Czytać książki

Spodziewam się, że uważni czytelnicy zauważyli, że należę do grupy osób lubiących czytać książki. Zbliżające się święta Bożego Narodzenia mam nadzieję, że będą sprzyjały lekturze.

Warto czytać, ponieważ pozwala to czasem spojrzeć z innej perspektywy na toczące się sprawy. Poprzez zbieranie informacji z różnych źródeł, na przykład: książek, konferencji, czasopism i co raz częściej materiałów wideo dostępnych na portalach internetowych – można naładować się danymi, które po pewnym czasie układają się same we wzory. Ważnym etapem rozwiązywania problemów jest etap zbierania danych. Nasze mózgi funkcjonują w dużej mierze automatycznie i przyswajają wszystkie informacje jakie nas otaczają bez ich selekcjonowania. Nawet jeśli się nie koncentrujemy, to wszystkie zmysły działają. Upraszczając, część naszego mózgu automatycznie zbiera informacje i jeśli są one odpowiednio często wzmacniane, to są uznawane za informację istotną, która podawana jest do części świadomej mózgu. Informacje tzw. „rzadkie” są odrzucane przez część nieświadomą jako nieistotne. To wyjaśnia, dlaczego reklamę należy powtarzać. Uwaga! ten mechanizm działa też w przypadku kłamstwa powtarzanego wiele razy, które w końcu staje się „prawdą”.  W sytuacji, w której czytamy książki, spotykamy się z ludźmi, otaczamy się nową wiedzą pewne impulsy są wzmacniane i jak w bajce o pomysłowym Dobromirze, co pewien czas w głowie zapala się lampka: „Eureka wymyśliłem jak to rozwiązać!”. Prawda jest taka, że to tylko część świadoma mózgu otrzymała wynik wielu godzin, a może dni lub tygodni przetwarzania wiedzy od nieświadomej  części mózgu. Część świadoma musi już tylko zracjonalizować wynik przemyśleń dorabiając odpowiednie logiczne uzasadnienie. Niektórzy nazywają to intuicją, ale to zwykły mechanizm przetwarzania sygnałów elektrycznych w zwojach mózgowych.

Tak więc, warto czytać książki, wiedza w nich zawarta może kiedyś przydać się do rozwiązania spotykających nas problemów. Mając już świadomość jak działa nasz mózgowy komputer możemy świadomie zapewnić mu odpowiednie dane. Od naszego świadomego wyboru będzie więc zależało, jakie informacje wzmocnimy, a jakich świadomie będziemy unikać. Otaczając się ludźmi „mądrzejszymi” sami będziemy się podciągać w elokwencji, nigdy odwrotnie. Dobierając serwisy informacyjne, konferencje, czytając głosy przeciwników i zwolenników możemy sterować swoim własnym rozwojem.

Bezpośrednią przyczyną podjęcia tematu książek jest lektura (ponownie po wielu latach) pozycji „Historia IKEA, Ingvar Kamprad rozmawia z Bertilem Torekullem”. Brałem udział ostatnio w wielu inspirujących rozmowach o tym jakimi narzędziami należy wspierać polską branżę meblarską i w tym kontekście chciałbym zacytować kilka fragmentów ze wspomnianej książki z 1999 roku. „Płynność finansowa 20% i wypłacalność na poziomie 50% to zasługa zarówno IKEA, jak i samego Kamprada.(…) Prawa obowiązujące od narodzin IKEA:

– trzeba zapewnić stałą pokaźną rezerwę gotówki;

– cały majątek trwały musi mieć swojego właściciela;

– wszelka ekspansja musi być w przeważającym stopniu finansowana ze środków własnych;

– żadnego chełpienia się. (…)

To dlatego z uporem maniaka wbijamy do głowy wszystkim, na każdym poziomie, świadomość kosztów. Trzeba zaoszczędzić każdą koronę, którą można zaoszczędzić. Ma to również wpływ na nasz pogląd na podatki. (…) Biznesowy pogląd IKEA na podatki jest prosty i jawny. Stosujemy się do wszystkich praw i przepisów, ale wykorzystujemy wszelkie możliwe prawnie furtki. (…) Gdyby IKEA popadła kiedyś w kłopoty i potrzebowała świeżej gotówki – z tego punktu widzenia naszym obowiązkiem jest zmniejszanie wszelkiego rodzaju kosztów – nawet jeśli ten koszt nazywany jest podatkiem.

Zacytowane fragmenty wskazują na pragmatyzm postępowania największej firmy w branży. W szczególności nie można zlekceważyć przedstawionego podejścia w kontekście dyskusji o konkurencyjności całej polskiej branży meblowej i jej rozwoju. Polskie firmy muszą konkurować dziś w skali globalnej, więc i w zakresie podatków oczekiwałbym od Rządu oferowania rozwiązań konkurencyjnych w skali globalnej.

Na koniec chciałbym złożyć Państwu życzenia Wesołych Świąt Bożego Narodzenia i Szczęśliwego Nowego Roku – być może przy lekturze nowych książek.

Nowe wyzwania

Deszcz za oknem, zimno, ale głowa paruje, a zwoje mózgowe przepalają kolejne dawki glukozy. Tak gorącego okresu dla branży meblarskiej, a w konsekwencji i dla mnie jeszcze nie było.

Popyt na usługi badawcze i rozwojowe bije rekordy w tym roku. Między innymi dlatego niniejszy felieton oddaję do druku na kilka minut przed zamknięciem wydania. W dużej mierze zapotrzebowanie na B+R wykreowały warunki programów dotacyjnych, ale skutek jest bardzo pozytywny. Polskim firmom, jak wielokrotnie pisałem wcześniej, brakuje doświadczenia w kalkulowaniu ryzyka projektów innowacyjnych, jak i wzorców w zakresie prowadzenia prac badawczych. Tu znajduję pole do popisu. Jednym z podstawowych zadań na spotkaniach z firmami meblarskimi jest zidentyfikowanie problemów w procesie produkcji, konstrukcji  lub funkcji produktu i przygotowanie pod określny problem programu badawczego. Każda firma radzi sobie przecież z rozwiązywaniem problemów, więc o co chodzi? Tu przychodzi mi na myśl żart z czasów studenckich. „Teoria jest wtedy kiedy wszystko wiemy, ale nic nie działa. Praktyka jest wtedy kiedy wszystko działa, choć nie wiemy dlaczego. Na studiach łączyliśmy teorię z praktyką, nic nie działało i nie wiedzieliśmy dlaczego!”. Dziś wyzwanie jest odmienne – chcielibyśmy, żeby wszystko działało i do tego, żebyśmy wiedzieli dlaczego. To właśnie robimy. Wyzwania tej pracy są arcyciekawe, zakres problemów, które spotykamy szeroki, a za każdym razem mamy satysfakcję z nauki. Założenia do programów unijnych są takie, aby firmy nauczyły się budować wartość swoich produktów i usług na podstawie zaplanowanego i udokumentowanego procesu. Nie przypadkowego i nie odtwórczego. Żeby zadawać pytania i szukać odpowiedzi. Pojawia się w tym przypadku pokusa, aby innowacja była na poziomie światowym. Oczywiście bycie pierwszym na rynku jest niezaprzeczalnie atrakcyjne, tyle, że często zbyt zaangażowani we własny pomysł zapominamy o uwarunkowaniach rynkowych. Czasie jaki jest potrzebny klientom, aby dojrzeć do proponowanej przez nas innowacji i ją zaakceptować. Żaden ze spektakularnych światowym sukcesów biznesowych nie był tak zupełnie pierwszy na rynku. Wszyscy czerpali z mniej lub bardziej dopracowanych pierwowzorów.  Rynek łatwiej przyjmuje innowacje ewolucyjne, rozwijające znane koncepcje, niż innowacje rewolucyjne – tak mówi statystyka. Taką technikę stosują producenci niemieckich aut, których kolejne wersje linii modelowej są kosmetycznie poprawianymi wersjami poprzednimi. Podsumowując ten wątek uczulam wszystkich odpowiedzialnych za innowacje na istotny szczegół – innowacje muszą być mądre. Takie, których oczekuje rynek, takie, które rynek jest wstanie zaakceptować na poziomie cenowym i takie, które są zrozumiałe dla rynku. Najbardziej innowacyjne firmy na świecie nie inwestuję więcej niż kilka procent w poszukiwanie innowacji – o ile pamiętam nie więcej niż 5 % obrotów, a średnio 3% jest uznane za wysoki poziom nakładów na B+R. Pozostała część to stabilny biznes.

Nowe wyzwania to także, umiejętność selekcji rzeczy ważnych i mniej ważnych. Rozwój zarówno firm meblarskich w całym kraju, jak i rozwój mojej firmy doprowadzają do potrzeby poszukiwania bardziej wydajnych struktur organizacyjnych i konieczności delegowania obowiązków. Teraz bardziej niż kiedykolwiek poszukuję naukowców i specjalistów z zakresu prowadzenia prac badawczo-rozwojowych w meblarstwie i przemyśle drzewnym, osób rozumiejących wymagania programów unijnych, osób z doświadczeniem w zarządzaniu innowacyjnymi projektami, no i koniecznie znających języki – minimum angielski. No i jeszcze jedno wymaganie, umiejętność pracy pod presją czasu. Zainteresowani z łatwością znajdą mój adres email lub telefon w internecie. Chętnie się spotkam.

Nowe wyzwania to również umiejętność łączenia życia prywatnego z co raz większym zakresem obowiązków służbowych. Życie płynie, a wychowanie dzieci jest inwestycją długoterminową o odroczonym w czasie efekcie. Zmieniają się oczekiwania i obowiązki rodzinne, relacje z przyjaciółmi. Znalezienie równowagi pomiędzy obszarami życia prywatnego i obowiązkami służbowymi to zadanie nie mniej istotne jak strategia firmy. Podręczniki zarządzani wskazują na fakt, że bardzo często problemy firm biorą swój początek w problemach prywatnych ich szefów, a zachwianie równowagi biochemicznej w mózgu prowadzi wprost do podejmowania nieroztropnych decyzji.

Nostalgia jesiennego popołudnia skłania mnie do zakończenia następującym stwierdzeniem: „Walczymy dalej, ale dbajmy o równowagę”.

Kosztami pracy nie wygramy, czyli jak strategicznie się ustawić na przyszłość

Podczas kongresu meblarskiego w Poznaniu ponownie spotkałem Premiera Morawieckiego. Tym razem usłyszałem same peany pod adresem branży.

O tym, że potrzebujemy wartości dodanej do naszych mebli piszę już od kilku lat. Tylko w ten sposób widzę możliwość aby utrzymać wysoki potencjał produkcji meblarskiej w Polsce w warunkach rosnących kosztów i co raz mniejszej liczby osób chętnych do pracy. Niedawno, jak pisałem w poprzednim felietonie, podobne stanowisko usłyszałem z ust wicepremiera Mateusza Morawieckiego, który mówił, że kosztami pracy nie wygramy z czterema miliardami pracujących mieszkańców Azji. Ma rację.

Niskie koszty pracy to jest to co lubią najbardziej nasi handlowi partnerzy w Europie Zachodniej. W różnych rozmowach z większymi i mniejszymi producentami mebli daje się usłyszeć głos, że tak naprawdę marża za realizację wzorów powierzonych, pokrywa wyłącznie koszty pracy. Polskie firmy najczęściej nie dostają pieniędzy za wzornictwo, myśl techniczną, wdrożenia, za jakość wynikającą z inwestycji w coraz lepszy park maszynowy, a jedynie skromną, jak na warunki Unii Europejskiej, marżę za dostarczenie taniej siły roboczej.

Bezrobocie spada, najniższe wynagrodzenie podnoszone jest administracyjnie a i młodzież niechętnie garnie się do meblarstwa. Utrzymanie zdolności produkcyjnych, nie mówiąc już  nawet o rozwoju wymaga zarówno podnoszenia wynagrodzeń jak i inwestowania w park techniczny, a powinniśmy się liczyć także ze zwiększaniem obciążeń podatkowych i parapodatkowych. Wiele firm już dziś posiada najnowocześniejsze na świecie rozwiązania produkcyjne, ale jeszcze w wielu potrzeba innowacji procesowych. Niemniej konkurencja na szybszą i tańszą produkcję też w krótce przestanie przynosić takie efekty jakie można było uzyskać jeszcze kilka lat temu.  Premier w swoich wystąpieniach i działaniach wyraźnie stawia na wysokoopłacane stanowiska pracy i tak samo musimy zacząć myśleć my meblarze. Potrzebujemy zautomatyzowanych fabryk, gdzie pracuje więcej informatyków niż stolarzy.

Inną kwestią jest analiza czy naszym odbiorcom zagranicznym wciąż będzie się opłacało konkurować na najtańsze produkty. To, że mając siłę skoncentrowanej dystrybucji mają przewagę negocjacyjną pewnie się nie zmieni, ponieważ my nie mamy przekonania do tworzenia grup producenckich. Przykłady metamorfozy Lidla i Biedronki, które z sukcesem wprowadziły do swojej oferty produkty z półki wyższej niż „najtańsze na rynku” pokazują, że w meblach oferowanych w marketach, dyskontach i sieciach może wydarzyć się podobne zjawisko. Uważam, że jest już czas, aby zacząć proponować zagranicznym kontrahentom produkty własnego wzornictwa, adresowane do bardziej wymagającego klienta. Być może usłyszę, że w dobie sukcesów folii finisz to samobójstwo oferować droższe rozwiązania, ale będę bronił swojego stanowiska – kiedy jak nie teraz.

Pozostanie tylko przy realizacji wzorów powierzonych stopniowo przestanie się opłacać, a zlecenia systematycznie będą przenoszone do Turcji, Egiptu, czy może Rumunii, Chorwacji, Ukrainy, Białorusi. Wymienione kraje postrzegam dziś bardziej w kategorii nowych potencjalnych konkurentów niż dalekie Chiny.

Wartość całej produkcji meblarskiej na świecie włoski instytut CSIL szacuje na około 500 mld USD, z tej kwoty około 1/3 podlega wymianie międzynarodowej, a 2/3 to sprzedaż w kraju, w którym meble zostały wyprodukowane. Przy polskiej produkcji wartej około 10,5 mld USD można powiedzieć, że rynek wciąż ma duży potencjał, ale czy będziemy potrafili utrzymać swoje miejsce i przewagi to kwestia zgoła odmienna.

Podczas wspomnianego Kongresu Meblarskiego na sprzyjający czynnik zwrócił uwagę Maciej Formanowicz. Liczba konkurentów po stronie krajów Europy Zachodniej stopniowo maleje. Proces ograniczania produkcji mebli w Europie zachodniej trwa od co najmniej 8-10 lat, a my jesteśmy beneficjentem tego procesu. Jednak to z czego teraz się cieszymy niedługo dotknie i nas. Z dużym prawdopodobieństwem już wkrótce będziemy musieli mierzyć się z tymi samymi wyzwaniami co Francuzi i Niemcy teraz.

Pozostaje na koniec zadać pytanie strategiczne. Skoro nie wygramy niskimi kosztami pracy to co dalej? Czy potrafimy zrobić meble o dużej wartości dodanej? Jak to zrobić? Kto je kupi?

A może lepiej zmienić profil działalności już teraz i zająć się produkcją samochodów elektrycznych…

Kosztami pracy nie wygramy

Przyszłość polskiego meblarstwa a Strategia Odpowiedzialnego Rozwoju

Trafiłem kilka tygodni temu na spotkanie z wicepremierem Mateuszem Morawieckim, który prezentował w Opolu projekt Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju.  Jest to dokumentu mający ustawić priorytety rozwojowe Polski na kilka najbliższych lat jeśli nie dekadę.

Cóż można było usłyszeć? Na przykład, że ostatnie dwadzieścia pięć lat nie było czarno białe. Oznacza to, że Polska nie jest tak zupełnie w ruinie, ale też kilka wskaźników faktycznie mamy nie najlepszych, a wzrost PKB zielonej wyspy został w dużej mierze sfinansowany z zagranicznych kredytów. Wskaźnik zadłużenia zagranicznego (zadłużenie publiczne, prywatne i przedsiębiorstw) mamy wyższy niż kraje w regionie i długo już nie da się rozwijać poprzez zadłużanie, chyba że chcemy powtórzyć scenariusz Grecji. Koszty polityki klimatycznej Unii Europejskiej będą wysokie i zapłacą za nie głównie przedsiębiorcy (chyba, że uwzględnimy przeniesienie kosztów na naszych klientów – przypis mój). Konkurencja niskimi kosztami pracy za chwilę się skończy, a właściwie 13 milionom pracujących Polaków, trudno konkurować na koszt pracy z 4 miliardami Azjatów. Fundusze europejskie zbyt chętnie wydaliśmy na budowę Aquaparków a potrzebujemy inwestycji, inwestycji i jeszcze raz inwestycji. Pamiętajmy, przy tym, że kapitał jednak ma narodowość i inwestycje zagraniczne powinny być równoważone inwestycjami krajowymi. Bez dyskusyjnie zagraniczny kapitał ma tendencję do transferowania wartości dodanej do własnych krajów i nie będzie dbał o wzrost dobrobytu Polaków tak jak będą to robiły firmy krajowe. No i wreszcie polityka krajowa zbyt mało wspierała rodzimy przemysł, który zbyt słabo zintegrowany nie ma mocnego głosu w przedstawicielstwach unijnych organizacji. Nie trzeba chyba dodawać, że kraje o mocnym samorządzie gospodarczym (przywołano Niemcy, Francję i Wielką Brytanię) mocno wpływają na politykę brukselską, którą my później musimy realizować.

Na tym poziomie dyskusji trudno się nie zgodzić z przedstawionymi tezami. Z resztą jak sobie przypomnę to etap diagnozy w różnych dokumentach strategicznych zwykle jest bardzo trafny, natomiast dużo gorzej wychodzi nam implementacja rozwiązań w praktyce.

Podejście z jakim będziemy mieli do czynienia w trakcie wdrażania Strategii wyraźniej zarysowały odpowiedzi premiera na pytania z sali. Mogliśmy usłyszeć, że nie ma wzrostu obciążeń dla przedsiębiorców, ponieważ rząd obniżył CIT dla małych podatników, a inni przedsiębiorcy radzą sobie bardzo dobrze. Ja już na samą kwestię administracyjnego regulowania wynagrodzeń patrzę zgoła odmiennie i uważam to za podnoszenie podatków. Dodajmy wzrost opłat bankowych jako pochodną regulacji prawnych i właśnie wprowadzony podatek handlowy. Chyba jednak obciążenia trochę wzrosły. Mimochodem Premier dodał też, że: „My Polacy przez lata uciskani najpierw przez zaborców później przez komunistów nauczyliśmy się wykorzystywać luki w prawie i >>oszukiwać<< Państwo” (przytaczam w wolnej interpretacji). No a teraz powinniśmy ramię w ramię starać się płacić jak największe podatki, ponieważ to uzdrowi sytuację w całym kraju. Słuchając też innych polityków bardzo często mam wrażenie jakby płacenie podatków powinno być dla przedsiębiorców celem samym w sobie. Usłyszałem, w którejś wypowiedzi polityków partii rządzącej, że: „Nie powinno być tak, że jedni bogacą się kosztem drugich”. Miałem nadzieję, że już minęły czasy kiedy przedsiębiorców nazywało się „kapitalistycznymi wyzyskiwaczami” (zestaw bardziej dosadnych epitetów pominę).

Chciałbym oświadczyć, że to właśnie Ja czuję się prawdziwie odpowiedzialny za Państwo, dając pracę moim dwunastu pracownikom, walcząc o kontrakty zagraniczne, angażując się w pomoc lokalnej szkole itd. – a nie dorabiając się na etacie za granicą. Przytoczę fragment piosenki z czasów przed ’89 „(…) Przeżyliśmy potop szwedzki, przeżyjemy i radziecki (…)”. W ten sposób chciałbym poprosić o większy szacunek dla tych, którzy tytułują się „władzą”, a powinni być „służbą”. Bo ich kadencje się kończą, a my przedsiębiorcy i nasi pracownicy pozostaniemy.

Szanowny Panie Premierze, jeśli oczekuje Pan wyższych wpływów podatkowych proszę zadbać o wolność gospodarczą i niższe podatki, a wtedy zyska Pan szacunek przedsiębiorców i ściągnie zagranicznych inwestorów, którzy nie będą transferowali kapitału za granicę.

Właściwie miałem pisać o czymś innym, ale poczułem się poruszony. Więc w przyszłym miesiącu rozwinę kwestię, co miałem na myśli pisząc tytuł „Nie wygramy kosztami pracy”.

P.s. Uwagi do projektu Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju można przesyłać do Ministerstwa do końca września.

P.s.2. Wyrażone w niniejszym felietonie stanowisko jest moim osobistym poglądem, nie autoryzowanym ani inspirowanym przez żadną organizację, partię, ani komitet.

Zmienia się handel meblami

Internet, wzorce konsumpcji, moda, zmiany pokoleniowe wszystko to zmienia nasze podejście do kupowania i sprzedawania mebli. Zmiany się dzieją na naszych oczach i kropka.

Internet. Jeszcze kilka lat temu zakupy internetowe nie były tak popularną formą pozyskiwania produktów. Społeczeństwo podchodziło raczej nieufnie do robienia zakupów i opłacenia ich za pośrednictwem Internetu. Sytuacja ta, jak i podejście internatów, zmieniły się istotnie w ciągu ostatnich dwóch – trzech lat. E-sklepy stają się bardzo popularne i zaczynają odnosić duże sukcesy. Respondenci zaczęli dostrzegać korzyści z zakupów online takie jak dostępność z własnego fotela do dużego wyboru asortymentu (koniecznie z cenami), szybki czas dostawy, płatności przez konto internetowe, a co za tym idzie wygoda i oszczędność czasu. Jeszcze w 2007 roku zakupy przez Internet deklarował około 1% klientów branży meblarskiej, podczas gdy w 2016 liczbę tę szacujemy na 6%. Daleko mi osobiście do statystycznego Polaka, ale symptomatyczne jest, że po ubiegłorocznych testowych zakupach mebli przez internet, w tym roku już dwa razy zamawiałem meble w sieci. Wykonaliśmy w tym roku również raport o e-commerce w branży meblarskiej, w którym zidentyfikowaliśmy co najmniej 170 aktywnych sklepów internetowych, a w każdym tygodniu wyławiamy nowe.  Wiele elementów nas zaskoczyło, ale jedno jest pewne rewolucji internetowej nie można zignorować, bo wartość tego rynku to dziś już blisko 150 mln złotych i szybko rośnie.

Wzorce konsumpcji i moda. Czy szybko zmieniające się mody są sprzymierzeńcem meblarzy? Raczej nie wszystkich. Po jednej stronie mamy w kraju ofertę luksusowych mebli włoskich adresowanych do wąskiego grona osób zamożnych (nota bene zainteresowanych odsyłam do raportu „Meble włoskie w polskich salonach meblowych”), z drugiej zaś szeroką ofertę mebli ekonomicznych i ultra ekonomicznych. Przez wiele lat ograniczana była oferta środka. Od szeregu lat słyszę, że klienci chcą tańszych mebli, że sieci handlowe żądają niższych cen i mam wrażenie, że nikomu nie wychodzi to na dobre. Rzeczywiście przekaz medialny skłania do myślenia o wyposażeniu wnętrz jako sprawie mody zmieniającej się raz na kilka lat. W grupie osób do 55 roku życia postrzeganie mebli i ich wartości kształtuje się w kategoriach towaru, który ma służyć określony czas około 5 do 10 lat. I w tym kontekście kupujący mając w świadomości plan wymiany mebli nie chce przeznaczać na produkt zbyt wiele pieniędzy, ponieważ oczekiwania też nie są wygórowane. Produkt ma dobrze wyglądać z odległości około 1 metra, mniej istotne jest to co w środku. Inną kwestią jest fakt, że meble kupowane z myślą o owych 5-10 latach często zostają na lat dwadzieścia i więcej. Meblom klasy średniej brakuje dobrze zorganizowanego drugiego obiegu. Takiego, który umożliwiłby odsprzedanie mebla w dobrym stanie po owych 5-10 latach. Brakuje też świadomości w społeczeństwie o różnicach pomiędzy standardami mebli: ekonomicznym, klasy średniej i meblami klasy wyższej lub premium. Precyzyjna informacja o produkcje, jak wykazują badania, istotnie wpływa na postrzeganie wartości.

Zmiany pokoleniowe. Umówiłem ostatnio spotkanie w sprawach służbowych. Nigdy wcześniej nie miałem okazji poznać właścicieli. Na spotkanie przybyła grupa trojga młodych ludzi. Tak młodych, że przez dłuższy czas miałem problem z poważnym potraktowaniem rozmówców. W trakcie rozmowy nawiązaliśmy do młodego wyglądu moich gości, pytaniami o referencje i przykłady sukces story. Prezes (na oko mniej niż 25 lat) stwierdził, że na co dzień, zarządza 120 osobami, ale rozumie, że jego młody wygląd nie zawsze jest atutem. Spotkanie dotyczyło relacji z klientami i niejako przy okazji wyszło na jaw, że moi goście trzykrotnie przyjeżdżali do Dobroteki, a nikt nie poświęcił im uwagi. Chodzi o to, że nie zawsze zdajemy sobie sprawę jak zmienia się nasza grupa docelowa, albo gdzie możemy szukać nowych klientów. Jakie potrzeby mają ci nowi klienci, jak się komunikują, czego oczekują. Młodzi ludzie odziedziczają firmy i majątki po rodzicach, niektórzy odnoszą spektakularne sukcesy ze swoimi start-upami. Ewidentnie osoby zamożne to nie tylko właściciele firm po pięćdziesiątce.

Sam siebie zaczynam łapać, że nie kręcą mnie Pokemony, Pintrest czy Instagram, a do niedawna uchodziłem za fana wszelkich internetowych nowości. Nie mam ochoty fotografować i publikować na portalach gdzie byłem i co jadłem. Jednak mam świadomość, że utrzymanie kontaktu pomiędzy marką i jej młodymi odbiorcami wymaga innego spojrzenia na świat niż dotychczas.

 

Na wakacje czy do pracy?

Dokąd mają Państwo ochotę się wybrać? Turcja, Zatoka Perska, Indie a może Chiny? To nie propozycja wyjazdu wakacyjnego, ale niektóre z rynków objętych programem promocji Polskiej Gospodarki!

Rusza nabór na dotacje eksportowe. Wniosek o objęcie branży meblarskiej programem promocji opracowywałem dla Izby meblarskiej w ubiegłym roku. Meble zostały docenione i firmy mikro, małe i średnie mogą się ubiegać o dotacje na wyjazdy targowe. Dużym odmówiono udziału w budowaniu marki polskiej gospodarki. Cóż – takie były wytyczne unijne. No ale spójrzmy na destynacje przeznaczone dla meblarzy: Chiny, Zjednoczone Emiraty Arabskie, USA, Turcja, Rosja, Kazachstan, Indie. Powiało egzotyką…. Znów powiem – takie były wytyczne unijne. I tym razem mówię to lekko się usprawiedliwiając, ponieważ większość z tych rynków proponowałem we wspomnianym wyżej wniosku. Warunkiem unijnym było wskazanie rynków poza unijnych, ponieważ Bruksela nie chce wspierać  handlu wewnętrznego. Komisji Europejskiej nie w smak promowanie polskich firm za pieniądze współpłacone przez niemieckich, włoskich, francuskich podatników na ich własnych rynkach.  Dlaczego zaproponowałem te a nie inne kraje? Chiny – ogromny potencjał, który szybko rośnie. 1,2 mld ludzi, o wynagrodzeniach zdecydowanie wyższych niż na Ukrainie. Wejście na ten rynek ogromy na jako ocean to przeskok o kilka klas. Indie – podobnie ponad miliard ludzi – dużo ludzi bogatych – rynek skoncentrowany w dużych miastach. Zjednoczone Emiraty Arabskie – najbogatszy kraj w „najbliższej okolicy” – postulowaną Norwegię odrzucono.  ZEA to również przyczółek do handlu w całej Zatoce Perskiej. Kazachstan – jako wrota do rynku rosyjskiego – Rosjanie i Kazachowie  nadal potrzebują mebli a polskie meble mają dobrą renomę. Można było wskazać Białoruś… Turcja – tego rynku nie proponowałem – ale rozumiem, że 80 mln konsumentów tuż przy granicy Unii Europejskiej trudno zlekceważyć – perspektywy do wzrostu są. USA mają ogromny potencjał – szczególnie w kontekście umowy o wolnym handlu pomiędzy USA i UE. W przypadku Chin, Indii i USA widzę trudność dla MSP w kwestii gotowości struktur do obsługi tak dużych rynków i poradzenia sobie z płynnością finansową.

Teraz będzie wisienka. Uważam, że rynki są strategicznie atrakcyjne, ale raczej w kategoriach kilku – kilkunastu najbliższych lat niż najbliższych miesięcy. Wiem też, że większość biznesu robiona jest przez Polaków z najbliższymi sąsiadami w Europie. Państwo wiedzą, że jedne z najważniejszych targów na świecie odbywają się w Europie – np. Kolonia, Mediolan – i tu przyjeżdżają handlowcy ze wszystkich wybranych przez Ministerstwo krajów.  Zaproponowaliśmy więc, żeby uwzględnić targi europejskie jako narzędzia promocyjne i…. udało się. Jeśli chcą Państwo wziąć udział w targach w Mediolanie z dofinansowaniem unijnym musicie napisać, że na przykład jedziecie podbijać rynek Zjednoczonych Emiratów Arabskich! Wybór imprez targowych jest duży – 20 ośrodków – w każdym z reguły po 3 edycje w latach 2016-2019. Uważam, że po tej informacji zdecydowanie uważniej przeczytają Państwo ulotki na temat Programu Promocji Branży Meblarskiej PO IR 3.3.

Trzeba zacząć od strategii firmy, która musi uwzględniać ekspansję na wybrany z wyżej wskazanych rynków. Następnie wybrać minimum 4 imprezy targowe, na których zorganizują Państwo swoją ekspozycję. Dodatkowo wybrać dwa działania fakultatywne. Na przykład zakupić usługę szkoleniową  dotyczącą umiędzynarodowienia lub usługę doradczą w zakresie przygotowania strategii. Można zorganizować  misję wyjazdową na wybrany rynek – można zorganizować samemu w porozumieniu z trzema firmami lub skorzystać z oferty Instytutu Adama Mickiewicza. Można pokryć koszty zaproszenia kontrahentów zagranicznych do odwiedzenia firmy w Polsce. Można w końcu sfinansować przygotowanie materiałów promocyjnych, tłumaczenia, produkcję i emisję materiałów w mediach zagranicznych.

Na koniec muszę jeszcze wspomnieć, że średnie przedsiębiorstwa otrzymają nawet 60% dofinansowania,  ale mikro przedsiębiorstwa nawet 85%!  Wszystko w formule de minimis.

Termin składania wniosków? Do 5 sierpnia, a więc już nie długo!

Po więcej szczegółów zapraszam na stronę www.brstudio.eu

Innowacyjność w przemyśle meblarskim

Produkcję mebli deklaruje w Polsce ponad 25 tysięcy podmiotów, które corocznie wprowadzają do oferty kilka tysięcy nowych produktów.

Branża meblarska rozwija się dynamicznie i nieprzerwanie od 1989 roku. Niekwestionowaną zaletą jest elastyczność branży i konkurencyjne ceny, które wynikają po części z dużej liczby podmiotów operujących na rynku. Jednocześnie jest to wada, która uwidacznia się w niskich marżach i walce cenowej oraz braku środków na badania i rozwój. Większość podmiotów produkuje wzory powierzone lub produkuje meble pod inna marką niż własna. Tylko około 25% firm realizuje sprzedaż przez własne salony lub pod własną marką. Prawie połowa firm (44%) udzielając odpowiedzi na pytanie o prowadzenie badań rynkowych wskazuje brak takiej potrzeby ze względu na fakt realizacji produkcji pod konkretne zamówienie. Na rynku funkcjonuje także liczne grono firm, które rozwijają własne wzornictwo i własne marki. Firmy te wdrażają rocznie od 5 do ponad 100 nowych brył meblowych, co w efekcie przekłada się w skali branży na kilka tysięcy nowych, oryginalnych produktów. W ten sposób tworzy się wizerunek polskiego meblarstwa, które jest postrzegane jako zdolne do produkcji gotowego wzoru każdego rodzaju mebli dowolnego światowego koncernu tanio i rzetelnie. Natomiast firmy rozwijające własne wzornictwo notują niższe tempo wzrostu niż producenci wzorów powierzonych. Często podkreślane jest stwierdzenie, że klienci z zachodu nie żądają innowacji od polskich poddostawców. Oczekują korzystnego stosunku jakości do ceny, a zadania badawcze pozostawiają centralom w Niemczech, Szwecji, Francji etc. W tym kontekście należy mieć więc na uwadze, że narasta ryzyko przenoszenia produkcji z Polski do krajów o korzystniejszej strukturze kosztów.

Przychody ze sprzedaży produktów nowych i istotnie ulepszonych w  2014 wyniosły 9,7% i stanowiły 0,9% więcej niż średnia w polskim przetwórstwie przemysłowym. Polscy przedsiębiorcy oczekują, że rozwiązania, będą proponowane przez dostawców maszyn, urządzeń i komponentów do produkcji mebli.

Czy można zmienić obecny stan rzeczy? Niezbędne są do tego działania stopniowe i długofalowe, ponieważ konkurowanie marką wymaga zbudowania w czasie szeregu jej atrybutów. Dziś nie wystarczy być już tylko sprawnym rzemieślnikiem, trzeba posiadać umiejętność generowania wartości dodanej. Konkurowanie ceną powoduje, że firmy nie mają wystarczających środków na finansowanie badań i rozwoju. Powszechnie wiadomo, że badania i rozwój wiążą się z ryzykiem, a polskie firmy meblarskie, nie mają doświadczeń pozwalających na skalkulowanie tego typu ryzyka i na jego finansowanie. Oceniając korzystanie sektora przedsiębiorstw ze sfery B+R oferowanej przez uczelnie wyższe należy uwzględnić fakt, iż w Polsce generalnie największe korzyści sektorowi przedsiębiorstw przynosi importowanie gotowych maszyn i technologii. Niewiele polskich firm ma budżet na wdrażanie innowacji innych niż poprawiające wydajność produkcji (jakość, logistyka).  Należy też zwrócić uwagę, że utrzymanie miejsc pracy oraz ekonomiczne uzasadnienie wdrażania innowacji, będących głównymi priorytetami polityki UE, zapewnione będzie, jeśli poszczególni uczestnicy łańcucha produkcyjnego nie nadużywają dominującej pozycji. Zwłaszcza, że z natury w sektorze meblarskim dominują  małe i średnie przedsiębiorstwa, bardzo na to wrażliwe. Niekorzystne proporcje występujące pomiędzy producentami, a dostawcami komponentów i materiałów do produkcji oraz europejskimi i globalnymi dystrybutorami mebli powodują, że korzyści ekonomiczne z nakładów na działania badawczo-rozwojowe i innowacyjne konsumowane są na etapie dystrybucji mebli i nie działają stymulująco na ponoszących te nakłady producentów.

Stwierdzam, że utrzymanie wysokiej konkurencyjności branży w kontekście globalnym wymaga zwiększenia potencjału innowacyjnego poprzez minimalizację barier o charakterze ekonomicznym, administracyjno-prawnym i mentalnym.

Podsumowując, na opracowywanie i wdrażanie przełomowych innowacji, które tak bardzo chciałby widzieć NCBIR, należy patrzeć tak jak na początkujące firmy (startupy). To jest model, w którym ryzyko jest wydzielone do małego niezależnego podmiotu, który dopiero w momencie dostatecznego wypracowania koncepcji i zebrania sygnałów o potencjale rynkowym, może komercjalizować pomysł a „duży przemysł” chętnie go kupuje.

Przedstawiam Państwu DO_M!

Na targach Meble Polska miała miejsce premiera nowej marki meblowej DO_M (czyt. „do em”). Dziś co nie co o tej marce.

Uważniejsi słuchacze pewnie pamiętają, że od pewnego czasu współpracuję z Dobroteką, gdzie zajmuję się prowadzeniem laboratorium Apartament Przyszłości. Dobroteka to również przedsięwzięcie, które łączy producentów, projektantów, naukowców. Od początku istnienia, to znaczy od 2012 roku organizowane są przez mojego kolegę Janka Cegiełkę, dyrektora kreatywnego,  warsztaty „Dobry tydzień projektanta”, plenery rzeźbiarskie „Najszlachetniejsza forma przetworzenia drewna”, organizowane są wystawy i konkursy i cały szereg działań kreatywnych. Zgromadziliśmy w ten sposób grono nietuzinkowych twórców i projektantów. Dysponujemy potencjałem producentów, no i wreszcie dysponujemy zapleczem do prowadzenia badań. Siłą rzeczy musiało paść stwierdzenie: „Przygotujmy koncepcję biznesową łącząc zalety tych wszystkich grup osób i zasobów”.

Dobrze, ale od czego zacząć. Pierwsze spotkania były bardzo burzliwe, można powiedzieć burza mózgów. Jednak na podstawie tej burzy trudno było podejmować decyzje biznesowe. Wtedy wykorzystane zostały kompetencje laboratorium i z grupą socjologów z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Opolskiego zostało przygotowane pogłębione badanie w domach Polaków. W trakcie długich nagrywanych rozmów chcieliśmy dowiedzieć się, jak to się dzieje, że wybierane są jedne mebla, a inne nie. Początkowo oczekiwałem wyników w stylu: tyle to a tyle procent lubi styl nowoczesny, tyle klasyczny, a tyle rustykalny…. Nic bardziej mylnego. Wybór mebli to coś dużo bardziej skomplikowanego, a preferencje estetyczne zmieniają się tak jak gusty muzyczne. Czasami mamy ochotę na energetyczną muzykę, czasami na nostalgiczną, a od czasu do czasu przyjemność sprawia wyjście do filharmonii. W wyniku badań opracowana została koncepcja „komunikacji z przedmiotami”, która jest wypadkową tymczasowości, sytuacyjności, preferencji estetycznych i upodobań osoby. Określona został grupa docelowa młodych ludzi meblujących pierwsze mieszkanie, albo często przeprowadzających się, których cenią wyższą jakość niż u szwedzkiego potentata, a jednocześnie nie stać ich jeszcze na topowe marki. Wszystko eko, mobilne i smart. Część wywiadów prowadzili sami projektanci, odwiedzając mieszkania potencjalnych użytkowników i oglądając na własne oczy z jakimi problemami borykają się ludzie, którzy mają później podejmować decyzje zakupowe.

Powołany został zespół, który ze strony Dobroteki koordynuje Jan Cegiełka i Adam Konieczny, ja wspieram badawczo, biznesowo czuwa Rafał Desczyk. Do koordynacji zespołu projektantów jak i wielu szczegółów wizerunku marki zaproszone zostały Kasia Pełka i Magda Garncarz, ale za każdy z produktów odpowiada konkretny projektant, których jest już dziś kilkunastu. Byłbym nie fair gdybym ich tu nie wymienił, a są to między innymi: Redo Design (zespół Radka Nowakowskiego),  Magdalena Paleczna, Aleksandra Satława, Magdalena Zioło,  Patrycja Kryszczuk,  Przemysław Słowik, Hanczar Studio (Magdalena Garncarz,  Szymon Hanczar),  Wzorro Design (Katarzyna Pełka, Natalia Jakóbiec, Marcin Krater), Katarzyna Szczesna, Martyna Mieszko, Joanna Walkowiak, Wojciech Szczupak, Alicja Prussakowska, Agata Pleciak – kolejność przypadkowa. Mam nadzieję, że nikogo nie pominąłem, ale jeśli by się tak zdarzyło, to z góry przepraszam. Zespół jest otwarty, a marka będzie stopniowo poszerzana o kolejne produkty.

No wiec po blisko dwuletniej pracy marka ze swoimi produktami została zaprezentowana na targach Meble Polska 2016.

DO_M to meble do każdego m. Sprytne rozwiązania, do niewielkich mieszkań. Dla ludzi z wielką wyobraźnią.  Do tej pory sami borykaliśmy się z problemem zorganizowania przestrzeni mieszkania w oryginalny sposób. Wnętrza, te same u wszystkich znajomych, przestały nam się podobać. Zastanawialiśmy się jakie powinny być naprawdę dobre meble dla osób, które lubią zmieniać wystrój swoich mieszkań, urządzać je oryginalnie, po swojemu. DO_M to polska marka. Wszystkie meble zostały zaprojektowane i wyprodukowane w Polsce.” – tak marka DO_M pisze o swojej tożsamości i swoim pomyśle.

Są zamówienia. Są warunki handlowe. Budowana jest lista dystrybutorów. To jest jeden z ciekawszych testów w  mojej karierze. Sprawdźcie na: do-m.pl

Styl drwala

Przechodząc przez plac surowca wciągam nosem zapach świeżo przetartej sosny – myślę: „zapach dla prawdziwych mężczyzn”.

Sobota – dzień bez wyjazdów, dzień na prace domowe. Od czasu do czasu okazuje się, że w domu przydałoby się coś z drewna. Furtka, półka, elementy drewnianej boazerii, karmnik dla ptaków itp. Mam ten komfort, że przy domu mam też warsztat – stolarnię. Na początek wybieram kilka desek ze sztapla i po chwili słychać świst rozpędzających się wałów strugarki dwustronnej. Regulacja grubości strugania i po zdjęciu zszarzałej warstwy wierzchniej ukazuje się obraz drewna. Teraz wiem co z tego będzie. Obrzynam kolejne sztuki tarcicy i rozcinam je na siedmiocentymetrowe listwy. Lecą trociny, wyciąg pochłania pył i wióry, ale spodnie już zapylone. Bez zbędnych wyjaśnień, bez dyskusji – ustawiam przykładnicę, odmierzam, załączam silnik – listwa za listwą przesuwam kawałki drewna. Za każdym razem zbliżając palce do wirującej piły wyostrzam uwagę – blizny na rękach przypominają co się stanie jeśli nie będę myślał o tym co robię. Niby błaha robota, ale nie jeden stracił palce, dłoń lub nawet gorzej. W starym dowcipie, facet w barze z podniesionymi  trzema palcami to zasłużony pracownik tartaku, który zamawia pięć piw. Przypominają mi się szkolne zajęcia z obrabiarek: nigdy nie pracuj przy strugarce w krawacie, zawsze zawiń rękawy itd. Praca z drewnem trochę przypomina mi golenie się brzytwą – a kilka razy trzymałem jej ostrze przy swoim gardle. Opanowanie ręki niezbędne, i ta odrobina adrenaliny wydają się takie pierwotnie męskie. Jadąc niemiecką autostradą doszedłem do wniosku, że życie staje się piękniejsze już przy prędkości 180 km na godzinę. Podobnie, gdy stoję przy frezarce  wiem, że nie mogą popełnić błędu, który może słono kosztować. Zaokrąglam kolejne krawędzie frezem o promieniu 10 mm. Ręczna frezarka dolnowrzecionowa z nieosłoniętym ostrzem wymaga nie mniej uwagi. Uwielbiam ten dźwięk kiedy frez wchodzi w drewno i struga milimetr po milimetrze materiał stawiający tylko iluzoryczny opór elektrycznemu silnikowi. Docinam kolejne listwy na długość i wiercę otwory pod kołki. Nakładam klej, odczekuję kilkadziesiąt sekund po czym nadchodzi czas na montaż kołków. Jeszcze tylko szlifowanie i barierka może trafić do lakierowania. Tej jednej operacji nie lubię i jak dotąd żaden z systemów wentylacyjnych nie jest wstanie powstrzymać mnie od kaszlu. Około godziny trzynastej słyszę wołanie na obiad, ale chciałbym dokończyć rozpoczętą pracę. Bramka zabezpieczająca schody już wysycha. Odkładam na miejsce narzędzia, wynoszę ścinki i worki z wiórami. Odrobinę głodny, ale w duchu szczęśliwy z dobrze wykonanej pracy  – podobnie jak facet „bohater domu” z reklamy jednego z marketów remontowo budowlanych – kończę prace około czternastej.  Zdmuchuję pył z ubrania, strzepuję trociny z butów, myję ręce. Po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że dobrze wybrałem swoje zajęcie. Studiowałem w pewnym czasie równolegle dwa kierunki: informatykę i technologię drewna. Informatykę zakończyłem na etapie dyplomu inżyniera, a w technologii drewna dotarłem do doktoratu. Informatyka była dla mnie zbyt wirtualna, nienamacalna , a kolejne godziny spędzało się tylko na pisaniu setek linijek kodu. Trudno efekt takiej pracy wziąć do ręki. Z drewnem jest inaczej. Cały felieton, który Państwo czytają jest bezpośrednią konsekwencją sentencji z książki „Porąb i spal” norweskiego pisarza Larsa Myttinga. „Wiele rzeczy można pozyskać z natury, lecz praca przy drewnie zawsze daje szczególną satysfakcję. W przeciwieństwie do połowu ryb, polowania czy zbierania jagód w tym wypadku efekt mamy praktycznie gwarantowany. To porządna robota, którą można wykonać zespołowo, nie ma też chyba innej czynności, w której droga od wysiłku do rezultatu jest krótsza.”

Ten fragment bardzo trafnie oddaje to uczucie, dla którego zdecydowałem zając się meblami i drewnem.  To drewno daje mi satysfakcje dobrze wykonanej, konkretnej  pracy. Daje mi możliwość odnoszenia małych sukcesów budujących pewność siebie i potrzebnych każdemu menadżerowi. Tąpnięcie towarzyszące obalaniu studwudziestoletniego świerka czy sosny w zimowym lesie to przeżycie zarówno piękne jak i pierwotne, które pozwala na znalezienie punktu odniesienia w naszym stechnologizowanym świecie.

Polskie Meble Outlook 2016

Chciałbym zaanonsować, że Polskie meble przekroczą w tym roku czterdziestkę!

Przyglądam się polskim meblom od wielu lat i widzę jak dojrzewają. Najpierw wychodziły z wieku młodzieńczego wczesnej transformacji rynkowej. Widziałem błędy wieku młodzieńczego, eksperymenty i wzornicze, i rynkowe. Wejście do Unii Europejskiej było jak miłość i małżeństwo , które doświadczyły perturbacji światowego kryzysu gospodarczego. Wszystko to opisuję od lat w kolejnych raportach, artykułach i felietonach i subiektywnie chciałbym  stwierdzić, że polskie meblarstwo dotarło do wieku dojrzałego. Decyzje, które dziś podejmują menadżerowie są rozważne, mniej ryzykowne, bardziej odpowiedzialne, lepiej przemyślane, przeliczone.  W tym właśnie roku polskie meble przekroczą czterdziestkę.

Nie chodzi mi jednak o wiek, ale o czterdzieści miliardów złotych wartości produkcji sprzedanej! Rok 2015-  szacuję – zamknął się kwotą równo 39 miliardów, a w 2016 nadal możemy liczyć na wzrosty wartości eksportu, a więc i wartości produkcji. Jaka będzie to dokładnie liczba 41 czy 42 miliardy? Zachęcam do sięgnięcia po raport Polskie Meble Outlook 2016 (więcej o opracowaniu na stronie www.brstudio.eu).

Kolejny raz branża zwiększyła wartość eksportu i ta passa powinna trwać. Analizując dane odniosłem wrażenie, że dobre humory dopisują zarządom i właścicielom. Mianowicie polityka finansowa została poluzowana, a wskaźnik poziomu kosztów ruszył w górę. Niższa rentowność – wnioskuję – jest konsekwencją w większym stopniu nowych inwestycji, które jakby odżyły po kilku latach usychania, niż tylko efektem presji kosztowej. To dobrze.  Potwierdzenie dobrych humorów znajduje odbicie również w opiniach na temat potrzeby zatrudniania nowych pracowników. Ten wskaźnik od wielu miesięcy jest na plusie, a liczba osób pracujących przy produkcji mebli systematycznie wzrasta. Na przestrzeni ostatniego roku ŻADNA inna branża nie zatrudniła tak wielu osób jak meblarstwo! Tylko jedna branża – produkcja wyrobów farmaceutycznych  – miała większą dynamikę zatrudniania, ale tam zatrudnienie to mniej niż 1/6 zatrudnionych przy produkcji mebli. Mniej osób trafiło do produkcji samochodów, metali czy wyrobów z tworzyw sztucznych.

Globalnych i lokalnych zawirowań nie brakuje. Skala wzrostu importu sugeruje, że krajowe zaopatrzenie w komponenty do produkcji mebli jest albo za drogie, albo mamy go niewystarczającą ilość. Co w konsekwencji prowadzi do wzrostu ceny i poszukiwania tańszych rozwiązań z importu. Trudno dziś przewidzieć skutki schładzania gospodarki chińskiej, aczkolwiek import z Chin w tym roku raczej wyprzedzi wartościowo import z dominujących od niepamiętnych czasów Niemiec. Ryzyko powrotu globalnego kryzysu owszem istnieje, ale też spodziewam, że w przypadku ewentualnych trudności, światowe instytucje finansowe znów dodrukują pieniędzy. Nie rozwiąże to fundamentalnych problemów, ale mam wrażenie, że nie ma woli politycznej, żeby je rozwiązywać.

Eksport do Niemiec ponownie wzrósł, ale tygrysami rozwoju były Rumunia, Stany Zjednoczone i Słowacja. Grono rozwijających się szybciej niż średnia jest dużo większe. Jak sygnalizowałem wcześniej, a wielu z Państwa odczuło to na własnej skórze, wywóz do Rosji spadł o jedną czwartą. Ograniczenia dotyczyły też Belgii, ale nie potrafię wyraźnie wskazać dlaczego. Marazm Francji powoduje, że regularnie ten rynek traci swoje znaczenie w strukturze eksportu.

Obniżenie ratingu Polski i aspekty wizerunkowe towarzyszące zmianie obozu rządzącego w Polsce wywindowały kurs euro w okolice 4,5 zł/euro. Usłyszałem ostatnio o sprawach kwestionowania certyfikatów bezpieczeństwa z Polski – „Przecież u >>WAS<< nie ma normalnych sądów, to jak możemy ufać waszym certyfikatom?”. Kontrahenci znajomego producenta zaczęli dyskutować o możliwości obniżenia dla nich cen – skoro „euro jest tak wysoko”. Rozwaga polskiego menadżera podpowiada jednak, że posiadając przychody w euro, trzeba mieć też koszty w euro – co minimalizuje ryzyko kursowe i to wybiło argument zwolennikom obniżek. Oczekuję, że wprowadzenie programu 500+ powinno ożywić również rynek mebli mieszkaniowych – w szczególności tych dla dzieci i młodzieży. Czekam kiedy pojawią się oferty „Zestaw mebli młodzieżowych za 500 zł”. Zakończę żartem: Syn na spacerze mówi do ojca – „Tato weź mnie na ręce”, „Co to za pomysły, jesteś duży” – odpowiada ojciec. „Tato 500 złotych piechotą nie chodzi!”.