Przygotowując się na 2025 rok

Analizy danych statystycznych wskazują, że jest „mniej źle” niż zakładaliśmy. No ale kiedy będzie „lepiej”? Z tym pytaniem dzwoni do mnie co raz więcej osób.

Jeśli czekają Państwo, aż się samo poprawi to możecie się nie doczekać. Obecna sytuacja na rynku to nie pierwszy kryzys z jakim się mierzyliśmy w przeszłości i nie ostatni, z jakim przyjdzie nam się mierzyć w przyszłości.

O tym, że hossa post pandemiczna się skończy wiedziałem już pod koniec 2021 roku, ponieważ wskazywała na to zmiana dynamiki wskaźników gospodarczych. Po rozpoczęciu agresji rosyjskiej na Ukrainę wiedziałem, że bessa przyjdzie szybciej i będzie boleśniejsza. Od czerwca 2022 zmiana rynkowa stała się faktem i zacząłem odczuwać na własnej skórze jej konsekwencje, mianowicie odpływ klientów. Decyzje o koniecznych zmianach w modelu biznesowym zapadły u mnie mniej więcej rok temu. Mam nadzieję, że u Państwa również.

Do końca 2022 dotarliśmy z wciąż dobrymi wynikami finansowymi, ale z pogarszającą się perspektywą. Czyż nie podobnie było w wielu fabrykach mebli? Liczby wskazują, że właśnie tak. Niedawno minął I kwartał 2023, minął kwiecień, maj, mija właśnie czerwiec. Przyznam, że pod względem rentowności kwiecień był niechlubnym rekordzistą w historii mojej firmy. W branży dynamika produkcji sprzedanej w cenach stałych wyniosła 84,4, a w cenach bieżących 89,0. Wolumeny były o około 20% niższe niż rok wcześniej. Mam nadzieję, że tak jak przewidywałem wcześniej w raporcie „Polskie Meble Outlook 2023” kwiecień to właśnie miesiąc, w którym przetestowaliśmy jak głęboko jest dno obecnego kryzysu.

Czerwiec zapowiada się u mnie lepiej pod względem marży, choć niekoniecznie obrotów. Liczę na to, że pomimo iż fundamentalne ryzyka takie jak wojna na wschodzie nie zostały zażegnane, to efekty zmian wdrażanych od roku przez kraje i firmy pozwolą na stabilizację i stopniową poprawę nastrojów konsumentów. Przeżyliśmy w końcu zimę, węgiel staniał w porównaniu do swoich historycznych szczytów, podobnie z benzyną, ropą i gazem. U wybrzeży Europy pływają terminale gazowe, infrastruktura do transportu węgla została poprawiona, instalacje fotowoltaiczne rozbudowane. Nota bene – co raz częściej na giełdach w Europie pojawia się ujemna cena prądu! Jeszcze koncerny energetyczne spijają „premię za ryzyko”, ale rekordowe marże powinny stopniowo się kurczyć w raz z budową nowych łańcuchów dostaw i wzrostem ilości dostawców.

U mniej plan jest mniej więcej taki: Wzmocniłem podstawowy dział raportów, badań i analiz, dokonałem transformacji energetycznej, ograniczam zadłużenie zewnętrzne, rozwijam obszar organizacji targów i wystaw (USA plus rozwojowy temat Indii), wraz z partnerami złożyliśmy kilka wniosków o dofinansowanie.

Zmiany te przyrównałbym do procesu inwestycyjnego. Należy go zaplanować, wdrożyć, a dopiero po kilkunastu miesiącach będzie można mówić o czerpaniu korzyści. Proces inwestycyjny w branży meblarskiej w Polsce trwa średnio dwa lata. Od początku nakreślonego planu minęło już 12 miesięcy i szacuję, że wyraźną poprawę wyników odczuję za kolejne, około 12 miesięcy. Koszty spadną – już spadają. Zadłużenie i raty kredytów spadają . Pojawią się nowe, bardziej efektywne strumienie dochodów. Ktoś powie – zaklinanie rzeczywistości! O nie! – to strategiczny plan wypłynięcia z obecnej zawieruchy. Zawsze po deszczu przychodzi słońce!

Spodziewam, że właśnie przechodzimy dno obecnego kryzysu, a wkrótce Ci, którzy wdrożyli swoje strategiczne plany i inwestycje w życie odczują stopniową poprawę. Liczę, że druga połowa 2023 da podstawy do ostrożnego optymizmu.

Rok 2024 powinien być dużo lepszy, ale 2025 powinien być świetny! Tego i Państwu i sobie życzę! Tymczasem znajdźmy chwilę odpoczynku podczas już rozpoczętych wakacji! Może wybierzemy się razem w sierpniu do Indii? Zapraszam.

Za dużo pracy, czyli nie tak źle jak mogłoby się wydawać

Zima minęła, nie zamarzliśmy, Europa też nie zamarzła więc jakoś to będzie.

Ponownie rzutem na taśmę kończę felieton dla Biznes Meble.pl. Wszystko dla tego, że mam za dużo pracy – jak przyjaźnie skwitował Redaktor Prowadzący. Oczywiście znawcy tematu stwierdzą, że kolejność wykonywanych zadań to kwestia priorytetów i w pełni się z nimi zgadzam. Wybacz Marku, ale kilka tematów wdarło się przebojem na wysokie miejsca listy priorytetów.

Przyznam, że końcówka poprzedniego roku i początek obecnego upłynęły mi pod znakiem pesymizmu i spadku zamówień. Zdecydowałem wtedy, że potrzebuję nowego motoru wzrostu. Stąd pomysł na Indie, które dojrzewały w szufladzie pomysłów od dłuższego czasu. Może to brzmieć jak zaklinanie rzeczywistości, ale mam przekonanie, że za kilka lat Indie znajdą się w top 20 kierunków eksportu polskich mebli, podczas gdy obecnie prawie nikt nie ma ich na radarze. Piszę „prawie nikt”, ponieważ oczywiście wiem, że Forte jest w Indach od kilku lat. Podobnie Komandor. Na targach w Indiach wystawiały się już nieliczne firmy z Polski. Za to obecne są w sposób zauważalny firmy z  Włoch, Danii i Niemiec. To pierwszy z nowych strumieni zadań dla mnie i mojego zespołu.

Drugi to prace związane z nowymi konkursami na dotacje unijne. Pamiętają Państwo, że kilka miesięcy temu zapowiadałem wysyp konkursów. Owszem już jest! Na przestrzeni dwóch miesięcy ogłoszonych jest kilka ważnych naborów, co po blisko dwóch latach posuchy nie umknęło uwagi firmom i dla kilku z nich pomagam przygotować koncepcje, prace B+R i opisy do wniosków. Powiało optymizmem. Mam nadzieję, że po rozpatrzeniu wniosków, będę mógł się pochwalić ciekawymi projektami na koncie.

Trzeci, to może nie nowy, ale wymagający temat polskiej obecności w High Point. W lutym udało się nam dopiąć sprawę wizyty dziennikarki amerykańskiego Furniture Today w Polsce, która odwiedziła targi Meble Polska oraz wizytowała siedziby firm biorących udział w projekcie HPMKT. Udało się, ponieważ plan był przygotowany przed pandemią, a z uwagi na covidowe ograniczenia mógł się zrealizować dopiero teraz. Przygotowania do targów idą pełną parą i wszyscy liczymy na „dobrą prasę” oraz zamówienia. Do tego wszystkiego dochodzą nasze regularne projekty doradcze, badawcze i opracowania raportów. W naszych źródłach pojawiają się pierwsze wyniki z obecnego roku a z nich również wyłania się obraz, który jest bardziej optymistyczny niż szacowaliśmy. W styczniu i lutym wartość produkcji sprzedanej mebli mimo, że niższa w cenach stałych to w cenach bieżących była wyższa o 4,5% od wyniku z roku poprzedniego. To blisko 9% lepiej niż się spodziewaliśmy –  czyli mniej więcej o wskaźnik inflacji w naszej branży. Czyli wolumeny nadal są niskie, ale przynajmniej niektórym firmom udaje się wciąż podnosić ceny produktów. Do hurra optymizmu mi daleko. Ryzyk na horyzoncie wciąż co nie miara. Wojna się nie skończyła. Światowa gospodarka trzeszczy w posadach. Upadek jednego banku w Kalifornii powoduje w ciągu kilkunastu godzin reperkusje za oceanem.

Prognoz na cały rok nie będę póki co rewidował. Dla pocieszenia powiem, że ceny gazu, ropy i węgla na światowych giełdach zeszły ze swoich szczytów notowanych w okolicach poprzedniego lata. Trochę w obawie przed załamaniem gospodarczym, a trochę z uwagi na lekką zimę. Trochę przez determinację państw w przestawieniu miksu energetycznego i szybkość ułożenia nowych tras zaopatrzenia. Dzięki temu wskaźnik ufności konsumenckiej po najniższych od pandemii odczytach w październiku ubiegłego roku systematycznie pnie się do góry. Tak więc trzymam kciuki, abym za kilka miesięcy mógł napisać, że się myliłem, i branża ponownie zanotuje rekord sprzedaży.

Namaste

Czy w Indiach można zrobić biznes meblarski? O tak!

Siedzę w saloniku biznesowym na lotnisku w Mumbaju czekając na lot do Warszawy. Salonik jest wypełniony ludźmi po brzegi, tak jak na Indie przystało. Nie wszystko jest dopilnowane. Widać kilka niedociągnięć, ale nie można narzekać. Meblarzowi rzucają się w oczy ślady ciężkich warunków użytkowania w miejscu, gdzie codziennie przewija się kilka tysięcy osób. W mojej głowie wciąż kotłują się obrazy z ostatniego tygodnia i wspomnienia egzotycznych przygód. Byłem już w wielu miejscach, ale Indie zrobiły na mnie niesamowite wrażenie – głównie za sprawą kontrastów.

Zacznijmy jednak od początku. Lot Warszawa – Mumbaj zawrócił do Warszawy po 1,5 godziny lotu. Podstawiony godzinę później kolejny samolot doleciał jednak na miejsce bezpiecznie, tyle że
z 6-godzinnym opóźnieniem. Mumbaj przywitał mnie najpierw nowoczesnym lotniskiem, a zaraz po tym falą gorąca, zgiełkiem i kłębowiskiem ludzi, samochodów, śmieci, metalowych zasieków, palm, kolorów, zapachów itd. Po nocy w samolocie to jak uderzenie adrenaliny. Fascynujące i przerażające zarazem doświadczenie dla Europejczyka. Mumbaj jest jedną z największych metropolii świata – mieści się w TOP 5. Trudno policzyć mieszkańców Mumbaju, ale szacuje się, że jest ich około 25 milionów. Mój indyjski partner – organizator targów Index w Mumbaju i Delhi powiedział, że Mumbaj ma wszystko oprócz dwóch rzeczy: miejsca i czasu. Nie ma miejsca na szerokie ulice i nowe domy. Nie ma czasu, żeby wszystko posprzątać i poukładać. Mumbaj leży na wyspie. Jest finansową i biznesową stolicą Indii. Wytwarza 6% PKB Indii. Całkowite PKB Indii szacuje się na 3,17 bln USD – dla porównania Polskie PKB to 0,68 bln USD. To porównanie daje do myślenia. Pod względem populacji kraj jest większy od Polski 36 razy, ale PKB ma większe tylko 4,6 razy. Pod względem nominalnej wartości PKB Indie zajmują 6. miejsce na świecie, a Polska 23. W przeliczeniu per capita – Polska ląduje na 48. miejscu, Indie na 141. Indie to biedny kraj, statystycznie 9 razy biedniejszy od Polski. Ale Indie to nie jest kraj jednolity. Tu drapacze chmur wyrastają wprost ze slumsów. W Mumbaju znajdziecie największy na świecie slums Dharavi. Tu rozgrywała się akcja nagrodzonego Oskarem filmu: „Slum Dog – milioner z ulicy”. Tu znajdują się 292 wieżowce wyższe niż 150 m, a kolejnych 38 jest w budowie. W światowych rankingu to 5 i 4 miejsce. Indie mają kilka prędkości i kilka standardów życia. Jest świat należący do miliarderów i milionerów – Indie mają więcej miliarderów niż Francja i Wielka Brytania razem wzięte. Klasa wyższa, średnia wyższa, średnia niższa, klasa niższa oraz ludzie żyjący poniżej granicy ubóstwa. Trudno znaleźć precyzyjne statystyki. Ja oceniłbym, że klasy niższej i poniżej granicy ubóstwa to około 65-70% społeczeństwa. Niższa średnia to prawdopodobnie 18-22%, średnia wyższa 8-12%, klasa wyższa mniej niż 1-2 %. Z punktu widzenia polskiego meblarstwa interesować nas będzie klasa średnia wyższa o zarobkach od kilku do kilkunastu tysięcy dolarów miesięcznie. To rynek około 140-200 milionów konsumentów. Kolejne 300-400 milionów konsumentów pojawi się w najbliższych latach wraz ze wzrostem zamożności klasy średniej niższej.

Rynek meblarskie w Indiach dopiero się rozwija. Trudno znaleźć wyspecjalizowane sklepy meblowe takie jakie znamy w Europie  – w 25 milionowym Mumbaju jest ich pewnie tyle co w Lublinie czy Bydgoszczy! Jest IKEA, jest Bo Concept, jest Poltrona Frau, Ashley. Importerzy mebli tureckich czy włoskich oraz marki indyjskie. Większość ludzi zaopatruje się jednak u rzemieślników wytwarzających meble na wymiar w prowizorycznych warsztatach, które można spotkać nawet na centralnych ulicach miast.

Czy więc Indie to oferta dla każdego? Największą szansę mają polskie meble ze średniej plus i z wyższej półki. Sofy, meble do salonu i jadalni, kuchnie na wymiar. Z racji na małą ilość europejskich marek i szybko rosnącą średnią klasę, wejście polskich firm na rynek powinien zauważyć każdy importer i dystrybutor w tym kraju.

Wracam do domu z umową o współpracy z targami Index w Mumbaju i Delhi.

Plany surfowania na nowy 2023 rok

W przyrodzie nic nie ginie i nic nie ma za darmo. Wszystkich łączy krąg życia niemal jak w tytułowej piosence z disnejowskiego Króla Lwa. Wszystko płynie.

Mając w pamięci przytoczone powyżej sentencje szlifowałem kilka dni przed Bożym Narodzeniem plany i strategie na 2023 rok. Wielokrotnie na przestrzeni ostatnich lat, a nawet dekad, wychodziliśmy ze strefy komfortu. Jak surferzy łapaliśmy nadchodzące biznesowe fale a czasem skrywaliśmy się pod wodą. Właśnie tak się czuję! Jak surfer wpływający pod wielką falę. Czy uda się ponownie złapać ją za grzywę i posurfować na jej grzbiecie? Czy jednak żywioł przytłoczy, skotłuje i wypluje poturbowanego? Nigdy nie wiesz jeśli chcesz łapać dużą fale. A ja chcę łapać duże fale. Potrzeba więc techniki, determinacji, sprzętu i trochę szczęścia.  Parafrazował bym Winstona Churchill’a: „Sukces polega na przechodzeniu od porażki (kryzysu) do porażki bez utraty entuzjazmu”. Wracając do analogii surfera – pomiędzy chwilami, gdy cieszysz się z jazdy na grzbiecie fali muszą być momenty kiedy kąpiesz się w wodzie i zmagasz z nadchodzącymi kolejnymi falami.

Pobudzeni teraz wizją ślizgu na wielkiej fali i towarzyszącemu mu zastrzykowi adrenaliny popatrzmy jaką falę mamy na horyzoncie.

W przyrodzie nic nie ginie. Skoro przez dwa lata produkowaliśmy na potęgę meble – mniej więcej od czerwca 2021 do maja 2022. Do tego nie robiliśmy tego wyłącznie my w Polsce, a prawie wszyscy na świecie,  to też nie ma się teraz co dziwić, że rynek się nasycił i obserwujemy w Europie dno fali.  W zasadzie spodziewam się , że owo dno przetestujemy w okolicach przełomu I-go i II-go kwartału 2023. Oby nie ziściły się bardziej pesymistyczne scenariusze. Rozpędzona fala popytu rozbiła się właśnie na płyciznach drogich nośników energii. Za kilka miesięcy mam nadzieję, że ponownie, aczkolwiek powoli, będziemy wspinać  się na szczyt nowej fali. I znów, obserwując przyrodę nie spodziewam się, aby kolejna po obecnej fala była tak wysoka jak poprzednia . Wyprodukowane meble nie zginęły nagle. Część z nich zalega wciąż w magazynach i centrach dystrybucyjnych dystrybutorów. Na szczęście meble też nie są wieczne a „krąg życia” dotyczy również nich, więc popyt na rynek powróci jak wspominane fale.

Od pewnego czasu rozglądam się gdzie owa nowa fal się pojawi. Geograficznie taką falę powinniśmy obserwować tam gdzie PKB rośnie szybciej niż gdzie indziej, a to obecnie wskazuje na region Afryki i Azji. Kraje takie jak Arabia Saudyjska, Irak, Kuwejt, Libia, Senegal, Niger rosną dzięki drogiej ropie naftowej. Moją uwagę zdobywa jednak przebojem gospodarka, która na koniec obecnej dekady ma być trzecią największą gospodarką na świecie po USA i Chinach, a wyprzedzając Niemcy i Japonię – czyli Indie. Obok USA ma to być nowy kierunek zainteresowania B+R Studio. O ile USA to rynek dużych wolumenów, to do Indii możemy pojechać sprzedawać luksusowe meble z Polski. Indie pod koniec dekady powinny awansować do top 20 kierunków polskiego eksportu mebli.

Pod względem asortymentowym obserwuję, że póki co lepiej sobie radzi rynek B2B niż B2C. Szereg funduszy inwestycyjnych i firm ma wciąż napchane portfele zyskami z drogiej ropy, gazu i węgla, czy kosmicznych cen transportu morskiego. Wielkim znakiem zapytania jest jednak czy światowy system gospodarczy wytrzyma perturbacje wywołane rosyjską agresją na Ukrainę i nie poleci jak kostki domina.

W kręgu życia to nie wielcy zjadają małych, tylko szybcy zjadają wolnych. Mam na myśli innowacje. Temat ten podwójnie będzie ważny w 2023 roku. Musimy wdrażać w firmach mądre innowacje ponieważ tego wymacha transformacja energetyczna i cyfrowa. Dodatkową zachętę do prowadzenia badań i rozwoju oraz wdrażania innowacji przyniosą uruchamiane stopniowo środki unijne z nowej perspektywy finansowej oraz Krajowego Planu Odbudowy. Nowe projekty badawcze i technologiczne to będzie ważna część naszego biznesu w tym roku.

Tak więc 2023 jawi się rokiem międzynarodowego biznesu na wschodzie i zachodzie oraz rokiem Funduszy Europejskich! Do roboty!

Nie lubię dwa tysiące dwudziestego drugiego.

Z pewnością zauważyli już Państwo, że minione Święta były krótkie. Wigilia w sobotę, pierwszy dzień świąt w niedzielę, drugi w poniedziałek. Ot, taki długi weekend. Będzie więcej czasu na pracę… problem, że tej jakoś ostatnio mniej. Albo jak już jest, to jakaś ta praca bezproduktywna i „charytatywna”. Słowem – ciężkie czasy. Można by zrobić przerwę świąteczną i gdzieś wyjechać. Ale jak tu w takich niepewnych warunkach. Karnety na wyciągi drogie. W pokojach hotelowych zimniej podobno. Wody ciepłej mniej. Grzaniec droższy…  Nowego znaczenia nabierze „reshoring” i „friends shoring”. Do wyboru będą więc dwie drogi: All inclusive w Egipcie – podobno taniej wyjechać niż ogrzać mieszkanie, albo prywatka u przyjaciół lub rodziny. Jeśli w pandemii byliśmy skazani na izolację to tym razem mamy szansę odbudować socjalne relacje i spędzić więcej czasu z bliskimi w swojej okolicy. I taniej, i cieplej w grupie.

Zostawmy jednak te pesymistyczne żarty. Rok 2022 się skończył, ale życie się nie zatrzymało, co akurat dla branży meblarskiej jest dobrym znakiem. Dobrym ponieważ, zmiany w życiu człowieka sprzyjają wymianie mebli. Od ślubów, przez urodziny, wychowanie dzieci, aż do wyfrunięcia z gniazda. A to oznacza, że obecne problemy ze spadkiem popytu są po pierwsze przejściowe, a po drugie można się było ich spodziewać. Przejrzałem nawet kilka moich felietonów z ostatnich dwunastu miesięcy i wtedy pisałem, że hossa meblarska wkrótce się skończy. Ci którzy założyli, że pandemiczna gonitwa produkcyjna utrzyma się w nieskończoność zrobili błąd. Rynek już się zmienił i należy firmy dostosować do rynku.

Prognozując w ubiegłym roku założyłem, że w 2022 branża odnotuje 8 procent wzrostu wartości produkcji sprzedanej. W świetle najnowszego raportu B+R Studio „Prognoza eksportu 2023”- rok miniony prawdopodobnie zakończył się dziesięcioma procentami wzrostu. Myliłby się jednak ten, kto w owych 10 procentach widzi zapowiedź dalszych wzrostów. Inflacja i zmiana kursów walut transferują pozytywny wynik wartości w potężny „minus” na wolumenach. Trend wzrostowy się odwrócił i przez kilka kolejnych miesięcy (mam nadzieję, że tylko „kilka”) będziemy sprawdzać gdzie jest dno kryzysu. O ile wojna na wschodzie nie rozleje się na kolejne kraje, to mam nadzieję, że od przyszłego kwietnia powróci na rynek powiew optymizmu. Zrobi się cieplej, a łańcuchy dostaw węgla czy gazu na nowo zostaną poukładane. Pozwolą Państwo, że więcej szczegółów nie ujawnię z uwagi na szacunek dla czytelników raportu.

Biznesowo dwa tysiące dwudziesty drugi był dla mnie – podobnie jak wynik branży – rekordowy. Udało się zrealizować kilka ambitnych projektów. Uruchomiliśmy z Izbą nowy, większy salon polskich mebli w USA , a obecnie staramy się o dalsze powiększenie polskiej ekspozycji. Spoglądam co raz śmielej ku Indiom. Czy ktoś z Państwa miałby ochotę w tym roku polecieć na targi do Mumbaju lub Dheli? Zainteresowanych proszę o kontakt. W 2022 roku wydaliśmy rekordową liczbę raportów i zrealizowaliśmy ciekawe projekty doradcze. Ukończony został pierwszy etap ambitnego programu niezależności energetycznej – nasze instalacje fotowoltaiczne produkują obecnie tyle prądu ile zużywa nasza firma. Do tego w zakresie „sourcing and logistic” przekroczyliśmy milion dolarów w wartości mebli dostarczonych dla amerykańskich klientów. Minusem jest jednak niepewność sytuacji w kolejnych miesiącach i spadająca sprzedaż…

Kontrofensywa

Polska branża meblarska powinna przeprowadzić kontrofensywę jeśli chce utrzymać swoje pozycje.

Terminologia wojskowa zdaje się dobrze pasować do sytuacji w jakiej znalazła się branża meblarska. Wraz ze spadkiem nowych zamówień zarówno krajowych, jak i eksportowych wydaje się, że przechodzimy do defensywy. Defetystyczne nastroje towarzyszyły moim kilku ostatnim spotkaniom i rozmowom. Głównie za sprawą niewiadomych czających się w bliższej i dalszej przyszłości. Strach ma duże oczy!

W ubiegłym miesiącu wziąłem udział w targach Drema i towarzyszącym im Kongresowi Meblarskiemu. Z uwagą wysłuchałem wszystkich wystąpień, z których wypływa kilka ciekawych wniosków prowadzących do przygotowania i realizacji meblarskiej kontrofensywy.

„Wojna” zostanie wygrana wtedy, gdy na nowo zostaną ułożone łańcuchy dostaw gazu, węgla i ropy oraz dokonana się transformacja energetyczna. Jest szansa, że czytając te słowa przez Baltic Pipe już płynie gaz do Polski. Statki z węglem są rozładowywane, a kolejne instalacje fotowoltaiki oddawane są do użytku. Nota bene zainstalowana w Polsce moc przekroczyła w maju bieżącego roku 10 GW (według wysokienapiecie.pl). W ciągu ostatniego roku moc podwoiła się i nie wykluczam, że przez kolejny rok podwoi się ponownie. Co ciekawe rządowe plany zakładały, że taką moc paneli osiągniemy za 20 lat.

Skoncentrujmy się jednak na sprawach branżowych. Według Pawła Radwańskiego z Alior Banku perspektywy dla branży z punktu widzenia banku są umiarkowanie dobre. Owszem należy się liczyć ze spadkiem obrotów, ale problemy powinny być do opanowania (brak silnych zagrożeń od strony kosztowej: spada presja na niedobór surowców, cena drewna jest dość stabilna, udział energii w kosztach produkcji jest relatywnie niewielki, spadają ceny frachtu, a wzrost wynagrodzeń jest przewidywalny). Zagrożeniem jest spadek popytu. Z macierzy uwzględniającej charakter rynku (znany, istniejący, tradycyjny vs nowy, nieistniejący)  i charakter produktu (tradycyjny, znany vs nowy produkt) strategia przeciwdziałania spadkom jest czytelna – należy przeprowadzić kontrofensywę w celu głębszej penetracji rynku!

Życie się nie zatrzymało i ludzie będą kupować meble, tylko że do ustabilizowania sytuacji będą to robić rzadziej i wybiorą tańsze produkty (pomijam rynek high end). Meblarska kontrofensywa może mieć dwa cele taktyczne. Po pierwsze zdobycie nowych dystrybutorów na nowych rynkach – a więc zwiększyć zasięg dystrybucji. Po drugie skrócić dystans do klienta ostatecznego przez eliminację ogniw (lub ich optymalizację) w łańcuchu dystrybucji tak, aby móc zaoferować niższą cenę lub zachować rentowność bez podnoszenia cen. Po trzecie: zintensyfikować marketing. Którą taktykę przyjąć? To już zależy od konkretnego przypadku. B+R Studio do meblarskiej kontrofensywy przygotowuje również amunicję w postaci raportów. W ostatnim czasie powstało ich aż cztery (jak na kontrofensywę przystało): dwa raporty na temat dystrybutorów mebli w USA, raport o dystrybutorach e-commerce w Europie (nowa edycja), raport o strategiach cenowych w polskich sklepach.

Dla pewnej wygranej ja jednak dodałbym również konieczność zabezpieczenia tyłów. Jak pokazuje historia, bez sprawnej „logistyki” nie da się wygrać wojny. Co mam na myśli w kontekście meblarskim? Pełną mobilizację sił i środków po stronie produkcji. Cel taktyczny numer jeden: zaangażowanie sztabu do regularnej analizy sytuacji, do kreatywności, innowacji. Cel taktyczny numer dwa: ograniczenie kosztów zużycia energii i ciepła na potrzeby produkcyjne, oświetlenia i ogrzania. Znana duża firma pracowała we wrześniu we wszystkie soboty, aby ograniczyć pracę w grudniu – gdzie ciepła i oświetlenia będzie potrzeba więcej.  Cel taktyczny numer trzy: innowacje w zakresie konstrukcji mebli – zmniejszenie materiałochłonności i poszukiwanie substytutów drożejących materiałów. Spojrzenie z góry na całą mapę teatru wojennego uzupełnią nasze pozostałe raporty i usługi.

Pozostaje mieć nadzieję, że podobne przygotowania zdążą zrobić inne branże, a sił i środków wystarczy do momentu gdy będziemy niezależni od wahań cen prądu, gazu i węgla.

Poznać i zrozumieć kryzys

Panie Tomku – Kryzys? No i co z tego? – Ja przeżyłam w firmie już nie jeden kryzys. Damy radę. Tylko trzeba się przygotować.

Milton Friedman powiedział kiedyś, że „tylko kryzys – rzeczywisty lub domniemany – powoduje prawdziwą zmianę”. No więc mamy szansę po raz kolejny się zmienić. Kluczem do przygotowania w moim mniemaniu jest jak najszybsze poznanie natury problemu i przygotowanie scenariuszy działania wdrażanych w zależności od rozwoju sytuacji.

Jaki więc jest ten kryzys? W krótkim czasie zmieniły się priorytety zakupowe społeczeństw w wyniku drożejących paliw, surowców energetycznych i dalej żywności oraz innych produktów. Co prawda w Europie zapomnieliśmy o Sars-Cov2, choć w Azji wciąż można natknąć się na lock-own’y. Jasne jest, że za wzrostami cen stoi agresja Rosji na Ukrainę, sankcje na węgiel i zakręcenie kurków z ropą i gazem. Czyli znów mamy do czynienia ze zmianami w łańcuchach dostaw. Społeczeństwa się wystraszyły możliwości rozlania konfliktu na inne kraje oraz stanęły przed widmem bardzo dużych wydatków na ogrzewanie swoich domostw w trakcie nadchodzącej zimy. Jednocześnie, kto ma środki inwestuje w alternatywne źródła energii i ogrzewania, a rządy szukają węgla, ropy i gazu w najróżniejszych miejscach na świecie. Do tego większość dystrybutorów mebli posiada zapasy w magazynach i zamówieniach. Skutkuje to w ostatnim czasie istotnym ograniczeniem strumienia nowych zamówień. Mogę śmiało powiedzieć: „A nie mówiłem?” – sprawdźcie felieton z wydania lutowego (pisany w styczniu), a więc jeszcze przed wojną. Już wtedy można było taki scenariusz przewidzieć. Wojna go przyspieszyła i wyolbrzymiła.

Popyt spada – muszą też spaść ceny. Dotyczy to zarówno mebli gotowych jak i komponentów do nich. Już to widzimy w naszym badaniu wskaźnik cen mebli. Z resztą widać to też po cenach ropy na światowych rynkach. Z drugiej strony jeśli rosyjska agresja nie wyjdzie poza teren Ukrainy to ludzie, w krótce przyzwyczają się do sytuacji. Inwestycje w alternatywne źródła energii zostaną zakończone a dostawy surowców energetycznych z nowych kierunków zostaną poukładane, a wtedy strach opadnie i klienci powrócą do wcześniejszych zwyczajów. „Pamiętaj. Meble to w naszej kulturze potrzeba fizjologiczna” – mówił kiedyś Tadeusz Respondek, wieloletni wiceprezes Izby i firmy KLER. Więc popyt będzie przez jakiś czas ograniczony, ale nie zapadnie się, a Polskie meble nie stracą swoich fundamentalnych przewag. Co więcej są regiony na świecie, które odczuwają kryzys łagodniej niż uzależniona od rosyjskich surowców Europa. W Azji i Afryce można się wręcz spodziewać bardzo taniej ropy – właśnie z nadwyżek rosyjskich, a Ameryka z racji na odległość poradzi sobie znacznie szybciej z energetycznym problemem niż Europa. Trzeba być gotowym na zmiany w podejściu do sprzedaży i produkcji, ponieważ większość naszych klientów w Europie ma problemy, a my przez wysokie koszty tracimy konkurencyjność. Najtrudniejszy okres będzie trwał do wiosny przyszłego roku. W 2023 nie liczyłbym na rekordy sprzedaży, ale od 2024 branża powinna odbić się w kontekście wolumenu sprzedaży. Tymczasem po sześciu miesiącach 2022 roku wartość produkcji sprzedanej mebli była wyższa, aż o 21 procent w porównaniu do roku poprzedniego (głównie za sprawą inflacji). Eksport natomiast wzrósł tylko około +13% jeśli chodzi o wartość i spadł o 3% jeśli chodzi o wolumen. Osobiście mam zastrzeżenia do tych liczb – podanych przez GUS – i spodziewam się korekty in plus. Nie mniej już od sierpnia ubiegłego roku dynamika eksportu wyraźnie traciła na impecie, a od kwietnia raportowana sytuacja w zakresie zapasów magazynowych poszybowała w dół – oznaczając za duże zapasy i problemy ze sprzedażą wyprodukowanych towarów. Po bardzo dobrym 2021 roku mam nadzieję, że wciąż macie środki na inwestycje.

Na koniec mogę poradzić tak jak w czasie pandemii, aby regularnie analizować dane rynkowe i być gotowym do podejmowania odważnych decyzji. Porada druga. Jak zawsze polecam poszukiwać nowych klientów. Gdzie? A jakże! W USA. Kontener z meblami na nowe stoisko właśnie został wysłany. Zapraszam do odwiedzenia nas na targach w High Point w październiku i dołączenia w przyszłym roku. Kto chce przetrwać musi się zmieniać.

Kryzys

Wchodzę i pytam: „Są klienci?” – „Nie ma.” Pada odpowiedź obsługi. A wy co robicie pytam, obsługę? „Czekamy na nich”.

Kto czeka, aż klienci sami przyjdą ten może się nie doczekać w najbliższych miesiącach lub kwartałach. W czerwcu 26 procent badanych przez GUS firm raportowało zmniejszenie strumienia zamówień. O ile sezonowe ograniczenie zamówień jest zjawiskiem cyklicznym, to obserwowany poziom był charakterystyczny dla lat 2010-2012. Gorzej było w 2001 i 2002. Analizowałem również wskaźniki koniunktury przemysłowej dla branży meblarskiej na przestrzeni ostatnich dwóch dekad – do stycznia 2000 roku. Podsumowując: od początku milenium mieliśmy około 4 lata kryzysu (do połowy 2003 roku), 5 lat prosperity (praktycznie do końca 2008 roku), znów ponad 4 lata kryzysu (do 2013 roku), i teraz prawie 9 lat prosperity (z wyłączeniem kilu miesięcy na początku pandemii). To cykliczny obraz koniunktury polskiej branży meblarskiej. Właśnie wchodzimy w fazę dekoniunktury.

Nie sposób zignorować inflacji, która sięga rekordowych poziomów, nie widzianych od ponad 20 lat. Musi się to skończyć co najmniej czkawką lub kilkuletnim kryzysem. Dlaczego mamy inflację? Po pierwsze mieliśmy w portfelach za dużo pieniędzy, które zamiast na inwestycje przeznaczaliśmy na konsumpcję. Inna sprawa, że te pieniądze pojawiły się w dużej części z sowitych pakietów pomocowych, a nie były wynikiem naszej zwiększonej wydajności pracy. W efekcie chcieliśmy kupować więcej niż gospodarka była w stanie wyprodukować i to napędziło wzrost cen. Dołożyły się kwestie pandemiczne i zmian w łańcuchach dostaw. Teraz wciąż kupujemy a gospodarka ma kolejne trudności po stronie podażowej, a mianowicie, zakręcone kurki z gazem, węglem i prawie zakręcone z ropą. Chcemy, żyć jak gdyby się nic nie stało, a przecież stało się wiele. To co opisuję dotyczy nie tylko Polski, ale większości krajów na świecie. Politycy dbając o słupki poparcia drukują kolejne instrumenty „pomocowe”. Za chwilę, podobnie do niektórych krajów afrykańskich będziemy mieć mnóstwo pieniędzy, tyle że nie będą one zbyt wiele warte.  Musimy sobie uzmysłowić, ze potrzebne są zmiany.

Czego się spodziewam w kontekście nadchodzącego kryzysu. Mogę bazować na danych z poprzedniego kryzysu, a wtedy popyt na rynku detalicznym spadł o około 20 procent, podczas gdy na rynku kontraktowym nawet o 80 procent. Część analityków uważa, że obecnie sytuacja jest jednak lepsza, ponieważ system bankowy i fundusze inwestycyjne są napompowane pieniędzmi więc kryzys nie musi być głęboki. Kołem ratunkowym dla branży meblarskiej był wtedy i prawdopodobnie będzie i teraz kurs złotówki, który słabnąc poprawia rentowność eksportu.

Co zrobić, aby wyjść z kryzysu?

Obniżyć koszty energii i materiałów, zmniejszyć pracochłonność procesów. W tych trzech obszarach potrzebujemy inwestycji. Alternatywne źródła energii tym razem nie są sloganem ugrupowań ekologicznych, ale realną potrzebą uniezależnienia się od szantażu energetycznego. W szczególności hydroelektrownie to rozwiązanie, o którym mówimy zbyt mało. Są dużo stabilniejsze niż niepewny wiatr lub zachodzące słońce. Powinniśmy znaleźć sposób na obniżenie kosztów naszej własnej produkcji, ponieważ tracimy konkurencyjność. Powinniśmy znaleźć alternatywne materiały lub zmodyfikować konstrukcje naszych mebli, żeby obniżyć zapotrzebowanie materiałowe o kilkanaście procent, których to zabrakło z uwagi na odcięcie dostaw z Rosji, Białorusi i Ukrainy. A współpraca z Ukrainą, jak tylko pozwolą na to warunki to jeden z kierunków odzyskiwania konkurencyjności.

Meble należą do grupy dóbr zaspokajających potrzeby fizjologiczne więc, popyt nie zostanie „ścięty do zera”. Jednak na przestrzeni kilku nadchodzących miesięcy a może kwartałów, popyt może być istotnie niższy z uwagi na zmianę priorytetów zakupowych klientów oraz na zapełnione magazyny dystrybutorów. W czasach kryzysowych potrzebujemy zaoferować klientom tańsze produkty. A że problemy będzie miało wiele firm na świecie, to może ponownie otwiera się szansa na zdobycie nowych rynków.

Ze swojej strony mogę powiedzieć, że zrezygnowałem z gazu do ogrzewania pomieszczeń oraz zainwestowałem w fotowoltaikę, aby w zakresie ogrzewania i zapotrzebowania na prąd elektryczny stać się bilansowo niezależnym.

Inne meble

W ostatnim felietonie starałem się wykazać, że rynek amerykański jest inny z punktu widzenia funkcjonalności pomieszczeń, dziś pokaże Państwu różnice w konstrukcji samych mebli.

Jadąc na targi do USA można w zasadzie zawieźć te meble, które produkowane są na rynek europejski. Tyle tylko, że mało kto będzie chciał zaryzykować , aby wziąć je do dystrybucji. Oczywiście będą niszowi sprzedawcy, ale główny nurt jest odrobinę w innym miejscu niż w Europie. Przyjrzyjmy się rozwiązaniom konstrukcyjnym.

ŁÓŻKO. To najczęściej jeden z najprostszych mebli składający się z ramy, platformy bazowej lub boxspring’a i materaca. W zasadzie to 3 różne produkty. Rama to zaledwie 4 elementy pakowane do trzech płaskich paczek: zagłówek – headboard, podnóżek – footboard, listwy boczne – rails. Montowana w 5 minut na zatrzaski lub minimum osiem śrub. Suport a w zasadzie raczej „platform base” lub boxspring kupowane są dużo rzadziej ponieważ dla oszczędności rzadziej się je wymienia. A konstrukcja platformy bazowej musi być solidna – najczęściej metalowa – ponieważ powinna wytrzymać dwóch 150-kilowych amerykanów skaczących po łóżku. Opcjonalnie możemy zaproponować pojemnik na pościel. Rama musi być tania i łatwa do wymiany. No i oczywiście w rozmiarach: Twin, Full, Queen, King.

KOMODY i BIELIŹNIARKI. Dwie najważniejsze cechy – ponieważ jest dużo szuflad to prowadnice są najprostsze z możliwych, czasem wręcz na drewnianych ślizgaczach. Oczywiście im wyższy segment tym rozwiązania bardziej zaawansowane. Próżno jednak doszukiwać się cichego domyku, który w Polsce da się znaleźć już w produktach średniej klasy. Komoda ma być duża i z wieloma szufladami, ale jakość zamykania jest na drugim planie. Jeszcze jedna ważna sprawa związana z bezpieczeństwem to obniżenie środka ciężkości. Tu chodzi o przejście testu na przewracanie. Niestety kilka lat temu zdarzyły się śmiertelne wypadki z udziałem dzieci, które wspinając się na komodę przewróciły ją na siebie z fatalnym skutkiem. Od tego momentu montuje się obciążenie w dolnej części komody. Może to być wręcz metalowa płyta, choć częściej jest to po prostu fragment pleców (np. do ¼ wysokości)  wykonany z pełnej płyty.

STOŁY. Stoły zanikają z amerykańskich domów. Jak usłyszałem kiedyś: „U nas nie ma już >>formalnych<< jadalni” (formal dinning room). W zasadzie u nas też nie ma. My korzystamy ze stołów rozkładanych, tak aby kilka razy w roku zorganizować przyjęcie mniej lub bardziej formalne. W USA się chodzi z gośćmi do restauracji lub do baru. Może kilka mniejszości etnicznych korzysta z dużych stołów, ale i to co raz rzadziej. W każdym razie jeśli stół do USA to stół bez funkcji rozkładania. Mechanizm rozkładania będzie dziwnym i niepotrzebnie kosztownym wymysłem.

KRZESŁA. Biorąc pod uwagę koszty transportu najlepiej jest oferować krzesła demontowane lub łatwo sztaplowane. Dla utrzymania konkurencyjności w ramach tradycyjnego kartonu mieszczącego 2 krzesła należy zmieścić ich co najmniej 4 – nadal pakowane po dwa.

SOFY. Z punktu widzenia sofy dostarczanej z Europy najważniejsza jest jedna cecha – sofy należy projektować pod transport kontenerowy! Cała reszta jest pochodną. Tu pojawia się koncepcja sofy RTA, czyli gotowej do zmontowania.  Odłączane podłokietniki. Składane oparcie. Wszystko najlepiej pakowane w regularne kartony.

Warto wybrać się tam na miejsce i podpatrzeć różnice konstrukcyjne, ponieważ inaczej handlowcy będą mieli jeszcze jedną wątpliwość przed wybraniem produktu z Polski.

Mam nadzieję, że po dzisiejszym felietonie działy rozwoju produktu dostały dawkę informacji do przemyśleń.

Uznałem, że warto pociągnąć temat Stanów ponieważ, po zakończeniu dwuletniej obecności ze stoiskiem w Elm 220 na targach w High Point rozpoczynamy nowy 2- 3 letni projekt w sąsiednim budynku – prestiżowym C&D. Jeśli ktoś z Państwa, chciałby jeszcze dołączyć to proszę się spieszyć. Na edycję jesienną 2022 to raczej zbyt późno, ale do wiosennej 2023 możemy dołączyć kolejne firmy. Mamy potencjał na rozwinięcie obecnego – 400 metrowego stoiska o kolejne 150 metrów.   Generalnie to: Yes, Yes, Yes, mamy to! Cieszę się, że udało się uruchomić drugą edycję!

Co znaczy „mieszkać”?

Sposób myślenia o mieszkaniu determinuje sposób jego meblowania, a dla nas meblarzy determinuje sposób budowania oferty.

Po kolejnych tygodniach spędzonych w USA zdałem sobie sprawę z oczywistej na pozór sprawy. Rynek amerykański jest inny niż europejski, ponieważ inaczej myślimy o „mieszkaniu”. I w cale nie chodzi tu o cale, ani o funty, czy wymiary mebli. No może o to też. Jest jednak bardziej fundamentalna różnica. Standardowa oferta mebli z polskich fabryk słabo pasuje do amerykańskich domów czy sklepów, ponieważ oni używają innych mebli. Co mam na myśli? Zacznijmy od przywołanego na wstępie hasła „Co znaczy >>mieszkać<<?” To również tytuł książki Grażyny Woronieckiej z 2007 roku prezentującej szkice antropologiczne na temat wykorzystania przestrzeni mieszkania. Okazuje się, że każda kultura trochę inaczej zagospodarowuje przestrzeń mieszkania i im dalej od nas, tym te różnice są większe. Weźmy pierwszy z brzegu przykład. Jak brzmi tytuł ogłoszenia o sprzedaży mieszkania w Polsce? Na przykład: Trzy pokojowe mieszkanie – sprzedam. A jak to samo będzie brzmieć w USA? Two bedroom apartment for sale. Czy zauważyliście różnicę? My mówimy o pokojach, a w USA o sypialniach… Wyobraźmy sobie typowy polski dom. O jakim pomieszczeniu pomyślisz najpierw? Kuchnia ? Jadalnia? Salon? Z badań, które prowadziłem kilka lat temu z socjologami z Uniwersytetu Opolskiego wynikało, że najważniejszym meblem w domu najczęściej wskazywanym przez badanych jest stół. W USA natomiast wiele osób uważa, że jest to łóżko. W USA domy są statystycznie większe niż w Polsce. U nas to około 140 metrów kwadratowych, podczas gdy za oceanem 210 metrów kwadratowych. Każdy z domów w USA ma kilka sypialni, no i oczywiście kuchnię oraz salon z jadalnią (lub oddzielnie jadalnię i salon), kilka łazienek i innych, potrzebnych pomieszczeń. Sypialnie nierzadko zajmują połowę przestrzeni domu. Mamy jeden stół w jadalni i jedną sofę (dużą) w salonie, ale łóżek mamy co najmniej kilka. Mam nadzieję, że dostatecznie Was przekonałem o znaczeniu oferty mebli sypialnianych.

Ja, przyznam się, przez wiele lat miałem problem ze zdefiniowaniem co należy zaliczyć do mebli sypialnianych. Łóżko – to z pewnością. Stolik nocny – tak. Szafa? Materac, suport pod materac? Hmmm. I tu zaczynają się trudności. Typowa kolekcja sypialniana na rynek USA składa się z: łóżka, jednego lub dwóch stolików nocnych, bieliźniarki (ang. dresser – szersza i niższa komoda z dwoma rzędami szuflad – najczęściej sześcioma lub siedmioma), komody (chest of drawers – to wyższa, ale węższa komoda najczęściej z pięcioma szufladami w jednym rzędzie), dodatkowo toaletki z krzesłem i lustrem, a jeśli nie ma toaletki to lustro wiesza się nad bieliźniarką, szafy oraz ławki stawianej przez łóżkiem. Można dodać w rogu pokoju fotel pełniący rodzaj akcentu dekoracyjnego (accent chair). Tak wygląda pełna amerykańska sypialnia. Oczywiście ostatecznie nie wszystkie elementy muszą trafić do każdego domu, co jest indywidualną decyzją kupującego. Przyznacie, że niewiele firm w Polsce ma taką ofertę…

Większość producentów mebli skrzyniowych w Polsce koncentruje się wciąż na meblowaniu salonu pełniącego funkcję jadalni. I tak w wielu domach wciąż jest. Nie mniej od lat słychać, że liczba brył w salonie się zmniejsza. Funkcja jadalni przenosi się do coraz większych kuchni. Salony zamieniają się w pokoje relaksu wyposażone w dużą sofę do leniuchowania i mniejszy lub większy zestaw szafek pod sprzęt RTV. Bez dużego stołu, ale za to z małym stolikiem kawowym. Generalnie – rynek producentom mebli skrzyniowych ucieka w nieznanym dla nich kierunku. Potwierdza to zdaje się zamknięcie na przestrzeni ostatnich 10 lat kilku fabryk specjalizujących się w meblach skrzyniowych – szczególnie oferujących meble z drewna litego.

Koncepcja wyposażenia sypialni na przykładzie USA pewnie będzie trudna do implementacji w polskich domach od razu (z uwagi na małą powierzchnię sypialni), ale jeśli już ktoś planuje ekspansję eksportową za ocean, to kolekcja sypialniana jest elementem „must have”. Polecam przejrzenie choćby reklam w Internecie wyskakujących na hasło „bedroom furniture”. Powodzenia w projektowaniu!