby zaistnieć na globalnym rynku i o wiele częściej niż kiedyś odnoszą sukcesy. I o ile wydaje się, że takie nowe biznesy to jedynie promil światowej gospodarki, to dynamika ich rozwoju składania do bliższego zainteresowania się zmianami. Przykład firm z branży internetowej pokazuje, że niekoniecznie innowacyjny pomysł musi zaczynać i kończyć się w garażu.

Na naszym małym meblarskim podwórku również zachodzą zmiany. Nagrody w konkursach otrzymują firmy, których historia nie przekracza dwunastu miesięcy. Firmy świadczące usługi meblowe, mikrofirmy, potrafią skutecznie wyprzeć z rynku dużych graczy, tak jak ma to miejsce przypadku mebli do zabudowy i mebli kuchennych. Wygrywa elastyczność i dostawa rozwiązania na zagospoadrowanie przestrzeni, a nie kliogramy płyty meblowej w paczce do samodzielnego montażu.

Dużej determinacji wymaga spojrzenie w ten odmienny sposób na dorobek firm, które szczycą się dziesiątkami lat tradycji. Nie twierdzę teraz, że tradycyjne model
biznesowy przestanie istnieć, ale twierdzę, że pojawiają się nowe modele biznesowe, których jeśli nie będziemy potrafili wykorzystać, to stracimy cześć rynku.

Teraz czas na moje noworoczne postanowienia rok 2014. Czas wyjść ze strefy komfortu i podjąć nowe wyzwania. Dla B+R Studio 2014 rok upłynie pod znakiem eksplorowanie nowych obszarów badawczych, eksperymentowania z nowymi formami pracy oraz ewolucji od sprzedaży produktów do sprzedaży rozwiązań. Trzon jaki stanowi dział analiz statystyk meblarskich zostanie rozbudowany o badania zachowań konsumenckich, analizę sensoryczną, zagadnienia ergonomii. W tym celu otworzyłem ubiegłym roku oddział B+R Studio Dobrodzień. W Dobrotece, bezpośrednio obok Laboratorium B+R Apartament Przyszłości. Trwają już prace zespołu socjologów, psychologów, specjalistów od analizy sensorycznej i
inteligentnego wideo, a także fizjoterapeutów. Jestem przekonany, że te prace przyniosą nowa spojrzenie na zagadnienia rozwoju mebli, marek  meblowych, usług towarzyszących meblom, komunikacji z klientem i kreowania wizerunku branży i Państwa firm.

 

Komentarz meblarski „Produkcja mebli – istotna część gospodarki” http://brstudio.eu/produkcja-mebli-istotna-czesc-gospodarki/

Kilogramy Marki Polskiej

W zasadzie nie istnieje żaden skoordynowany program promocji polskich mebli. Promocja polskich mebli na
świecie jest dziś wyłącznie sumą indywidualnych działań prowadzonych przez
poszczególne firmy. Ale przecież nie trzeba nikogo przekonywać, że marka jest ważna. Marka produktu, branży, kraju. Wspierają sie one na wzajem i uzupełniają. Wymagają długofalowej strategi promocji. Bez tego trudno zbudować wysoką wartość dodaną produktu.
Bazując na mojej wiedzy stwierdzam,
że w przypadku bardzo wielu firm działania promocyjne kończą się na marketingu
bezpośrednim. Oczywiście jest on konieczny, bo nic nie zastąpi osobistego
kontaktu z klientami. Natomiast pozycje w budżetach na programy public
relations, ambient reklamę, udział w konkursach produktów są marginalizowane,
szczególnie w czasie kryzysu. Co więcej wielu przedsiebiorców pomimo zaangażowania w sprawy regionu czy pomoc społeczną nie chce lub nie potrafi wykorzystać tego w budowaniu marki firmy i produktów.
Promocja międzynarodowa. Sprawdziłem listę polskich uczestników na
tegorocznych targach na największych rynkach eksportowych. Na IMM w Koloni
pokazywało się sześć firm z polski, w Birmingham cztery, w Mediolanie sześć, w
Paryżu trzy. Czyżby zamówień było za dużo, czy ich więcej nie potrzebujemy?
Chyba nie, ponieważ zgłaszane ostatnio przez firmy wykorzystanie mocy
produkcyjnych sięgnęło rekordowo niskiego poziomu. Przy okazji warto jednak
zauważyć, że ekspozycję w Mediolanie po raz pierwszy od wielu lat były wstanie wspólnie
przygotować konkurencyjne firmy! W sumie to jednak promocji jest jak na lekarstwo,
a właściwie jej nie ma…, a sukces jest!
Nie wiele osób zdaje sobie sprawę
z faktu, że od roku 2004 eksportujemy więcej mebli od Niemców i Włochów, a
jedynym na świecie krajem, który eksportuje więcej od nas są Chiny! W latach
2007, 2008 i 2010 z Polski wyjeżdżało po 2,5 mln ton mebli. Światowi potentaci
meblowi, czyli zarówno Niemcy jak i Włosi mogą się pochwalić wynikiem „zaledwie”
1,8 mln ton. W dużo mniej różowych brawach maluje się obraz wartości tego co zostało wyprodukowane w
Polsce. Muszę powiedzieć, że z marką polskich mebli sprawa jest ciężka – w
przenośni i dosłownie. 225 euro za 100 kilogramów to obiektywna wycena mebla
marki polskiej. Sto kilogramów Made in Germany albo Made in Italy jest już
warte 430 euro, a to daje do myślenia.
Dlaczego oni zarabiają dwa razy więcej? Jak to robią? Kto chce kupować takie
drogie meble?
W zasadzie główne kierunki
eksportu pokrywają się. W pierwszej dziesiątce znajdziemy w każdym przypadku:
Francję, Wielką Brytanię, Belgię, Holandię, Hiszpanię, USA. Nasi europejscy
konkurenci więcej eksportują do krajów wschodu: Rosji, Chin oraz bardziej
egzotycznych takich jak Zjednoczone Emiraty Arabskie czy Arabia Saudyjska. Mają
markę, tradycję , a za ich plecami stoi autorytet kraju, ale to wszystko
uzupełnia produkty z dobrym wzornictwem, badaniami i rzeczową promocją.
Sytuacja polskich mebli nie jest
kwestią ostatniego „słabego” sezonu. Pracujemy na nią od początku wolnej
gospodarki i popatrzmy gdzie dziś jesteśmy! Po szybkiej prywatyzacji, mieliśmy
w Polsce nowe inwestycje, transfer know-how i otwarcie rynków Europy
Zachodniej. Z tym, że inwestycje polegały na przenoszeniu produkcji komponentów
z ciężkiej płyty wiórowej i bardziej pracochłonnych mebli tapicerowanych z zagranicy
do Polski, gdzie praca była tańsza. Rozwój produktu zostawał w krajach
inwestorów, a przygotowane projekty trafiały w teczkach do fabryk w Polsce. Do
dziś większość właścicieli firm nie wie jak ma współpracować z projektantami, a
projektanci nie rozumieją oczekiwań producentów. Rodacy też nie przykładali
dużo uwagi do mebla, traktowanego bez specjalnych emocji jako przedmiot
użytkowy. Samochód, telewizor, nawet torebka czy buty to wyznacznik statusu,
poziomu życia, ale meble? Nie.
W konsekwencji wypracowaliśmy sobie bardzo
wysoką pozycję podwykonawcy komponentów i taniego dostawcy produktów pod
projekt. Z pewnością jest to sukces, ale jeszcze nie taki o jakim marzy wielu
właścicieli i dyrektorów firm. Przy tak niskich cenach trudno się rozwijać,
trudno inwestować, trudno promować, a perspektywy wcale nie są obiecujące. Na
pewno cudownym lekiem na to aby sprzedać swoje meble drożej nie jest po prostu
zarejestrowanie firmy w Niemczech. Jeśli
chcemy sprzedać drożej z pewnością potrzebujemy produktu, za którym stoją pozytywne
emocje, dobry projekt, nagrody światowych konkursów oraz konkretne wartości
poparte badaniami. To oczywiście zwiększy koszty, ale policzmy, gdyby nasze
meble udało się sprzedać w cenie niemieckich lub włoskich otrzymalibyśmy dodatkowe
5,1 mld euro
.
Według mnie to zbyt dużo, żeby o to nie walczyć.

 

/Felieton opublikowany został w październikowym numerze miesięcznika Biznes meble.pl/