Coś lepszego niż dotacje

W Polsce nie wiele zwraca się uwagi na możliwość wpływania na polityki Unii Europejskiej, a to coś o wiele ważniejszego niż wnioski o dotacje.

Należy dorosnąć do kolejnych wyzwań, więc stwierdzam, że nadszedł  czas kiedy branża meblarska powinna dorosnąć do wspólnego ubiegania się o korzystne kształtowanie polityki unijnej w zakresie naszego sektora. I wcale nie chodzi o to, że mamy w trzech kluczowych instytucjach unijnych (Radzie Europy, Komisji Europejskiej i Parlamencie Europejskim) swoich przedstawicieli – ponieważ wszystkie kraje unijne ich mają, ale o fakt, że jako członkowie wspólnoty mamy do tego prawo i nikt nie zrobi tego w naszym imieniu. Oczywiście pytanie jak to wykonać.

Do takich celów służy Izba i to tu trwają prace nad sformułowaniem tez wyznaczających zakres zainteresowania odnośnie polityki sektorowej branży meblarskiej.  Ponieważ uważam sprawę za niezwykle istotną to efekt ostatnich prac i konsultacji przedstawiam w szerszemu gronu czytelników, aby mogli sobie Państwo wyrobić zdanie i ewentualnie przesłać swoje uwagi.

  1. Troska o miejsca pracy. Branże kreatywne, pracujące w oparciu o tradycyjne technologie produkcji, takie jak branża meblarska dają znaczącą pulę miejsc pracy w gospodarce Unii Europejskiej, a jednocześnie są w stanie wypracować wysoką  wartość dodaną, dlatego powinny być uwzględniane w priorytetach rozwojowych Unii Europejskiej na równi z przemysłami wysokich technologii, co leży we wspólnym interesie wszystkich krajów członkowskich.
  2. Branża meblarska i przemysły współpracujące z branżą meblarską powinny być traktowane jako osobny sektor meblarski. Szerokość oferty produktowej sektora meblarskiego i złożoność  stosowanych technik i technologii produkcyjnych powodują, że utożsamianie branży meblarskiej z sektorem leśno-drzewnym niekorzystnie odbija się na miejscach pracy w sektorze meblarskim. W szczególności należy zwrócić uwagę na podejmowanie optymalnych dla rozwoju całego sektora decyzji administracyjno-politycznych, zarówno w odniesieniu do konkurencji o podstawowe materiały i komponenty do produkcji,  w dostępie do źródeł wsparcia, jak i w zakresie edukacji zawodowej, szkolnictwa i promocji sektora wśród młodzieży jako atrakcyjnego wyboru na przyszłość.
  3. Koncentracja na wzornictwie oraz na budowaniu wartości dodanej. Pomimo, iż stosujemy tradycyjne technologie produkcyjne to za pomocą innowacji wzorniczych, funkcjonalnych oraz w zakresie techniki i technologii wytwarzania najlepiej rozwinięte firmy są  wstanie wytwarzać produkty o wysokiej wartości dodanej. Takiej zdolności brakuje wielu firmom w krajach UE co stanowi barierę rozwojową. Zauważalne są również dysproporcje w Unii Europejskiej w zakresie rozlokowania instytucji wspierających rozwój wzornictwa i rozprzestrzeniania innowacji, które poprzez regionalny charakter mogłyby wspierać MSP.
  4. Efektywność inwestycji. Utrzymanie miejsc pracy oraz ekonomiczne uzasadnienie wdrażania innowacji, będących głównymi priorytetami polityki UE, zapewnione będzie jeśli poszczególni  uczestnicy łańcucha produkcyjnego nie nadużywają dominującej pozycji.  Optymalna rozwój sektora jest możliwy w sytuacji kiedy wartość dodana tworzona od etapu koncepcji, poprzez dostawców materiałów i komponentów, producentów aż do dystrybutorów, jest alokowana zgodnie z interesem całego sektora.   Niekorzystne proporcje występujące pomiędzy poszczególnymi uczestnikami łańcucha dostaw  powodują, że korzyści ekonomiczne z nakładów na działania badawczo rozwojowe nie działają stymulująco na ponoszących te nakłady producentów.
  5. Rozwój poprzez eksport.  Duży potencjał produkcyjny krajów członkowskich oraz niekorzystne tendencje demograficzne w Europie skłaniają do patrzenia na rynki krajów pozaunijnych jako obiecujący kierunek rozwoju sektora meblarskiego i sposób na złagodzenie rozbieżności interesów w dostępnie do klienta pomiędzy producentami z poszczególnych Krajów Wspólnoty. Deklarujemy również w tym zakresie wsparcie prac Komisji Europejskiej  poprzez udział Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli oraz organizacji europejskich UEA i EFIC, a także znanych i uznanych na światowych rynkach polskich firm meblarskich w misjach gospodarczych organizowanych przez przedstawicieli Urzędów Unii Europejskiej.

W imieniu Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli oraz własnym zachęcam państwa do przesyłania swoich uwag i komentarzy do wywołanego tematu.

tomasz.wiktorski@brstudio.eu

Świąteczne życzenia

Mikołaj już puka, śnieg prószy tu i ówdzie, leśnicy wybierają co dorodniejsze choinki – czas przygotować się do świąt i złożyć sobie życzenia.

Jak ja bym chciał mieć głowę wolną od unijnej nomenklatury i biurokracji. Nie zajmować się wskaźnikami produktu, rezultatu. Dać spokój z definicjami de minimis i programami operacyjnymi. To wszystko odciąga tylko uwagę i zabiera czas, który powinienem poświęcać na rozwój i doskonalenie swojej firmy. Niedawno poznałem człowieka z południa Polski, który podczas spotkania poświęconego nowej perspektywie finansowej – tak podsumował dyskusję: „Niezmiernie się cieszę, że nie muszę tego wszystkiego rozumieć, i zaprzątać sobie unijną gadaniną głowy! Nigdy nie brałem dotacji, nie rozliczałem, a firma ma się świetnie i zamówienia są na kilka tygodni.” Dowiedzieliśmy się, że w swojej firmie doskonali tylko produkcję i modelarnię, a zrezygnował chociażby z ostatniej osoby z działu marketingu.  Wiele osób mu zazdrościło, ale jego model biznesowy….. Właściwie to chciałem napisać, że „nie jest do powtórzenia ani dla nowych podmiotów, ani dla tych którzy chcą kreować popyt i kształtować gusta”, ale za raz. Skoro Kamprad rozwinął swoją firmę bez kredytów, a teraz w czasach kiedy Ikea ma globalną pozycję, mogą się, mimo to, rozwijać bez dotacji takie firmy jak wspomnianego przedsiębiorcy z południa, to jednak chyba można zrobić biznes w naszym kraju. Biznes, który nie jest upadający, nie jest w trudnej sytuacji i nie funkcjonuje tylko dzięki szczodrobliwej pomocy instytucji państwowych. W zasadzie jestem przeciwny unijnym programom, które pod płaszczykiem idei rozwoju, najpierw muszą zostać zasilone podatkami z dobrze prosperujących firm, następnie muszą zostać okrojone na rzecz aparatu urzędniczego, który a jakże, wykonuje swe ważne czynności regulacyjno-kontrolne, aż w końcu spływają na wymagający pomocy biznes przytłaczając  czasem na lata irracjonalnymi przepisami i biurokracją. Całe szczęście to już ostatnie siedem – osiem  lat tak szczodrego budżetu dla Polski i Polskich przedsiębiorców. Później odetchniemy…

Później! Skoncentrujmy się jednak na „teraz”. Właśnie teraz mamy ostatnie siedem lat, aby  stworzyć kapitał rozwojowy na następne kilkadziesiąt lat. Przecież dyskontowy system zamówień mebli, z których żyje 80 procent polskich fabryk mebli to nie jest szczyt osiągnięć. Meble eksportowane z Polski uzyskały  w 2013 roku średnio za 100 kilogramów cenę 337 dolarów, podczas gdy niemieckie 665 dolarów za 100 kilogramów – prawie równo o sto procent więcej! Czy chcieliby Państwo za obecną produkcję otrzymać dokładnie dwa razy więcej? Nie 34 miliardy złotych a 68 miliardów? Pytanie jest retoryczne. Moglibyśmy więcej płacić naszym pracownikom, ich rodziny miałyby komfort życia, być może poradzilibyśmy sobie z problemami demograficznymi, poprawiła służba zdrowia.  Lubię to populistyczne porównanie cen mebli eksportowanych z Polski i Niemiec, ponieważ rozbudza ono wyobraźnię. W tym samym czasie wiem, że dziś Europa nie chce ekskluzywnych mebli z Polski, tylko ekonomiczne i tanie. Bez zmiany postrzegania polskich mebli, ale też i innych produktów, nie zmienimy znacząco polskiej  gospodarki. Proste rezerwy są na wyczerpaniu – drewno drożeje, liczba ludzi do pracy maleje, obciążenia podatkowe rosną.  Żeby ktoś chciał zapłacić owe 655 dolarów za 100 kilogramów mebla z Polski, to oprócz tego co dziś mamy, potrzebne jest opakowanie składające się z wiedzy, pomysłowości, innowacji, emocji zaangażowanych osób. I to wszystko są dodatkowe koszty, których nikt z branży nie chce ponosić w pojedynkę. W trakcie nie jednej rozmowy usłyszałem, że klienta, dajmy na to, ze Szwecji nie obchodzi czy my organizujemy warsztaty plastyczne dla dzieci, a interesuje go cena, niższa o kilka złotych od konkurencji. Doskonale zdaję sobie z tego sprawę!

W tej sytuacji środki unijne jawią się jako nadarzająca się okazja, aby sfinansować działania na rzecz branży, zmieniające narrację o polskich meblach. Badania i rozwój to w branży meblarskiej to miliony złotych przeznaczane na wzornictwo, nowe konstrukcje i prototypy – Może to być szacunkowo 0,7% wartości sprzedaży mebli. Jeśli  wypracujemy model biznesowy, który obecne koszty firm związane z rozwojem produktu wykaże jako wkład własny, to mamy szansę na pozyskanie blisko dodatkowych 2 miliardów złotych na rozwój Waszych meblarskich firm. Czego i sobie i Państwu życzę!

Chętnie spotkam się i omówię w szczegółach co mam na myśli. tomasz.wiktorski@brstudio.eu

Trendy na rok 2015, czyli analityczna interpolacja obserwowanych zjawisk

W świetle modnych ostatnio trendbooków, postanowiłem również i ja przedstawić Państwu swój pogląd na meblarską rzeczywistość anno domini 2015.

Trend: Śrubowanie wyników eksportowych. Jedyny rozsądny kierunek rozwoju. Największym czynnikiem ryzyka w 2015 roku będą kursy walut, ponieważ o klientów się nie boję. W szczególności kurs brytyjskiego funta, który utrzymuje się na bardzo wysokim poziomie, może potencjalnie spowodować najwięcej zamieszania, więc polecam ostrożność. Przypomnę, że Wielka Brytania to drugi odbiorca polskich mebli.  Na kursach euro i dolara nie przewidujemy gwałtownych ruchów, ale przy ostrej walce cenowej należy ostrożnie podchodzić do kwestii przyjmowanego przelicznika. Umocnienie  euro o 10 groszy nie powinno zaskoczyć wytrawnych eksporterów. W 2014 roku bardzo dobrą dynamikę eksportu odnotowaliśmy do Hiszpanii, Chin, Portugalii, Norwegii, Słowacji, Szwecji, Stanów Zjednoczonych – wszędzie powyżej 20%. Dalsze śrubowanie wyników w krajach Unii Europejskiej jest możliwe, ale destynacje egzotyczne nie powinny pozostawać bez zainteresowania.

Trend: Wzrost konkurencji o pracownika. Pozyskanie wykwalifikowanych pracowników  stopniowo zaczyna być coraz trudniejsze. Praktycznie wszyscy przedsiębiorcy, z którymi rozmawiam, deklarują, że wykwalifikowanych pracowników są w stanie przyjąć „od ręki”, lub otwarcie ich szukają. Konkurencja, o której piszę może w najbliższych latach przyjąć trochę inną formę od dotychczasowej konkurencji płacowej. Zmieniają się priorytety młodych ludzi.  Wychowani na internecie, grach komputerowych, dostępności towarów i podejściu customer oriented, które zawsze skierowane było w ich stronę, cenią bardziej niż pracę swoje dobre samopoczucie, atmosferę w pracy, elastyczność godzin pracy. I musimy ten pokoleniowy konflikt brać poważnie pod rozwagę. Konsekwencją tej sytuacji będzie też rozpoczęcie szerszej dyskusji – na razie kuluarowej – na temat polityki imigracyjnej i zatrudniania obcokrajowców. Koniecznie więc wziąłbym pod uwagę wzrost kosztów płacowych i pozapłacowych w budżetach firm

Trend: Ciekawsze wzornictwo, większa wydajność. Rozpychanie się na europejskim rynku, próby ożywiania rynku krajowego, walka o wyższą wartość dodaną do mebli, żeby sfinansować oczekiwania pracowników – wszystko to w efekcie sprowadza się do pracy nad wzornictwem i wydajnością pracy. Praca nad wzornictwem stopniowo musi się stać jednym z najważniejszych oręży polskiego meblarstwa – tak, aby meble z Polski kupowane były dla wyglądu, funkcjonalności, a nie niskiej ceny. Pomimo, iż w 2013 roku eksportowaliśmy meble taniej niż Chińczycy to taka sytuacja nie będzie trwać wiecznie.  To we wzornictwie upatruję motoru, który pompuje wartość dodaną polskich mebli. A mówiąc wzornictwo mam na myśli nie tylko wygląd, ale też kwestie funkcjonalności, konstrukcji, która sprzyja wydajnej produkcji i logistyce produktu. Wzornictwo promujące ekologię, efektywność energetyczną, recykling. Wzornictwo zaangażowane. Trzymam kciuki, aby pomógł w tym zakresie rodzący się w bólach sektorowy program badawczy.

Trend: Zacieśnianie współpracy.  Po latach wstrętu do działań kolektywnych coraz więcej obserwuję inicjatyw wspólnych. Po części wymuszają to regulacje na temat preferencji rozdzielania funduszy unijnych, a po części zdrowy rozsądek firm. W końcu, na targi można w przypadku mniejszych firm zawieźć meble jednym samochodem na dwa stoiska. Oczywiście pilnując swojego interesu, można znaleźć z konkurentami pola, gdzie korzyści są wspólne.

Trend: Zaciekła walka o rynek krajowy. Czy Polacy dostrzegają potrzebę wymiany mebli? Z pewnością. Czy je kupią w najbliższym czasie? Tu jestem sceptyczny, o czym pisałem wielokrotnie na łamach Biznes meble.pl. Stopniowo z rynku będą wypadać słabsi gracze. Ten proces trwa i porządkowanie rynku meblowego w Polsce jeszcze się nie zakończyło. To kto zostanie jest kwestią przygotowania i strategii. Opracowania scenariusza dla rynku meblowego w Polsce wykonałem w ostatnich miesiącach dla kilku dużych graczy, zarówno jeśli chodzi o  estetykę, jak i wartości poszczególnych segmentów mebli.

Rok 2015 z pewnością będzie rokiem decyzji strategicznych odnośnie rynku krajowego i w tym zakresie jestem w stanie dla Państwa opracować indywidualne wytyczne.

tomasz.wiktorski@brstudio.eu

Co zrobić, żeby sprzedawać w Polsce więcej mebli

„Jakie warunki musiałyby być spełnione, aby sprzedaż mebli na rynku krajowym poszła w górę”?

Najpierw krótko o przeszkodach blokujących rozwój rynku. 1) Demografia jest nieubłagana i jest nas Polaków mniej co raz. Wszystko wskazuje na to, że w dalszym ciągu będzie nas ubywać. W szczególności maleć będzie grupa osób  wieku produkcyjnym mobilnym, którzy najczęściej kupują meble. 2) Życie Polaków co raz rzadziej kręci się wokół spotkań rodzinnych przy stole, a powodem do chwalenia stają się zagraniczne wakacje. 3) Meble to takie zwykłe przedmioty. 4) Trendy estetyczne promują minimalizm i oszczędną formę. 5) Niepewność związana z sytuacją gospodarczą kraju i Europy nakazuję rozsądną wstrzemięźliwość w zakupach ważniejszych przedmiotów. 6) Na koniec czynnik chyba najważniejszy – zarobki Polaków. Wciąż zarabiamy na tyle mało, że znaczną część naszych dochodów pochłaniają zakupy dóbr podstawowych z samego dołu piramidy potrzeb Maslova.

Żeby w Polsce sprzedawać więcej mebli to najlepiej gdyby zmiany nastąpiły we wszystkich 6 obszarach. Niestety nie na wszystkie mamy, jako branża, wpływ. Bezdyskusyjnie sprzedaż mebli wzrośnie wraz ze wzrostem zamożności gospodarstw domowych, czyli wtedy gdy kiedy firmy zaczną więcej płacić pracownikom, czyli wtedy, kiedy będą miały stabilne warunki funkcjonowania. Upraszczając obliczenia można stwierdzić, że będzie to wtedy, kiedy polskie PKB będzie rosło w tempie 5% rocznie przez co najmniej dwa lata z rzędu. A więc zacznijmy więcej płacić naszym pracownikom ;-). To hasło odwołuje się również do popierania krajowej produkcji, a więc kupuj od polskich dostawców.  Odnosi się również do promocji eksportu. Inaczej jeśli ja sprzedam coś mojej żonie, a ona mnie, to jako rodzina się nie wzbogacimy. A więc eksportujmy. Nie wiele możemy zdziałać w kwestiach niepewności sytuacji gospodarczej, ponieważ to zależy od reform strukturalnych i przekazu medialnego. Jedyne co to dbajmy o dobrą atmosferę w firmach, ponieważ zły humor szefa jest naprawdę kosztowny. Demografia będzie w tym przypadku wypadkową warunków ekonomicznych gospodarstw i promowanego stylu życia.

Dochodzimy w tym miejscu do zagadnień, na które mamy największy wpływ, to znaczy kształtowanie wizerunku mebli. To trudne, ale w sposób skoordynowany może być wykonalne. Meble to takie banalne przedmioty… Tak widzi je większość społeczeństwa, ponieważ sami tak się przedstawiamy. Znam tylko jedną polską firmę, która w reklamie ogólnopolskiej pokazuje emocjonalnie zaangażowany wizerunek mebli. We wszystkich innych reklamach królują hasła promocja, raty, wyprzedaż, ani słowa o lepszym życiu, samopoczuciu, miłych chwilach podczas wieczornego wypoczynku, spotkaniach ze znajomymi. Znów nie mogę się powstrzymać przed analogią do branży motoryzacyjnej. Tam nawet Dacia Duster – auto z najtańszego segmentu – reklamowane jest jako przedmiot z którego możesz być dumny. Tego potrzebujemy w reklamie mebli – pozytywnych emocji i kultury, która za nimi stoi. Promocji wizerunku rodziny z sukcesem, która może odnowić swoje mieszkanie, „Cool” młodych ludzi, którzy spotykają się ze znajomymi w nowoumeblowanym mieszkaniu.

Skoro rzadziej spotykamy się przy stole z rodziną, to promujmy inne formy spędzania czasu w domach. Mam wrażenie, że dla promocji mebli więcej może zrobić program „Ugotowani”, gdzie pokazywane są spotkania w domach przy wspólnych posiłkach niż godziny reklam. Takiej promocji nam potrzeba. Potrzeba nam też pokazywania dobrych praktyk towarzyszących tworzeniu mebli. Procesu od badania, przez tworzenie idei, tworzenie prototypów, ich testowania i wprowadzania na rynek. Dopóki nie pokażemy intymnego, zaangażowanego, uczłowieczonego wizerunku mebli to nadal będą postrzegane jak przedmioty bezduszne. Taką zmianę wizerunku zrobili producenci butów, torebek, kosmetyków – myślę że mogą zrobić to również meblarze.

Jeśli, ktoś z Państwa chciałby się zaangażować w realizację programu telewizyjnego z projektantami mebli o charakterze talent show, proszę o kontakt. Scenariusz jest gotowy.

 

Zapraszam na stronę brstudio.eu – raz w tygodniu zamieszczamy nowy komentarz meblarski.

 

Przetworzyć wiedzę na biznes

Nie ma odwrotu, chociaż wiele osób twierdzi, że liczy się tylko cena, to sukces rynkowy odnoszą rzeczy wcale nie najtańsze.  Nie można zaprzeczyć, że to na wiedzy zbudowano wiele aktualnych hitów rynkowych.

Czy wydaje Ci się drogi czytelniku, że pomysły na produkt, biznes, akcje promocyjne, innowacje są zasługą głównie Twojej inteligencji? Tak? Masz rację, wydaje Ci się. Dawid Eagleman, autor książki pt.: „Mózg incognito” w przystępny sposób wyjaśnia jak przebiega proces pozyskiwania informacji przez naszą biologiczną aparaturę pomiarową. Wszystkie nasze zmysły nieustannie rejestrują dane: słuch, wzrok, dotyk, smak, węch, emocje niewerbalne. Rejestrowane informacje przechodzą przez kolejne wiązki neuronów i konfrontują się ze sobą. Jedne są uznawane za nieważne, inne za ciekawe na tyle aby składować je w miliardach połączeń naszych komórek nerwowych, aż w końcu niektóre  są wzmacniane na podstawie wcześniejszych doświadczeń i sprzężeń.  Wysoko posunięty automatyzm sprawia, że najważniejsze informacje podawane są do części „świadomej” mózgu, a my mamy uczucie jak pomysłowy Dobromir. „Aha! Wymyśliłem!”. Pora zdać sobie sprawę, że w momencie kiedy „świadomie” wpadamy na jakiś pomysł, oznacza to, że część  automatyczna mózgu przetwarzała potrzebne informacje już od jakiegoś czasu. Miedzy innymi dlatego należy się „przespać z problemem”.

Historia wynalazków ludzkości to historia przypadków, ale przypadkiem już nie jest, że statystycznie najczęściej autorami tych przypadkowych odkryć sią osoby wszechstronnie wykształcone. Oznacza to, że odkrywczych spostrzeżenie dokonują ludzie, którzy są do tego przygotowani. W ich głowach jest dostateczna ilość informacji, aby zidentyfikować niespodziewaną sytuację jako coś ważnego i wykorzystać jej walory.

Wniosek płynący z tych rozważań jest następujący: „Jeżeli chcesz dostrzegać innowacje powinieneś gromadzić wiedzę z różnych dziedzin”. Możesz, na przykład  co jakiś czas uczestniczyć w spotkaniach z zupełnie nieoczywistych zakresów, aby Twój mózg zaczął analizować inne od dotychczasowych scenariusze. I w cale nie musisz być ekspertem, wystarczy, że słuchasz, czytasz, oglądasz, przyswajasz – Twoje neurony automatycznie przefiltrują  to, co może się przydać.

Idąc tym tropem podjąłem kilka inicjatyw, a które zbliżają się aktualnie do finału. Celem ich jest gromadzenie danych i łączenie wiedzy z różnych dziedzin wokół  tematyki: meble, branża meblarska, przestrzeń mieszkania. Tak, abyśmy ja i zespół B+R Studio mogli zacząć dostrzegać szerszy kontekst branżowych spraw. Zakończył się właśnie konkurs na najlepsze prace dyplomowe adresowany do studentów najróżniejszych kierunków, a im dalej od meblarstwa i technologii drewna tym lepiej. W zakończonej, pierwszej  edycji wyróżnione zostały trzy prace z Łodzi, Krakowa i Poznania. Pierwszą nagrodę zdobyła praca na temat produktu „sprawnego logistycznie”  autorstwa pani Aleksandry Skoczylas. Na przykładzie dwóch firm meblarskich wykazała różnice w podchodzeniu do sposobu oferowania produktu i towarzyszącego im procesu logistyki, a wnioski mogą być inspirujące dla wielu meblarzy. Praca, która zdobyła drugą nagrodę jest autorstwa Pani Anny Sanetry z Krakowa i dotyczyła projektu mebla do małych mieszkań, ale doceniona została za wnikliwą analizę rynku pod kątem opracowywanego rozwiązania. Wyróżnienie zostało przyznane natomiast panu Mirosławowi Bonowskiemu za pracę nad projektowaniem i testowaniem łącznika zatrzaskowego do materiałów płytowych.

Drugim ważnym przedsięwzięciem  jest prowadzone przeze mnie w Dobrodzieniu Laboratorium B+R Apartament Przyszłości i udział w projekcie „Kooperacja Nauki i Biznesu” Opolskiego Centrum Demokracji Lokalnej. W tym przypadku przez 6 miesięcy pracowaliśmy z grupą siedmiu naukowców na rzecz Dobroteki i firm z regionu Dobrodzienia, a stworzony zespół był wszechstronny i interdyscyplinarny.

Czytasz moje felietony? To w takim razie jestem pewny, że to Ciebie właśnie chcę zaprosić do Dobroteki 20 listopada na konferencję pod tytułem „Przetworzyć wiedzę na biznes”.  Tam będzie można wziąć udział w spotkaniu z osiemnastoma ekspertami mówiącymi o różnych aspektach praktycznego wykorzystania nauki dla branży meblarskiej. Jestem przekonany, że jeśli wysłuchasz choć części wystąpień to wpadniesz na nowe biznesowe pomysły.

Więcej informacji na www.dobroteka.pl/wydarzenia Zapraszam.

 

 

Wrześniowa mobilizacja do pracy

Pierwsze egzemplarze z wydania wrześniowego magazynu Biznes meble.pl powinny trafić do Państwa tuż przed rozpoczęciem targów meblowych w Ostródzie. Nad zmiennym losem tej właśnie imprezy chciałem pochylić się tym razem. Ponieważ felieton powstaje jednak wcześniej, to mogę jedynie domniemywać, że edycja MTM 2014 rodem z Ostródy będzie udana, zupełnie przeciwnie do jesiennej edycji z roku 2013. Przez długi czas, wszystko wskazywało, że również w obecnym roku zorganizowanie drugiej dobrej wystawy, po udanych targach w lutym, w Poznaniu, będzie graniczyło z cudem. Przy marazmie polskiego rynku meblowego, nadal uważam, że przygotowywanie dwóch nowych kolekcji, na wiosnę i na jesień, dla większości firm jest nieuzasadnione. Statystyczny Polak i tak potrzebuje wykonać zakupy meblowe raz na cztery lata, więc podawanie mu nowości dwa razy do roku przypomina wyścig zbrojeń producentów telefonów komórkowych. Dla uwiarygodnienia przekazu marketingowego o tym, że właśnie posiadamy nowość, promocję czy hit, nie trzeba od razu, nowego modelu. Ponieważ, często czerpię natchnienie z dorobku branży motoryzacyjnej to i tym razem spójrzmy w tę stronę. Podstawowe modele opracowuje się raz na 4 do 7 lat, a co 2-3 lata wprowadza się facelifting. Sam slogan „nowość” można eksploatować przez kilka lat, a pretekstów na promocję jest mnóstwo. Podstawowe modele tworzą wieloletnie serie, które łatwo zidentyfikować pomiędzy kolejnymi generacjami, a rotacyjne wprowadzanie nowych wersji w gamie oferowanych modeli pozwala na sprawienie wrażenia ciągłego ruchu. Warto nad takim sposobem kształtowania swojej oferty pomyśleć. Natomiast, nie mogę powiedzieć, abym w przypadku mebli mógł wskazać bezpośrednich protoplastów i następców poszczególnych kolekcji. Tu rewolucja goni rewolucję klient wracający do sklepu staje oko w oko z zupełnie obco brzmiącymi nazwami. A skoro i tak, żadnej z nich nie będzie kiedy wróci do sklepu ponownie to nie ma sensu ich zapamiętywać. A, czy Państwo pamiętają wszystkie nazwy kolekcji z których posiadacie meble u siebie? A auta, ich marki i modele?  Wróćmy jednak do targów. Kupcy zaopatrzeni w nowości po targach wiosennych, nie mają obecnie wystarczającego ruchu, aby z satysfakcją spieniężyć proponowane nowości, a tu już proponuje się kolejną wystawę i kolejny wysyp nowych mebli. Jedne kolekcje muszą ustąpić innym. Podobnie producenci nie zawsze zdołają uzyskać zwrot kosztów towarzyszących powstawaniu nowych linii wzorniczych. Jednak po tym jak gruchnęła informacja o tym, że grupa IMS wystawi się w Ostródzie, tegoroczna sytuacja się zmieniła i co raz więcej znaczących firm zaczęło deklarować swój udział w targach w Ostródzie. Przedstawiciel jednej z firm stwierdził: „Decyzja była taka, że do Ostródy nie jedziemy. Od jednak kiedy wiadomo, że wystawia sią IMS, to zaczęli dzwonić do mnie klienci /przyp. przedstawiciele salonów meblowych/ i pytać czy też będziemy. Wyszło, że nawet 60% naszych klientów pojawi się na tych targach. Tak więc, żeby nie zostawiać ich tylko z ofertą konkurencji musimy pojechać również my.”

Czy w Polsce jest potrzebna po wiosennej wystawie w Poznaniu, druga jesienna, dobra wystawa meblowa? Śledząc wyżej podaną argumentację można by stwierdzić, że nie. Pozostaje jednak pewno, „ale”. Można na potwierdzenie zgoła odmiennej tezy przytoczyć kilka argumentów. Nie wszyscy producenci są w stanie się wystawić podczas wystawy w Poznaniu (teoretycznie mamy 2 000 firm o zatrudnieniu powyżej 10 osób), jak również nie wszyscy klienci mogą dojechać lub dobrze poznać nowości i warunki ofert (według GUS nawet 9000 handlowców mebli i wyposażenia wnętrz). Przyczyny są merytoryczne jak i pozamerytoryczne, np. geografia, teoretyczna średnia liczba spotkań na osobę/dzień targowy, ograniczone w końcu miejsce wystawowe. Druga wystawa daje możliwość weryfikacji wcześniej złożonych zamówień, obsługę mniejszych graczy, podmiotów zlokalizowanych dalej od Poznania, czy zamówień z rynków wschodnich. Aż w końcu, za duga imprezą przemawia fakt, że nic nie działa tak dobrze na higienę oferty organizatorów targów jak konkurencja.

Cechą dobrych menadżerów nie jest to, że trwają nieustannie przy raz powziętej decyzji, ale to że potrafią ją zmienić z dnia na dzień jeżeli wyczują, że zmieniły się warunki. (Bodo Schafer)

Wakacyjna większa wydajność kontra kreatywność

Człowiek jak ma trochę wolnego czasu, odpocznie już od zgiełku codziennych spraw to zaczyna wymyślać innowacje. Ja, pewnego lipcowego popołudnia, siedząc na fotelu pasażera w aucie wlekącym się niemiłosiernie w korku na czeskiej autostradzie, wpadłem na błahe, acz całkiem przydatne usprawnienie. Klawiaturę, która mam normalnie podpięta do tabletu, zauważyłem, że można podpiąć też do telefonu! Ponieważ w telefonie mam internet, a w tablecie nie, to pisanie pilnych e-maili, nabrało nowego komfortu. Niby telefon z ekranem dotykowym jest „fajny”, niby klawiatura Blackberry pozwala na szybkie pisanie, ale co by tu nie mówić, normalne „qwerty” ma dla mnie taka przewagę jak święta Bożego Narodzenia maja nad Wielkanocą. Sama przyjemność. Po pierwsze żeby się nie irytować autostradowym korkiem zabrałem się do spraw, których bym normalnie nie mógł wykonać, po drugie wykonałem je szybciej, po trzecie jeszcze byłem zadowolony z wykonanej pracy i własnej pomysłowości.

Dlaczego o tym pisze? Jedne z międzynarodowych badań wykazują, że Polacy są bardzo pracowici – i chyba trudno się z tym nie zgodzić. Większość moich znajomych pracuje więcej niż 8 etatowych godzin, a z dojazdami często poświęcają pracy godzin 12 i to z własnego wyboru. Wiadomo gonimy Europę, a wyrafinowany przekaz reklam telewizyjnych utwierdza nas co raz bardziej, że potrzebujemy większych, lepszych, szybszych urządzeń, sprzętów i samochodów, więc kiedyś trzeba na to wszystko zarobić.

Spotkałem się jednak ostatnio z następującą opinią. „Polacy za dużo myślą! Oni wciąż kombinują!. Na przykład: rozwozi taki towar, zawsze na trasie A->B->C. Jednego dnia B nic nie zamówił. Więc Polak co? – Jedzie na skróty A->C. Pech chciał, że B miał do zwrotu zareklamowaną partię towaru…”. Drugi przykład: trafił tokarz do niemieckiej fabryki. Dostał dokumentację, materiał i wał do wytoczenia. Prędkość posuwu taka, że 8 godzin zejdzie. Fachowiec był dobry więc ustawił wszystko, żeby wyszło w 4 godziny. W połowie dnia idzie się pochwalić brygadziście. Zdziwił się, gdy usłyszał, że materiał został przegrzany, tolerancja niezachowana, a narzędzie nadmiernie stępione. Zamiast pochwały, musiał zwracać koszty materiału i narzędzi. Przykład trzeci. Rozmowa z szefem dużej firmy, która zatrudnia 60 grafików, żeby przerabiali projekty graficzne pod wykonanie konkretnej maszyny i techniki drukarskiej. Pada opinia: „To ma Pan duży zespół kreatywnych ludzi”. Odpowiedź: „O nieee, oni nie mogą być kreatywni! Nie ma nic gorszego jak grafik, który poprawia drugiego grafika, z tego są zawsze reklamacje. Oni nie mogą nic zmieniać, nawet jeśliby były błędy ortograficzne!”.

Są jednak przykłady również z drugiej strony. Duża firma chemiczna chwali się, że zyskała przewagę, kiedy wszyscy pracownicy firmy zostali włączeni w proces tworzenia innowacji. Każdy ma obowiązek zgłaszania pomysłów, usprawnień itp.

Z badań nad ludzkim zachowaniem wynika, że wykonanie jakiejś czynności po raz pierwszy zajmuje średnio 6 razy więcej czasu, niż wykonanie tej samej czynności przez doświadczoną osobę. Podobny wskaźnik „6 razy” cechuje zużycie glukozy przez mózg w trakcie rozwiązywania trudnych zadań, czyli na przykład podczas egzaminów, narad, negocjacji, w porównaniu do stanu kiedy wykonujemy czynności wyuczone.

Bądź teraz mądry i zdecyduj – większa wydajność czy kreatywność. Na co postawić? Na mechaniczne powtarzanie wyuczonych schematów i procedur, czy jednak na twórczy ferment w firmie? Jak zawsze pozostaje rozsądek. Przykłady dużych firm, pokazują, że inwestycja w kreatywność to nie więcej niż 10% czasu pracownika. To akceptowalne ryzyko. Korzyści mogą być duże, a ewentualne straty do zaakceptowania. Ja, bazując na tej zasadzie wprowadziłem w swoim zespole „godzinę kreatywności”. Jedną godzinę dziennie poświęcamy, na czytanie książek (z reguły nie branżowych), artykułów rozszerzających zainteresowania, szkolenia lub dyskusje o tym co można zrobić lepiej. Dzięki temu wzrosła odpowiedzialność pracowników za zadania, motywacja i uwolnione zostały moce produkcyjne. Pomimo oczywistych, wskazanych wyżej korzyści, proponuję też zwrócić uwagę na kwestie „klimatu miejsca pracy” i rotacji zespołu pracowników. Uważam, że w najbliższych latach na znaczeniu zdecydowanie zyskają pozapłacowe czynniki motywacyjne, ale to już zupełnie inna historia.

Teraz zgodnie z zasadami kreatywności udam się „nic nie robić”, żeby mój mózg miał czas pomyśleć na kolejnymi innowacyjnymi rozwiązaniami…

 

Najnowszy komentarz meblarski http://brstudio.eu/nadal-trwa-dobra-passa-w-produkcji-mebli/

Filozofia Apartamentu Przyszłości

Czy mieli Państwo kiedyś wrażenie, że nasze mieszkania i domy czasami mogłyby być lepiej dopasowane do potrzeby chwili?

Dopieszczone pokoje i salony dopada w najmniej oczekiwanym momencie wizyta znajomych, przyjaciół, kontrahentów lub rodziny i odrobinę brakuje tego czegoś, potrzebnego akurat na ten moment. Mnie bardzo to mierzi. Salon jest za mały, kuchnia nie posprzątana na czas i oczywiście brakuje łóżka dla nieoczekiwanego gościa. Takie sytuacje w czasach kiedy sprawy załatwiamy z telefonu komórkowego, wszystko jest „on demand” i „customer orietned” powodują, że przestaję czuć się komfortowo we własnym domu. A przecież dom to miejsce, gdzie w sposób bezpośredni i bezdyskusyjny objawia się moja własna wola tworzenia, aranżacji, ustawiania, meblowania, dekorowania, po prostu rządzenia! Dom to miejsce, które nie polega okresowej ocenie rady nadzorczej, a moje zdanie jest decydujące i odpowiadam wyłącznie przed samym sobą. Zdecydowanie coraz bardziej pragnę wnętrza, które jest się w stanie dopasować do moich zmiennych potrzeb.

Wyzwanie nr 1. Funkcjonalność bez kompromisów.

Wszystko w Apartamencie Przyszłości podporządkowane jest nadrzędnemu hasłu „funkcjonalność”. Ciekawi są Państwo ilu pokojowy jest Apartament Przyszłości? Nie można go w ten sposób zdefiniować, ponieważ system przesuwanych ścian pozwala dowolnie otwierać i zamykać przestrzenie. Kiedy chcę być sam mogę oddzielić pokój rozrywki, kiedy potrzebuję intymności zamykam przestrzeń sypialni, ale kiedy potrzebuję świętować z przyjaciółmi całe 120 metrów stoi otworem. Podobnie prymatowi funkcjonalności podporządkowane jest umeblowanie, podobnie sterowanie apartamentem, podobnie wyposażenie. Chcieliby państwo wnętrze, które się szybko sprząta? –Mamy na to rozwiązanie. Nie kurzy się? – nie ma sprawy. Steruje się z dowolnego miejsca? – proszę bardzo.

Wyzwanie nr 2. Użyteczna technologia

Internet rzeczy staje się faktem, dlatego w Apartamencie Przyszłości większość urządzeń można sterować poprzez sieć komputerową. Teraz na pytanie „Kochanie. Pamiętasz czy wyłączyłam żelazko?” odpowiem: „Podaj mi komórkę to zaraz sprawdzę.” Albo leżąc w łóżku wieczorem po wyczerpującym dniu, kiedy przypomnę sobie, że w kuchni zostało nie zgaszone światło, wystarczy znaleźć pod ręką telefon i wszystko wyłączyć. Będąc na urlopie mogę zdalnie otworzyć drzwi sąsiadowi, który ma podlać kwiaty. Wracając ze śpiącymi dziećmi późno do domu mogę przed wejściem do domu włączyć światło w sypialni na 25%, aby ich nie obudzić i nie przewrócić się w progu. Użytecznych technologii na różne okazje mamy w zanadrzu jeszcze wiele.

Wyzwanie nr 3. Dieta niskoinformacyjna.

W dzisiejszym świecie musimy podejmować mnóstwo decyzji, a wiele z nich wymaga starannego przemyślenia. Jednak siadając do pracy w moim domowym biurze przed trudnym zadaniem zazwyczaj mam pokusę, aby zacząć od sprzątania i układania  wszystkiego dookoła. „Wyrzuć połowę rzeczy z domu a będzie ci łatwiej się skoncentrować!” – poradził mi znajomy – „Rzeczy, nawet te których nie używasz, a leżą w zasięgu twojego wzroku rozpraszają cię i zabierają cenny czas, który masz poświęcić na strategiczne plany”. Niech sobie Państwo przypomną o ileż łatwiej działa się jeśli nie ma stu spraw na głowie! Ten komfort, że nic nam nie przeszkadza. Czysty umysł. Szybkość podejmowania decyzji. „Dobrze, ale jak ma się do Apartament Przyszłości”  – zapytają Państwo. To wyzwanie było najtrudniejsze. Jak schować, część domu przed własnym wzrokiem i jednocześnie móc się nim cieszyć? Oszczędność w formie i jednolite kolory to jedno, ale jeszcze za mało. Zamykanie części funkcjonalnych zabudowy meblowej – wszelkich półek, kuchni, garderoby, pralni, miejsca do pracy – to kolejne kroki w realizacji zadania ukrycia spraw wtedy kiedy przeszkadzają. Aż wreszcie sprytne chowanie wszelkich multimediów w taki sposób, żeby można z nich było korzystać, zawsze kiedy są potrzebne i ukrywać wtedy kiedy ich nie potrzebujemy dopełnia wizji wnętrza, które się nie narzuca. Wnętrza, które maksymalnie szybko dostosowuje się do Państwa i Państwa klientów tempa życia, humoru i potrzeby chwili.

Czy mam dodawać, że wszystko wykonane jest w jakości premium? Że sprzęty dostarczyły takie firmy jak: KLER, Halupczok, Zanotta, Ciaci, Alivar, Allesi, Fibaro, Siedle, Delta Audio, Yamacha, Monitor Audio, Viz-Art, Dorma, 3form, MioDecor, Ad-Notam, Siemens.   Myślę, że nie muszę – lepiej gdy zobaczą i dotkną Państwo wszystkiego na miejscu. Przecież całe opisane wnętrze laboratorium Apartament Przyszłości, jego filozofia, funkcjonalność, technologie, układ i estetyka są  unikalną na skalę Polski, niedostępną nigdzie indziej propozycją.

Jeszcze jedna rzecz na koniec. Całe wnętrze 120 metrów kwadratowych jest w pełni zintegrowaną i kompleksową przestrzenią mieszkalną, w której można spędzić dowolną ilość czasu testując na żywo zainstalowane tam sprzęty, technologie i rozwiązania. Jednak wejście do Apartamentu Przyszłości możliwe jest po uprzednim umówieniu się. Otwarcie już wkrótce. Jeśli chcą Państwo realizować badania w Apartamencie Przyszłości – zapraszam do kontaktu tomasz.wiktorski@dobroteka.pl

Meblowe życie po życiu

Czy zastanawiali się Państwo co się dzieje z niepotrzebnymi meblami? Okazuje się, że drugie życie mebli może być fascynujące.

Zwykle koncentrujemy się na zagadnieniach kupowania nowych mebli i milczeniem pomijamy kwestie związane z drugim obiegiem mebli. O ile, gdzie nie gdzie funkcjonują komisy meblowe, o tyle z pewnością nie są one głównym źródłem zaopatrywania się w meble. Co innego internet. Na początek sprawdziłem Allgero. Tu wśród 21 tysięcy ofert mebli nowych napotkałem zaledwie 590 ofert mebli używanych. Nie poddawałem się i sprawdziłem tablica.pl, a tu zaskoczenie. Jak Państwo sądzą ile mebli używanych wystawionych jest na tablica.pl? Tysiąc, pięć tysięcy, dziesięć tysięcy? …  Napiszę słownie: sto dwadzieścia siedem tysięcy dwieście sześćdziesiąt cztery oferty! (stan na 20.03.2014). Z tej liczby kilkaset propozycji to przekazanie mebli za darmo, 25 tysięcy to meble poniżej 100 złotych, a na przeciwległym biegunie kilkadziesiąt propozycji antyków wycenianych od kilkunastu tysięcy do powyżej stu tysięcy. Prawdziwe perełki.

Zadałem grupie osób pytanie czy w okresie ostatnich czterech lat wymieniali meble na nowe. Większość tak. Z resztą z wyników prowadzonych przeze mnie badań wynika, że statystycznie każde gospodarstwo domowe raz na cztery lata dokonuje jakiegoś zakupu mebli – dalej w magazynie znajdą Państwo nawet reklamę mojego nowego raportu „Polaków wydatki na meble 2014”. No ale wracam do tematu. Kolejne pytanie brzmiało co się stało z meblem, który był wymieniany: 31% mebli znalazło inne zastosowanie w domu gospodarzy, 27% zostało przekazanych nieodpłatnie rodzinie lub znajomym, 6% przekazano organizacjom, 11% sprzedano, a 24 % zutylizowano. Z tego podsumowania wynika, że 44% wymienianych mebli tworzy drugi obieg (przekazane za darmo, sprzedane). Trudno dokładnie oszacować jak jest ilość owych mebli w kategoriach wolumenu, ale zakładam, cały rynek mebli wymienianych to miedzy 2,7 a 3,6 mln zestawów rocznie. Dla porównania liczba gospodarstw domowych dokonujących zakupów mebli w ciągu roku to blisko 3,5 miliona (niektórzy dokonują zakupów więcej niż jednego rodzaju mebli). Z owych wyliczeń wynika, że rocznie śmiercią kończy życie między 650 a 860 tysięcy zestawów mebli. Można również wyciągnąć wniosek, że wciąż mamy duże niezaspokojone potrzeby meblowe, o czym świadczy wysoki odsetek mebli użytkowany w dalszym ciągu przez właścicieli. Skoro 31% mebli po spełnieniu swojej pierwotnej funkcji znajduje inną rolę w domu (na strychu, na działce, w mieszkaniu na wynajem, czy w piwnicy), a mogłyby w tym miejscu znaleźć się adekwatne nowe meble, to na rynku istnieje niewykorzystany potencjał. Podobnie ma się rzecz z meblami oddawanymi nieodpłatnie. Zaspokajają one ewidentną potrzebę, której nie potrafi zaspokoić rynek komercyjny.

Ciekawe spostrzeżenia do przedstawionej powyżej sytuacji przyniosły obserwacje zespołu socjologów, którzy realizują dla B+R Studio badania. Mebel to prawie członek stada  – żeby nie powiedzieć rodziny – jeśli jest z nami związany, to poświęcamy mu więcej uwagi i uczuć, nie wyrzucamy go ot tak. W mniejszym stopniu dotyczy to mebli od związanych z rodziną, lub znajomymi.  A już zupełnie co innego oznaczają dla nas meble jeśli zastajemy je w mieszkaniu kupowanym lub wynajmowanym, wtedy traktujemy je z niechęcią, lub prawie z wrogością. Niedopowiedziana historia mebla powoduje, że w naszych głowach rodzą się niepokojące wyobrażenia, nawet jeśli nie wizualizujemy ich sobie. O socjologicznych aspektach meblowania była dłuższa rozmowa w marcu, w Dobrotece. Kolejne spotkanie, na którym będziemy prezentować wyniki badań realizowanych dla firm meblarskich zapowiada się na czerwiec – zachęcam do śledzenia aktualności na www.brstudio.eu

Wśród wymienianych mebli, o których opowiadali moi respondenci znajdowały się również dziewięćdziesięcioletnie meble zabytkowe, które po raz kolejny zmieniały miejsce swojego pobytu. Trafiły w dobre miejsce – stylizowanego pensjonatu. Pisano o meblach, które trafiły na uczelnie, do organizacji charytatywnych, ale przede wszystkim z drugiego życia mebli cieszyły się rodziny. Hmm, no nie wiem czy naprawdę się cieszyły. Do mojego rodzinnego, dużego domu na wsi rodzina ciągle zwozi stare meble, tylko co z nimi robić …

 

Zapraszamy na stronę brstudio.eu  http://brstudio.eu/zatoka-perska-atrakcyjna-dla-meblarzy/

Już nigdy w Polsce nie będzie się sprzedawać tyle mebli co w 2009 roku!

Tą śmiałą tezę stawiam po lekturze raportu Polskie Meble Outlook 2014. Jest kilka czynników opowiadających się za tą tezą i tylko jeden przeciwko.

Najnowsze dostępne dane na temat liczby ludności w  Polsce – stan na dzień 30 czerwca 2012 – wskazują na liczbę 38 milionów 533 tysiące. Była to liczba o 5 tysięcy osób niższa niż rok wcześniej. Przyrost rzeczywisty, który od roku 2007 był dodatni, w 2012 roku zmienił się w negatywny. O ile jeszcze liczba urodzeń przewyższała symbolicznie liczbę zgonów – 386 tysięcy urodzeń wobec 385 tysięcy zgonów, to wynik zniwelowały migracje. W przyroście naturalnym tendencja jest nieubłagana –  od 2009 roku liczba urodzeń zmniejszyła się z blisko 418 tysięcy do wspomnianych 386 i nadal będzie malała, podczas gdy liczba zgonów utrzymywała się na względnie stabilnym poziomie, choć w przyszłości przewiduje się jej wzrost,  ponieważ coraz starsze są osoby z wyżu powojennego.  Obraz przyszłości demograficznej przedstawia piramida wieku. Wyraźnie widać dużą grupę osób zbliżającą się do wieku emerytalnego oraz znikomą liczbę dzieci i młodzieży, które będą zastępowały odchodzące roczniki na rynku pracy. Znając zachowania zakupowe śmiało można stwierdzić, że z rynku pracy odchodzi duża grupa osób, które z wiekiem mają coraz mniejszą skłonność do zakupów mebli. Natomiast grupa osób młodych, która częściej dokonuje zakupów mebli będzie coraz mniej liczna. Wnioski dla meblarzy nie są więc optymistyczne.

Na podstawie tych samych mechanizmów obserwujemy od 2011 roku spadek liczby osób pracujących w gospodarce narodowej. Na razie jest to zmiana z 14 milionów 200 tysięcy osób na 14 milionów 100 tyś.  osób, ale spadek będzie kontynuowany. Konsekwencją jest utrzymywanie rosnącej grupy emerytów przez spadającą liczbę pracujących, a więc i zwiększone obciążenia na pracę. W tym świetle inaczej należy spojrzeć na Rządowe wysiłki dotyczące wydłużenia wieku emerytalnego, które mają administracyjnie zwiększyć liczbę osób pozostających w pracy. Problemy demograficzne są również podstawą reformy szkolnej, czyli sześciolatków w szkołach. Celem tego działania jest jak najszybsze wysłanie młodych ludzi na rynek pracy – co najmniej rok wcześniej niż dotychczas. Należy się liczyć z tym, że bezrobocie w Polsce zostanie zniwelowane, ale nie przez stworzone nowe miejsca pracy, tylko przez brak pracowników. Na rynku nie przybędzie więc pieniędzy pomimo wzrostu wynagrodzeń.

Obiektywnie komplikującej się sytuacji nie poprawiają migracje. Z Polski w 2012 roku wyjechało ponad 21 tysięcy osób, podczas gdy do kraju przyjechało niecałe 15 tysięcy osób. Skala migracji ograniczona w latach 2009-2011 ponownie wzrosła w 2012. Trzeba sobie zdać sprawę, że sytuację demograficzną mogą poprawić wyłącznie imigranci, co jednak w szerszym zakresie może się spotykać ze społecznym.

Wszystko układa się w niezbyt atrakcyjną przyszłość dla producentów i handlowców mebli operujących wyłącznie na rynku krajowym. Utrzymanie skali obrotów na rynku klientów indywidualnych wymagać będzie pracy nad wartością dodaną mebli, tak, aby przy nieubłaganie mniejszych wolumenach sprzedaży wygenerować wyższą wartość. Z dużym prawdopodobieństwem zyska na atrakcyjności rynek instytucjonalny, ponieważ firmy dla utrzymania pracowników będą bardziej dbały o jakość miejsc pracy i jej atmosferę, jak również poprawiały się będą standardy obsługi klientów w punktach usługowych i handlowych. W świetle wyżej przytoczonych faktów należy wyraźnie sobie powiedzieć, że jedynym perspektywicznym kierunkiem rozwoju polskiego meblarstwa wciąż pozostaje eksport.

Czy warto mieć taki raport u siebie? Decyzję pozostawiam Państwu.

Tomasz Wiktorski

 

Komentarz meblarski „Radomsko Mebluje” – nowy projekt promocji wizerunkowej i wsparcia dla radomszczańskiego meblarstwa

http://brstudio.eu/radomsko-mebluje-nowy-projekt-promocji-wizerunkowej-i-wsparcia-dla-radomszczanskiego-meblarstwa/