Zamówiłem meble

O meblach z internetu opowiada się dużo, nie jedno już napisano o przyszłości tego interesu, ale ja postanowiłem przetestować zamawianie mebli na wymiar przez Internet na własnym przykładzie.

Dzieci rosną i mebli w domu zaczęło brakować, więc pretekst jest. Przejrzałem oferty tradycyjne w kilku miejscach, obejrzałem strony internetowe kilku producentów. Albo nie do końca to czego bym chciał, albo cena odstrasza. W końcu  wpadłem na pomysł sprawdzenia jak to jest z zamówieniem mebli przez internet wykonanych według mojego własnego pomysłu. Zdarzało mi się wcześniej, że sam projektowałem meble i zamawiałem formatki w hurtowni, ale teraz czasu na to brakuje, a po za tym montaż był kłopotliwy. Pora na przełamanie barier i budowanie zaufania. Ponieważ nie byłem pewien jak to w praktyce wyjdzie to na początek zdecydowałem się przetestować zamawianie mebli na najmniejszym możliwym meblu.

  1. Poniedziałek 13 kwietnia, o dziesiątej wziąłem się za zamawianie mebla przez internet z możliwością własnej konfiguracji. Pierwsze wrażenia bardzo dobre. Bryłę konfiguruje się intuicyjnie, bez problemowo dobiera się dodatki, kolory, rodzaje okuć.  Choć tu akurat nie do końca wiedziałem czym się różnią trzy dostępne opcje, niemniej nie czułe dyskomfortu, miałem poczucie kontroli: tańszy zawias, średni model, model wyższy, widzę na bieżąco jak się zmieniają ceny i jest to w porządku. W sumie to nawet się nie zastanawiałem ile coś takiego może kosztować, gdybym wybrał się do hurtowni akcesoriów. No, ale tu płacę za wygodę zamawiania przez internet. Na marginesie, wiele rzeczy  z internetu przestały być tańsze niż w sklepach, ponieważ tu płaci się za komfort dostępności i oszczędności czasu na poszukiwanie produktu. Konfiguracja przebiegła bez zarzutów. Doświadczenie klienta pozytywne. Teraz płatność i termin realizacji. Pierwsze zaskoczenie negatywne. Znajomy wspomniał, że jak zamówię ekspres to dostawę będę miał w 24 godziny! To mnie nakręciło, żeby sprawdzić to cudo…. Gdyby tak można było zamawiać meble to drżyjcie stolarze! Opcji ekspres jednak nie znalazłem, tylko standard 7 dni. Chciałem się upewnić, więc zadzwoniłem na numer biura obsługi klienta i tam usłyszałem:  „Niestety, ale teraz nie ma takiej możliwości”. W zasadzie to w firmie była jakaś awaria i dopiero wychodzą z zaległości więc termin standardowy to wszystko co mogą zaoferować. Doprecyzowania wymagała kwestia terminu standardowego – 7 dni. Pytam dalej: „Czyli jak dziś zamówię, to w poniedziałek za tydzień powinienem dostać mebel?” –  „Nie. To 7 dni liczone jest od zaksięgowania pieniędzy, jak Pan dziś wpłaci, to księgowanie będzie jutro i dopiero będziemy liczyć termin. No i jeszcze do tego należy doliczyć dwa dni na transport.” Czyli dziś pan Zamawia, jutro zaksięgujemy wpłatę, do przyszłego wtorku powinien mebel być wyprodukowany, plus dwa dni na transport, to tak we czwartek-piątek w przyszłym tygodniu dostawa jest realna….” Trochę magiczny ekspres 24h rozrósł się do 10 dni, ale stwierdziłem, że warto sprawdzić i to.  Zamówiłem najmniejszy z możliwych do skonfigurowania mebli: kostka z płyty o wymiarach 25x25x25, w kolorze pomarańczowym, bez półek, bez nóżek, tylko ślizgacze. Cena detal brutto 149 zł, koszt przesyłki 31 zł (przesyłka zostanie wysłana w dwóch paczkach). Razem równe 180 zł. Reszta operacji poszła sprawnie, przelew internetowy, żeby szybciej firma zaksięgowała wpłatę. No i czekamy. W uwagach dopisałem tylko, że bardzo mi się spieszy i chętnie bym dopłacił za ekspres.
  2. Czwartek 16 kwietnia, godzina 16:25  dostałem sms – Wysłaliśmy pierwszą część twojego zamówienia. W pierwszej chwili myślałem, że rzeczywiście uwagi dotyczące zamówienia ekspresowego zostały uwzględnione. Jednak po  uważnej lekturze doczytałem, że wysłano paczkę, 0,5 kg „akcesoria”. Za chwilę jeszcze potwierdzenie email: Numer zamówienia, numer listu przewozowego (tu przydałby się aktywny link, żebym nie musiał osobno wchodzić na stronę kuriera i ręcznie wpisywać numeru). Po tym już tylko informacja „O wysyłce drugiej przesyłki poinformujemy Cię e-mailem”. Precyzyjnie i jasno.
  3. Piątek 17 kwietnia. Godzina 11:30 dostałem pierwszą paczkę, a w zasadzie kopertę z akcesoriami. Mam poczucie, że w mojej sprawie coś się dzieje i ludzie pracują! Zapakowane nienagannie. Kołki, łączniki mimośrodowe, gwoździki, ślizgacze – mam nadzieję, że dobrze policzone.

Koniec części pierwszej.

Na drodze do lepszej promocji

Ledwie miesiąc temu czytaliśmy w Biznes Meble.pl o sposobach realizacji promocji branżowej, a tu czas myśleć o nowych funduszach na promocję.

Ministerstwo Gospodarki zbierało w ubiegłym miesiącu zgłoszenia produktów i branż perspektywicznych do objęcia programem promocji. Osobiście uważam, że program promocji dla branży meblarskiej nadal jest potrzebny. Wartość eksportu z Polski towarów klasyfikowanych jako meble według szacunków wyniosła w 2014 r. 33,8 mld zł., co stanowiło równowartość 8,038 mld euro. Meble stanowią zatem aż 5% całego polskiego eksportu. Branża meblarska charakteryzuje się ponadto bardzo wysokim współczynnikiem proeksportowym, który według wstępnych szacunków w 2014 r. sięgnął 94%. Biorąc pod uwagę poszczególne grupy towarowe meble są czwartą najważniejszą grupą eksportowanych towarów z Polski, ale znaczenie tej branży wzrasta jeśli uwzględni się saldo wymiany zagranicznej. Branża meblarska wygenerowała w 2014 r. blisko 28,8 mld zł dodatniego salda w obrotach międzynarodowych i jest tym samym liderem spośród branż polskiej gospodarki, wyprzedzając łączne saldo generowane przez przemysł spożywczy czy motoryzacyjny. Polskie meble w 2013 r. miały imponujący udział w światowej wymianie handlowej, sięgający 5,8% globalnego obrotu meblami. Należy zaznaczyć, że jest to najwyższy udział w globalnym rynku jaki osiągnęły produkty z Polski spośród wszystkich branż polskiej gospodarki. W ujęciu wartościowym Polska zajmuje 4 miejsce w globalnym rankingu eksporterów mebli – Polskę wyprzedzają Chiny, Niemcy i Włochy. W 2013 r. dostawy mebli z Polski zrealizowano do 152 krajów na świecie, a 92 z tych krajów można określić jako istotne (tam gdzie wartość dostaw przekroczyła 1 mln zł). Potencjał branży tworzy blisko 24 tysiące podmiotów gospodarczych i ponad 160 tysięcy osób pracujących przy produkcji mebli. Z tej grupy 90 firm to firmy duże, około 330 to firmy średnie, a blisko 1500 to firmy małe. Wskazane liczby umiejscawiają polską branżę meblarską w gronie światowych liderów produkcji i eksportu mebli, a jednocześnie udowadniają proeksportowy potencjał tej grupy polskich produktów.
Objęcie branży meblarskiej dofinansowaniem z funduszy unijnych wymaga jeszcze wskazania, że meble mieszczą się w Krajowych Specjalizacjach Inteligentnych.
Meble jako grupa produktowa wpisują się w dwie krajowe specjalizacje inteligentne. Chronologicznie należy wskazać specjalizację 4. „Innowacyjne technologie, procesy i produkty sektora rolno-spożywczego i leśno-drzewnego” oraz 19. „Inteligentne technologie kreacyjne”. Meble stanowią finalny etap w łańcuchu produkcyjnym sektora leśno-drzewnego i jako innowacyjne produkty sektora wpisują się w wyżej wskazaną specjalizację inteligentną. W tym łańcuchu produkcyjnym meble zawierają najwyższą wartość dodaną, spośród różnych zastosowań drewna i materiałów drewnopochodnych, która wynika z połączenia z wartościami własności intelektualnej jakimi jest twórcza praca projektantów, a meble tworzone są dzisiaj w wyniku zastosowania szerokiego spektrum materiałów i technologii. Meblarstwo zaliczane jest na poziomie Unii Europejskiej do grupy przemysłów kreatywnych, dających znaczącą pulę miejsc pracy w gospodarce Unii Europejskiej, a jednocześnie, tych które są w stanie wypracować wysoką wartość dodaną. Dlatego meble powinny być uwzględniane w priorytetach polityki przemysłowej Unii Europejskiej na równi z przemysłami wysokich technologii. Tym bardziej, że sektory kreatywne są licznie reprezentowane w Polsce. Meble będące wynikiem syntezy obszarów obydwu wskazanych wyżej krajowych specjalizacji inteligentnych posiadają ogromny potencjał wizerunkowy do promowaniach na rynkach zagranicznych. Projekty wzornicze mebli polskich projektantów oraz polskich firm nagradzane są na wielu międzynarodowych konkursach i wystawach, co potwierdza potencjał wizerunkowy tej grupy produktowej. Branża meblarska dysponuje również dużym potencjałem do komercjalizacji wysiłków i pracy kreatywnej projektantów. Jednocześnie meble są produktem bardzo bliskim odbiorcy ostatecznemu – co umożliwia kierowanie przekazu do szerokiej grupy odbiorców indywidualnych i profesjonalnych.
Czerpiąc z doświadczeń i dyskusji nad minionym programem promocji, mam nadzieję, że meble nadal będą mogły liczyć na dofinasowanie Unijne, a sam program promocji zyska na jakości.
(Tekst powstał na podstawie materiału jaki przygotowałem dla OIGPM w ramach zgłoszenia meblarstwa do Ministerstwa Gospodarki jako branży perspektywicznej do objęcia branżowym programem promocji.)

Czy średnie firmy mają kryzys zarządzania?

Po raz kolejny w rocznej analizie branży wyszło, że wydajność firm średnich jest niższa niż firm małych i dużych.

Niespełna 160 tysięcy złotych produkcji sprzedanej na jednego zatrudnionego w firmach średnich, to o blisko  35 tysięcy złotych mniej niż w przypadku firm małych  i aż o blisko 90 tysięcy niż w przypadku firm dużych. Takie parametry otrzymałem w trakcie pracy nad rocznym podsumowaniem wyników branży meblarskiej.

Wizyta w firmie małej. Oprowadza mnie właściciel. Dowiaduję się, że zarządem zajmuje się senior z żoną, pomagają im dwaj synowie, a firma zatrudnia około 40 osób. Sami organizują produkcję, sami projektują – głównie na wyczucie, ale zawsze po analizie oferty konkurencji. Sami regularnie dowożą towar klasy ekonomicznej do współpracujących sklepów.  Bez zbędnych ozdobników, za to zastosowane pragmatyczne oszczędności. Produkcja w przystosowanych halach i budynkach, widać że przez lata rozwijała się razem z firmą. Tam gdzie to potrzebne pracuje CNC, natomiast w pozostałych miejscach proste, ale przyzwoitej klasy obrabiarki. Żeby przetrwać, robota idzie pełną parą. Innowacje wdraża się wtedy, kiedy w zaprzyjaźnionych firmach są już sprawdzone i działają.

Firma średniej wielkości zatrudniająca blisko 200 osób.  Tak dobrze poukładanej firmy dawno nie widziałem. System rozliczeń wewnętrznych poszczególnych działów, system monitorowania stanu  obrabiarek, zasady lean manufacturing w praktycznym zastosowaniu. Przemyślany system produkcji półfabrykatów, kompletowania produktów, magazynu pośredniego. Produkcja zaliczana do wyższej półki cenowej. Żeby wszystko funkcjonowało bez zarzutu, o ruch dba wewnętrzy zespół utrzymania ruchu. Projektowaniem zajmuje się z powodzeniem stałą grupa projektantów, wspieranych przez zespół prototypowania, kilkanaście osób zajmuje się marketingiem, obsługą zamówień,  dostawami, montażem u klientów detalicznych. Odsetek reklamacji jest niski, od kiedy transport realizują ludzie z firmy. Właściciel zebrał  zgrany zespół ludzi i atmosfera jest poprawna. Czasami podejmuje się ryzyko innowacji nie do końca sprawdzonych.

Firma duża. Interes się rozrósł przez lata i nabrał pewnych cech korporacyjnych. Na wielu odcinkach zatrudnia się specjalistów klasy światowej. Kiedy pojawiają się problemy, zatrudnia się doraźnie ekspertów. Dawno już policzono, że dodatkowe korzyści przynosi outsourcing oraz że można zarobić na handlu produktami, których produkcja we własnym zakresie jest nieopłacalna. Optymalizacja i analizy wewnętrzne podkręcają parametry procesów. Projektowanie produktów zawsze odbywa się  na podstawie badań i wytycznych rynkowych, a zlecane jest wyspecjalizowanym agencjom. Innowacji szuka się zarówno w produktach jak i w produkcji, ale ich wdrożenie analizowane jest dość dokładnie, aby uniknąć ryzyka niepowodzenia.

Moje subiektywne obserwacje rzeczywistości produkcyjnej w zestawieniu z szacunkowymi danymi o wydajności firm prowadzą do kilku wniosków. Firmy duże uzyskują najwyższą wydajność produkcji na jednego zatrudnionego. Wynika to z daleko posuniętej inżynierii w organizacji produkcji, obejmującej outsourcing  usług niestanowiących podstawowej działalności oraz wykorzystania podwykonawstwa w zakresie produktów, które konkurencja może wyprodukować taniej niż firma macierzysta. Wielkość biznesu pozwala na racjonalne i uzasadnione nakłady na koordynację poszczególnych zadań.

W firmach małych, wysoka  wydajność może wynikać z koncentracji na produkcji i braku strat na koordynację  zadań wykraczających poza produkcję (mało rozbudowana struktura i względnie proste zarządzanie).

Według mojej opinii firmy średnie mają najtrudniejszą sytuację. Struktura się rozrasta i produkcja obrasta co raz większą liczbą osób, które nie tworzą wartości dodanej. W czasach prosperity i wzrostów, trudno to zjawisko dostrzec właścicielom, którzy lubią mieć pod kontrolą wszystkie etapy procesu produkcyjnego tak jak w czasach kiedy firma była mniejsza.  Projektowanie, transport, montaż, marketing.  Tu trzeba sobie bardzo wyraźnie odpowiedzieć na kilka pytań.  Czy te koszty są uzasadnione w obecnej wysokości? Uzasadnione jako koszty stałe? Czy tworzą wartość dodaną dla klienta? Czy zlecenie ich na zewnątrz nie przyniosłoby większych korzyści?

Wiele średnich firm stoi przed dylematem jak przeskoczyć na wyższy poziom rozwoju i metaforycznie przywołam tu radę z lekcji fizyki: nóż tnie dlatego, że cała energia skoncentrowana jest jednej linii ostrza.

Coś lepszego niż dotacje

W Polsce nie wiele zwraca się uwagi na możliwość wpływania na polityki Unii Europejskiej, a to coś o wiele ważniejszego niż wnioski o dotacje.

Należy dorosnąć do kolejnych wyzwań, więc stwierdzam, że nadszedł  czas kiedy branża meblarska powinna dorosnąć do wspólnego ubiegania się o korzystne kształtowanie polityki unijnej w zakresie naszego sektora. I wcale nie chodzi o to, że mamy w trzech kluczowych instytucjach unijnych (Radzie Europy, Komisji Europejskiej i Parlamencie Europejskim) swoich przedstawicieli – ponieważ wszystkie kraje unijne ich mają, ale o fakt, że jako członkowie wspólnoty mamy do tego prawo i nikt nie zrobi tego w naszym imieniu. Oczywiście pytanie jak to wykonać.

Do takich celów służy Izba i to tu trwają prace nad sformułowaniem tez wyznaczających zakres zainteresowania odnośnie polityki sektorowej branży meblarskiej.  Ponieważ uważam sprawę za niezwykle istotną to efekt ostatnich prac i konsultacji przedstawiam w szerszemu gronu czytelników, aby mogli sobie Państwo wyrobić zdanie i ewentualnie przesłać swoje uwagi.

  1. Troska o miejsca pracy. Branże kreatywne, pracujące w oparciu o tradycyjne technologie produkcji, takie jak branża meblarska dają znaczącą pulę miejsc pracy w gospodarce Unii Europejskiej, a jednocześnie są w stanie wypracować wysoką  wartość dodaną, dlatego powinny być uwzględniane w priorytetach rozwojowych Unii Europejskiej na równi z przemysłami wysokich technologii, co leży we wspólnym interesie wszystkich krajów członkowskich.
  2. Branża meblarska i przemysły współpracujące z branżą meblarską powinny być traktowane jako osobny sektor meblarski. Szerokość oferty produktowej sektora meblarskiego i złożoność  stosowanych technik i technologii produkcyjnych powodują, że utożsamianie branży meblarskiej z sektorem leśno-drzewnym niekorzystnie odbija się na miejscach pracy w sektorze meblarskim. W szczególności należy zwrócić uwagę na podejmowanie optymalnych dla rozwoju całego sektora decyzji administracyjno-politycznych, zarówno w odniesieniu do konkurencji o podstawowe materiały i komponenty do produkcji,  w dostępie do źródeł wsparcia, jak i w zakresie edukacji zawodowej, szkolnictwa i promocji sektora wśród młodzieży jako atrakcyjnego wyboru na przyszłość.
  3. Koncentracja na wzornictwie oraz na budowaniu wartości dodanej. Pomimo, iż stosujemy tradycyjne technologie produkcyjne to za pomocą innowacji wzorniczych, funkcjonalnych oraz w zakresie techniki i technologii wytwarzania najlepiej rozwinięte firmy są  wstanie wytwarzać produkty o wysokiej wartości dodanej. Takiej zdolności brakuje wielu firmom w krajach UE co stanowi barierę rozwojową. Zauważalne są również dysproporcje w Unii Europejskiej w zakresie rozlokowania instytucji wspierających rozwój wzornictwa i rozprzestrzeniania innowacji, które poprzez regionalny charakter mogłyby wspierać MSP.
  4. Efektywność inwestycji. Utrzymanie miejsc pracy oraz ekonomiczne uzasadnienie wdrażania innowacji, będących głównymi priorytetami polityki UE, zapewnione będzie jeśli poszczególni  uczestnicy łańcucha produkcyjnego nie nadużywają dominującej pozycji.  Optymalna rozwój sektora jest możliwy w sytuacji kiedy wartość dodana tworzona od etapu koncepcji, poprzez dostawców materiałów i komponentów, producentów aż do dystrybutorów, jest alokowana zgodnie z interesem całego sektora.   Niekorzystne proporcje występujące pomiędzy poszczególnymi uczestnikami łańcucha dostaw  powodują, że korzyści ekonomiczne z nakładów na działania badawczo rozwojowe nie działają stymulująco na ponoszących te nakłady producentów.
  5. Rozwój poprzez eksport.  Duży potencjał produkcyjny krajów członkowskich oraz niekorzystne tendencje demograficzne w Europie skłaniają do patrzenia na rynki krajów pozaunijnych jako obiecujący kierunek rozwoju sektora meblarskiego i sposób na złagodzenie rozbieżności interesów w dostępnie do klienta pomiędzy producentami z poszczególnych Krajów Wspólnoty. Deklarujemy również w tym zakresie wsparcie prac Komisji Europejskiej  poprzez udział Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli oraz organizacji europejskich UEA i EFIC, a także znanych i uznanych na światowych rynkach polskich firm meblarskich w misjach gospodarczych organizowanych przez przedstawicieli Urzędów Unii Europejskiej.

W imieniu Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli oraz własnym zachęcam państwa do przesyłania swoich uwag i komentarzy do wywołanego tematu.

tomasz.wiktorski@brstudio.eu

Świąteczne życzenia

Mikołaj już puka, śnieg prószy tu i ówdzie, leśnicy wybierają co dorodniejsze choinki – czas przygotować się do świąt i złożyć sobie życzenia.

Jak ja bym chciał mieć głowę wolną od unijnej nomenklatury i biurokracji. Nie zajmować się wskaźnikami produktu, rezultatu. Dać spokój z definicjami de minimis i programami operacyjnymi. To wszystko odciąga tylko uwagę i zabiera czas, który powinienem poświęcać na rozwój i doskonalenie swojej firmy. Niedawno poznałem człowieka z południa Polski, który podczas spotkania poświęconego nowej perspektywie finansowej – tak podsumował dyskusję: „Niezmiernie się cieszę, że nie muszę tego wszystkiego rozumieć, i zaprzątać sobie unijną gadaniną głowy! Nigdy nie brałem dotacji, nie rozliczałem, a firma ma się świetnie i zamówienia są na kilka tygodni.” Dowiedzieliśmy się, że w swojej firmie doskonali tylko produkcję i modelarnię, a zrezygnował chociażby z ostatniej osoby z działu marketingu.  Wiele osób mu zazdrościło, ale jego model biznesowy….. Właściwie to chciałem napisać, że „nie jest do powtórzenia ani dla nowych podmiotów, ani dla tych którzy chcą kreować popyt i kształtować gusta”, ale za raz. Skoro Kamprad rozwinął swoją firmę bez kredytów, a teraz w czasach kiedy Ikea ma globalną pozycję, mogą się, mimo to, rozwijać bez dotacji takie firmy jak wspomnianego przedsiębiorcy z południa, to jednak chyba można zrobić biznes w naszym kraju. Biznes, który nie jest upadający, nie jest w trudnej sytuacji i nie funkcjonuje tylko dzięki szczodrobliwej pomocy instytucji państwowych. W zasadzie jestem przeciwny unijnym programom, które pod płaszczykiem idei rozwoju, najpierw muszą zostać zasilone podatkami z dobrze prosperujących firm, następnie muszą zostać okrojone na rzecz aparatu urzędniczego, który a jakże, wykonuje swe ważne czynności regulacyjno-kontrolne, aż w końcu spływają na wymagający pomocy biznes przytłaczając  czasem na lata irracjonalnymi przepisami i biurokracją. Całe szczęście to już ostatnie siedem – osiem  lat tak szczodrego budżetu dla Polski i Polskich przedsiębiorców. Później odetchniemy…

Później! Skoncentrujmy się jednak na „teraz”. Właśnie teraz mamy ostatnie siedem lat, aby  stworzyć kapitał rozwojowy na następne kilkadziesiąt lat. Przecież dyskontowy system zamówień mebli, z których żyje 80 procent polskich fabryk mebli to nie jest szczyt osiągnięć. Meble eksportowane z Polski uzyskały  w 2013 roku średnio za 100 kilogramów cenę 337 dolarów, podczas gdy niemieckie 665 dolarów za 100 kilogramów – prawie równo o sto procent więcej! Czy chcieliby Państwo za obecną produkcję otrzymać dokładnie dwa razy więcej? Nie 34 miliardy złotych a 68 miliardów? Pytanie jest retoryczne. Moglibyśmy więcej płacić naszym pracownikom, ich rodziny miałyby komfort życia, być może poradzilibyśmy sobie z problemami demograficznymi, poprawiła służba zdrowia.  Lubię to populistyczne porównanie cen mebli eksportowanych z Polski i Niemiec, ponieważ rozbudza ono wyobraźnię. W tym samym czasie wiem, że dziś Europa nie chce ekskluzywnych mebli z Polski, tylko ekonomiczne i tanie. Bez zmiany postrzegania polskich mebli, ale też i innych produktów, nie zmienimy znacząco polskiej  gospodarki. Proste rezerwy są na wyczerpaniu – drewno drożeje, liczba ludzi do pracy maleje, obciążenia podatkowe rosną.  Żeby ktoś chciał zapłacić owe 655 dolarów za 100 kilogramów mebla z Polski, to oprócz tego co dziś mamy, potrzebne jest opakowanie składające się z wiedzy, pomysłowości, innowacji, emocji zaangażowanych osób. I to wszystko są dodatkowe koszty, których nikt z branży nie chce ponosić w pojedynkę. W trakcie nie jednej rozmowy usłyszałem, że klienta, dajmy na to, ze Szwecji nie obchodzi czy my organizujemy warsztaty plastyczne dla dzieci, a interesuje go cena, niższa o kilka złotych od konkurencji. Doskonale zdaję sobie z tego sprawę!

W tej sytuacji środki unijne jawią się jako nadarzająca się okazja, aby sfinansować działania na rzecz branży, zmieniające narrację o polskich meblach. Badania i rozwój to w branży meblarskiej to miliony złotych przeznaczane na wzornictwo, nowe konstrukcje i prototypy – Może to być szacunkowo 0,7% wartości sprzedaży mebli. Jeśli  wypracujemy model biznesowy, który obecne koszty firm związane z rozwojem produktu wykaże jako wkład własny, to mamy szansę na pozyskanie blisko dodatkowych 2 miliardów złotych na rozwój Waszych meblarskich firm. Czego i sobie i Państwu życzę!

Chętnie spotkam się i omówię w szczegółach co mam na myśli. tomasz.wiktorski@brstudio.eu

Trendy na rok 2015, czyli analityczna interpolacja obserwowanych zjawisk

W świetle modnych ostatnio trendbooków, postanowiłem również i ja przedstawić Państwu swój pogląd na meblarską rzeczywistość anno domini 2015.

Trend: Śrubowanie wyników eksportowych. Jedyny rozsądny kierunek rozwoju. Największym czynnikiem ryzyka w 2015 roku będą kursy walut, ponieważ o klientów się nie boję. W szczególności kurs brytyjskiego funta, który utrzymuje się na bardzo wysokim poziomie, może potencjalnie spowodować najwięcej zamieszania, więc polecam ostrożność. Przypomnę, że Wielka Brytania to drugi odbiorca polskich mebli.  Na kursach euro i dolara nie przewidujemy gwałtownych ruchów, ale przy ostrej walce cenowej należy ostrożnie podchodzić do kwestii przyjmowanego przelicznika. Umocnienie  euro o 10 groszy nie powinno zaskoczyć wytrawnych eksporterów. W 2014 roku bardzo dobrą dynamikę eksportu odnotowaliśmy do Hiszpanii, Chin, Portugalii, Norwegii, Słowacji, Szwecji, Stanów Zjednoczonych – wszędzie powyżej 20%. Dalsze śrubowanie wyników w krajach Unii Europejskiej jest możliwe, ale destynacje egzotyczne nie powinny pozostawać bez zainteresowania.

Trend: Wzrost konkurencji o pracownika. Pozyskanie wykwalifikowanych pracowników  stopniowo zaczyna być coraz trudniejsze. Praktycznie wszyscy przedsiębiorcy, z którymi rozmawiam, deklarują, że wykwalifikowanych pracowników są w stanie przyjąć „od ręki”, lub otwarcie ich szukają. Konkurencja, o której piszę może w najbliższych latach przyjąć trochę inną formę od dotychczasowej konkurencji płacowej. Zmieniają się priorytety młodych ludzi.  Wychowani na internecie, grach komputerowych, dostępności towarów i podejściu customer oriented, które zawsze skierowane było w ich stronę, cenią bardziej niż pracę swoje dobre samopoczucie, atmosferę w pracy, elastyczność godzin pracy. I musimy ten pokoleniowy konflikt brać poważnie pod rozwagę. Konsekwencją tej sytuacji będzie też rozpoczęcie szerszej dyskusji – na razie kuluarowej – na temat polityki imigracyjnej i zatrudniania obcokrajowców. Koniecznie więc wziąłbym pod uwagę wzrost kosztów płacowych i pozapłacowych w budżetach firm

Trend: Ciekawsze wzornictwo, większa wydajność. Rozpychanie się na europejskim rynku, próby ożywiania rynku krajowego, walka o wyższą wartość dodaną do mebli, żeby sfinansować oczekiwania pracowników – wszystko to w efekcie sprowadza się do pracy nad wzornictwem i wydajnością pracy. Praca nad wzornictwem stopniowo musi się stać jednym z najważniejszych oręży polskiego meblarstwa – tak, aby meble z Polski kupowane były dla wyglądu, funkcjonalności, a nie niskiej ceny. Pomimo, iż w 2013 roku eksportowaliśmy meble taniej niż Chińczycy to taka sytuacja nie będzie trwać wiecznie.  To we wzornictwie upatruję motoru, który pompuje wartość dodaną polskich mebli. A mówiąc wzornictwo mam na myśli nie tylko wygląd, ale też kwestie funkcjonalności, konstrukcji, która sprzyja wydajnej produkcji i logistyce produktu. Wzornictwo promujące ekologię, efektywność energetyczną, recykling. Wzornictwo zaangażowane. Trzymam kciuki, aby pomógł w tym zakresie rodzący się w bólach sektorowy program badawczy.

Trend: Zacieśnianie współpracy.  Po latach wstrętu do działań kolektywnych coraz więcej obserwuję inicjatyw wspólnych. Po części wymuszają to regulacje na temat preferencji rozdzielania funduszy unijnych, a po części zdrowy rozsądek firm. W końcu, na targi można w przypadku mniejszych firm zawieźć meble jednym samochodem na dwa stoiska. Oczywiście pilnując swojego interesu, można znaleźć z konkurentami pola, gdzie korzyści są wspólne.

Trend: Zaciekła walka o rynek krajowy. Czy Polacy dostrzegają potrzebę wymiany mebli? Z pewnością. Czy je kupią w najbliższym czasie? Tu jestem sceptyczny, o czym pisałem wielokrotnie na łamach Biznes meble.pl. Stopniowo z rynku będą wypadać słabsi gracze. Ten proces trwa i porządkowanie rynku meblowego w Polsce jeszcze się nie zakończyło. To kto zostanie jest kwestią przygotowania i strategii. Opracowania scenariusza dla rynku meblowego w Polsce wykonałem w ostatnich miesiącach dla kilku dużych graczy, zarówno jeśli chodzi o  estetykę, jak i wartości poszczególnych segmentów mebli.

Rok 2015 z pewnością będzie rokiem decyzji strategicznych odnośnie rynku krajowego i w tym zakresie jestem w stanie dla Państwa opracować indywidualne wytyczne.

tomasz.wiktorski@brstudio.eu

Co zrobić, żeby sprzedawać w Polsce więcej mebli

„Jakie warunki musiałyby być spełnione, aby sprzedaż mebli na rynku krajowym poszła w górę”?

Najpierw krótko o przeszkodach blokujących rozwój rynku. 1) Demografia jest nieubłagana i jest nas Polaków mniej co raz. Wszystko wskazuje na to, że w dalszym ciągu będzie nas ubywać. W szczególności maleć będzie grupa osób  wieku produkcyjnym mobilnym, którzy najczęściej kupują meble. 2) Życie Polaków co raz rzadziej kręci się wokół spotkań rodzinnych przy stole, a powodem do chwalenia stają się zagraniczne wakacje. 3) Meble to takie zwykłe przedmioty. 4) Trendy estetyczne promują minimalizm i oszczędną formę. 5) Niepewność związana z sytuacją gospodarczą kraju i Europy nakazuję rozsądną wstrzemięźliwość w zakupach ważniejszych przedmiotów. 6) Na koniec czynnik chyba najważniejszy – zarobki Polaków. Wciąż zarabiamy na tyle mało, że znaczną część naszych dochodów pochłaniają zakupy dóbr podstawowych z samego dołu piramidy potrzeb Maslova.

Żeby w Polsce sprzedawać więcej mebli to najlepiej gdyby zmiany nastąpiły we wszystkich 6 obszarach. Niestety nie na wszystkie mamy, jako branża, wpływ. Bezdyskusyjnie sprzedaż mebli wzrośnie wraz ze wzrostem zamożności gospodarstw domowych, czyli wtedy gdy kiedy firmy zaczną więcej płacić pracownikom, czyli wtedy, kiedy będą miały stabilne warunki funkcjonowania. Upraszczając obliczenia można stwierdzić, że będzie to wtedy, kiedy polskie PKB będzie rosło w tempie 5% rocznie przez co najmniej dwa lata z rzędu. A więc zacznijmy więcej płacić naszym pracownikom ;-). To hasło odwołuje się również do popierania krajowej produkcji, a więc kupuj od polskich dostawców.  Odnosi się również do promocji eksportu. Inaczej jeśli ja sprzedam coś mojej żonie, a ona mnie, to jako rodzina się nie wzbogacimy. A więc eksportujmy. Nie wiele możemy zdziałać w kwestiach niepewności sytuacji gospodarczej, ponieważ to zależy od reform strukturalnych i przekazu medialnego. Jedyne co to dbajmy o dobrą atmosferę w firmach, ponieważ zły humor szefa jest naprawdę kosztowny. Demografia będzie w tym przypadku wypadkową warunków ekonomicznych gospodarstw i promowanego stylu życia.

Dochodzimy w tym miejscu do zagadnień, na które mamy największy wpływ, to znaczy kształtowanie wizerunku mebli. To trudne, ale w sposób skoordynowany może być wykonalne. Meble to takie banalne przedmioty… Tak widzi je większość społeczeństwa, ponieważ sami tak się przedstawiamy. Znam tylko jedną polską firmę, która w reklamie ogólnopolskiej pokazuje emocjonalnie zaangażowany wizerunek mebli. We wszystkich innych reklamach królują hasła promocja, raty, wyprzedaż, ani słowa o lepszym życiu, samopoczuciu, miłych chwilach podczas wieczornego wypoczynku, spotkaniach ze znajomymi. Znów nie mogę się powstrzymać przed analogią do branży motoryzacyjnej. Tam nawet Dacia Duster – auto z najtańszego segmentu – reklamowane jest jako przedmiot z którego możesz być dumny. Tego potrzebujemy w reklamie mebli – pozytywnych emocji i kultury, która za nimi stoi. Promocji wizerunku rodziny z sukcesem, która może odnowić swoje mieszkanie, „Cool” młodych ludzi, którzy spotykają się ze znajomymi w nowoumeblowanym mieszkaniu.

Skoro rzadziej spotykamy się przy stole z rodziną, to promujmy inne formy spędzania czasu w domach. Mam wrażenie, że dla promocji mebli więcej może zrobić program „Ugotowani”, gdzie pokazywane są spotkania w domach przy wspólnych posiłkach niż godziny reklam. Takiej promocji nam potrzeba. Potrzeba nam też pokazywania dobrych praktyk towarzyszących tworzeniu mebli. Procesu od badania, przez tworzenie idei, tworzenie prototypów, ich testowania i wprowadzania na rynek. Dopóki nie pokażemy intymnego, zaangażowanego, uczłowieczonego wizerunku mebli to nadal będą postrzegane jak przedmioty bezduszne. Taką zmianę wizerunku zrobili producenci butów, torebek, kosmetyków – myślę że mogą zrobić to również meblarze.

Jeśli, ktoś z Państwa chciałby się zaangażować w realizację programu telewizyjnego z projektantami mebli o charakterze talent show, proszę o kontakt. Scenariusz jest gotowy.

 

Zapraszam na stronę brstudio.eu – raz w tygodniu zamieszczamy nowy komentarz meblarski.

 

Przetworzyć wiedzę na biznes

Nie ma odwrotu, chociaż wiele osób twierdzi, że liczy się tylko cena, to sukces rynkowy odnoszą rzeczy wcale nie najtańsze.  Nie można zaprzeczyć, że to na wiedzy zbudowano wiele aktualnych hitów rynkowych.

Czy wydaje Ci się drogi czytelniku, że pomysły na produkt, biznes, akcje promocyjne, innowacje są zasługą głównie Twojej inteligencji? Tak? Masz rację, wydaje Ci się. Dawid Eagleman, autor książki pt.: „Mózg incognito” w przystępny sposób wyjaśnia jak przebiega proces pozyskiwania informacji przez naszą biologiczną aparaturę pomiarową. Wszystkie nasze zmysły nieustannie rejestrują dane: słuch, wzrok, dotyk, smak, węch, emocje niewerbalne. Rejestrowane informacje przechodzą przez kolejne wiązki neuronów i konfrontują się ze sobą. Jedne są uznawane za nieważne, inne za ciekawe na tyle aby składować je w miliardach połączeń naszych komórek nerwowych, aż w końcu niektóre  są wzmacniane na podstawie wcześniejszych doświadczeń i sprzężeń.  Wysoko posunięty automatyzm sprawia, że najważniejsze informacje podawane są do części „świadomej” mózgu, a my mamy uczucie jak pomysłowy Dobromir. „Aha! Wymyśliłem!”. Pora zdać sobie sprawę, że w momencie kiedy „świadomie” wpadamy na jakiś pomysł, oznacza to, że część  automatyczna mózgu przetwarzała potrzebne informacje już od jakiegoś czasu. Miedzy innymi dlatego należy się „przespać z problemem”.

Historia wynalazków ludzkości to historia przypadków, ale przypadkiem już nie jest, że statystycznie najczęściej autorami tych przypadkowych odkryć sią osoby wszechstronnie wykształcone. Oznacza to, że odkrywczych spostrzeżenie dokonują ludzie, którzy są do tego przygotowani. W ich głowach jest dostateczna ilość informacji, aby zidentyfikować niespodziewaną sytuację jako coś ważnego i wykorzystać jej walory.

Wniosek płynący z tych rozważań jest następujący: „Jeżeli chcesz dostrzegać innowacje powinieneś gromadzić wiedzę z różnych dziedzin”. Możesz, na przykład  co jakiś czas uczestniczyć w spotkaniach z zupełnie nieoczywistych zakresów, aby Twój mózg zaczął analizować inne od dotychczasowych scenariusze. I w cale nie musisz być ekspertem, wystarczy, że słuchasz, czytasz, oglądasz, przyswajasz – Twoje neurony automatycznie przefiltrują  to, co może się przydać.

Idąc tym tropem podjąłem kilka inicjatyw, a które zbliżają się aktualnie do finału. Celem ich jest gromadzenie danych i łączenie wiedzy z różnych dziedzin wokół  tematyki: meble, branża meblarska, przestrzeń mieszkania. Tak, abyśmy ja i zespół B+R Studio mogli zacząć dostrzegać szerszy kontekst branżowych spraw. Zakończył się właśnie konkurs na najlepsze prace dyplomowe adresowany do studentów najróżniejszych kierunków, a im dalej od meblarstwa i technologii drewna tym lepiej. W zakończonej, pierwszej  edycji wyróżnione zostały trzy prace z Łodzi, Krakowa i Poznania. Pierwszą nagrodę zdobyła praca na temat produktu „sprawnego logistycznie”  autorstwa pani Aleksandry Skoczylas. Na przykładzie dwóch firm meblarskich wykazała różnice w podchodzeniu do sposobu oferowania produktu i towarzyszącego im procesu logistyki, a wnioski mogą być inspirujące dla wielu meblarzy. Praca, która zdobyła drugą nagrodę jest autorstwa Pani Anny Sanetry z Krakowa i dotyczyła projektu mebla do małych mieszkań, ale doceniona została za wnikliwą analizę rynku pod kątem opracowywanego rozwiązania. Wyróżnienie zostało przyznane natomiast panu Mirosławowi Bonowskiemu za pracę nad projektowaniem i testowaniem łącznika zatrzaskowego do materiałów płytowych.

Drugim ważnym przedsięwzięciem  jest prowadzone przeze mnie w Dobrodzieniu Laboratorium B+R Apartament Przyszłości i udział w projekcie „Kooperacja Nauki i Biznesu” Opolskiego Centrum Demokracji Lokalnej. W tym przypadku przez 6 miesięcy pracowaliśmy z grupą siedmiu naukowców na rzecz Dobroteki i firm z regionu Dobrodzienia, a stworzony zespół był wszechstronny i interdyscyplinarny.

Czytasz moje felietony? To w takim razie jestem pewny, że to Ciebie właśnie chcę zaprosić do Dobroteki 20 listopada na konferencję pod tytułem „Przetworzyć wiedzę na biznes”.  Tam będzie można wziąć udział w spotkaniu z osiemnastoma ekspertami mówiącymi o różnych aspektach praktycznego wykorzystania nauki dla branży meblarskiej. Jestem przekonany, że jeśli wysłuchasz choć części wystąpień to wpadniesz na nowe biznesowe pomysły.

Więcej informacji na www.dobroteka.pl/wydarzenia Zapraszam.

 

 

Wrześniowa mobilizacja do pracy

Pierwsze egzemplarze z wydania wrześniowego magazynu Biznes meble.pl powinny trafić do Państwa tuż przed rozpoczęciem targów meblowych w Ostródzie. Nad zmiennym losem tej właśnie imprezy chciałem pochylić się tym razem. Ponieważ felieton powstaje jednak wcześniej, to mogę jedynie domniemywać, że edycja MTM 2014 rodem z Ostródy będzie udana, zupełnie przeciwnie do jesiennej edycji z roku 2013. Przez długi czas, wszystko wskazywało, że również w obecnym roku zorganizowanie drugiej dobrej wystawy, po udanych targach w lutym, w Poznaniu, będzie graniczyło z cudem. Przy marazmie polskiego rynku meblowego, nadal uważam, że przygotowywanie dwóch nowych kolekcji, na wiosnę i na jesień, dla większości firm jest nieuzasadnione. Statystyczny Polak i tak potrzebuje wykonać zakupy meblowe raz na cztery lata, więc podawanie mu nowości dwa razy do roku przypomina wyścig zbrojeń producentów telefonów komórkowych. Dla uwiarygodnienia przekazu marketingowego o tym, że właśnie posiadamy nowość, promocję czy hit, nie trzeba od razu, nowego modelu. Ponieważ, często czerpię natchnienie z dorobku branży motoryzacyjnej to i tym razem spójrzmy w tę stronę. Podstawowe modele opracowuje się raz na 4 do 7 lat, a co 2-3 lata wprowadza się facelifting. Sam slogan „nowość” można eksploatować przez kilka lat, a pretekstów na promocję jest mnóstwo. Podstawowe modele tworzą wieloletnie serie, które łatwo zidentyfikować pomiędzy kolejnymi generacjami, a rotacyjne wprowadzanie nowych wersji w gamie oferowanych modeli pozwala na sprawienie wrażenia ciągłego ruchu. Warto nad takim sposobem kształtowania swojej oferty pomyśleć. Natomiast, nie mogę powiedzieć, abym w przypadku mebli mógł wskazać bezpośrednich protoplastów i następców poszczególnych kolekcji. Tu rewolucja goni rewolucję klient wracający do sklepu staje oko w oko z zupełnie obco brzmiącymi nazwami. A skoro i tak, żadnej z nich nie będzie kiedy wróci do sklepu ponownie to nie ma sensu ich zapamiętywać. A, czy Państwo pamiętają wszystkie nazwy kolekcji z których posiadacie meble u siebie? A auta, ich marki i modele?  Wróćmy jednak do targów. Kupcy zaopatrzeni w nowości po targach wiosennych, nie mają obecnie wystarczającego ruchu, aby z satysfakcją spieniężyć proponowane nowości, a tu już proponuje się kolejną wystawę i kolejny wysyp nowych mebli. Jedne kolekcje muszą ustąpić innym. Podobnie producenci nie zawsze zdołają uzyskać zwrot kosztów towarzyszących powstawaniu nowych linii wzorniczych. Jednak po tym jak gruchnęła informacja o tym, że grupa IMS wystawi się w Ostródzie, tegoroczna sytuacja się zmieniła i co raz więcej znaczących firm zaczęło deklarować swój udział w targach w Ostródzie. Przedstawiciel jednej z firm stwierdził: „Decyzja była taka, że do Ostródy nie jedziemy. Od jednak kiedy wiadomo, że wystawia sią IMS, to zaczęli dzwonić do mnie klienci /przyp. przedstawiciele salonów meblowych/ i pytać czy też będziemy. Wyszło, że nawet 60% naszych klientów pojawi się na tych targach. Tak więc, żeby nie zostawiać ich tylko z ofertą konkurencji musimy pojechać również my.”

Czy w Polsce jest potrzebna po wiosennej wystawie w Poznaniu, druga jesienna, dobra wystawa meblowa? Śledząc wyżej podaną argumentację można by stwierdzić, że nie. Pozostaje jednak pewno, „ale”. Można na potwierdzenie zgoła odmiennej tezy przytoczyć kilka argumentów. Nie wszyscy producenci są w stanie się wystawić podczas wystawy w Poznaniu (teoretycznie mamy 2 000 firm o zatrudnieniu powyżej 10 osób), jak również nie wszyscy klienci mogą dojechać lub dobrze poznać nowości i warunki ofert (według GUS nawet 9000 handlowców mebli i wyposażenia wnętrz). Przyczyny są merytoryczne jak i pozamerytoryczne, np. geografia, teoretyczna średnia liczba spotkań na osobę/dzień targowy, ograniczone w końcu miejsce wystawowe. Druga wystawa daje możliwość weryfikacji wcześniej złożonych zamówień, obsługę mniejszych graczy, podmiotów zlokalizowanych dalej od Poznania, czy zamówień z rynków wschodnich. Aż w końcu, za duga imprezą przemawia fakt, że nic nie działa tak dobrze na higienę oferty organizatorów targów jak konkurencja.

Cechą dobrych menadżerów nie jest to, że trwają nieustannie przy raz powziętej decyzji, ale to że potrafią ją zmienić z dnia na dzień jeżeli wyczują, że zmieniły się warunki. (Bodo Schafer)

Wakacyjna większa wydajność kontra kreatywność

Człowiek jak ma trochę wolnego czasu, odpocznie już od zgiełku codziennych spraw to zaczyna wymyślać innowacje. Ja, pewnego lipcowego popołudnia, siedząc na fotelu pasażera w aucie wlekącym się niemiłosiernie w korku na czeskiej autostradzie, wpadłem na błahe, acz całkiem przydatne usprawnienie. Klawiaturę, która mam normalnie podpięta do tabletu, zauważyłem, że można podpiąć też do telefonu! Ponieważ w telefonie mam internet, a w tablecie nie, to pisanie pilnych e-maili, nabrało nowego komfortu. Niby telefon z ekranem dotykowym jest „fajny”, niby klawiatura Blackberry pozwala na szybkie pisanie, ale co by tu nie mówić, normalne „qwerty” ma dla mnie taka przewagę jak święta Bożego Narodzenia maja nad Wielkanocą. Sama przyjemność. Po pierwsze żeby się nie irytować autostradowym korkiem zabrałem się do spraw, których bym normalnie nie mógł wykonać, po drugie wykonałem je szybciej, po trzecie jeszcze byłem zadowolony z wykonanej pracy i własnej pomysłowości.

Dlaczego o tym pisze? Jedne z międzynarodowych badań wykazują, że Polacy są bardzo pracowici – i chyba trudno się z tym nie zgodzić. Większość moich znajomych pracuje więcej niż 8 etatowych godzin, a z dojazdami często poświęcają pracy godzin 12 i to z własnego wyboru. Wiadomo gonimy Europę, a wyrafinowany przekaz reklam telewizyjnych utwierdza nas co raz bardziej, że potrzebujemy większych, lepszych, szybszych urządzeń, sprzętów i samochodów, więc kiedyś trzeba na to wszystko zarobić.

Spotkałem się jednak ostatnio z następującą opinią. „Polacy za dużo myślą! Oni wciąż kombinują!. Na przykład: rozwozi taki towar, zawsze na trasie A->B->C. Jednego dnia B nic nie zamówił. Więc Polak co? – Jedzie na skróty A->C. Pech chciał, że B miał do zwrotu zareklamowaną partię towaru…”. Drugi przykład: trafił tokarz do niemieckiej fabryki. Dostał dokumentację, materiał i wał do wytoczenia. Prędkość posuwu taka, że 8 godzin zejdzie. Fachowiec był dobry więc ustawił wszystko, żeby wyszło w 4 godziny. W połowie dnia idzie się pochwalić brygadziście. Zdziwił się, gdy usłyszał, że materiał został przegrzany, tolerancja niezachowana, a narzędzie nadmiernie stępione. Zamiast pochwały, musiał zwracać koszty materiału i narzędzi. Przykład trzeci. Rozmowa z szefem dużej firmy, która zatrudnia 60 grafików, żeby przerabiali projekty graficzne pod wykonanie konkretnej maszyny i techniki drukarskiej. Pada opinia: „To ma Pan duży zespół kreatywnych ludzi”. Odpowiedź: „O nieee, oni nie mogą być kreatywni! Nie ma nic gorszego jak grafik, który poprawia drugiego grafika, z tego są zawsze reklamacje. Oni nie mogą nic zmieniać, nawet jeśliby były błędy ortograficzne!”.

Są jednak przykłady również z drugiej strony. Duża firma chemiczna chwali się, że zyskała przewagę, kiedy wszyscy pracownicy firmy zostali włączeni w proces tworzenia innowacji. Każdy ma obowiązek zgłaszania pomysłów, usprawnień itp.

Z badań nad ludzkim zachowaniem wynika, że wykonanie jakiejś czynności po raz pierwszy zajmuje średnio 6 razy więcej czasu, niż wykonanie tej samej czynności przez doświadczoną osobę. Podobny wskaźnik „6 razy” cechuje zużycie glukozy przez mózg w trakcie rozwiązywania trudnych zadań, czyli na przykład podczas egzaminów, narad, negocjacji, w porównaniu do stanu kiedy wykonujemy czynności wyuczone.

Bądź teraz mądry i zdecyduj – większa wydajność czy kreatywność. Na co postawić? Na mechaniczne powtarzanie wyuczonych schematów i procedur, czy jednak na twórczy ferment w firmie? Jak zawsze pozostaje rozsądek. Przykłady dużych firm, pokazują, że inwestycja w kreatywność to nie więcej niż 10% czasu pracownika. To akceptowalne ryzyko. Korzyści mogą być duże, a ewentualne straty do zaakceptowania. Ja, bazując na tej zasadzie wprowadziłem w swoim zespole „godzinę kreatywności”. Jedną godzinę dziennie poświęcamy, na czytanie książek (z reguły nie branżowych), artykułów rozszerzających zainteresowania, szkolenia lub dyskusje o tym co można zrobić lepiej. Dzięki temu wzrosła odpowiedzialność pracowników za zadania, motywacja i uwolnione zostały moce produkcyjne. Pomimo oczywistych, wskazanych wyżej korzyści, proponuję też zwrócić uwagę na kwestie „klimatu miejsca pracy” i rotacji zespołu pracowników. Uważam, że w najbliższych latach na znaczeniu zdecydowanie zyskają pozapłacowe czynniki motywacyjne, ale to już zupełnie inna historia.

Teraz zgodnie z zasadami kreatywności udam się „nic nie robić”, żeby mój mózg miał czas pomyśleć na kolejnymi innowacyjnymi rozwiązaniami…

 

Najnowszy komentarz meblarski http://brstudio.eu/nadal-trwa-dobra-passa-w-produkcji-mebli/